Monkas
jak chcesz wrzuć tutaj lub prywatnie to co Cię lęka, uzdrowimy/rozpuścimy to i będziesz wolna
no to teraz się wystraszyłam dopiero!
Przecież "ja sama muszę wszystko uzdrowić, rozpuścić, itp. Nie potrzebuję pomocy, tylko ja potrafię zrobić to najlepiej". Taka pomoc oznaczałaby bliskość, dopuszczenie kogoś do siebie, a ja boję się bliskości. Wstydzę się jej, jak słabości.
Uff... Byż może napiszę do Ciebie tutaj lub na priv, jak dojrzeję. Na razie bardzo pomaga mi to, co piszesz. Widać, że temat masz fajnie przepracowany
Apostazja - od kilku lat o tym myślę. czuję, że też bardzo by mi to pomogło. Ale nie mam tych dwóch świadków, którzy są do tego potrzebni (chyba że coś się zmieniło? Muszę sprawdzić).
Pogaństwo - brrr... kojarzy mi się negatywnie. Mam takie skojarzenie, że pojęcie Boga zostało tam zastąpione pojęciem Matki Natury. Słowiaństwo też mnie jakoś nie kręci. Poczytam jeszcze (jak znajdę dłuższą chwilkę czasu, bo na razie jestem w rozjazdach), bo coś za bardzo mam do tego awersję, może coś się zmieni
A jak modyfikujesz ćwiczenie jelenia? Wiem, że dotyczy to wyłącznie mężczyzn, ale ciekawi mnie to
Dżonny
Może jestem protekcjonalny, może przez to, że Lynd wypowiadał się w sposób prześmiewczy, czyli atakował, a ty z nim 'teamujesz'
W sposób protekcjonalny zwróciłeś się do mnie zanim w ogóle odezwałam się do Lynda, a zatem nie mogłeś wiedzieć, że będę z nim "teamować". Twoje tłumaczenie jest więc wyssane z palca.
Tak na marginesie - teamuję, bo lubię
tzn. Lynda lubię
Mogę się z nim nie zgadzać w wielu kwestiach, jednak nie widziałam jeszcze, żeby się kogoś czepiał bez powodu. I za to go szanuję.
(...) proste pytanie które zadałem z osobna każdemu z was trojga... i nie uzyskałem na nie odpowiedzi. To też o czymś świadczy
Pewnie że świadczy.
Jeśli o mnie chodzi, to doszłam do tego, że po prostu nie chcę Ci odpowiadać. A na początku zamierzałam to zrobić. I zapomniałam w natłoku odpowiedzi (jestem obecnie w rozjazdach, często piszę z telefonu i wiele rzeczy mi umyka). Tak przynajmniej myslałam na początku. Gdy jednak wsłuchałam się w siebie, to okazało się, że to nie był przypadek (bo przecież przypadków nie ma
Okazało się, że ja po prostu nie chcę Ci odpowiadać. No bo dlaczego miałabym odpowiadać komuś, kto nie szanuje moich granic? Chyba tylko po to, żeby dać mu okazję do kolejnej niechcianej przeze mnie analizy. Przecież musiałabym być masochistką
Odnośnie regresingu - gloryfikacja to może faktycznie zbyt mocne słowo. A może wcale nie, skoro uważasz, że prawdę można poznać wyłącznie w sesji regresingu.
No dobra ok. Odwołuję tę gloryfikację. Trochę mnie poniosło i odpowiedziałam w podobnym do Twojego tonie.