Autor Wątek: Kwestia duszy i rozwoju  (Przeczytany 43149 razy)

Indra

  • Wiadomości: 2 440
  • Płeć: Kobieta
  • Status: Obserwator
[#]   « 2013-09-05, 13:52:59 »
Wniebowziecie Grubego
Owszem,  modlę sie po calosci w taki wlasnie sposób,  uzywam gotowca z modlitwy regresywnej jako inspiracji

Wniebowziecie Grubego

  • Wiadomości: 2 288
  • Płeć: Mężczyzna
  • Status: Poszukujący
[#]   « 2013-09-05, 12:28:19 »
Do Indra

czy  nie  korzystniej  byloby  pomodlic  sie  o  uwolnienie  od  wszystkich  intencji  dotyczacyh  cierpienia ?

gdy  oczyscimy intencje  dotyczace  cierpienia, to  bedziemy  je  mieli , ale  czyste

sam  nie  wiem  jak  te oczyszczone  by na  mnie dzialaly  wiec  modle sie  abym  juz  teraz, na  zawsze  byl  wolny  od  wszystkich intencji  do  cierpienia

pozdrawiam  puszyscie

Doktor-X

  • Wiadomości: 2 140
  • Płeć: Mężczyzna
  • Status: Obserwator
[#]   « 2013-09-05, 10:33:23 »
Inga
Okropne co napisałaś o tym zakonie.
Ja też miałem z zębami problem. Z 2 lata temu wyrósł mi ząb i wrastał mi się w dziąsła. Cholernie bolało. Jedzenie to też była dla mnie męczarnia. Od jakiegoś roku mam spokój z bólem ale wciąż zgrzytam zębami w nocy.

Indra

  • Wiadomości: 2 440
  • Płeć: Kobieta
  • Status: Obserwator
[#]   « 2013-09-05, 08:58:07 »
Brrrr,  okropność:/  ja się modlę o oczyszczenie intencji odnośnie cierpoenia, o uwolnienie mnie od zachłannosci na nie. Jest tam równiez intencja związana z byciem zauwazoną i żalowaną z powdu cierpienia.
Współpracuję z Bogiem,  wiem,  że mnie dobrze poprowadzi :)

Inga

  • Gość
[#]   « 2013-09-05, 08:36:10 »
Z tym przekonywaniem podświadomości że jest lepsza droga niż cierpienie nie jest tak prosto, bo za każdym cierpieniem kryje się jakaś korzyść i trzeba do niej dotrzeć aby to zrozumieć.

Jednym z moich wielu cierpień jest ból zębów, które psują mi się bardzo mocno zanikając przy tym i z powodu braku szkliwa są jak żywe rany, bolące przy dotyku. Jedzenie jest dla mnie bolesnym zajęciem. A ta nadwrażliwość okresowo wzrasta lub maleje a ja nie wiem czym jest to spowodowane.
Ostatnio podczas oddychania nad tym się zastanawiałam i zobaczyłam przyczynę tego cierpienia.
Pochodzi z zakonów gdzie należało żyć w samotności i  milczeniu a jedyne kogo się miało to był Jezus.
Ja w zakonach gryzłam jedzenie takimi kikutami zębów, cierpiąc przy tym bardzo mocno i powtarzając sobie- jak słodko jest cierpieć dla Jezusa. A moje cierpienia szły do Jezusa tworząc łańcuszek ciemnych kuleczek, on je wyczuwał i wtedy zwracał uwagę na mnie, oświetlając mnie swoimi oczami, tak że czułam się w pełni widzialna przez niego. Z tego powodu że w klasztorze żyło się tak jakby się dla świata nie istniało, takie zauważenie mojego istnienia było mi bardzo potrzebne i dla bycia zauważoną byłam zdolna do największych cierpień.
Teraz mam nadal ogromną potrzebę bycia zauważoną, z tego powodu że jako niemowlę nie byłam zauważana i ja siebie sama nie widzę czyli dla siebie nie istnieję. Nadal wysyłam swoje cierpienia do Jezusa po to aby on mnie zauważył, a ja żebym dzięki temu poczuła że jestem, istnieję, żyję.
Po to niszczę swoje zęby aby móc cierpieć przy jedzeniu.
Narysowałam to wszystko i zobaczyłam że ten łańcuszek cierpień biegnie do szyi Jezusa na której zaciska się jak pętla zmuszając go aby na mnie spojrzał i przywiązując go do mnie w ten sposób. Zrozumiałam że coś tu jest nie tak, że w tych klasztorach coś namotali i źle mi to wszystko przedstawili, bo przecież przywiązywaniem kogos do siebie za pomocą swoich cierpień  nie zdobędę jego miłości.

