Autor Wątek: Jak odnaleźć swoją pasję (coś co się będzie lubić robić)?  (Przeczytany 37859 razy)

Zed1

  • Gość
[#]   « 2014-04-25, 16:25:32 »
Musiałbyś pogrzebać w swojej pś, bo powodu mogą być bardzo różne, a to że podam kilka prawdopodobnych przyczyn niewiele Ci pomoże. Skoro masz tak całe życie to najprawdopodobniej jest to jakaś większa, karmiczna sprawa (to że nie wierzysz w karmę czy poprzednie wcielenia nie zmienia tego, że i tak to na Ciebie działa ;P). Jakaś przyczyna może być w dzieciństwie, ale to prędzej tylko przyczyna wtórna, będąca skutkiem konkretnych problemów z poprzednich wcieleń. Zresztą na ten moment to nieważne w co wierzysz, a w co nie. Wystarczy że będziesz pracował ze swoimi emocjami i podświadomość i że będziesz w tym szczery - a to oznacza gotowość choćby do zmiany poglądów, kiedy jest taka potrzeba. W końcu tez nie chodzi o to, żebyś ślepo wierzył w cokolwiek - bardziej chodzi o odkrywanie z gotowością do przyjęcia wyników, niezależenie od tego, jakie by nie były (nawet gdyby burzyły Twój światopogląd).

Czaje.
Podalbys jakas konkretna afirmacje, ktora moglaby ruszyc cos w tej materii? Cos niezbyt dlugiego ale tez takiego, zeby byla w tym uchwycona istota problemu: czyli niechec, brak inspiracji, jakies znudzenie rzeczywistoscia (trudno mi to ujac w jedno, pewnie to jest kilka roznych rzeczy nawarstwionych).

No i wlasnie-czemu nic nie pamietam z poprzednich wcielen? Wierze w reinkarnacje i od zawsze mam takie dziwne uczucie, ze nie jestem stad. Z dziecinstwa pamietam rozne dziwne sny czy ,,wizje" ale czytajac na temat osob opowiadajacych o poprzednich wcieleniach w ogole nijak idzie to podpasowac. Doslownie jakbym byl z innej planety. Poza jednym: bardzo jako dziecko lubilem Indian i pamietam taka bajke (?), ktora dziala sie chyba w Ameryce Poludniowej i to mi sie jakos kiedys skojarzylo z kataklizmem, nawet mam taki obraz w glowie, ze patrzylem na Ksiezyc czy Slonce i ono cale latalo a potem byl chyba potop albo olbrzymi wybuch wulkanu. Generalnie cos z tamtymi rejonami swiata, Wyspy Wielkanocne, cos bardzo dawnego, na pewno zadna ze znanych cywilizacji. Pamietam tez, ze jako dziecko lubilem bawic sie...w zabitego Indianina. Doslownie udawalem, jak upadam bo ktos do mnie strzela.
« Ostatnia zmiana: 2014-04-25, 16:32:35 wysłana przez Zed1 »

Clint

  • Wiadomości: 2 541
  • Płeć: Mężczyzna
    • Boski Spokój
  • Łukasz Kubiak - https://boski-spokoj.pl/
  • Status: Uzdrowiciel
[#]   « 2014-04-25, 16:21:28 »
Musiałbyś pogrzebać w swojej pś, bo powodu mogą być bardzo różne, a to że podam kilka prawdopodobnych przyczyn niewiele Ci pomoże. Skoro masz tak całe życie to najprawdopodobniej jest to jakaś większa, karmiczna sprawa (to że nie wierzysz w karmę czy poprzednie wcielenia nie zmienia tego, że i tak to na Ciebie działa ;P). Jakaś przyczyna może być w dzieciństwie, ale to prędzej tylko przyczyna wtórna, będąca skutkiem konkretnych problemów z poprzednich wcieleń. Zresztą na ten moment to nieważne w co wierzysz, a w co nie. Wystarczy że będziesz pracował ze swoimi emocjami i podświadomość i że będziesz w tym szczery - a to oznacza gotowość choćby do zmiany poglądów, kiedy jest taka potrzeba. W końcu tez nie chodzi o to, żebyś ślepo wierzył w cokolwiek - bardziej chodzi o odkrywanie z gotowością do przyjęcia wyników, niezależenie od tego, jakie by nie były (nawet gdyby burzyły Twój światopogląd).

