Autor Wątek: Inspiracje  (Przeczytany 263860 razy)

Felicite

  • Gość
[#]   « 2012-11-05, 23:51:47 »
Było-nie było, jak kiepsko kojarzycie czas szkolny czy dysfunkcje/stresy/nerwice z tamtego czasu, to książka jest dla Was:)wskaże i pokaże w takim ciepłym tonie akceptacji, nie przez personalne wskazanie, ale przez pokazanie kontekstu i odkłamanie sytuacji.

Można też tę książkę potraktować jako poradnik o tym, jak traktować siebie obecnie :)
Neill, jak dla mnie, jest świetnym przykładem człowieka w dużym stopniu pozbawionego chęci kontroli, czyli o wysokim poziomie akceptacji. Warto sobie skonfrontować swoje poglądy z jego poglądami na różne sprawy. Chociażby po to, żeby się bardziej poznać :)

Iustitia

  • Gość
[#]   « 2012-11-05, 23:20:47 »
Czytalam Summerhill, dla mnie to naprawdę nie nowość. Ta ksiażka przypomniala mi, że miałam szczęście naukowe, a moment, że mam szczęście naukowe:)
Doedytuję:-)
A.S.Neil jest świetny z wytłumaczeniem, że czasem jego metody nie działają, bo...psychoterapię należałoby zrobić rodzicowi, a nie dziecku. Ja tak mialam...w szkołach spędziłam sporawo czasu /bo ja kocham się uczyć, a uczę się tego co kocham:-)/ a jedyne moje złe wspomnienia to konkretnie 2 sprawy. Nic więcej-reszta "szkoleniowa" była fajna, natomiast relacje z  rodziną to inna bajka.
Było-nie było, jak kiepsko kojarzycie czas szkolny czy dysfunkcje/stresy/nerwice z tamtego czasu, to książka jest dla Was:)wskaże i pokaże w takim ciepłym tonie akceptacji, nie przez personalne wskazanie, ale przez pokazanie kontekstu i odkłamanie sytuacji.

Felicite

  • Gość
[#]   « 2012-11-05, 22:58:58 »
A w ogóle to rozwaliło mnie to zdanie Neilla:
"Pierwszą rzeczą, jaką robię, kiedy jakieś dziecko przybywa do Summerhill, jest zniszczenie jego sumienia".
Bo Neill uważa, że "Każde dziecko ma w sobie Boga. Nasze wysiłki, zmierzające do urobienia jego charakteru, zmieniają Boga w diabła". Dalej pisze: "Dzieci przychodzące do mojej szkoły to małe diablęta, nienawidzące świata, destruktywne, niewychowane, kłamiące, kradnące, nieopanowane. Po sześciu miesiącach są szczęśliwymi, zdrowymi dziećmi, nie czyniącymi zła".
(cytuję za A. de Mello, od którego wiem o tej książce, bo ja nie doszłam jeszcze do tych słów)

Super :) To jest właśnie to, co ja czuję i co wprowadzam w swoje życie od jakiegoś czasu :)
Jakaś część mnie jeszcze się tego boi (no bo jak to: zniszczyć sumienie? I co lub kto będzie mi wtedy mówił, co jest dobre, a co złe?).
Ale już niedługo :))
« Ostatnia zmiana: 2012-11-05, 23:01:54 wysłana przez Felicite »

Iustitia

  • Gość
[#]   « 2012-11-05, 22:39:59 »
Czytalam Summerhill, dla mnie to naprawdę nie nowość. Ta ksiażka przypomniala mi, że miałam szczęście naukowe, a moment, że mam szczęście naukowe:)

Felicite

  • Gość
[#]   « 2012-11-05, 22:28:25 »
Ja czułam lęk przed tym jak te dzieci dadzą sobie potem radę w życiu jeżeli ani się nie uczą ani nie pracują tylko robią to co im się podoba.

Ja też czułam podobny lęk. Tyle że nie o dzieci (bo w całej książce jest mowa o tym, jak świetnie radzą sobie dzieci nie tylko w szkole, ale też po jej opuszczeniu), ale o siebie. Bo ja, gdy czytam książkę, to odnoszę sobie to wszystko (co mi się spodoba) do siebie.
No i okazało się, że poczułam się zagrożona, że "jak to, to mają się dla mnie już nie liczyć pozory, które powodują, że ludzie będą się ze mną liczyć?". "Jak to, to mam sobie odpuścić zmuszanie się do uczenia się np. języków z poczucia braku bezpieczeństwa? to jak ja będę wyglądać w oczach innych, np. nie umiejąc się porozumieć w kraju, do którego jadę?".
Poruszyła mnie postawa autora mówiąca o tym, że jego własnym kryterium sukcesu jest zdolność do tego, by pracować z radością i żyć z pozytywnym nastawianiem do świata. I nie ma znaczenia jaki wykonujemy zawód (czy jest prestiżowy, czy też przeciwnie).
Kiedy tak się w to wszystko wgłębiłam, to okazało się, jak bardzo jestem jeszcze przywiązana do narkotyku, którym jest aprobata społeczna. I jak bardzo swoje bezpieczeństwo uzależniam od innych ludzi.
Oh, wiele sobie uświadomiłam dzięki tej książce :))) Można by nawet powiedzieć, że rozwiązałam pewien węzeł gordyjski, który mnie nurtował od dawna :D