Z zębami mi się poprawiło i bolą mniej.
 

Indra

  • Wiadomości: 2 440
  • Płeć: Kobieta
  • Status: Obserwator
[#]   « 2013-09-04, 14:17:37 »
Tak sobie..róznie.. ale czuję,  ze predzej,  czy pozniej się otworzę,  bo zmęczenie starymi wzorcami jest wielkie. W koncu nawet największa uparciucha odpuszcza.

Inga

  • Gość
[#]   « 2013-09-04, 14:02:18 »
A takie przekonywanie podśwaidomości działa u ciebie dobrze? Masz tego efekty?

Indra

  • Wiadomości: 2 440
  • Płeć: Kobieta
  • Status: Obserwator
[#]   « 2013-09-04, 13:53:12 »
Testow jako takich nie robiłam,  ale moja ps boi sie cierpienia,  czuję sie tak samo wyniszczona,  tak,  jak to opisalas. Mam dość. Gdzies tam w ps czai mi się zaslepienie na temat cierpienia,  ze juz nigdy sięnie uwolnię,  ze noe wyjdę,  ze bedę sie w tym kręcic juz zawsze.
Chcę ją jakos przekonac,  pokazac,  ze jesr droga wyjscia.

Inga

  • Gość
[#]   « 2013-09-04, 13:45:48 »
Co do poznawania cierpień, to miałam coś podobnego wmówione przez istoty astralne, w co uwierzyłam. Zapewniły mnie że przestanę się bać śmierci jeżeli wystarczająco często będę umierać, bo się do tego przyzwyczaję. W tym wcieleniu też mnie namawiały abym umarła jak najszybciej.
Co do poznawania cierpień aby je zrozumieć, to miałam takie intencje , bo sama chciałam je poznawać. Dążyłam do zrozumienia cierpień poprzez przeżywanie ich i poznawanie wszystkich po kolei, aby dotrzeć do samej ich istoty, poznać naturę cierpień. Ale zamiast poznania, dośwaidczałam coraz większego wyniszczenia psychicznego i coraz mniej byłam zdolna do poznawania, bo stawałam się coraz bardziej nieprzytomna ze strachu przed cierpieniami. Nie da się poznawać czegoś przez co jest się niszczonym.

A jaki jest stosunek twojej podświadomośći do cierpienia? Robiłas testy skojarzeń?

Indra

  • Wiadomości: 2 440
  • Płeć: Kobieta
  • Status: Obserwator
[#]   « 2013-09-04, 13:44:54 »
Dziękuję :)) to mnie podnosi na duchu :) tak,  chcę transformacji i to coraz mocniej. Nawet ze swojego glupiego uporujestem wreszcie gotowa zrezygnowac na rzecz świadomosci :) przeciez nie ma sily,  zeby Bog nie mial dla mnie czegos lepszego

Clint

  • Wiadomości: 2 541
  • Płeć: Mężczyzna
    • Boski Spokój
  • Łukasz Kubiak - https://boski-spokoj.pl/
  • Status: Uzdrowiciel
[#]   « 2013-09-04, 13:38:16 »
Indra
Myślę, że dojrzewasz do zmian na serio :) Będzie coraz lepiej :)

