Autor Wątek: Wzorce religijne i ascetyczne do odreagowania  (Przeczytany 72658 razy)

monkas

  • Wiadomości: 408
  • Płeć: Mężczyzna
  • Status: Obserwator
[#]   « 2017-10-06, 11:40:58 »
Facilite

>>
Elastyczność to podstawa :) Sztywność też jest fajna, ale tylko w niektórych sprawach :)
>>

Elastyczność nie jest podstawą w moim odczuciu, podstawą jest w moim odczuciu  Pierwotna Natura :) a ta jest Nieograniczonoscią Dobra/Inteligencji/Świadomości/Mocy, według mnie elastyczność jest "dobra" wtedy kiedy jest potrzebna i jeśli pojawia się jako akt świadomości a nie jako akt programu np sztywnego przekonania że elastyczność to podstawa ;)

"Powiedz mi o co ci w ogóle chodzi"

Ok. Szczerość zawsze mnie dotyka i uzdrawia dlatego lubię czytać osoby które to robią z takich czy innych względów i jestem im zawsze wdzięczny. Dlatego mimo że wycofałem dla mojego dobra moje zaangażowanie/energie prawie całkowicie z tego miejsca, gdy dotkneła mnie Twoja szczerość i potrzeba odpowiedziałem, zwłaszcza że zarezonowało to z energiami które mnie jeszcze warunkują. Resaumując dla siebie i mojej Żony a także dla Ciebie i twojego Męża  warto się zanagażować w uzdrowienie tych zniewalających ładunków/energii, które to jednocześnie zasługują na o wiele lepszą jakość ekspresji płynącej z Ich Pierwotnej Natury. Cieszy mnie też zawsze uwalnianie innych i wspieram kiedy mogę takie cuda :)


>>życie stanie się muzyką
>>i stanie się to co ma się stać
>>więc nie pytaj o nic
>>i nic nie mów więcej
>>niech płonie ten ogień

Uwielbiam muzykę, dotyka I uzdrawia moją Duszę, dziękuję.
Niech stanie się Prawda, niech powróci Dobro/Natura :)

Ja też mam piosenkę dla Ciebie i Twojego Męża; głęboka wolna przestrzeń.. a w niej ogień w wodzie/woda w ogniu; świadoma, wolna ekspresja i wolne przenikanie/unia :) a także wolna kontrola :) wolna Moc.

Pierre Edel Whota Lotta Love
https://www.youtube.com/watch?v=pvdYMga3APo

>> Jesteś już w swojej Mocy czy nadal potrzebujesz empatii ?

***Coraz bardziej w swojej Mocy, ale nadal potrzebuje empatii. Czyli właśnie tego, co zrobiłeś (że napisałeś do mnie tutaj) i w jaki sposób to zrobiłeś. Czuję od Ciebie bardzo duże wsparcie. ***Dziękuję.

Nie ma sprawy. Wiesz że im bardziej będziesz zanurzać się w swojej Mocy tym wiecej empatii bedzie płynąc z Twego Wnętrza. Pierwotna Moc to uzdrowienie, Pierwotna Moc to wolność, Pierwotna Moc to Dobro, Pierwotna Moc to Pierwotna Swiadomość/Natura. Stawanie w swojej Mocy i szczerość ze sobą w połączeniu z intencją uzdrowienia  pozwala krok za krokiem  wychodzić z każdego zniewolenia/uzależnienia, również od Miłości/Empatii z zewnątrz. Tego Ci życzę i przy tym stoję w naszej aktualnej i każdej innej interakcji.

>>>
Dziękuję za Twoją propozycję (naprawdę doceniam), ale nie wiem, czy chcę do Ciebie napisać, bo się Ciebie boję. Tzn. nie Ciebie jako Ciebie ;p, ale tego, że będziesz chciał mi coś narzucić.
Inawet nie o to chodzi, że boję siękonfrontacji (bo teraz jestem w stanie sobie poradzić i to całkiem nieźle :), ale nie jest to dla mnie przyjemne (konfrontacja, odpieranie argumentów, itd.) no  i niepotrzebne na ten moment. Teraz bardziej potrzebna mi jest miła atmosfera, spokój, wsparcie, empatia.
Nie wiem, czy (mimo naszych najszczerszych chęci) nie zakończyło by się to wzajemnymi pretensjami i walką (może i w kulturalnym stylu, ale jednak walką).
>>>

Felicite nie mamy takich intencji przecież a jak coś wyjdzie to się uzdrowi :), najgorzej to trzmać takie rzeczy pod pierzyną ;)

>>
No więc nie mam jeszcze pojęcia, czy do Ciebie napiszę. Ale jeśli nie (a tak będzie najprawdopodobniej), to nie myśl, że to dlatego że Cię nie lubię (bo uważam, że jesteś bardzo fajną, wartościową i ogólnie miłą energetycznie osobą), tylko dlatego, że niestety w tej bajce stoimy po przeciwnych stronach barykady (szkoda).
>>

:) Nie musisz  mnie lubić i nic nie jsteś mi winna, a tak naprawdę to w ogóle nic nie musisz :) i nic nikomu nie jesteś winna, z Natury JESTEŚ WOLNA, taka byłaś na "początku", taka jesteś, nawet jeśli nie do końca to czujessz/uświadamiasz sobie i taka bedziesz na wieki, chyba że pomyślisz inaczej.. No i nie stoimy po stronach żadnej barykady skąd taka myśl?