A jeśli chodzi o faktyczną sytuację dzieci wychowywanych w wolnej szkole, to jest wręcz odwrotnie do tego, co można by sądzić (a można by sądzić, że "nie poradzą sobie w życiu, bo nie były przyzwyczajone do radzenia sobie np. z agresją, itd. Bo w szkole, która nie była agresywna, dzieci też nie były agresywne").
Po pierwsze, jak się okazało, dzieci, przez nikogo nie przymuszane, same chciały się uczyć. A nawet jeśli w młodszych klasach często opuszczały lekcje (bo wolały spędzać czas na zabawie), to później nadrabiały to z nawiązką i egzaminy na studia zdawały śpiewająco.
Oczywiście zdarzały się wyjątki: dzieci, które w ogóle nie nauczyły się czytać, bo ani razu nie przyszły na lekcje. W książce jest napisane chyba, że był jeden taki przypadek. Ale po latach okazało się, że ten chłopiec był cenionym konstruktorem czegoś tam, a do tego potrafił czytać (bo sam się nauczył), bo było mu to potrzebne do czytania artykułów związanych z jego pasją.
Neill pisze, że pewnie powieści nigdy nie przeczyta, ale po co miały to robić? Przecież to mu do szczęścia niepotrzebne ;))

A tu fragment książki pokazujący, co tak naprawdę liczy się w życiu (również w pracy) i w relacjach międzyludzkich:

"Ci, którym ta idea wolności jest obca, będą się zastanawiać, co to za zwariowane miejsce, w którym dzieci bawią się cały dzień, jeśli mają na to ochotę. Wielu z dorosłych mówi: Jeśli posłano by mnie do takiej szkoły, to nigdy bym niczego nie zrobił. Inni mówią: Takie dzieci będą się czuły głęboko upośledzone, jeżeli przyjdzie im konkurować z dziećmi, które musiały się uczyć.
W tym miejscu przychodzi mi na myśl Jack, który opuścił szkołę w wieku siedemnastu lat, aby rozpocząć pracę w fabryce budowy maszyn. Pewnego dnia wezwał go do siebie dyrektor.
- Jesteś chłopakiem z Summerhill – powiedział. – Ciekaw jestem, jakiej teraz masz zadanie o tego rodzaju wykształceniu, gdy znalazłeś się wśród chłopaków z tradycyjnych szkół. Załóżmy, że miałbyś ponownie wybierać, poszedłbyś wówczas do Eton czy do Summerhill?
- Oczywiście, że do Summerhill – odparł Jack.
- Ale co ona takiego daje, czego nie dają inne szkoły?
Jack podrapał się po głowie.
- Czy ja wiem – powiedział wolno – Myślę, że daje poczucie całkowitej wiary w siebie.
- Tak – powiedział poważnie dyrektor. – Zauważyłem to, gdy wszedłeś do pokoju.
- O rety! – roześmiał się Jack. – Przepraszam, jeśli zrobiłem na panu takie wrażenie.
- Podoba mi się to – powiedział dyrektor. – Zwykle ludzie, których do siebie wzywam, denerwują się i wyglądają nieswojo. Ty wszedłeś tu, jakbyś był mi równy.

Ta opowieść pokazuje, że wykształcenie samo w sobie nie jest tak ważne jak osobowość i charakter. Jack oblał egzaminy na uniwersytet, ponieważ nienawidził uczenia się z książek. Ale brak jego wiedzy z esejów Lamba czy języka francuskiego nie upośledził go życiowo. Obecnie jest odnoszącym sukcesy inżynierem."

Inga

  • Gość
[#]   « 2012-11-05, 22:14:38 »
No wiesz Clint, nigdy nie jest tak źle żeby nie mogło być jeszcze gorzej :)

Clint

  • Wiadomości: 2 541
  • Płeć: Mężczyzna
    • Boski Spokój
  • Łukasz Kubiak - https://boski-spokoj.pl/
  • Status: Uzdrowiciel
[#]   « 2012-11-05, 21:26:36 »
A jak sobie radzą te tłumy co to muszą to wszystko robić? Jak sobie radzą te osoby których indywidualność, pasja, kreatywność została zduszona na rzecz dostosowania do systemu?

Inga

  • Gość
[#]   « 2012-11-05, 21:22:51 »
Ja czułam lęk przed tym jak te dzieci dadzą sobie potem radę w życiu jeżeli ani się nie uczą ani nie pracują tylko robią to co im się podoba.

