"Jak rozpoznać narcyzm i narcyza
Jak powiedzieliśmy, narcyzm jest powszechną cechą współczesnego, nowoczesnego społeczeństwa (dawniej też zdarzali się narcyzi, ale nigdy w takiej obfitości). Ludwik XIV, wypowiadając swoją słynną kwestię “L’etat, c’est moi” (państwo to ja), wyraził typowy narcystyczny punkt widzenia osoby opętanej ideą egocentryzmu. Jego narcystyczne racje doprowdziły do wybuchu Rewolucji Francuskiej. Jego ego było tak nadęte, że wydawało mu się, iż reprezentuje potrzeby całej Francji. Kiedy Ludwik jadł, Francja miała czuć się zaspokojona. Podobnie Marie Antoinette – na błagania o chleb głodującego ludu odpowiedziała wykrzykując niefrasobliwie “niech jedzą ciastka!” – prezentując w ten sposób swoją narcystyczną reakcję. Ponieważ jej żołądek był pełen, prośba ludu o zwykłe jedzenia wyglądała śmiesznie. Te dwa komentarze ilustrują tę samą postawę – “moje potrzeby są wszystkim, nic i nikt poza tym się nie liczy“.
Narcyza interesuje tylko to, co się w nim odbija. Wszystko, co robi albo czego doświadcza, jest odbierane jako odbicie własnego Ja. Nazwa tego psychicznego zniekształcenia zaczerpnięta jest ze starożytnego greckiego mitu Narcyza – urodziwego młodzieńca, ulubieńca nimf. Nimfa Echo zakochała się w pięknie Narcyza, ale on nie zwracał uwagi na jej coraz bardziej żałosny płacz. Dla bogów przyglądających się grom ludzi, nieodwzajemnienie miłości było przestępstwem. Ukarali więc Narcyza w symboliczny sposób, powodując, że zakochał się we własnym odbiciu i wiecznie wyciągał ręce, by wziąć w objęcia… iluzję.
Za każdym razem, gdy Narcyz sięgał po uwielbiany obraz siebie odbity w spokojnej wodzie stawu, obraz rozmywał się w niezliczone zmarszczki. Narcystyczna osoba, która swoje zranione poczucie własnej wartości próbuje ratować przez przyozdabianie i podziwianie pozłoconego Ja, jest jednocześnie nawiedzana przez horror psychicznej fragmentacji. Powinna uświadomić sobie, że wbrew jej przekonaniu, to “ja” nie jest wszystkim.
[Olchanowski w swojej książce "Duchowość i narcyzm" pisze:
„Charakterystyczną cechą osoby narcystycznej jest to, że, paradoksalnie, nie interesuje się ona swym rzeczywistym ja, ponieważ zamiast siebie uwielbia i ceni swój własny obraz.(...) Jednym z efektów jest rozszczepienie ciała od uczuć. Zatem już nie tylko ego mentalne zostaje oddzielone od ja cielesnego, lecz również od tego ja zostają oddzielone uczucia. Wówczas poczynamy budować naszą tożsamosć w oparciu o wyobrażenia innych na nasz temat, słowa autorytetów, własne wyobrażenia o sobie (często zbyt maniakalne bądź zbyt depresyjne), zależne od wszelkich uwarunkowań kulturowych i rodzinnych, nagromadzonych opinii, wiedzy, pojęć, ideałów i zaczynamy wierzyć, że jesteśmy obrazem, ponieważ cały proces, który doprowadził do jego utworzenia, uległ poprzez wyparcie zapomnieniu. Jeżeli nawet zdarzy się, że własny obraz darzymy nienawiścią, nie możemy kochać własnego ja, ponieważ sądzimy, że ja to obraz i jesteśmy przekonani, że innego ja nie ma.” ]
Według DSM-III, dla narcystycznego zaburzenia osobowości charakterystyczne są następujące cechy: napompowane poczucie wysokiego mniemania o sobie, fantazje o nieograniczonym sukcesie, sławie, mocy, pięknie i doskonałej miłości (bezkrytyczna adoracja), ekshibicjonizm (potrzeba bycia dostrzeganym i podziwianym), skłonność do uczucia wściekłości na ogół bez obiektywnego powodu, odnoszenie się do ludzi z chłodną obojętnością jako kara za krzywdzące potraktowanie albo jako wyraz tego, że aktualnie danej osoby nie potrzebują, skłonność do silnego poczucia niższości, wstydu i pustki, poczucie uprzywilejowania ze skłonnością do wykorzystywania innych, tendencja do idealizowania albo dewaluowania ludzi, oparta w dużej mierze na niezdolności do empatii.