>>
W ogóle tak sobie dziś myślałam i nawet gadaliśmy o tym z M, że my dla siebie nie możemy być empatycznymi "świadkami" (empatyczny "świadek" w rozumieniu A. Miller, czyli osoba, która będzie stać po stronie wewnętrznego dziecka, choćby nie wiem co - tak w skrócie).
>>

Myśli są  ważne , myśli tworzą/kształtują rzeczywistosć/doświadczenie a tym samym mogą dać wolność lub zniewolenie.. co wybieracie ? tego że nie możecie być dla siebie kochającymi/empatycznymi istotami ? coś Wam nie pozwala ? to nie istotne/to nie ma mocy gdy WY SOBIE POZWOLICIE..

>>
Bo ja potrzebuję tego, czego on mi nie może, a i nie powinien dać - czyli skupienia się na mojej krzywdzie, na realizacji mojego prawa do złości na niego, bo gdy on się na tym skupia, to wtedy włącza się poczucie winy. A poczucie winy nigdy nie jest dobre. Bo żeby od niego uciec, on staje się jeszcze gorszy dla mnie chcąc pokazać, że to jednak ja jestem winna, nie on (poczucie winy w końcu skutkuje poczuciem krzywdy i chęcią zemsty).
>>

Czy na pewno tego potrzebujesz ? skupienia się na Twojej krzywdzie ? może jednak chodzi o danie sobie prawa do tego na co wskazuje Twoja krzywda/potrzeba, może być też tak że nie dostrzegasz że mozesz dac sobie to czego potrzebujesz sama?

>>
A i on potrzebuje tego, czego ja mu dać nie mogę. Czyli zrozumienia dla swojej krzywdy, ale nie z mojej strony, tylko ze strony faktycznych krzywdzicieli (rodziców). Zrozumienie przyczyn swoich obecnych występków, ale bez obwiniania siebie za to, co teraz robi.
Bo gdy ja za bardzo staram się go zrozumieć, to wtedy tracę kontakt ze swoim poczuciem krzywdy i uzasadnioną złością na niego za to, co mi robi. I wtedy staję się jego ofiarą.
>>

W moim odczuciu zrozumienie dla krzywdy jest mniej ważne od uzdrowienia, to  pełne miłości objęcie wewnętrznego bólu jest potrzebne, zrozumienie krzydwy/jej przyczyn  to prostsza kwestia, to uświadomienie sobie że nieświadoma swej Pierwotnej Natury Istota, zniewolna negatywnymi ładunkami emocji/ przepełniona cierpieniem w duzym stopniu nie swoim, jest "skazana" na powielanie tego co w jej wnetrzu, krzywdzi bo została skrzywdzona i uwarunkowana w bezsilności oraz zamknięta w negatywnych silnych ładunkach które "przejmują" kontrole wbrew jej intencjom.

Krzywdę/jej przyczyny trzeba uzdrowić, gdy to ma miejsce fiksacja na krzywdzie/zrozuminiu krzywdy znika. Źródłem uzdrowienia jest Nasza Pierwotna Natura i ona jest tak naprawdę potrzebna/Jej działanie.


>>Jedynym wyjściem z tej sytuacji jest więc skupienie się na sobie.

To odbry punkt wyjścia, potem szczerość ze sobą i działanie w kierunku uzdrowienia, skoro myśli to klucze/soczewki skupienia umysłu to czemu ich nie wykorzystać i nie wpuszczać dzięki nim uzdrawiajca energię do związku/kształtować kierunek w którym zmierza ? Ja robię to tak, poprzez wewnętrzny akt woli/intencji połączenia z Pierwotną Naturą i jej ekspresję" Niech stanie się Miłość, niech stanie się Prawda niech stanie się Moje i Twoje uzdrowienie, uwolnienie i oświecenie/uświadomienie.


>>U M. problem jest taki, że ma tak silne lęki, że nie chce ani nawet na centymetr przekroczyć swojej granicy komfortu.

Nie musi wystarczy że Ty to zrobisz.

