Śmiać mi się chce jak pomyśle jak bardzo presje rodziny na postrzeganie pewnych spraw sprawiają, że rzeczywiście je tak postrzegamy(bez cienia wątpliwości) mimo że rzeczywistość jest zupełnie inna.
Mój ojciec ciężko pracował, aby dobrze zarabiać i zawsze presjonował, że powinienem mu być wdzięczny że on się tak poświęcał, tyle wysiłku wkładał w pracę. Za tym szło oczywiście poczucie winy i zobowiązania wobec niego.
Przed chwilą mnie jednak oświeciło coś co powinno być oczywiste - on to wszystko robił dla siebie. Nie dość że poświęcił większość czasu na robienie kariery kosztem czasu na rodzinę, to jeszcze zapieprz ponad siły powodował u niego jakieś nerwice i ataki wściekłości, które oczywiście były kierowane na rodzinę. Czyli nie dość, że nie poświęcił dostatecznie dużo czasu na wychowanie dzieci, to jeszcze ten pozostały czas wykorzystywał głównie na wyżywanie się. Gdyby chociaż się dzielił tym co zarobił - ale gdzie tam - to on ciężko pracował, więc z jakiej racji miałby dawać cokolwiek ponad minimum, do którego zmuszało go prawo i poczucie obowiązku?
I ja jeszcze mam być mu za to wszystko wdzięczny!

Lepszego dowcipu dawno nie słyszałem
