Autor Wątek: Kącik Oczyszczania  (Przeczytany 346042 razy)

dżonny

  • Gość
[#]   « 2017-10-11, 12:47:54 »
Ja mało pracuję z emocjami ponieważ już wiele z nich uwolniłem i czasem mam tak że nie mam emocji, ale coś nie gra, np. boli mnie głowa, w sensie, że mam jakieś napięcia, wtedy wiem, że wychodzi karma.

Ostatnio miałem takie doświadczenie z uzależnieniem od jedzenia ciastek. Uwalniałem jakieś wcielenia z otyłością, jakieś klisze, intencje itp. i to pomagało na jakiś czas, ale znowu pojawiała się chęć jedzenia ciastek np. zamiast kolacji.

"nie mam" a "nie czuję" to różnica , jak masz skłonność do uzależnień, to masz dużo emocji


Mateusz

  • Wiadomości: 1 234
  • Status: Obserwator
[#]   « 2017-10-11, 12:37:55 »
Teraz mi się to rzuciło w oczy, że te nasze różne podejścia wynikają z przyjętych sposobów pracy nad sobą (ja pracuję głównie z uczuciami, Ty nie, albo mało).
Gdy ja nie wiem, co robić, to dopuszczam uczucia :) Czyli uczucie bezsilności, niemocy w tym przypadku. I gdy je przeżyję (to może być moment), to odpowiedź pojawia się sama.
A Ty, ponieważ nie dopuszczasz tego uczucia, zwracasz się o pomoc do kogoś z zewnątrz, albo obserwujesz coś tam innego ("coś tam" - bo dokładnie nie wiem, co miałeś na myśli pisząc słowo "lustro").

Ja mało pracuję z emocjami ponieważ już wiele z nich uwolniłem i czasem mam tak że nie mam emocji, ale coś nie gra, np. boli mnie głowa, w sensie, że mam jakieś napięcia, wtedy wiem, że wychodzi karma. I pojawią mi się "sytuacje" które pokazują mi czego dotyczy ta karma. I to jest właśnie dla mnie lustrem. Często mam tak, że po przebudzeniu pojawiają mi się też rzeczy do uzdrowienia. 
Ostatnio miałem takie doświadczenie z uzależnieniem od jedzenia ciastek. Uwalniałem jakieś wcielenia z otyłością, jakieś klisze, intencje itp. i to pomagało na jakiś czas, ale znowu pojawiała się chęć jedzenia ciastek np. zamiast kolacji. Już nie miałem innych powodów i pomyślałem że trzeba tu silnej woli i koniec.
Dopiero ostatnio, kiedy sięgnąłem po ciastka nagle uświadomiłem sobie, że ja to robię po to, żeby sobie dowalić, czyli przejaw agresji, czyli ostatecznie brak miłości do siebie. Choć to mi nie usunęło zachłanności to jest mi dużo łatwiej, bo wiem-olśniło mnie, że to jest wyraz działania przeciwko sobie. W tym sensie takie odkrycia są pomocne,  bo inaczej wydaje się, że już tak mam tego nie zmienię.

Facilite

  • Gość
[#]   « 2017-10-10, 16:26:25 »
Ja mam tak, że jeżeli mi co zaczyna wychodzić a nie wiem co to szukam lustra, podpowiedzi w co uderzyć.

A ja, gdy nie wiem w co uderzyć, to zawsze najpierw pytam sama siebie i prędzej czy później przychodzą odpowiedzi.

Teraz mi się to rzuciło w oczy, że te nasze różne podejścia wynikają z przyjętych sposobów pracy nad sobą (ja pracuję głównie z uczuciami, Ty nie, albo mało).
Gdy ja nie wiem, co robić, to dopuszczam uczucia :) Czyli uczucie bezsilności, niemocy w tym przypadku. I gdy je przeżyję (to może być moment), to odpowiedź pojawia się sama.
A Ty, ponieważ nie dopuszczasz tego uczucia, zwracasz się o pomoc do kogoś z zewnątrz, albo obserwujesz coś tam innego ("coś tam" - bo dokładnie nie wiem, co miałeś na myśli pisząc słowo "lustro").

Facilite

  • Gość
[#]   « 2017-10-10, 16:06:05 »
Hej Mateo :)

Nie miałem internetu przez wichury.

