Z takim samopoczuciem jakie mam, poza pracą nad sobą nie mam niczego innego do roboty i to włąściwie jest moje jedyne zajęcie. Wszystkie pozostałe czynnośći traktuję jako dodatek i coś co musze zrobić aby umożliwić przeżycie ciału fizycznemu.
A nie ma nic co by ci sprawiało przyjemność ? Nie ma rzeczy które lubisz robić bardziej od innych ? Ja sądze że można nad sobą pracować (łącznie z rozkminianiem i planowaniem tej pracy, myśleniem o tym jak i co) jakiś wydzielony, dość nieznaczny czas w ciągu dnia, ale gdy robiłem, rozkminiałem, wnikałem w tematy za dużo czyli u mnie np. więcej niż 2h dziennie, moje samopoczucie się pogarszało. Zniekształcał się obraz świata, mojej realnej sytuacji i MOŻLIWOŚCI. Na prawde lepiej czasem np. sprzatnac mieszkanie, czy stara szafe i dostrzec realne korzysci i jakąś przyjemność ze zmienienia na lepsze swojej rzeczywistości. Widac Inga że nawet tu na forum przeżywasz, masz jakieś emocje, to dobrze, ja sądze że spokojnie możesz przełożyć to na życie gdzieś tam u siebie, mam wrażenie że przekreśliłaś siebie z powodu swojego stanu i w cieniu tego nastawienia zajmujesz się rozwojem duchowym, bo żyć to ty nie masz prawa
Kółko się zamyka, no bo żeby żyć musisz sobie poafirmowac czy coś przerobić, a to jest wtedy taka tylko pułapka, bo wcale nie musisz.
Na pewno sa rzeczy które robiłabyś chętnie i z przyjemnością, a nie dlatego że musisz. Wtedy zapewnienie sobie bytu byłoby naturalne. Może warto ich poszukać jakimiś innymi sposobami