Zed1

  • Gość
[#]   « 2014-04-25, 16:14:19 »
Zed1
No choćby ten bunt i nie akceptacja dla świata, walka z tym co jest. Te emocje są w Tobie i one kreują Ci rzeczywistość. Wierzysz, że świat jest Ci wrogi, więc rzeczywiście taki jest. I chodzi o to, żeby zauważyć że ta wrogość świata nie wynika z jego natury, ale z Twojego stosunku do niego. Potem już zostaje tylko pracować nad zmianą perspektywy.

No zgadza sie ale nie mam pojecia, czemu tak jest. Po prostu od ,,zawsze" odczuwalem negatywne emocje jesli idzie o wszystko, co zwiazane z powtarzalnoscia, obowiazkiem (czyli np. stawianie sie gdzies o stalej godzinie), zajmowanie sie ta sama rzecza przez dluzszy okres czasu itp. Zawsze zle soie czulem we wszelkich pomieszczeniach (stad pociag do bycia na lonie natury, poza budynkami), tak samo dziala na mnie przymus bycia gdzies (obligacja do bycia gdzies, bo cos sie akurat robi). Co ciekawe, te rzeczy nie pojawiaja sie kiedy robie cos z wlasnej woli.

Kojarzy Ci sie to z czyms konkrentym, w ktorym kierunku warto by bylo pojsc?

Clint

  • Wiadomości: 2 541
  • Płeć: Mężczyzna
    • Boski Spokój
  • Łukasz Kubiak - https://boski-spokoj.pl/
  • Status: Uzdrowiciel
[#]   « 2014-04-25, 16:09:27 »
Zed1
No choćby ten bunt i nie akceptacja dla świata, walka z tym co jest. Te emocje są w Tobie i one kreują Ci rzeczywistość. Wierzysz, że świat jest Ci wrogi, więc rzeczywiście taki jest. I chodzi o to, żeby zauważyć że ta wrogość świata nie wynika z jego natury, ale z Twojego stosunku do niego. Potem już zostaje tylko pracować nad zmianą perspektywy.

Zed1

  • Gość
[#]   « 2014-04-25, 15:58:55 »
Ok Clint, rozumiem i fajnie ze tak Ci sie udalo.

Ale w czym moze twkic przyczyna, ze majac takie zainteresowanie a takie i checi ciagle napotykam na mur w postaci tego ze albo pracy zgodnej z moimi preferencjami nie znajduje albo ze cos innego staje na przeszkodzie?

Clint

  • Wiadomości: 2 541
  • Płeć: Mężczyzna
    • Boski Spokój
  • Łukasz Kubiak - https://boski-spokoj.pl/
  • Status: Uzdrowiciel
[#]   « 2014-04-25, 15:53:50 »
Witek
To ciekawe co piszesz, ja miałem często takie myśli, że powinienem coś na siłę zrobić, rzucić się na głęboką wodę, itd. Ciągnęło mnie do podobnych działań, ale mi zabrakło motywacji i odwagi, żeby to wcielić w życie ;) I w sumie dobrze na tym wyszedłem, bo teraz mam zaspokojone podstawowe potrzeby, czuję się bardzo stabilnie i bezpiecznie w obecnej pracy, a to mi pozwala w końcu czerpać przyjemność z codzienności. Strasznie mi tego brakowało całe życie, bo ja od kiedy pamiętam żyłem w ciągłym lęku i napięciu oczekując najgorszego. Teraz potrafię nawet spontanicznie podjąć decyzję o przeprowadzce, a kiedyś znacznie mniejsze sprawy wydawały mi się straszne (wszędzie mogło coś pójść nie tak). No i rzeczywiście rodzi się we mnie teraz ta chęć i motywacja, żeby sięgnąć po spełnienie zawodowe i porobić coś fajnego - ale na spokojnie, w swoim czasie i bez szaleństwa.