:)
s.
« Ostatnia zmiana: 2017-10-06, 11:52:18 wysłana przez monkas »

Wiking23

  • Wiadomości: 393
  • Płeć: Mężczyzna
    • c
  • Status: Obserwator
[#]   « 2017-10-06, 09:57:41 »


Wiking,
ja pisałam taki dziennik chyba z 7 lat prawie codziennie. Bardzo mi to pomagało, było tak jak napisałeś:

Sama dla siebie byłam empatycznym świadkiem, oczywiście na tyle na ile mogłam (a nie mogłam zbyt wiele).
Ale około 2 lat temu poczułam, że to już mi nie daje tyle co kiedyś, a potem zupełnie zaprzestałam to robić. Stawało się to już coraz bardziej jałowe. Po prostu czułam, że to, co mogłam zrobić sama już zrobiłam. Teraz czuję, że potrzebuję kogoś wspierającego, kto ma na tyle dobry kontakt ze swoimi uczuciami, że będzie mógł wesprzeć mnie w dalszym rozwoju.

Teraz sobie przypomniałam, że Alice Miller, chyba w jakimś wywiadzie (a może w książce?) pisała, że ona pracowała nad sobą (nad dzieciństwem) mozolnie chyba coś około 20 lat, a potem dopiero zdołała spotkać kogoś (akurat terapeutę), kto wsparł ją w tym uzdrawianiu i w bardzo krótkim okresie (nie pamiętam w jakim, ale naprawdę w krótkim) zdołała zrobić taki krok naprzód, o jakim - pracując sama - mogła tylko pomarzyć (chyba rok pracy z nim porównywała do tych 20 lat samej).
Ona bardzo podkreśla rolę empatycznego świadka w terapii (także w autoterapii, bo tym świadkiem nie musi być terapeuta). To jest wręcz kluczowe, bo z pewnych rzeczy nie da się wyjść samemu. Można się natomiast samemu otworzyć na spotkanie takiej osoby/osób. I po to w zasadzie jest ta mozolna praca w samotności (albo z różnej maści gurami ;), którzy szafują ogólnymi prawami duchowymi) na początku.
To jest chyba tak że ten 1 rok, był zwięczeniem czy podsumowaniem tych 20 lat pracy, ja tak to rozumiem. Czasem jest kilka dni dużych zmian, ale raczej są one efektem pracy w dłuższym okresie. Takie szybkie zmiany (które się utrzymują w życiu), to zazwyczaj rezultat takiej dłuższej pracy u podstaw, pracy organicznej.

Ja u siebie, staram się iść na czuja(improwizując?), jak czuje żeby samemu coś robić (bo czuje się bezpieczniej w swojej własnej przestrzeni po prostu czasem) to tak robię, jak czuje że już tak właśnie dalej było by "jałowo", to mam taką chęć interakcji/inspiracji na zewnątrz w tym temacie, to idę na zewnątrz ;)


Aha no i życzę ci abyś odnajdywała tego empatycznego światka w sobie lub w innych, w sposób jaki ci jest potrzebny i wtedy gdy tego potrzebujesz, do dalszego rozwoju ;)

inaczej mówiąc

http://i0.kym-cdn.com/photos/images/original/000/747/556/27a.jpg :}



Dziękuję Ci, Wikingu :* Trzymaj się równie ciepło :)

Ty też bardzo mi pomagasz tutaj, na forum. Powala mnie (w pozytywnym tego słowa znaczeniu) czasami (a może nawet zawsze w kontakcie z Tobą?) Twoja świadomość i wrażliwość. Naprawdę przyjemnie jest mi z Tobą rozmawiać, a nawet tylko Cię czytać :)


Też Dziękuje :* ;)

I wzajemnie (a może nawet bardziej ;)), bo dodatkowo twoja otwartość i odwaga, jest tak powalająca (pozytywnie !!!), to aż po prostu niesamowite.





Facilite

  • Gość
[#]   « 2017-10-05, 21:13:09 »
Maciek, bardzo mi bliskie :(

Maciek. M.