A ja nie miałam prądu, też przez wichury. I na tym podobieństwo naszych doświadczeń zdaje się kończyć ;P
Nie no żartuję, oczywiście, ale odnośnie tego, co napisałeś poniżej, to muszę powiedzieć właśnie, że mamy krańcowo różne doświadczenia.
Bo mnie, gdy kiedyś pytałam, te cudze podpowiedzi zazwyczaj realnie nie pomagały. Wręcz przeciwnie, oddalały mnie od siebie.
Dopiero teraz (gdy patrzę na to z pewnego dystansu) to widzę. Nie jest to oskarżenie, zauważam tylko fakt. Natomiast nie lubię na pewno jak ktoś wciska się z niechcianą radą. Jednak gdy pytam, a ktoś mi odpowie (nawet jeśli rada jest dla mnie "z dupy"), to wypada mi tylko podziękować za poświęcony mi czas.

Ja mam tak, że jeżeli mi co zaczyna wychodzić a nie wiem co to szukam lustra, podpowiedzi w co uderzyć.

A ja, gdy nie wiem w co uderzyć, to zawsze najpierw pytam sama siebie i prędzej czy później przychodzą odpowiedzi. I wiem, że przychodzą we właściwym momencie, a nie na przykład wtedy, gdy nie jestem jeszcze gotowa.
Czasem też pytam innych, ale rzadko (bo zazwyczaj nie mam po co, skoro przychodzą do mnie te odp.) i zawsze to ja decyduję, czy daną radę zastosuję, czy nie.
I widzę, że taki system mi służy. Dodatkowo wzmacnia kontakt ze sobą, zaufanie do siebie i wiarę w swoje własne siły.
Od innych chciałabym najbardziej tego, żeby mnie nie dołowali np. niechcianymi radami ;) Fajnie też jak okazują wsparcie, ale nie polegające na narzucaniu swoich wizji, tylko raczej na akceptacji tego, że mam prawo do realizacji swoich. I realnej pomocy wtedy, gdy są autentycznie potrzebni. Bo wcale nie twierdzę, że inni ludzie nie są mi potrzebni.
Tak sobie też myślę, że być może przemawia przeze mnie gorycz, bo zbyt długo dawałam sobie narzucać coś z zewnątrz. Może tak jest, no ale na ten czas tak czuję :)

No i ja lubię konfrontować się (ale nie w sensie kłótni, tylko raczej kontrolowanego kontaktu i nieuciekania przed rozbieżnościami i tym, co nieprzyjemne) z innymi. Taki kontakt zawsze coś mi pokazuje. Jest to fajny materiał do pracy nad sobą.

Mateo, nie chciałam zarzucać Ci złych intencji. Zauważyłam raczej ogólną prawidłowość, a na ile sprawdza się ona w indywidualnych przypadkach, to nie wiem. Po prostu w to nie wnikam. Z dużą dozą pewności mogę mówić tylko za siebie i tak też zamierzam robić :)

Mateusz

  • Wiadomości: 1 234
  • Status: Obserwator
[#]   « 2017-10-10, 13:16:26 »
Facilite
Dzięki

Nie miałem internetu przez wichury.
Rozumiem. Napiszę, że te moje rady wynikały z innego sposobu pracy nad sobą. Wydawało mi się że Ty pracujesz z regesingiem, bo ja tak i wówczas dla mnie takie rady są pomocne. Ale oczywiście przy innych metodach  nie są pomocne. Ja mam tak, że jeżeli mi co zaczyna wychodzić a nie wiem co to szukam lustra, podpowiedzi w co uderzyć. Bywało, że dzwoniłem do Leszka i pytałem, o co chodzi? I wówczas usłyszałem że mam sobie przypomnieć to, czy tamto. Po takiej podpowiedzi nic jeszcze nie kojarzyłem i może się wydawać, że taka podpowiedź jest nie przydatna, jeśli się nie korzysta z regresingu. Ale Leszek wiedział, że ja zrobię z tego użytek. Jestem bardzo wdzięczny Leszkowi i wszystkim za takie podpowiedzi które dla kogoś innego byłyby ogólnikami i nic nie znaczącymi frazesami, ale nie dla mnie. Bo ja po tych wszystkich podpowiedziach wiedziałem o co zahaczyć i dalej wszystko poszło łatwo. Nigdy też nie uważałem że ktoś mnie poucza, czy dowartościowuje siebie samego  itp., bo skoro ja pytam i zajmuję komuś czas to nie po to, żeby komuś zarzucać że się nie zna. Ja miałem tak, że odpowiedzi innych były mi bardzo pomocne. Dodatkowo powiem, że mam bardzo dobry kontakt z podświadomością (to nie tylko moja opinia) i nie muszę specjalnie badać emocji, bo od razu widzę intencje, kody i programy. Pojawia mi się dużo więcej różnych zależności.
Teraz rozumiem, że mało kto pracuje tak jak ja (bo myślałem że większość) i dlatego powtrzymam się z tego typu podpowiedziami.
Nikomu nic nie sugeruję, nie zalecam a tym bardziej nie narzucam.
« Ostatnia zmiana: 2017-10-10, 13:20:53 wysłana przez Mateusz »