Zed1
Ja też nigdy nie przepadałem za chodzeniem w garniturze, więc ograniczałem to do minimum (chociaż lubiłem to, że wyglądam znacznie seksowniej w garniaku :P). Na studiach dość szybko przestałem się jakoś mocno przejmować przyjętymi normami i często ubierałem tylko koszulę, kiedy większość ludzi była pod krawatem. Nikt mi z tego powodu nie robił nigdy problemu. Nawet na obronie licencjatu, kiedy miałem mocno wyluzowany okres - poszedłem w garniaku, ale bez krawatu. Promotor się za głowę złapał jak mnie zobaczył, więc na samą prezentacje pożyczyłem krawat, potem go przedwcześnie zdjąłem i na ogłoszenie wyników poszedłem już bez :D

Z kolei jak szukałem pracy to było lato, więc zamiast męczyć się w garniaku poszedłem na rozmowę w dżinsach i koszuli, co mi nie przeszkodziło dostać stanowisko, na które było ok 150 chętnych. Na rozmowie zamiast rzucać wyuczonymi frazesami, byłem sobą, wspomniałem nawet o rozwoju, pracy nad sobą i o tym, jaki byłem nieśmiały (i wciąż trochę jestem). Później się okazało, że ta szczerość sprawiła, że byłem faworytem kadrowej bo się wyróżniłem od szarej masy klepiącej schematy (jak widzisz - można przekuć na zaletę wyróżnianie się, zamiast robić z siebie ofiarę). Później na samym końcu rozmowy zostałem zaproszony do gabinetu szefa i tam w trakcie z rozmowy z nim użyłem takiego zwrotu jak "na myśl o tym, wszystko mi się cieszy" :D To dlatego, że byłem wtedy w trakcie randki z ukochaną i miałem taki wesołkowy trochę nastrój. Teraz się z tego śmieje, ale jakoś to też nie było przeszkodą w dostaniu tej pracy. A do męczącej korporacji nie trafiłem (też bym nie wytrzymał w takiej pracy), tylko do małej firmy, która zatrudnia co prawda setkę osób, ale tylko 20 w biurze, co sprawia że jest dość kameralnie i naprawdę bardzo luźno. Żadnych garniaków nie muszę nosić, chociaż mam typowo biurową pracę.

Prawda jest taka, że wielu społecznych norm i schematów nie trzeba doświadczać, z innymi z kolei można dobrze żyć i nie psuć sobie nimi humoru. Z całą resztą można sobie poradzić podnosząc samoocenę i świadomość swoich boskich możliwości.

Zed1

  • Gość
[#]   « 2014-04-25, 15:33:40 »
Moze mi ktos wytlumaczyc, jaki jest zwiazek miedzy praca i motywacja, a tym, co napisala Edyta? Trudno mi poczuc jakis zwiazek miedzy tymi dwoma rzeczami poza jednym, ze ,,brak zakotwiczenia na tym swiecie" pasuje do mnie bardzo dobrze.

Co ma np. wspolnego to, ze ktos nie widzi czegos specjalnie inspirujacego w otaczajacej go rzeczywistosci z problemami wynikajacymi z okresu, kiedy byl bardzo malym dzieckiem? Wedlug mnie to kwestia jak sie ten ktos wychowal-czy mial rowiesnikow z ktorymi mial wspolne zainteresowania, ze jego rozwoj psychiczny przebiegal podobnie jak u innych. Jesli tego nie mial to ,,normalne" jest ze moze byc ,,do tylu" za innymi, ze podazal za innymi rzeczami, i na skutek tego nie ,,wrosl" we wspolczesne trendy, przekonania itp. Tym samym to rzutuje na to, ze taki czlowiek ma potem problemy z odnajdywaniem sie w rzeczywistosci a to rodzi brak poczucia bezpieczenstwa.