  • Wiadomości: 12
  • Płeć: Mężczyzna
  • Status: Poszukujący
[#]   « 2017-10-05, 20:56:27 »
Każde słowo które chcę napisać zaraz staje się niczym, nie wartą kupą gówna. Całe to kocham i dziękuję nie znaczy nic, słowa słowa słowa, człowiek jest jak  samotny jeździec dzikich prerii czy czegoś tam, słowa płyną , oceny za ocenami, jakiż ja to nie jestem zajebisty zaraz się schowam w słowach prozy z pod budy. Trudno robię co mogę i widzę ten uśmiech na twarzy , sarkazm w czystej postaci. Każde przepraszam jest jak nóż w serce, co pozbawia mnie sił, wyobraźni która tak często płata figle że może to i dobrze gdy jej brak. Pragnienie miłości której nie znam , bo wybrałem sobie dom w którym zostane pobity, zaszczuty i zjedzony żywcem w pięknej słownej potyczce , kochamy cię z całego serca jeb atak energetyczny i tak od małego, przypominam sobie , ataki oraz to co widziałem wtedy co noc wybujałe astralne smrodki jeden za drugim i jeb , jeb jeb nie mogłem spać , biegłem do łóżka rodziców , w którym jak to teraz się okazuje dostawałem po raz drugi, dziel i rządź jak to mówią. Mamy cię , z miłości dostaniesz. Choć tylko raz w dupę oberwałem od ojca. To Mamusia swoje potrafi (córka alkocholikia) czuję Ciepło w sercu w ciele , słodycz szczęścia tak różną od całego bagna w które wdepłem. Lecz nie potrafię tego nazwać , okiełzać, wiem że nie mogę, nie da się , tak mówią te wszystkie mądre książki, poddaj się miłości Bogu. tak tak tak, jednak nikt mnie nie nauczył jak sobie z tym radzić, czy dzielić się, co zrobić, ...

Facilite

  • Gość
[#]   « 2017-10-05, 20:13:30 »
Przede wszystkim - dziękuję wszystkim osobom wspierającym mnie :)

Monkas :)

Miałem już nie pisać ale czuję żeby napisać.

Elastyczność to podstawa :) Sztywność też jest fajna, ale tylko w niektórych sprawach :)
Np. w nazwie zespołu muzycznego :)
A propos - ode mnie dla Ciebie piosenka. Nie Sztywnego Pala Azjii ;), ale Brygady Kryzys:
https://www.youtube.com/watch?v=OSG7azmGBtI

"Powiedz mi o co ci w ogóle chodzi
powiedz mi po co ci te kombinacje
nie musimy się katować
nienormalną sytuacją
nauczymy się kochać
przestaniemy się bać
życie stanie się muzyką
i stanie się to co ma się stać
(...)
więc nie pytaj o nic
i nic nie mów więcej
niech płonie ten ogień
coraz goręcej
nauczymy się kochać
przestaniemy się bać
życie stanie się muzyką
i stanie się to co ma się stać"

:))

Fajnie że napisałeś :)

Jesteś już w swojej Mocy czy nadal potrzebujesz empatii ?

Coraz bardziej w swojej Mocy, ale nadal potrzebuje empatii. Czyli właśnie tego, co zrobiłeś (że napisałeś do mnie tutaj) i w jaki sposób to zrobiłeś. Czuję od Ciebie bardzo duże wsparcie. Dziękuję.

Jeśli chcesz możesz napisać mi to co chciałabyś powiedzieć M wprost, lub po prostu napisz czego porzebujesz/jakie decyzje chciałabyś podjąć

Mówię do niego wprost. To co czuję, to jak odbieram, co mi robi, czego od niego oczekuję itp. Ale to jak grochem o ścianę. Nawet wczoraj, gdy już nie wytrzymałam napiętej atmosfery i złowrogiej ciszy z jego strony wykrzyczałam mu: "idź przeczytaj to, co napisałam na forum". Bo nie wiem, czy czyta, bo on ma to forum w głębokiej pogardzie. Zależało mi na tym, żeby całościowo na to spojrzał i żebyśmy na ten temat porozmawiali. A on skwitował tylko - nihil novi. To znaczy powiedział w rodzimym języku: że nie jest to dla niego nic nowego, bo przecież on doskonale o tym wie. No i gadaj tu z takim. Na szczęście dziś coś (tzn. ja wiem, co) go ruszyło i rozmowa była już dużo bardziej szczera. Powiedział, jak mu ciężko i że czuje się totalnie bezsilny i że nie wie, jak z tym skończyć.

Dziękuję za Twoją propozycję (naprawdę doceniam), ale nie wiem, czy chcę do Ciebie napisać, bo się Ciebie boję. Tzn. nie Ciebie jako Ciebie ;p, ale tego, że będziesz chciał mi coś narzucić. I nawet nie o to chodzi, że boję się konfrontacji (bo teraz jestem w stanie sobie poradzić i to całkiem nieźle :), ale nie jest to dla mnie przyjemne (konfrontacja, odpieranie argumentów, itd.) no i niepotrzebne na ten moment. Teraz bardziej potrzebna mi jest miła atmosfera, spokój, wsparcie, empatia.
Nie wiem, czy (mimo naszych najszczerszych chęci) nie zakończyło by się to wzajemnymi pretensjami i walką (może i w kulturalnym stylu, ale jednak walką).
Bo ja w sumie już teraz coś takiego poczułam, na myśl o Twoich słowach skierowanych kiedyś do mnie.
No więc nie mam jeszcze pojęcia, czy do Ciebie napiszę. Ale jeśli nie (a tak będzie najprawdopodobniej), to nie myśl, że to dlatego że Cię nie lubię (bo uważam, że jesteś bardzo fajną, wartościową i ogólnie miłą energetycznie osobą), tylko dlatego, że niestety w tej bajce stoimy po przeciwnych stronach barykady (szkoda).

