Co do ogółu mężczyzn nie będę się wypowiadał, bo to bez sensu skoro każdy człowiek jest inny. Ja mam różne potrzeby, jak każdy. Zdarzało się, że np. jak mi wywalało to miałem potrzebę, żeby partnerka mi powiedziała coś miłego i przyjemnego na poprawę humoru. A co w sytuacjach, kiedy sama nie miała nastroju czy humoru do takich rzeczy? No nic. Przecież nie będę wymagał od niej, żeby mi humor poprawiała - sam to mogę zrobić, a jeśli nie potrafię, to czemu miałbym wymagać, żeby ktoś inny potrafił? No, ale z drugiej strony jeśli już ona ma chęci i możliwości to czemu nie skorzystać? Jasne, że mogę sobie tą potrzebę sam zaspokoić na upartego, ale czemu nie korzystać jeśli można? Czy jest coś złego w wyrażeniu potrzeby "kochanie, powiedz mi coś miłego"?
To samo się tyczy wielu innych rzeczy - potrzeba żeby coś tam zrobić razem może raz być zaspokojona, a raz nie.
Kontynuujesz bycie w zwiazku, który nie zaspokaja twoich potrzeb i oczekiwań ?
A czemu takie czarno białe podejście? No żebym był sfrustrowany to chyba musiałbym się spotykać z notorycznym brakiem zaspokojenia swoich potrzeb w wielu sprawach, ale gdyby tak było to już by świadczyło o niedopasowaniu do siebie. Ja nie narzekam, bo moja partnerka sama z siebie zaspokaja wiele moich potrzeb, ale wiadomo że nie zawsze i wszystko się dostaje, ale mi to nie przeszkadza - ja też nie jestem w stanie zaspokoić 100% potrzeb i oczekiwań partnerki. I to jest w porządku.
Zacznijmy od tego, że samo to że mam oczekiwania czy potrzeby w związku nie musi od razu świadczyć o tym, że sam nie potrafię sobie tego zaspokoić albo nie że nie potrafię sobie odpuścić danej potrzeby - nie jestem w końcu rozwydrzonym dzieckiem, które musi dostać wszystko czego chce