Jak wiec poczuc sie bezpiecznie, kiedy naturalny okres na poczucie czegos takiego minal juz dawno i nie zostal przepracowany?
« Ostatnia zmiana: 2014-04-25, 15:40:21 wysłana przez Zed1 »

medżik

  • Gość
[#]   « 2014-04-25, 14:57:25 »
Cytuj
Ludzie mogą mówić, znajdź sobie cel , znajdź pasję ale co z tego gdy człowiek żyje w stanie permanentnego stresu ostatnią rzeczą jaką mu się chce to samorealizacja i systematyczne działanie. Człowiek taki pragnie cały czas tego samego -  doznać ukojenia, uspokojenia , zakotwiczenia na tym świecie Ziemi w poczuciu bezpieczeństwa, dopiero gdy tak się poczuje zacznie odczuwać siebie i realizować pasje , działać , wychodzić do ludzi.

Na pewno dla człowieka, który nie pracuje na sobą i jest w takiej sytuacji to takie gadanie może tylko go wk......
Ale dla nas tutaj zgromadzonych i w innych grupach to wiadomo, że ten stres, niechęć itd to tylko elementy do przepracowania. Jak ktoś jest w takim stresie z powodu pracy to samo pojawienie się idei (pod wpływem pracy z przekonaiami) że można inaczej, że nie musi tak być może ten stres mocno zredukować. Właściwie to jedynym wyjściem z takiej sytuacji jest praca nad swoją psychiką , bo rezygnacja z pracy (stanowiska) zamieni ten stres po prostu na co innego... tzn zmieni się tylko powód stresu np na lęki o prztrwanie czy... znalezienie pracy
« Ostatnia zmiana: 2014-04-25, 15:00:56 wysłana przez medżik »

Witek D.

  • Wiadomości: 1 939
  • Płeć: Mężczyzna
    • Dotykduszy.com
  • Witold Dopierała, regresing, analizy psychometryczne i duchowe. Zapraszam na http://dotykduszy.com/
  • Status: Regreser
[#]   « 2014-04-25, 14:41:40 »

Ludzie mogą mówić, znajdź sobie cel , znajdź pasję ale co z tego gdy człowiek żyje w stanie permanentnego stresu ostatnią rzeczą jaką mu się chce to samorealizacja i systematyczne działanie. Człowiek taki pragnie cały czas tego samego -  doznać ukojenia, uspokojenia , zakotwiczenia na tym świecie Ziemi w poczuciu bezpieczeństwa, dopiero gdy tak się poczuje zacznie odczuwać siebie i realizować pasje , działać , wychodzić do ludzi.


To co piszesz jest bardzo ważne. Mi zajęło kilka lat zanim uświadomiłem sobie że tak naprawdę to mi o to chodzi. W międzyczasie próbowałem rozkręcać działalność z marnymi skutkami, postawiłem się też w sytuacji gdzie miałem wysokie koszta życiowe, tak żeby zmusić siebie do działania, pracy, rozwijania działalności. Koniec końców to nie zadziałało a ja byłem w plecy z wieloma rzeczami. Nawet dochodziło do takich sytuacji, że w 2 serwisach zakupów grupowych chcąc się ogłosić z masażem (gdzie średnio schodziło 60-100 masaży na ofertę) robiły mi się takie rewelacje - do jednego (citeam) gdy miałem złożyć już papiery i mieć zamieszczoną ofertę, okazało się że zamykają działalność na Gorzów (tam mieszkałem wtedy) mimo że już wszystko miałem domówione i tak dalej :) Do drugiego dużego gracza (Gazeta Lubuska - sweetdeal) też poszedłem i wyszło tak, że najpierw się umawiam na spotkanie, wszystko gut, a potem przedstawicielka mi telefonów nie odbiera, na smsy nie reaguje a jak idę do placówki to też zdziałać nic nie mogę :) O takim przypadku nie słyszałem jeszcze. Miałem parę podobnych podejść w innych firmach i też skończyło się podobnie. Po prostu - nie chciałem tego robić, chciałem się do tego zmusić :) Chciałem żeby w końcu pojawiła mi się motywacja do tego, ale tak naprawdę działałem wbrew sobie i swojemu szczęściu. Chciałem też żeby mosty się za mną spaliły (żebym nie miał dokąd wrócić) i to też mi się udało na jakiś czas, ale też nie zadziałało. Dopiero teraz odbudowuję w sobie poczucie głębokiego spokoju i pewności że wszystko się ułoży, biorąc kwestię własnej działalności - poszerzania jej, powoli na spokojnie, bez presji na siebie i bez presjowania z zewnątrz (okolicznościami, innymi osobami).