Indra

  • Wiadomości: 2 440
  • Płeć: Kobieta
  • Status: Obserwator
[#]   « 2013-09-04, 13:25:04 »
Clint
A mnie się Twoje skojarzenia wydają właśnie bardzo słuszne,  nic tam nie widzę obcesowego. Ja sama (jak mi akurat nie wywala i jestem w stanie obsmiać sama siebie) zauważam w sobie to przywiązanie do cierpienia,  wręcz pławienie się w nim,  jakąs chorą satysfakcję z bólu. Tylko po co? I dlatego zaczęłam się zastanawiać nad sensem cierpienia,  szukać drogi wyjścia z tej głupiej pętli. Zmęczyło mnie już bardzo bycie królową dramatu.
Fajnie brzmi to,  że nie muszę rozumieć sensu cierpienia,  żeby z niego wyjsc:) cierpiętniczych wcielen miałam chyba sporo ale wcale nie stałam się od tego mądrzejsza. Mam nadzieję,  że naprawdę mogę przerwać to zapętlenoe już teraz i wybrać coś lepszego,  bo póki co ni cholery nie rozumiem,  czym tak naprawdę jest cierpienie i pewnie juz nie zrozumiem. Po prostu chcę z tego wyjść. Już mi się nie chce upierac,  że "niemozliwe". Dla Boga wszystko jest mozliwe,  nawet jezeli dla mnie cos się jawi jako takie.

Inga
To byla cenna uwaga,  dziękuję za nią. Moje srednie ja uważa,  ze zasluguję na miłośc. Natomiast w pś mogą si@ dziac rzeczy,  o jakich mi się nie śniło. I to faktycznie może być bardzo stare,  ale nie wiem,  na czym to poczucie winy się opiera.

Inga

  • Gość
[#]   « 2013-09-04, 13:12:50 »
Indra
A czy czujesz że zasługujesz na miłość?
Bo ja wyczuwam u ciebie jakieś bardzo stare, z początku istnienia czarne poczucie winy i przekonanie że nie zasługujesz. I wydaje ci się że z tym już nie da się nic zrobić.

Grażyna Anna

  • Gość
[#]   « 2013-09-04, 13:02:20 »
Czasem cierpimy, kiedy się na coś nie zgadzamy lub kiedy z powodu lęków i przekonań nie potrafimy zadbać o siebie (traktować się z szacunkiem i miłością).
Dla mnie wyjście poza cierpienie jest wtedy gdy postępuję w zgodzie ze sobą oraz w akceptacji rzeczywistości (czyli tego co mnie spotyka i co dzieje się w około.) Ale to jeszcze i dla mnie wyższa szkoła jazdy.

Clint

  • Wiadomości: 2 541
  • Płeć: Mężczyzna
    • Boski Spokój
  • Łukasz Kubiak - https://boski-spokoj.pl/
  • Status: Uzdrowiciel
[#]   « 2013-09-04, 13:01:48 »
Indra
Z tego co pamiętam z przeszłych rozmów na forum, to dosyć mocno zapierałaś się, że się nie da, że nie będzie ok, itd. Generalnie dość mocno negatywny stosunek do tego wszystkiego miałaś (chodzi o związki) i mam wrażenie, że ostatnie wydarzenia były tylko kontynuacją tego fatalistycznego podejścia, gdzie starałaś się udowodnić (nie wiem komu - sobie czy Bogu czy wszystkim naraz), że jedyne co możesz dostać to cierpienie, porażka, poniżenie i inne takie. Może zabrzmi to okrutnie, ale masz dokładnie to, przy czym się upierasz i co gwarantuje Ci kolejne dowody na to, że to jedyna dla Ciebie możliwa opcja. Może to tylko moje skojarzenie błędne, ale zdaje mi się momentami, że wręcz pławisz się w tym cierpieniu, jakbyś była do niego bardzo mocno przywiązana.

Myślę, że rozwiązaniem jest nie zrozumienie cierpienia, ale zrozumienie tego, że Ty wcale nie musisz rozumieć cierpienia, aby się od niego uwolnić. To jest tylko kwestia odpuszczenia sobie i wybierania czegoś innego - a wybrać możesz zawsze coś innego niż do tej pory. Może pora przebudować fundamenty Twojego podejścia do samej siebie i sięgnąć po nastawienie, które wcześniej było skreślane z góry "bo niemożliwe"? :)