Jak ktoś ma wgląd w energie, to widzi na filmie co się dzieje. Niedobrze. Obniżają się wibracje, zamyka korona i 3 oko na najwyższe wibracje. Energia ubezwłasnowolnienia (wcześniej to też widziałam, tylko nie było tak wyraźne, żeby jednoznacznie nazwać).
Na poziomie astrala dobre-złe duchy. Świat jakiegoś astralnego boga i istot, które czerpią z tego rytuału energie do życia energetycznego. Nie widać w tym rozwoju kontaktu z Bogiem Prawdziwym.
Może ktoś ma inne wrażenia?
Zastanawia mnie, że nigdy od żadnej osoby po Ayahuasce nie usłyszałam nic sensownego na temat rozwoju duchowego i żadnego pogłębienia kontaktu z uczuciami wyższymi. Żadnego rozświetlenia się od środka. Raczej odhamowanie, szczególnie płatów czołowych, połączone paradoksalnie ze stłumieniem naturalnej ekspresji.
Jakieś wizje, jakieś wrażenia były, ale nic konkretnego z tego nie wynikało poza zachwytem nad tym stanem i zmianą, której nie widać na lepsze. I niestety ten sam problem co w uzależnieniach innego typu "tylko my siebie rozumiemy, nikt inny nas nie rozumie i tych wizji", a w efekcie stworzenie subkultury.
Rozumiem natomiast ideę lekarstwa na beznadziejne przypadki, gdy nic nie działa. Jak chemioterapia lub antybiotyki. "Naturalne" to nie argument. Naturalne substancje też uzależniają (heroina) i doprowadzają do chorób (alkohol, papierosy)) i śmierci (trujące grzyby, przedawkowanie potasu). Wszystkie z wymienionych naturalnych substancji mogą mieć wszystkie podane destrukcyjne skutki.
Ostatnio dowiedziałam się o kolejnych trzech osobach biorących ayahuaskę.
Jedna raz wzięła i zaliczyła zatrucie, szpital na kilka tygodni i zaburzenia psychiczne na dłużej.
Druga doprowadziła do zniszczenia rodziny i przyszłości swoich dzieci. Tutaj były napady agresji i przemoc.
Trzecia regularnie siedząca w Ameryce Południowej, której celem stało się wracanie tam, tylko nie umie wyjaśnić otoczeniu po co i co z tego wynika. Jak wraca do Europy jest regularnie reanimowana przez różnych uzdrowicieli, a później znowu tam wraca. Wygląda to na uzależnienie psychiczno-energetyczne od doświadczania halucynacji i silnych wrażeń.
Jak na razie to wszystko pokazuje duży poziom bezsilności w głębszym kontakcie ze sobą i przede wszystkim z Bogiem w tym świecie.
Dla mnie wniosek długoterminowy cały czas jest taki sam: żadna z kultur opartych na takiej duchowości nic realnego, genialnego, twórczego, duchowego, przekraczającego coś ważnego, nie osiągnęła. Żadna z tych społeczności nie przekroczyła pewnego pułapu kulturowo-społecznego. Wiele z nich upadło i zdegradowało się i nie ma po nich żadnej spuścizny.
Obecna kultura ma podobne tendencje w pewnych aspektach. W innych idzie całkiem dobrze do przodu. Dobrze, że jest tak niejednorodna.