Zed1

  • Gość
[#]   « 2014-04-25, 13:04:35 »
Cytuj
Nie widzę sensu w przekonywaniu Cię do mojego systemu wierzeń. Mi działa i jest ok:) A jeśli chcesz ilustrację to porównaj sobie dwóch głównych bohaterów "Nowego wspaniałego świata". (Biorąc pod uwagę Twoje poglądy, zapewne znasz.) Są świetnymi przykładami buntowników "spełnionego" i "niespełnionego."
A trzeci główny bohater ("dzikus") pokazuje do czego prowadzi ślepy bunt.

Czytalem. Z tego, co pamietam ,,Dzikus" umiera.

Cytuj
Hm, prawie nie znam ludzi którzy płacą abonament

Ja tez nie, ale na tym przykladzie chcialem pokazac o co mi chodzi.

Wiekszosc wspolczesnych konstytucji jest wzorowana na wiekszym lub mniejszym stopniu na Konstytucji Amerykanskiej, nie wiem tylko czy istnieje w nich rowniez ten zapis. Nie zdziwilbym sie, gdyby nie istnial. Najlatwiej jest zatkac buzie protestujacym odbierajac im prawa.

Cytuj
Zauważ że "spełnieni buntownicy" podejrzani dla mnie już nie są. A to właśnie oni stanowią największe zagrożenie dla porządku społecznego bo, no, coś robią, a nie tylko narzekają na necie.

Ja sie juz nadzialalem w roznego rodzaju ,,organizacjach". Taki sam syf, jak to z czym walcza. Wole swoje narzekanie niz robienie czegos, co nic nie zmienia a nie zmienia bo wiekszosc ludzi stoi na tak niskim stopniu swiadomosci ze nawet tysiac kolejnych wcielen tego raczej nie zmieni. Eksperyment  z ludzmi sie nie udal. I tyle.

Zed1

  • Gość
[#]   « 2014-04-25, 12:59:16 »
Często obserwuję ludzi, ich sposób poruszania się, noszenia ubrań. I zdarza mi się wypatrzeć osoby, które noszą garnitur tak, jakby miały na sobie sweter - bardzo swobodnie, lekko, z ogromną gracją,bez napinania się i wywyższania. Inni wyglądają przy nich jak wciśnięci na siłę w bardzo niewygodną, sztywną zbroję, albo zamieniają nawet bardzo dobrze skrojony garnitur w kawałek czegoś - dopasowując materiał na siłę do swojego stylu i sposobu bycia. W obu tych przypadkach od razu widać, jak ŹLE SIĘ taki ktoś CZUJE w takim ubraniu. A tak naprawdę czuje się niepasujący, nieprzystosowany i NIEPEWNY SWOJEJ WARTOŚCI. Bo ktoś, kto jest pewny siebie założy cokolwiek i będzie w tym wyglądał świetnie, bo nieważne co się nosi tylko jak( zgodnie z powiedzeniem, że nie szata zdobi człowieka;) ). A konwenanse, cóż ... czasem pomagają rozróżnić lekarza od salowej ;)

Wartosc czlowieka czesto wyraza sie wlasnie poprzez ubior. Garnitur to symbol wladzy, kontroli, stojacy naprzeciw spontanicznosci. Nie moze czuc sie taki ktos wartosciowy, jesli w glebi czuje, ze repreentuje cos, z czym sie nie zgadza.