Ta lista, choć długa, nie jest jeszcze wyczerpująca. Mówi się, że żyjemy w epoce narcyzmu. Niewielu z nas jest całkowicie wolnych jego cech. Idea narcyzmu zawiera się w takich wyrażeniach jak “the Me Generation”, “co z tego będę mieć?” czy “dbać o własny interes”.
Jeśli społeczeństwo oddaje cześć takim zewnętrznym atrybutom jak prezencja, status, władza i pieniądze, można dojść do przekonania, że to co wewnętrzne – uczucia i czyny, o których tylko samemu się wie – nie liczą się. Jednak jedyne prawdziwe i trwałe poczucie własnej wartości, pochodzi z wyczuwania własnego Ja-esencji, z uczucia bycia realnym, z robienia tego, co prawdopodobnie tylko samemu uważa się za właściwe. Uznanie dla tej subiektywnej, nieuchwytnej rzeczy jest tym, co mamy na myśli, kiedy mówimy, że ktoś ma “charakter” – tę tak rzadką dziś cechę.
Stosowanie zewnętrznych wartości społeczeństwa do własnego Ja powoduje narcystyczne zranienie. Słowo “narcystyczny” ma tu za zadanie pokazać, że to miłość własna zostaje skrzywdzona. Gdy miłość własna zależy od rzeczy zewnętrznych, od cudzych opinii na temat tego czym jesteś i co robisz, własne Ja zostaje zdradzone. Pewna kobieta, charakteryzująca się niecodzienną naturalną urodą, została przedstawiona towarzystwu przez chełpliwą matkę słowami “piękna jak gwiazda filmowa”. Usłyszawszy te słowa, kobieta skuliła się ze wstydu czując się nic nie wartą, ponieważ oceniona została tylko za swój wygląd zewnętrzny.
Zdrowa jaźń nie ma nic wspólnego z gwiazdorstwem. Psychiczne zdrowie bierze się z akceptacji mającej swój początek we wczesnym dzieciństwie, akceptacji obejmującej całość tego, jakim jesteś – dobry i zły, brudny i czysty, grzeczny i nieposłuszny, bystry i głupi. U osoby dorosłej zdrowie przejawia się poprzez harmonię między ideałami a czynami, przez umiejętność docenienia siebie w równej mierze za to, co próbujesz robić, jak i za osiąganie celu. Oznacza to przyznanie, że pomimo iż nie jesteś doskonały, to wciąż zasługujesz na miłość.
W szkole trenerzy często próbują umocnić charakter podopiecznych sugerując, żeby robili, co w ich mocy i nie zwracali uwagi, czy odnoszą zwycięstwo czy porażkę. Nasze nastawione na zewnętrzność społeczeństwo jest tak uzależnione od wygrywania, że taka rada jest słabym antidotum na presję wywieraną na najmłodszych przez histerycznych rodziców i kadrę nauczycielską – ich ego zawsze bowiem potrzebuje zwycięstwa, żeby zaprzeczyć zasadniczo niepewnemu wyobrażeniu o sobie.
Żeby dorosnąć do bycia pełną osobą, niemowlęta, maluchy i dzieci w okresie kształtowania się potrzebują doświadczać prawdziwej akceptacji, muszą wiedzieć, że postrzegane są takimi jakimi są i nie przestają być doskonałe i warte miłości w oczach rodziców. Muszą się potykać, czasem nawet upaść, i spotkać się wtedy z ojcowskim lub matczynym współczującym uśmiechem. Dzięki rodzicielskiej akceptacji dzieci dowiadują się, że ich istność, ich wewnętrzne Ja, zasługuje na miłość. Miłości do siebie uczymy się przez identyfikację. Pozytywny szacunek do samego siebie jest czymś przeciwnym do tego, co znają osoby narcystyczne. Narcyz jest “zakochany” w sobie dokładnie dlatego, że nie potrafi siebie kochać.