W ogóle tak sobie dziś myślałam i nawet gadaliśmy o tym z M, że my dla siebie nie możemy być empatycznymi "świadkami" (empatyczny "świadek" w rozumieniu A. Miller, czyli osoba, która będzie stać po stronie wewnętrznego dziecka, choćby nie wiem co - tak w skrócie).
Bo ja potrzebuję tego, czego on mi nie może, a i nie powinien dać - czyli skupienia się na mojej krzywdzie, na realizacji mojego prawa do złości na niego, bo gdy on się na tym skupia, to wtedy włącza się poczucie winy. A poczucie winy nigdy nie jest dobre. Bo żeby od niego uciec, on staje się jeszcze gorszy dla mnie chcąc pokazać, że to jednak ja jestem winna, nie on (poczucie winy w końcu skutkuje poczuciem krzywdy i chęcią zemsty).

A i on potrzebuje tego, czego ja mu dać nie mogę. Czyli zrozumienia dla swojej krzywdy, ale nie z mojej strony, tylko ze strony faktycznych krzywdzicieli (rodziców). Zrozumienie przyczyn swoich obecnych występków, ale bez obwiniania siebie za to, co teraz robi.
Bo gdy ja za bardzo staram się go zrozumieć, to wtedy tracę kontakt ze swoim poczuciem krzywdy i uzasadnioną złością na niego za to, co mi robi. I wtedy staję się jego ofiarą.

Jedynym wyjściem z tej sytuacji jest więc skupienie się na sobie. On nie powinien starać się rozumieć mnie (nie ponadto, co potrzebne jest do zwykłego życzliwego traktowania mnie), moje problemy, tylko zrozumieć siebie. Bo on mi to robi dlatego, że jest totalnie odcięty od siebie. Nie ma współczucia dla siebie, dlatego nie ma też dla mnie. On traktuje mnie tak, jak był traktowany w dzieciństwie (niekoniecznie chodzi o takie same rzeczy, ale o atmosferę ogólną).
Można na to patrzeć w ten sposób, że on odgrywa teatr po to, żeby ktoś go zrozumiał i uznał jego cierpienie, bo on sam nie czuje tego w żadnym stopniu. Tylko podświadomie. A jak wiadomo, to co niewypowiedziane, nieuświadomione, działa z podwójną siłą.

U M. problem jest taki, że ma tak silne lęki, że nie chce ani nawet na centymetr przekroczyć swojej granicy komfortu. Zamyka się totalnie (żadnych kontaktów, żadnego zaangażowania się w cokolwiek), tylko ja mu zostaję (do ulżenia sobie) i dlatego tak na mnie wchodzi. Jest jeszcze trochę inna kwestia - on jest totalnie zamknięty, a ja jestem totalnie otwarta w większości sfer. I myślę też, że to właśnie dlatego tak się mnie kurczowo trzyma.

Tzn. nie tylko dlatego, bo na poziomie podświadomości - trzymają go przy mnie moje chore wzorce (dzięki nim może sobie na mnie używać i odcinać się od swojego bólu), ale ile jest takich kobiet które pasowałyby, że tak powiem, wzorcowo? Całkiem sporo. Mógłby w każdej chwili znaleźć inną równie chorą.
Ale jest jeszcze poziom jego prawdziwego Ja. I myślę, że to go tak trzyma przy mnie, bo nieświadomie wyczuwa, że moja postawa może być dla niego uzdrawiająca, przywracająca jego kontakt ze sobą. Prawie wszystko, co się poprawiło w naszym życiu, było zainicjowane przeze mnie i ZAWSZE pomimo jego oporów (bo on jest zamknięty dosłownie na wszystko, to wprost niewyobrażalne). On to świadomie bardzo docenia, stara się odpuścić, ale tutaj świadome działanie mało pomaga. Jest lepiej niż kiedyś, nawet dużo lepiej, ale generalnie zmiana jest niewielka. Dopóki nie dopuści do siebie swoich uczuć (wszystkich), nie popracuje nad dzieciństwem, nie złapie choć nikłego kontaktu z sobą, to będzie nadal wyżywał się na mnie.

