Ja jeszcze a propos transakcji handlowych.
Nie żeby konkretnie do kogoś, bo zgadzam się z i Lilliole i z Mateuszam w tej kwestii, po prostu chcę zauważyć pewną rzecz (bardziej chyba dla siebie).
Nie wszystko co robimy musi być duchowe, nie wszystko co robimy może być duchowe, bo nie wszystko jest duchowe. Jesteśmy ludźmi, żyjemy na ziemi i są takie czynności, które duchowe po prostu nie są i wcale nie są przez to gorsze.
Nie wszystko też musi być robione z miłości (choć wszystko może być tak robione, ale nie o tym piszę) i wcale nie jest przez to gorsze.
Np. robienie kupy. Nie jest duchowe, ale trzeba to robić. I może być to przyjemne, choć wcale nie musi być robione z miłością
W robieniu kupy najważniejsze jest to, żeby zrobić to skutecznie, a niekoniecznie skupić się na robieniu tego z miłością (choć pewnie robienie kupy z miłością będzie sprowadzało się do zrobienia jej skutecznie, heh).
Podobnie jest z żyłką handlową u dziecka, czy u kogokolwiek innego. Ona po prostu jest i to bardzo dobrze, jeśli związane z nią czynności sprawiają przyjemność
Bo to o tę przyjemność w życiu chodzi. I żeby robić to, do czego ma się predyspozycje, nawet jeśli jest to nieduchowe
I nie chodzi o to, żeby konwalidować takie "nieduchowe" czynności miłością. Ich istnienia nie trzeba niczym tłumaczyć, uzdrawiać, ani czynić innych zabiegów tego typu.
Może to oczywista oczywistość, co napisałam, ale chciałam to napisać, bo skojarzyło mi się to z postawą "jestem istotą duchową, a przyziemne czynności są fe, więc robię tylko to, co duchowe, a jak już muszę robić nieduchowe, to chociaż zabarwię to duchową miłością".
Oczywiście nikogo z tutaj piszących nie posądzam o taką postawę. Napisałam w oderwaniu od Waszych przekazów (choć to użyte tam słowa mnie zainspirowały)