Przyszły narcyz doświadcza jako dziecko, że jego Ja odrzucone zostaje przez narcystycznego rodzica. Rany rodzica stanowią szablon dla ranienia dziecka. Każdy narcystyczny rodzic w każdym kolejnym pokoleniu powtarza zbrodnię, która była popełniona przeciwko niemu. Tą zbrodnią jest brak akceptacji. Narcyz więcej wymaga i bardziej deformuje to dziecko, z którym silniej się identyfikuje, aczkolwiek wszystkie jego dzieci zostają wciągnięte w jego sieć subiektywności. Jak może akceptować potomstwo, które jest produktem jego własnego ja, którym nieświadomie gardzi? Jego nastawienie jest odmianą Syndromu Groucho Marxa – „nie zapisałbym się do żadnego klubu, który miałby mnie za swojego członka” – w tym przypadku zmienionego w “nie kochałbym żadnego dziecka, które miałoby mnie za swojego rodzica”. Przyrodzonym prawem takiego dziecka jest odrzucenie.
Dziecko, które ostatecznie wyrasta na pełnowymiarowego narcyza, przeważnie miało narcystyczną matkę. Ponieważ to matka na ogół roztacza nad dzieckiem opiekę, która definiuje wczesny świat dziecka, dlatego matka-narcyz częściej ma szansę zmienić swoje dziecko w kolegę- narcyza. W układzie, kiedy to ojciec jest narcystyczny, a nie matka, jego traumatyczny wpływ nie jest tak silny w okresie kształtowania przez dziecko poczucia własnego Ja.
Przyszły narcyz odwraca się od świata, który w jego oczach pozbawiony jest troskliwości, ciepła i miłości (ponieważ sposób, w jaki matka się nim opiekuje, dostarcza dziecku pierwszą wersję świata). Zamyka się w sobie i wycofuje w pompatyczne, ambitne fantazje, by ochronić się przed głębokim uczuciem bezwartościowości wywołanym przez fakt, że matka nie kocha go naprawdę. Gigantomania pozwala mu wierzyć, że jest pełny i doskonały, odgradzając go jednocześnie od skrytego poczucia, że jest żarłoczną bestią, gotową mordować, żeby tylko się najeść i przeżyć. Pożywieniem tej bestii jest podziw.
Narcystyczna matka, ta osoba czuwająca nad pierwszymi latami dziecka, jest wspaniała, chronicznie zimna, ale nadopiekuńcza. Narusza autonomię swojego dziecka i manipuluje nim dostosowując je do swoich życzeń. Odrzuca tę jego część, która wydaje jej się nie do przyjęcia, wywołując w dziecku strach, że straci jej sympatię, jeśli wyrazi niezadowolenie. Na jego dziecięce wybuchy złości odpowiada gniewem albo wycofaniem. Dziecko nie jest w stanie poradzić sobie ze swoimi „brzydkimi” uczuciami, które grożą wybuchem i zniszczeniem więzi między nim a matką, więzi, od której zależy jego życie.
Wspaniałość matki wskazuje dziecku – i kształtuje – sposób na wyjście z rozterek. Matka sadza dziecko obok siebie na wspólnym tronie, dzieląc się z nim własną wielkością. Przyswajając sobie tę aurę specjalności, którą go otoczyła matka, dziecko może tworzyć sobie imponujące fantazje na swój temat, w które następnie ucieka. Fantazje te ostatecznie krystalizują się w strukturę psychiczną, którą nazywamy imponującym Ja. W tym momencie rodzi się nowy narcyz.