Zresztą ja też trzymam się go z podobnego powodu - (i tego, że dobrze do siebie pasujemy pod wieloma względami, nie tylko o wzorce chodzi) widzę po prostu, jaki ogromny potencjał posiada, jak bardzo potrafi CZASAMI być mądry, wrażliwy i w ogóle. Ale te jego potencjalne właściwości są całkowicie blokowane przez jego fałszywe Ja.
Czasem się tylko pokazują, jak wtedy, gdy chodziliśmy na grupy 12 krokowe i M. otworzył się na szczerość. Takie rzeczy gadał, że ludziom szczeny opadały (żarcik oczywiście, ale naprawdę byli pod wrażeniem, bo potem mu mówili, jak wielką inspiracją dla nich był). Zresztą M. ma potencjał do tego, żeby ludzi inspirować, taki prawdziwy, ale niestety go nie wykorzystuje (tj. bardzo rzadko), przykrywa go za to maskami, w których też wygląda, jakby był mądry i w ogóle ach i och (i nawet ludzie się na to łapią, zazwyczaj), ale to jest fałszywe*.
Zresztą czasem [wtedy, gdy jest sobą, czasem mu się zdarza :)] jak mnie, starej wyjadaczce ;), podsunie jakąś myśl, to mi też aż mi kopara opada ;)
Nie mówiąc o jego innych talentach pozostających w temacie inspirowania i ogólnie sprawiania radości ludziom (np. talent do kabareciarstwa :) Oczywiście zawsze śmiejemy się, że jest to kabaret nie tylko jednoosobowy, ale też jednego widza ;)) Bo M. unika kontaktu z innymi ludźmi (niż ja) jak może. A jak widać może dużo.
No więc jest mi żal z tego zrezygnować, ale jeśli nie będzie z jego strony żadnych starań dotyczących przekraczania strefy komfortu, to będziemy musieli się pożegnać.

A tak z przysłowiowej montypajtonowaskiej ;) zupełnie innej beczki - zauważyłam kiedyś coś takiego, że ludzie zazwyczaj przybierają maski odwzorowujące to, co jest ich największym talentem, ale też mają w tym temacie największe obciążenia (i stąd konieczność przywdziewania masek).
Czyli tak - ktoś ma prawdziwy talent do czegoś tam, powiedzmy do śpiewania, ale nie ma kontaktu z sobą, a podświadomie czuje że ma potencjał, więc robi wszystko w tym kierunku by być śpiewakiem, albo chociaż śpiewa na domowych imprezach, żeby być pochwalonym :) Ale że ma obciążenia, to nie zostaje np. divą operową, choć gdyby był prawdziwym sobą, to pewnie tak by było.
Nie wiem, na ile jest to reguła, ale coś takiego zauważyłam.

Frisky

  • Wiadomości: 5 792
  • Płeć: Mężczyzna
  • Status: Obserwator
[#]   « 2017-10-05, 18:07:39 »
Cytuj
Osoba skrzywdzona potrzebuje uznania jej bólu, jej krzywdy, przeżycia roli ofiary, by mogła naprawdę z niej wyjść, a nie tylko wyprzeć swój ból czy krzywdę. A tak dzieje się nieraz, gdy otoczenie mówi rzeczy, które zacytowałaś. "nie bądź ofiarą, pokochaj siebie itp, zrób to czy tamto i jeszcze sugestii że to przecież takie proste."

jako sztywna reguła/dogmat nie jest to trafne, oczywiście są ludzie którzy zostali skrzywdzeni przez otoczenie i uznanie tej krzywdy przez (to samo albo inne) otoczenie może pomóc im w odpuszczeniu, gdy jeszcze towarzyszy temu zadośćuczynienie ze strony oprawcy i kara wobec niego,  sprawa staje się jeszcze bardziej przyjemna i łatwa - "sprawiedliwości stało się za dość" - przy czym takie sztywne uzależnianie swojego uwolnienia poczucia krzywdy od postawy otoczenia  jest  charakterystyczne dla tych którzy byli i są zależni od otoczenia w takim stopniu, że nie potrafią uwolnić się od tego co ich ogranicza bez przyzwolenia otoczenia, jego zmiany, czy zwrócenia uwagi na swoje problemy, a w sumie to raczej tacy ludzie bardziej nie chcą niż nie mogą uwolnić się bez tego?
 
jednak często są to sytuacje w których np. rodzice takiej czy innej krzywdy nie uznawali i nie uznali tego aż po grób, oprawcy nie uznawali i nie uznają swojej winy, nie ma też kto ich ukarać, nie ma też w okolicy ludzi którzy zaprzątają sobie głowę naszymi problemami, a my uzależniliśmy swoje uwolnienie od  postawy otoczenia, więc co wtedy?