Wiking23

  • Wiadomości: 393
  • Płeć: Mężczyzna
    • c
  • Status: Obserwator
[#]   « 2017-10-06, 10:27:19 »

Po to w terapii potrzebny jest empatyczny "świadek". "Tylko" po to, by dzięki niemu osoba skrzywdzona mogła na nowo zobaczyć siebie i złapać z sobą kontakt.

Tak i to nie musi być coś wielkiego, dla osoby odwodnionej i spragnionej na pustyni, łyk wody może zdziałać prawdziwe cuda, czasem pobudzić do nowego życia. Takie "nic" albo takie "tylko" może być wszystkim dla jakiejś osoby w danym czasie.


żołnierz po powrocie z wojny z ptsd, pisze list, przed samobójstwem, wychodzi na ostatniego papierosa...

https://www.youtube.com/watch?v=zCO7t3Gr7YE&t=





Po to w terapii potrzebny jest empatyczny "świadek". "Tylko" po to, by dzięki niemu osoba skrzywdzona mogła na nowo zobaczyć siebie i złapać z sobą kontakt.

*Choć to nie musi być wielka trauma. Wystarczy, że matka nie "widzi" dziecka takiego, jakie one jest, że zamiast tego dominują u niej oczekiwania wobec niego i już dziecko nie jest w stanie zobaczyć prawdziwego siebie. A to jest nagminne i stąd tylu odciętych od siebie ludzi.


Motyw zobaczenia, to mój ulubiony. "Just see me" :]

Ostatnio dwa słowa pewnej osoby ;), tak mocno mnie poruszyły, po prostu wewnętrznie poczułem się "zobaczony", że ktoś mnie "widzi". I to jest po prostu niesamowite ^^ ;)


Wstyd się przyznać, ale ja też pieprzyłam kiedyś takie ogólne farmazony (sorki, Mateo, jeśli czujesz się urażony moimi słowami, ale jestem na to zła, nie bardzo, ale jednak i stąd takie określenia). Dlatego, że sama byłam odcięta od siebie, od mojej miłości.
Bo ktoś, kto faktycznie jest otwarty na swoje uczucia, kto kocha siebie, jest na tyle wrażliwy, że będzie czuł, że  gadanie takich ogólnych prawd duchowych (tj. traktowanie ich jako rady) osobie w ciężkiej sytuacji jest nieadekwatne i może skrzywdzić tę osobę.

Dla mnie to zwyczajne hochsztaplery "duchowe". Bo jakby widzieli to nie sprzedawali by mądrość "wszystko jest miłością, otwórz serce", osobie której jest potrzebne coś zupełni innego aby to serce otworzyć. W tym wypadku nie widzą drugiej osoby tylko siebie, swoje ego, swój wizerunek oświeceniowy i wyłącznie swoje potrzeby bycia "oświeconymi" itd.






Facilite

  • Gość
[#]   « 2017-10-05, 20:58:59 »
Napisz, chętnie poczytam o tym :)

Mateo,
może na przykładzie :)

Wyobraź sobie, że ktoś na pustyni umiera z pragnienia. A ktoś inny przychodzi i mówi mu o przyczynach tego stanu rzeczy. Czyli: słuchaj, prawdziwą przyczyną jest to, że organizm się odwadnia, itd. Musisz dostarczyć mu wodę.
Umierający na to: ale ja nie mam wody, nie ma jej nigdzie wokół mnie.
Fałszywy wybawiciel: spójrz, wokół ciebie pełno wody, tylko musisz to dostrzec.

I nie ma znaczenia, czy ta woda tam faktycznie jest. Ważne jest to, że umierający jej nie widzi (a faktycznie może nie widzieć, że np. dotarł już prawie do samej oazy, bo już jest na tyle słaby, że jego organizm odmawia posłuszeństwa).

No i czy to nie jest brak wrażliwości i szacunku dla ludzkiego bólu?
Gdyby ten drugi był prawdziwie empatyczny, to przyniósłby umierającemu wodę, albo - gdyby jej nie było - przynajmniej nie gadałby farmazonów, a tylko był przy nim w chwili śmierci (trzymałby za rękę, itd.).

