Dzisiaj tak pojechałem, bo właśnie przeczytałem gdzie indziej, że utrzymywanie oddechu na chama, pozwala wejść głębiej i puścić to, do czego by się nawet nie dotarło przerywając na zajmowanie się tym, co wywala. Sprawdziłem więc na sobie jak to jest i mam mieszane uczucia.
No z jednej strony rzeczywiście się przebiłem przez kilka warstw emocji i coś tam poschodziło, ale z drugiej strony było to mało subtelne i za bardzo na siłę. W sumie wolę być wobec siebie delikatniejszy, nawet gdyby to miało przedłużyć proces uzdrawiania. Nie ma co się traktować zbyt przedmiotowo, jak zwykłą rurę do przepchania
Dzięki za wskazówki
Nie no cała technika to polega na tym ,żeby nie przerywać jak wywala .
idyllic, myślę, pisał o tym ,że jak jest nieprzyjemnie ,jak coś doskwiera ,męczy to znaczy ,że jest opór przed skonfrontowaniem się z własnymi emocjami i że nie wolno wtedy przerywać tylko mimo tych odczuć oddychać dalej, co skutkuje konfrontacją z tymi emocjami i uwolnieniem .Sformułowanie oddychać na chama to mi się kojarzy z tym ,ze się wymusza oddech a oddech ma być mimo wszystko zrelaksowany nawet jak intensywny.
Dla mnie to cenna informacja bo dla mnie to czasem było tak nieprzyjemne ,ze rezygnowałem w trakcie .
Może to jeszcze było za krótko ,że nie przyszło uwolnienie?Może trzeba w takich sytuacjach zrobić kilka długich sesji pod rząd w ciągu kilku dni .Moim zdaniem eksperyment niedokończony.
Ja często robiłem tak ,że jak w rebirthingu taki blok był ,że nie mogłem przez te 1 10 min. odpuścić to pisałem afki a jak nie to modlitwa czy medytacja do tego aż się dobrze poczułem .W takim systemie miałem największe postępy .Mimo tego popróbuję tak jak to opisywał idyllic bo jest świadectwo na to ,ze to działa.