Dzisiaj znowu napiszę trudną rzecz. Wielu pewnie znowu zaatakuje mnie w przestrzeni astralnej. Ale po prostu napiszę PRAWDĘ, jaka kiedyś się wydarzyła i cały czas ma wpływ na moje życie.
Przypomniałem sobie i pamiętam bardzo wyraźnie moment, gdy - jeszcze w Aniołkowie - nie raz pokazałem Leszkowi, przed grupą, że się myli, że podąża niewłaściwą drogą, urojoną drogą.
Bardzo mu się to nie podobało. Aż nadszedł moment, gdy Leszek zebrał w sobie tak dużo energii, tak wiele złości, nienawiści i odrazy, że wywalił mnie z Aniołkowa. I nie było to zwykłe wywalenie - pamiętam jak dziś, że darł się w moją stronę z olbrzymią siłą, wyrzucając przy tym ze swojego gardła całą nienawiść do mnie, całą złość, z silną energią strącenia mnie w dół, zniszczenia mnie.
Teraz, pisząć to, nadal słyszę ten jego ówczesny piekielny wrzask, skierowany w moją stronę.
Grupa Aniołków tylko przyglądała się w milczeniu temu wydarzeniu, tak bali się Leszka, bali się odezwać. Część z tych osób (a wiele z nich jest/było na tym forum, ale nie będę ujawniał nazwisk/nicków) piekielnie się bała tej sytuacji (i nadal boją się sprzeciwić Leszkowi), część w duchu cieszyła się, że mnie wywalił Leszek, bo przestałem pokazywać słabe punkty w "ścieżce duchowej" grupy Leszka.
I teraz wiem, że wówczas Leszek NA WIEKI strącił mnie do niskiego astrala, DO PIEKŁA.
Tak, dziś wiem, ,a miałem się tego nigdy NIE DOWIEDZIEĆ, że TO LESZEK STRĄCIŁ MNIE DO PIEKŁA. To było okrutne.
Od tamtej pory, a było to tysiące lat temu, ZOSTAŁEM SAM. Tułałem się po światach samotnie, nie mogłem się odnaleźć, nie radziłem sobie, BYŁEM SAM. Skoro Anioły mnie wywaliły, a ludzie mnie nie rozumieli, byłem SAM, BEZ GRUPY.
To właśnie z tamtego wydarzenia wziął się mój SYNDROM ODRZUCENIA. I TOWARZYSZY MI ON DO DZISIAJ. Działa to tak, że wszyscy, predzej czy później, odrzucali mnie/odrzucają mnie. I ZOSTAWAŁEM/ZOSTAJĘ SAM.
Najgorsze było jednak to, że w tym piekle doznałem przez Leszka wszystkiego, co najgorsze, SKASOWANO MOJĄ DUSZĘ, MOJĄ TOŻSAMOŚĆ, MOJĄ OSOBOWOŚĆ, ZNISZCZONO MNIE. I do dziś nie mogę się z tego wygrzebać. A potem Leszek jeszcze zniszczył mnie na Atlantydzie (tego nie pamiętam, ale tak czuję), oraz w psychiatryku w XX w. (to pamiętam doskonale).
Dlatego mam WIELKI ŻAL DO LESZKA ZA ZNISZCZENIE MOJEGO ŻYCIA, bardzo się go boję o zarazem nienawidzę.
A mechanizm wywalenia z Aniołkowa dla Leszka zadziałał tak, że - zgodnie z prawem karmy - w ten sposób Leszek... związał się ze mną na wieki. I rzeczywiście, przez wieki deptałem Leszkowi po piętach, on mnie ciągle niszczył i walczył ze mną, ale nie mógł się ode mnie uwolnić. Również w tym wcieleniu powiedziałem wiele słów prawdy o niektórych błędach ścieżki duchowej Leszka i jego obecnej Grupy.
I znowu część osób, jak wtedy - w walkach magicznych w astralu - chciało mnie/chce mnie zniszczyć. ALE W TEN SPOSÓB JESZCZE BARDZIEJ WIĄŻĄ SIĘ ZE MNĄ. Dlatego oprócz Leszka, obserwowałem przez wieki postępy grupy Leszka. Ci też mnie nienawidzili i chcieli zniszczyć, a efekt był taki, że przez takie postępowanie... jeszcze bardziej NIE MOGLI SIĘ ODE MNIE UWOLNIĆ. A ja co jakiś czas pokazywałem Grupie i Leszkowi błędy ich ścieżki duchowej i koncepcji powrotu do Boga czy Aniołkowa.
Widzę, że zarówno Leszek, Grupa, oraz ja musimy się nawzajem pogodzić, a grupa i Leszek w duchu mnie wreszcie przeprosić, bo inaczej NIGDY się ode mnie nie uwolnią. Nienawiść grupy i Leszka do mnie, oraz odraza skierowana w moją stronę, jeszcze bardziej nas związała ze sobą na wieki. Tak działa PRAWO KARMY - posiewu i zbioru, przyczyny i skutku.
Leszek i grupa przede wszystkim powinna zdjąć ze mnie tamte skrajnie silne klątwy odrzucenia z czasów Aniołkowa, a wówczas będą mogli się pooświecać. Bo ta klątwa działa - o dziwo - tak, że jak nie pogodzą się ze mną i mnie nie przeproszą, to są nadal ze mną związani, co blokuje oświecenie.
Do przemyślenia...