Myślę że to co napisałem jest dosyć na temat, może bardziej w szerszym kontekście niż węzły. Może więc rozwinę.
Przez wiele lat szedłem za mądrzejszymi, poprzez różne techniki m.in afirmacje, dekrety, zabiegi, synchronizacje, węzły modlitwy. I w zasadzie miałem dużo fajnych zmian w świadomości, i ... tylko w świadomości. Aż nagle uderzyłem o życiowe dno. I musiałem zreflektować się na to wszystko i totalnie zacząłem rozwój od zera, tak jak byłem zerem w życiu. Powoli zacząłem rozwijać świadomość poprzez medytacje z muzyką, i raz po razie spotykałem absolutnie prawdziwą miłość, światło, boga, i za każdym razem wystarczyło przebywać wystarczająco długo i obserwować daną prawdę aby zobaczyć że to zwykła energetyczna struktura. Wielokrotnie też dotykałem światła, które czułem w modlitwach i węzłach, i obserwowałem jak działa, i działało na moją szkodę. Co było też częścią mojej karmy ponieważ sam to wybrałem - wejście w tą strukturę. Światło które wytransferowało "brudną" energię ze mnie, w ramach oczyszczania także niszczyło pewne przestrzenie duchowe w moim ciele i pobierało opłatę. I z taką intencją często wchodziłem w struktury, w których są różne miejsca, tych którzy z nich czerpią i tych którzy je zasilają. Ja niestety widziałem się zazwyczaj od strony tych którzy bardziej zasilają niż biorą, może dlatego żadnych większy zmian nie miałem.
I była by to szalona teoria, gdyby nie fakt, że z życiowego zera, z ciężkiej depresji, przez która nie mogłem utrzymać się w pracy, doszedłem do dobrego samopoczucia, tego że zarabiam całkiem nieźle, a medytuje sobie we nowo kupionym mieszkaniu. I za każdym razem gdy odłączam się od bogów, bożków, świateł, miłości, moja sytuacja życiowa poprawia się, czy to materialna czy to w relacjach. I jeśli zamiast pchać energię w struktury, skupiam się na sobie i za każdym razem gdy napotkam na światło w medytacji to rezygnuje z tych świetlistych cudowności a w życiu następuje poprawa, to zgodnie z obserwacjami mogę jedynie stwierdzić że dane światło to struktura, do której się dokładałem tylko. A że rozwój zacząłem od L.Z, to z chęcią, podzieliłem się tym co sądzie o zabiegach węzłowych w kontekście wypalania "światłem" węzłów i krzyży, bo wiem że raczej mało osób opisuje że im nie działa, czując że może karmę mają zbyt pogmatwaną/złą itd.
Dla mnie teraz jest oczywistym że światło które rozbija/rozpuszcza, należy do kategorii destrukcji, które są totalną odwrotnością, chociażby pogodzenia się ze sobą i akceptacji. Druga rzecz to rozbita energia nie jest bezosobowa, należy do ciała ducha, do doświadczeń, do zamiarów i celów. I tak czy inaczej chociażby tą energię rozbić w drobny mak, to ona zostanie, i będzie dążyła do realizacji, jak nie w tym wcieleniu to w innym. Oczywiście w głowie powstaje dużo przestrzeni czasem w życiu, ale to przestrzeń "biała", fakt bezpieczniejsza, niż nasza karma, jednak ta przestrzeń zaniknie po jakimś czasie i tak, a zostanie dodatkowo zagmatwana przez transformacje światłem.
Podobno te węzły i krzyże to sprzeczne intencje. Ale przecież najpierw się rozbija a potem odbudowuje jakieś boskie coś tam. Tylko że to sprzeczne do siebie energie, energia destrukcji i kreacji. Nie ma tutaj intencji rozwiązania supła czy węzła, tylko pozbycia się tego usunięcia. Poprawa i przestrzeń a potem energie zaczną tworzyć ten sam sprzeczny krzyż czy węzeł. Koło kręci się dalej.
Taka jest moja perspektywa i może się mylę, może nie ma żadnych struktur, czy innych spisków, jednak moje życie na przestrzeni lat pokazało mi co mi nie pomogło a wręcz zaszkodziło, a co pomogło mi w prosty, niezobowiązujący, miły sposób, zmieniając codzienne życie na duży plus. Może po prostu znalazłem coś dla siebie, może tak być, może inne rzeczy po prostu nie były dla mnie może, może też inni obracją się w strukturach, może. Dla mnie znaczenie ma to że odkąd nie korzystam z tych metod, a zastąpiłem to najzwyklejszą medytacja to naraz podnosi mi się samopoczucie, świadomość, i co najważniejsze codzienne życie w niesamowitym tempie.