Tak samo jest z ogólnymi prawami duchowymi. Dobrze zdać sobie z nich sprawę (no ale tutaj Mateo to raczej nie zrobią na nikim wrażenia ;p, to tak jakbyś na wydziale matematyki chciał zaszpanować, że umiesz liczyć do 10 ;p) ale one nie stanowią wskazówki, jak postępować.
Mówienie komuś, kto nie czuje miłości, bo jest od niej odcięty "najpierw pokochaj siebie" to jest po prostu bestialstwo (oczywiście nie twierdzę, że zamierzone, ale boli tak samo, czy zamierzone czy nie). To jest tak, jakby powiedzieć temu spragnionemu wody - napij się.

Chodzi o to, że osoba, która się nie kocha i szuka tylko miłości na zewnątrz, naprawdę nie widzi/nie czuje tej miłości i nie jest w stanie poczuć (jak ten umierający), bo została od niej odcięta przez ciężkie doświadczenia (traumy, krzywdy).
Żeby przeżyć musiała odciąć się od siebie (tym samym od miłości w sobie) i teraz nie jest w stanie ponownie się zobaczyć*. Żeby to zrobić, żeby się dostrzec, potrzebuje lustra, czyjegoś empatycznego wsparcia, tego żeby to ktoś ją dostrzegł, wtedy i ona siebie zobaczy.
A gdy już złapie z sobą kontakt, to nikt inny nie będzie potrzebny jej do tego, żeby czuć miłość, bo będzie miała ten kontakt ze swoją miłością.
I wtedy może obdarowywać miłością też innych :)

Po to w terapii potrzebny jest empatyczny "świadek". "Tylko" po to, by dzięki niemu osoba skrzywdzona mogła na nowo zobaczyć siebie i złapać z sobą kontakt.

*Choć to nie musi być wielka trauma. Wystarczy, że matka nie "widzi" dziecka takiego, jakie one jest, że zamiast tego dominują u niej oczekiwania wobec niego i już dziecko nie jest w stanie zobaczyć prawdziwego siebie. A to jest nagminne i stąd tylu odciętych od siebie ludzi.

Wstyd się przyznać, ale ja też pieprzyłam kiedyś takie ogólne farmazony (sorki, Mateo, jeśli czujesz się urażony moimi słowami, ale jestem na to zła, nie bardzo, ale jednak i stąd takie określenia). Dlatego, że sama byłam odcięta od siebie, od mojej miłości.
Bo ktoś, kto faktycznie jest otwarty na swoje uczucia, kto kocha siebie, jest na tyle wrażliwy, że będzie czuł, że  gadanie takich ogólnych prawd duchowych (tj. traktowanie ich jako rady) osobie w ciężkiej sytuacji jest nieadekwatne i może skrzywdzić tę osobę.

Facilite

  • Gość
[#]   « 2017-10-04, 23:04:19 »
Facilite
Ja wspominałem o pisaniu swoich wzorców tylko, że ja piszę dla siebie, żeby je uwolnić. Wcześniej pisałem o emocjach, ale od pewnego czasu piszę, a raczej jest to drążenie tematu i wychodzi mi to, co jest głębiej, ale nie na zasadzie wyciągania a pozwalania na ujawnienie się. Wypisuję programy, intencje, reakcje, przyczyny wszystko, co mi sie odsłania. Emocji za wiele nie ma, bo dużo uwolniłem ich w regresingu.
I to jest dla mnie praca zwłaszcza w sprawach relacji z ludźmi.

Ja w taki sam sposób pisałam w swoim dzienniku (też zapisałam mnóstwo zeszytów).
O tym wszystkim pisałam po jakiejś sesji z emocjami (np. EFT), zapisywałam wtedy różne uświadomienia, żeby nie zapomnieć, ale też ot tak, w celu drążenia tematu (i wtedy też szły programy, intencje, reakcje, przyczyny, itp. itd.).
Różnie po prostu. Emocji raczej mało opisywałam  (chyba ze jako zajawka), bo w sumie nie miałam po co. Ale nie że ich u mnie nie było, czy nie ma, tylko nie było po co o nich pisać, skoro je odczuwałam, a one coś tylko pokazywały (przyczynę) i po tym szybko znikały.
Choć w sumie też chyba o nich pisałam, różnie :P

Teraz bardziej robię to na bieżąco, bez pisania w zeszycie.
Nazywam tę metodę pracą z emocjami, ale faktycznie to nie jest praca tylko z emocjami. Od emocji tylko wychodzę, a potem to już bardziej uświadamianie sobie pewnych rzeczy.

ale nie na zasadzie wyciągania a pozwalania na ujawnienie się.

