Kochć siebie, to chyba najważniejsza rzecz. Wszystko wtedy układa się najlepiej jak jest to mozliwe (przynajmniej dla mnie). Tylko, gdy ja próbuję na siłę być w tej miłości, działać z jej poziomu, wtedy wychodzą kolejne lekcje do przerobienia i muszę być cierpliwy/ pokorny podczas przerabiania tych lekcji. Mogę oczywiście odpuścić, ale chęć pozbycia się cierpienia jest większa, niż jakieś tam zapewnenia, niewiadomo kogo.
Czsami mam tak, że muszę się zgodzić na uległość wobec kogoś i "przeczekać" po to ,by zrozumieć dlaczego tego doświadczam. Te mechanizmy są proste do zrozumienia, ale wymaga w moim przypadku najczęsciej zachaczania o te emocje i zagłębienia się w sytuacji. I później, cyk do domciu pokontemplować i zrozumieć, dlaczgo to się stało.