oczywiście  skoro komuś takie podejście  pomaga i ma takie możliwości pod ręką to czemu nie skorzystać, ale nie róbmy z tego reguł dla wszystkich i niezbędnego warunku zwłaszcza że nie zawsze znajdą się ludzie  których interesują nasze przeżycia np. z dzieciństwa i niekoniecznie zdają sobie sprawę jaka wielka odpowiedzialność na nich ciąży i z roli jaką im wyznaczyliśmy ; )

bo co stoi na przeszkodzie by móc uznać że "niezależnie od tego co uczyniło mi i co (nadal) wybiera otoczenie, ja wybieram odpuszczenie" ... etc. ? ano pewna konstrukcja psychiczna, oczekiwania, wyobrażenia, przywiązania do emocji,  systemy przekonań albo sztywne założenia

zresztą  reakcja otoczenia "uznaję twoją traumę" może być równie pomocna jak i blokująca, tak   jak rada  "weź przestań się użalać nad sobą i sobie to odpuść" bo ta pierwsza może wzmacniać motyw użalania się nad sobą, a ta druga pogłębiać poczucie odrzucenia i niezrozumienia, tudzież poczucia winy za to co się czuje, co w przypadku ludzi skrzywdzonych może być istotnym elementem ich traumy
- ale to jak się reaguje zależy bardziej od człowieka a mniej od tego co otoczenie wysyła

- przy czym wyznaczanie otoczeniu roli terapeuty i oczekiwanie określonych zachowań może stać się źródłem kolejnych rozczarowań , w tym wszystkim ta druga propozycja ("weź przestań się użalać nad sobą") wskazuje na ośrodek który jest władny to zmienić , ale który często sam siebie dodatkowo warunkuje - które to warunki  też czasem warto uwzględnić zwłaszcza gdy jest możliwość skorzystania z tego...

- ale jeszcze raz powtórzę: nie warto podnosić tego do rangi niezbędnego elementu bez którego ani rusz, zwłaszcza gdy wiąże się to otoczeniem i jego reakcjami, które chcemy w ten sposób (jako ofiary, albo "asystenci" ofiar) kontrolować, jeśli już to zamiast pomstować na nieświadomość "rozwojowców", uświadamiać ich pod własne potrzeby i pod rzekome potrzeby wszystkich skrzywdzonych ofiar, może warto afirmować:
spotykam ludzi którzy skutecznie wspierają mnie w moim uwalnianiu się od traum pochodzących z przeszłości

podobnie jest z koniecznością ponownego przeżywania tego - jednym takie podejście służy innym szkodzi, albo przynajmniej nie pomaga, jaka jest korzyść z wchodzenia w dawne emocje i zasilania bytów emocjonalnych z tym związanych? odpuszczenie to nie to samo co wchodzenie w przeżywanie, czy wypieranie, więc może zamiast sztywnych założeń i oczekiwań:
odnajduję i stosuję skuteczne dla mnie metody uwolnienia od moich traum i potrzeby ich podtrzymywania

więc są też tacy którzy wchodzą w poczucie skrzywdzenia i jest to uznawane przez otoczenie i w ten sposób intensyfikują tylko te negatywne emocje, popadają  w skrajności szukając w tych doznaniach rozwiązania, a w sumie niektórzy są jakby uzależnieni od odczuwania takich emocji (forma nałogu),  tudzież niektórzy podejmują decyzje o zemście, bo uznana krzywda zostaje wyolbrzymiona co daje podstawę i uzasadnienie do dalszych działań ; )

więc czego potrzebuje osoba skrzywdzona by się uwolnić od poczucia skrzywdzenia? : )

dżonny

  • Gość
[#]   « 2017-10-05, 17:46:59 »
monkas, a jak twoja żona , dostała już propozycje empatii , zrozumienia ?


hydrozagadka

  • Wiadomości: 2 696
  • Płeć: Kobieta
  • http://uzdrawianieswiatlem.pl/ Zwrot-odzyskiwanie energii, rozpuszczanie więzów karmicznych, rozpuszczanie blokad i węzłów.
  • Status: Ekspert
[#]   « 2017-10-05, 14:28:03 »
(...)  ofiary przemocy psychicznej nie otwierają się, bo boją się -  pomniejszenia ich bólu, tego, że ktoś powie, że w zasadzie nic się nie dzieje, rady typu: nie bądź ofiarą, pokochaj siebie itp, zrób to czy tamto i jeszcze sugestii że to przecież takie proste.

Lilliole, to bardzo wazne, co napisałaś. Dokładnie tak jest.

Osoba skrzywdzona potrzebuje uznania jej bólu, jej krzywdy, przeżycia roli ofiary, by mogła naprawdę z niej wyjść, a nie tylko wyprzeć swój ból czy krzywdę. A tak dzieje się nieraz, gdy otoczenie mówi rzeczy, które zacytowałaś. "nie bądź ofiarą, pokochaj siebie itp, zrób to czy tamto i jeszcze sugestii że to przecież takie proste."

