no to teraz się wystraszyłam dopiero!
Przecież "ja sama muszę wszystko uzdrowić, rozpuścić, itp. Nie potrzebuję pomocy, tylko ja potrafię zrobić to najlepiej". Taka pomoc oznaczałaby bliskość, dopuszczenie kogoś do siebie, a ja boję się bliskości. Wstydzę się jej, jak słabości.
(...)
Pogaństwo - brrr... kojarzy mi się negatywnie. Mam takie skojarzenie, że pojęcie Boga zostało tam zastąpione pojęciem Matki Natury. Słowiaństwo też mnie jakoś nie kręci. Poczytam jeszcze (jak znajdę dłuższą chwilkę czasu, bo na razie jestem w rozjazdach), bo coś za bardzo mam do tego awersję, może coś się zmieni
No dobra, już wiem, o co chodzi tak dokłanie. Nie o bliskość (choć lęk przed bliskością też nie jest mi obcy), ale o okazanie słabości. Gdy wyciągnę rękę po pomoc, to okażę słabość, a wtedy ktoś mógłby to wykorzystać, żeby poczuć się silniejszym, mądrzejszym i ogólnie lepszym niż jest, moim kosztem. Takie tam obciążenia wynikające z wcześniejszych doświadczeń. To dlatego wolę wszystko sama...
Słowiaństwo - tak, jeśli chodzi o uznanie, że takie są moje korzenie. Choć chyba za bardzo jest to rozmyte, jak dla mnie. Zdecydowanie bliższa jest mi polskość
Natomiast jeśli chodzi o Słowiaństwo jako coś w rodzaju wspólnoty, to już zupełnie mnie nie kręci. Po pierwsze za bardzo kojarzy mi się z ruskimi (a nie lubię ich jako narodu), a poza tym zupełnie nie przekonują mnie relacje oparte na więzach krwi. Rodzina tak rozumiana nie jest dla mnie żadną wartością. Dla mnie nie ma znaczenia, czy ktoś ma korzenie te same, czy inne, ale to, czy jest do mnie pozytywnie czy też negatywnie nastawiony.
Natomiast do pogaństwa czuję awersję, bo to jednak też swego rodzaju religia, a więc odrzucam a priori.
Choć nie miałabym nic przeciwko, gdyby przenieść do współczesności pewne jego elementy, np. wątek związany z wolnym seksem, powiedzmy w noc kupały
Choć oczywiście (mówiąc już serio) wolałabym, żeby wolność nie była uzależniona od systemu wierzeń religijnych.
Bo ta kwestia niemal identycznych wspomnien ludzi to jest niezła zagwozdka (...)
Dżonny, a co dokładnie sobie przypomniałeś. Co przypomnieli sobie inni i kto to taki? Możesz wskazać konkretne osoby?
Jak dla mnie Bóg jest tabletką, placebo, wiarą w to że jest ktoś, kto dobrze życzy, i ma boski plan, i w ogóle wszystko co najlepsze, rozwiąże każdy problem. Jest spełnieniem wszystkiego czego nie dostało się od rodziców. Może jest potrzeba ta wiara na pewnym etapie może nie, nie wiem, jak dla mnie ważne jest to że zasilanie różnych światów, i koncepcji energetycznych może daje niezłego kopa, na początku, ale potem następuje nawet jeśli miła to wegetacja i ktoś wisi pod sufitem tego świata energetycznego.
Myślę że dobrze to ująłeś, Wiking.
Dla mnie najważniejsza jest prawda, chciałabym ją odkrywać i nią żyć. Bez tabletek.
słowiańska nuta ^^
She.
https://www.youtube.com/watch?v=NPH9j0qVM3A
Jak dla mnie mało to słowiańskie
Już bardziej to:
https://www.youtube.com/watch?v=N3l12DXhgtUA na pewno bardziej jest to swojskie
Monkas
(...) jak chcesz wrzuć tutaj lub prywatnie to co Cię lęka, uzdrowimy/rozpuścimy to i będziesz wolna
Te lęki wynikają/wynikały z wyobrażeń nt. mnie, Boga i rozwoju, które tutaj opisałam. Sporo ich pochodziło z okołoregresingowych wierzeń, w których dość mocno siedziałam swego czasu. KK też tutaj nieźle nabruździł. Dużo tego popuszczało, gdy tylko o nich napisałam. Właśnie t u t a j.
(...) ale wiesz.. jesteś kochana taka jaka jesteś (...)
Kochany jesteś, że tak napisałeś
Ale fakt jest taki, że nigdy nie byłam i nadal nie jestem kochana taka jaka jestem. Nawet teraz, gdy jest już o niebo lepiej niż kiedyś, sama siebie nie kocham bezwarunkowo (jeszcze zbyt mocno zależy mi na miłości z zewnątrz). Trudno się tego "nauczyć", jeśli nigdy się tego nie doświadczyło.
Miałem na myśli wewnętrzną apostazję , wewnętrzny akt decyzyjny, chyba nie pozwolisz aby druga strona warunkowała Twoją wolę w jakikolwiek sposób/zgadając się lub nie zgadzając na Twoje wystąpienie. To ma być na Twoich warunkach, tylko Ty tu masz prawo decyzji.., Twoja wola w zupełności wystarczy.
Fajnie, że Tobie taka wewnętrzna apostazja pomogła
Na mnie niestety nie podziałała. Ja zrobiłam coś takiego kilkanaście lat temu i nawet na początku myślałam, że to wystarczy, ale okazało się, że nie. Dlatego chciałabym wystąpić z Kościoła od strony formalnej, trudno że na ich warunkach. Czuję że jest mi to potrzebne.
Zauważyłam, że pewne lęki udaje mi się rozpuścić wewnętrznie, bez podjęcia odpowiedniego działania, a inne muszą odpaść w akcji. I tutaj też czuję potrzebę zadziałania.
Jeśli chodzi o ćwiczenie jelenia, to główna modyfikacja, to wprowadzenie ruchów językiem? Nie spotkałam się jeszcze z informacją, że pozycja języka ma znaczenie podczas wykonywania tego ćwiczenia. A co to daje?