Wczoraj obcięłam sobie nożem 1/3 opuszki palca (czuję, że w ten sposób blokuję swoją "agresję", pozbawiam się możliwości bronienia siebie). Nie mogliśmy zatamować krwi, mąż chciał jechać na pogotowie, ale ja nie lubię takich instytucji, więc wzięłam to na przeczekanie.
Wczoraj tak tego nie czułam, ale dziś, w trakcie zmiany opatrunku, gdy to otwarłam i zobaczyłam ranę, to aż złapały mnie mdłości, zrobiło mi się słabo i oblał mnie zimny pot. W momencie. Musiałam się położyć, bo myślałam, że zemdleję.
Ciekawe, bo nie sądziłam, że jestem tak wrażliwa na takie sprawy. Bo też nigdy nie byłam, zwłaszcza gdy chodziło o mnie.
Myślę, że po prostu teraz bardziej czuję siebie (kiedyś byłam znieczulona na swoją krzywdę), a po drugie ta rana (która jest naprawdę duża) jest jakby symbolem mojej wewnętrznej rany i pewnie dlatego tak mocno mnie to przeraża.
Mam nadzieję, że to wystarczy i zostawię to moje biedne ciało w spokoju już
W każdym razie nie ma tego złego, bo dzięki temu przegadaliśmy Z mężem bardzo szczerze (i zupełnie inaczej niż do tej pory) cały wieczór i pół nocy. I czuję, że coś się zmieniło.
Tylko nie wiem jeszcze na ile i jak trwała to zmiana.