Niestety takie teksty, mimo że częste w rozwojowym światku, są również co nieco bezmyślne. Bo idzie za nimi podświadomy przekaz - nie bądź ofiarą, to twoja wina, skoro jesteś ofiarą. Prowokujesz kata itp. Zdaję sobie sprawę, ze osoby tak mówiące mogą mieć dobre intencje i nie zdawać sobie sprawy, jak to wpływa na osoby pokrzywdzone, muszące uporać sie ze swoim bólem, żalem i krzywdą. Dlatego tym lepiej, że się o tym mówi i pisze :)

Lilliole

  • Wiadomości: 1 657
  • Płeć: Kobieta
  • Status: Obserwator
[#]   « 2017-10-05, 12:58:20 »

Twoja hstoria też mnie poruszyla, dziękuję, tak jak i "Pięc lat kacetu" Stanisława Grzesiuka, która jest pełna poruszonych przez Ciebie kwestii.

monkas, dzięki :-)

monkas

  • Wiadomości: 408
  • Płeć: Mężczyzna
  • Status: Obserwator
[#]   « 2017-10-05, 11:15:21 »
Liliole

Twoja hstoria też mnie poruszyla, dziękuję, tak jak i "Pięc lat kacetu" Stanisława Grzesiuka, która jest pełna poruszonych przez Ciebie kwestii.

monkas

  • Wiadomości: 408
  • Płeć: Mężczyzna
  • Status: Obserwator
[#]   « 2017-10-05, 10:58:02 »
Facilite

Miałem już nie pisać ale czuję żeby napisać.
Dzięki za podzielenie się i szczerość. Czytając to co pisałaś widzę siebie, swoje wzorce i moją dominację w moim związku, może nie jest aż tak ale jest.. Jesteś już w swojej Mocy czy nadal potrzebujesz empatii ? Jeśli chcesz możesz napisać mi to co chciałabyś powiedzieć M wprost, lub po prostu napisz czego porzebujesz/jakie decyzje chciałabyś podjąć, z mojej strony masz pełne zrozumienie i wsparcie w uwolnieniu/uzdrowieniu jak najlepszym dla Ciebie , sam tez chciałbym to uzdrowić po swojej stronie.

s.

Lilliole

  • Wiadomości: 1 657
  • Płeć: Kobieta
  • Status: Obserwator
[#]   « 2017-10-05, 09:06:36 »
Liliolle
Przepraszam.
Rozumiem .
Mi jakis czas temu snilo sie ze obcinalem ludziom nogi kiedys.Poczucie winy mialem takie jakby to sie stało wczoraj.
Ty jednak nie masz za co czuc sie winna.Ci ludzie Ci po prostu zazdroscili.
Za co masz sie czuc winna bo bylo Ci lepiej niz innym? To nie bylo z Twojej woli .
Nawet jak zabijesz w obronie swojego zycia to kazdy sąd Cie uniewinni .Walczyłaś o przezycie.Krzywdy nikomu nie robiłas.

ontoja,
nie masz za co przepraszać, Twój post był ok, był życzliwy
zrozumiałam twoje intencje,
dziękuję

potrzebowałam opisać to co czułam w tamtym momencie, to rzeczywiście mocno pomogło, bo obudziłam się z nocy z uczuciem zasługiwania na wszystko co najlepsze, to było bardzo silne uczucie,  i przyjemne :-)
i poczułam też głęboko, że to wszystko to tylko wzorce, a w środku, w głębi duszy każdy z nas jest niewinny

dżonny

  • Gość
[#]   « 2017-10-05, 01:38:57 »
Zabawne, człowiek dostrzega jakieś pozytywy w czyjejś sytuacji i zostaje zbesztany za to, że czuje się dobrze i patrzy optymistycznie :)

Reagowanie na wzorce ofiary nie ma dla mnie wiele wspólnego z empatią , tymbardziej jak ktos obrzuca gównem gdy się nie reaguje tak jak "powinno" ;)

A realna pomoc zostaje niedostrzeżona..
« Ostatnia zmiana: 2017-10-05, 01:43:05 wysłana przez dżonny »

Facilite

  • Gość
[#]   « 2017-10-05, 00:54:21 »
Powiedziałam mu teraz jasno i wyraźnie (i poparłam to przekazem fizycznym) - wypierd* stąd, nie chcę cię tutaj. Nie pierwszy raz, ale chyba pierwszy raz tak szczerze.

ontoja

  • Wiadomości: 1 228
  • Płeć: Mężczyzna
  • Status: Obserwator
[#]   « 2017-10-04, 23:01:33 »
Liliolle
Przepraszam.
Rozumiem .
Mi jakis czas temu snilo sie ze obcinalem ludziom nogi kiedys.Poczucie winy mialem takie jakby to sie stało wczoraj.
Ty jednak nie masz za co czuc sie winna.Ci ludzie Ci po prostu zazdroscili.
Za co masz sie czuc winna bo bylo Ci lepiej niz innym? To nie bylo z Twojej woli .
Nawet jak zabijesz w obronie swojego zycia to kazdy sąd Cie uniewinni .Walczyłaś o przezycie.Krzywdy nikomu nie robiłas.