Nie mieszaj do tego podzialow spolecznych. Ja osobiscie bardziej zaufalbym salowej ubranej normalnie niz w uniform.
« Ostatnia zmiana: 2014-04-25, 13:04:28 wysłana przez Zed1 »

Lynd Seagull

  • Global Moderator
  • Wiadomości: 2 120
  • Płeć: Mężczyzna
  • mój Nick moim Dziełem
  • Status: Poszukujący
[#]   « 2014-04-25, 12:57:27 »
Zed,
Nie widzę sensu w przekonywaniu Cię do mojego systemu wierzeń. Mi działa i jest ok:) A jeśli chcesz ilustrację to porównaj sobie dwóch głównych bohaterów "Nowego wspaniałego świata". (Biorąc pod uwagę Twoje poglądy, zapewne znasz.) Są świetnymi przykładami buntowników "spełnionego" i "niespełnionego."
A trzeci główny bohater ("dzikus") pokazuje do czego prowadzi ślepy bunt.

Hm, prawie nie znam ludzi którzy płacą abonament, ale pierwszy raz słyszę aby trzeba było się do tego podpierać konstytucją amerykańską. Zwłaszcza że nie jest się w Ameryce.
No ale, to ta sama półka praktyczności co wiedza o pochodzeniu garnituru. Dla mnie brzmi jak usprawiedliwianie się.

Edit:
Zauważ że "spełnieni buntownicy" podejrzani dla mnie już nie są. A to właśnie oni stanowią największe zagrożenie dla porządku społecznego bo, no, coś robią, a nie tylko narzekają na necie.

JenKa

  • Wiadomości: 287
  • Płeć: Kobieta
  • Status: Poszukujący
[#]   « 2014-04-25, 12:51:44 »
Często obserwuję ludzi, ich sposób poruszania się, noszenia ubrań. I zdarza mi się wypatrzeć osoby, które noszą garnitur tak, jakby miały na sobie sweter - bardzo swobodnie, lekko, z ogromną gracją,bez napinania się i wywyższania. Inni wyglądają przy nich jak wciśnięci na siłę w bardzo niewygodną, sztywną zbroję, albo zamieniają nawet bardzo dobrze skrojony garnitur w kawałek czegoś - dopasowując materiał na siłę do swojego stylu i sposobu bycia. W obu tych przypadkach od razu widać, jak ŹLE SIĘ taki ktoś CZUJE w takim ubraniu. A tak naprawdę czuje się niepasujący, nieprzystosowany i NIEPEWNY SWOJEJ WARTOŚCI. Bo ktoś, kto jest pewny siebie założy cokolwiek i będzie w tym wyglądał świetnie, bo nieważne co się nosi tylko jak( zgodnie z powiedzeniem, że nie szata zdobi człowieka;) ). A konwenanse, cóż ... czasem pomagają rozróżnić lekarza od salowej ;)

Zed1

  • Gość
[#]   « 2014-04-25, 12:51:08 »
Cytuj
A osoby którym nigdy nie było to dane zawsze będą dla mnie w jakiś sposób podejrzane.

Odczuwam, ze dla Ciebie sa podejrzanymi wszyscy, ktorzy nie stosuja sie porzadku spolecznego, ktorego Ty jestes zwolennikiem i w glebi uwazasz sie za ,,rangera", kogos, kto stoi na strazy porzadku.

Wywala Ci obciazenia ,,bialego astrala' moze? Tak mi sie jakos kojarzysz...

Zed1

  • Gość
[#]   « 2014-04-25, 12:43:30 »
Dlaczego? Jak ją wykorzystujesz w codziennym życiu?

Normalnie. Przestaje placic za cos, co mi nie jest potrzebne.