Wyciąganie kojarzy mi się z aktem przemocy (choć może to za mocne słowo, ale jakoś takie mam skojarzenia), natomiast pozwalanie na ujawnienie się ma zupełnie inny wydźwięk. Związane jest z akceptacją.
Ja lubię słowo "przyjmowanie". Jakby o jeszcze jeden stopień bliżej w stronę akceptacji :)

Mateusz

  • Wiadomości: 1 234
  • Status: Obserwator
[#]   « 2017-10-04, 20:24:08 »
Facilite
Ja wspominałem o pisaniu swoich wzorców tylko, że ja piszę dla siebie, żeby je uwolnić. Wcześniej pisałem o emocjach, ale od pewnego czasu piszę, a raczej jest to drążenie tematu i wychodzi mi to, co jest głębiej, ale nie na zasadzie wyciągania a pozwalania na ujawnienie się. Wypisuję programy, intencje, reakcje, przyczyny wszystko, co mi sie odsłania. Emocji za wiele nie ma, bo dużo uwolniłem ich w regresingu.
I to jest dla mnie praca zwłaszcza w sprawach relacji z ludźmi.
« Ostatnia zmiana: 2017-10-04, 20:27:08 wysłana przez Mateusz »

Facilite

  • Gość
[#]   « 2017-10-04, 20:12:49 »
Mateusz, dzięki :) Miło mi :)
Też lubię te cechy.

Mateusz

  • Wiadomości: 1 234
  • Status: Obserwator
[#]   « 2017-10-04, 20:09:55 »
A możesz napisać, jakie to cechy? Bo jestem ciekawa :)

Co pozytywnego widzę?

Jesteś inteligentna, a to jest ważne.
Szczera i otwarta. Dużo łatwiej sie wtedy dogadać. 
Masz jasny sposób wypowiedzi, co sprawia, że wcale nie muszę się zastanawiać co miałaś na myśli.
Aktywność, zaangażowanie.
   

Facilite

  • Gość
[#]   « 2017-10-04, 20:08:41 »
Ok, Mateo, napiszę :)
Póki co mam zawaloną głowę czym innym.

Mateusz

  • Wiadomości: 1 234
  • Status: Obserwator
[#]   « 2017-10-04, 20:00:09 »
Wiesz, dlaczego tak zareagowałam na Twoją wypowiedź?
Bo napisałeś te ogólne prawdy duchowe. Gdybyś napisał faktycznie z intencją pomocy, to napisalbys konkretnie, co Twoim zdaniem mogę z tym zrobić, jak sobie z tym poradzić. Że np. Ty prosisz o kasowanie tego w modlitwach, że ja też mogę spróbować.  I wtedy dałbyś mi wybór.
Ja bym odpowiedziała: dzięki, nie chcę, bo to nie moja bajka. I już.
A tak to mnie tylko zdenerwowało, bo wykazales się brakiem wrażliwości i brakiem szacunku dla ludzkiego bólu*.

* Jeśli Cię to interesuje, to mogę to rozwinąć. Na razie nie piszę więcej, bo nie wiem, czy chciałabyś słuchać.

Napisz, chętnie poczytam o tym :)

Michał486

  • Wiadomości: 802
  • Płeć: Mężczyzna
  • Status: Poszukujący
[#]   « 2017-10-04, 12:33:46 »
Mogłaś zapytać, sam z siebie raczej takimi rzeczami się nie chwalę:)
Kiedyś nawet myślałem, że to podniecenie jest złe. dopiero od niedawna widzę, czuję ,że coś się za nim kryje. Nie wiem jeszcze co i skąd to jest, choć to mniej ważne. Kiedyś się za to zabiorę ale jakoś teraz weny nie mam:).
Może wyjdzie przy innej okazji.

Jak coś z tym zrobisz to napisz, może mnie olśni.

Lilliole

  • Wiadomości: 1 657
  • Płeć: Kobieta
  • Status: Obserwator
[#]   « 2017-10-04, 11:47:56 »
Agnieszka do podniecenia mogą być różne emocje poprzyklejane.
Sam tak mam i nie mogę puki co dotrzeć do źródła, do uczucia które kryje się za podnieceniem.
Będę musiał się tym kiedyś zająć, zagłębić się w to.

No i ja tak czuję. Wcześniej myślałam, że tak tylko ja więc fajnie, że ten inni też. Będzie mi łatwej to uzdrawiać.