Felicite

  • Gość
[#]   « 2012-11-05, 19:39:55 »
Inga,
ja doszłam na razie do połowy i musiałam przerwać na kilka dni, bo to było dla mnie "zbyt wiele dobrego" ;)
Dorwał mnie żal, że ja nie miałam takiego życia, takich rodziców (jak część dzieci stamtąd) i takiej szkoły. Do tej pory myślałam, że wszyscy członkowie maszego społeczeństwa przeszli mniej więcej to, co ja, bo wszyscy chodzili do "normalnej" szkoły. A tu się okazuje, że nie...
Że jest - w sumie obok mnie - taki azyl wolności, o którym nawet nie mogłam marzyć, bo mi się wydawało, że coś takiego nie jest możliwe.
Poza tym, dopadły mnie innego rodzaju wątpliwości, o których długo by tu pisać ;) [Z grubsza chodzi o to, że moja "społecznie dostosowana" część mnie buntowała na to, co tam czytałam, na tak wszechobecną wolność. A buntowała się ze strachu]
Najważniejsze jest to, że już są rozwiane (w większości) i mogę wracać do mojej lektury i dalej zmieniać mój światopogląd :))

Inga

  • Gość
[#]   « 2012-11-05, 19:27:55 »
Czytałam tę książkę.
Bardzo mi się podobała.
A metoda terapeutyczna tam stosowana to możliwość mówienia wszystkiego co  się chce.

Felicite

  • Gość
[#]   « 2012-11-05, 19:05:52 »
Polecam książkę A.S. Neilla pt. "Summerhill", w której opisuje on swoje doświadczenia z prowadzenia prywatnej szkoły (Summerhill właśnie), w której podstawową zasadą jest wolność, samorządność i akceptacja. Dzieci nie są nawet zmuszane do tego, by chodzić na lekcje, mogą się wiecznie bawić :) Wszelkie zranienia leczone są tam miłością i akceptacją. One czynią cuda :) A jeśli kto nie wierzy, to niech się przekona czytając książkę. To nie jest fikcja literacka, to rzeczywistość :))

Akceptację i miłość do siebie praktykuję już od dłuższego czasu, a gały wyszły mi na wierzch, gdy przeczytałam, co pisze Neill :) To dla mnie najwspanialsza inspiracja wszechczasów :D

Artman

  • Wiadomości: 172
  • Płeć: Mężczyzna
    • Rozwój duchowy pożyteczny i zdrowy:)
  • Krzysztof Chrząstek, konsultacje,analizy psychometryczne i czakr,porady,medytacje, warsztaty,artykuły, książki:) http://www.powiewwiatru.pl :) zapraszam
  • Status: Uzdrowiciel
[#]   « 2012-10-26, 21:33:21 »
Piękne:)

Semira

  • Gość
[#]   « 2012-10-26, 17:49:29 »
Kochaj mnie kiedy najmniej na to zasluguje,
bo wtedy najbardziej tego potrzebuje.

Artman

  • Wiadomości: 172
  • Płeć: Mężczyzna
    • Rozwój duchowy pożyteczny i zdrowy:)
  • Krzysztof Chrząstek, konsultacje,analizy psychometryczne i czakr,porady,medytacje, warsztaty,artykuły, książki:) http://www.powiewwiatru.pl :) zapraszam
  • Status: Uzdrowiciel
[#]   « 2012-10-26, 17:08:20 »
Miej odwagę i moc zanegować wszelkie prawdy i prawa, nawet te, dzięki którym wzrastałeś i jesteś w tym punkcie życia, jeżeli nie przystają już do świadomości i wibracji danych czasów oraz okoliczności. Bez zmiany nie ma postępu. Nawet święte prawdy tak właśnie wchodziły w życie i tak...przemijały. Jeżeli wasi nauczyciele i przewodnicy o tym nie mówili, to albo zbyt byli przywiązani do tradycji (jak Tewie Mleczarz:) albo są zbyt mało świadomi. Wybieraj i twórz nowe prawa nowej rzeczywistości. Jestes wolny i możesz swobodnie korzystać z bogactwa Boga, Wszechświata i Świadomości. Oswój się z tym.
Jeszcze niedwno kobiety nie miały paw wyborczych. Rozumiesz to? Miej odwagę porzucić wszystko, tak, jak poczwarka motyla porzuca formę gasienicy, która przecież całe dotychczasowe życie była z motylem jednym...cnd

Grażyna Anna

  • Gość
[#]   « 2012-10-22, 08:57:47 »
W istocie każdy z nas wie, że dorosłość polega na stawaniu się coraz bardziej autonomicznym człowiekiem, czyli coraz bardziej wolnym – mniej uzależnionym od pieniędzy, rzeczy, ludzi i przekonań. Coraz mniej przestraszonym światem, życiem i przemijaniem, coraz więcej rozumiejącym i potrafiącym, coraz bardziej świadomie decydującym o sobie i o swojej drodze. Wystarczy o tym pamiętać i tęsknić. To pozwoli utrzymać właściwy kurs i odnajdywać odpowiednie sposoby i ścieżki.     
http://zwierciadlo.pl/2012/psychologia/programy-eichelbergera/przedszkolaki-w-ubraniach-dla-doroslych-czesc-ii/5