Jeśli chodzi o samowystarczalność, matka-narcyz jest przepełniona interpersonalnymi potrzebami. Złakniona ich jest bardziej niż większość ludzi, którzy czują, że mają w sobie coś dobrego. Jeśli ma przeżyć, musi znaleźć sposób na zaspokojenie swoich potrzeb, bez jednoczesnego uznania niezależnego istnienia osoby, na której chce się żywić. Przyznanie, że ktoś jest jej niezbędny, prowadzi do uczucia niedoboru, a to z kolei wiedzie wprost do pustki trudnej do zniesienia, zazdrości i złości. Żeby tego doświadczenia uniknąć, zamieszkuje w jednoosobowym świecie. Albo istnieje ona, a inni ludzie są wymazani, albo odwrotnie. W jej umyśle ona stoi na środku sceny, a reszta ludzi to zwykłe cienie za kurtyną. Takie rozwiązanie stwarza nową łamigłówkę: “jak mogę się nakarmić nie przyznając racji bytu żywicielowi?” Rozwiązanie polega na przeanalizowaniu ludzi i zrobieniu z nich częściowo obiektów nieożywionych. Taka osoba zaczyna spełniać funkcję „zaspokajacza potrzeb”, jak dowolny organ ciała. Nie trzeba brać pod uwagę całego człowieka.
Pomimo napompowanej wspaniałości, matka-narcyz nie jest gruboskórna, wręcz przeciwnie. Wiecznie czuje się urażona i źle potraktowana, zwłaszcza kiedy ludzie zdają się ignorować jej nadzwyczajność. Pomijanie jej szczególności natychmiast sugeruje narcyzowi, że ktoś może myśleć, że cesarz jest nagi, a dokładnie tego najbardziej się boi. Deptanie jej po odciskach doprowadza ją do wściekłości.
Rani ją, kiedy dziecku, które uważa za wyjątkowe, nie udaje się spełnić jej oczekiwań. Reaguje wtedy wściekłością, taką samą, jaką można by czuć do kończyny niezapewniającej podparcia. Jej dzieci i współmałżonek uczą się, że można ją uspokoić wspierając jej gigantomanię, a dziecko uczy się jej nie zawodzić.
Narcystyczna matka ma skłoność do przelotnych społecznych relacji, niewiele bowim osób chce stosować się do jej zasad. Ma entuzjastów, znajomych z pracy, ale niewielu przyjaciół. Najbliższe osoby to inni narcyzi, którzy utrzymują wygodny dystans, wymieniając jednocześnie gesty wzajemnego podziwu. Żadna ze stron nie wysuwa emocjonalnych żądań.
To jak życie w automacie, w którym różne emocjonalne smakołyki wyłożone są za szybą – z jedną zasadniczą różnicą. W tym automacie klient nie musi płacić. On ma prawo do jedzenia. Zachowuje dystans wobec ludzi w swoim świecie-automacie. Ponieważ nie jest psychotyczna i zupełnie pozbawiona kontaktu z rzeczywistością, od czasu do czasu zmuszona jest zauważyć obecność dobroczyńcy. Wtargnięciu tej idei w sferę emocjonalną zapobiec można przez umniejszenie wartości prezentu albo ofiarodawcy. Jeśli prezent jest niewiele wart, nie ma potrzeby odczuwania wdzięczności. Nie trzeba dodawać, że narcyz rzadko dziękuje. Narcyz potrafi być niezwykle czarujący, kiedy chce wywrzeć dobre wrażenie, ale jego słowa brzmią płytko.
Narcystyczna matka nie widzi na ogół potrzeby posunięcia się aż tak daleko, kiedy chodzi o rodzinę. Członkowie rodziny należą do niej i mają zaspokajać jej potrzeby. Jej dzieci, z racji braku uznania dla ich prób sprawienia matce przyjemności, czują się szczególnie rozbite – jest ona bowiem główną postacią w ich świecie. Kiedy oferują coś, co jest poniżej jej standardów, zawsze mogą liczyć na krytykę i zniewagi, pogłębiające i tak już dotkliwe zranienie.
Jeśli chodzi o dobór partnera – o ile nie wybierze sobie narcyza – będzie żyć z osobą, która ma poczucie niższości i musi się ukryć w związku. To jej odpowiada, bo nie nie chce udzielać głosu innej istocie. Często jej partner sam jest dzieckiem narcystycznej matki, jest już więc zindoktrynowany, i wykorzystywanie oraz lekceważenie bierze za miłość. Inni, dający się zwabić przez narcystyczną aurę, to ci, których zdrowy dziecięcy ekshibicjonizm został stłumiony. Okres zdrowego ekshibicjonizmu to czas, kiedy chłopczyk popisuje się swoimi mięśniami przed mamą, która ma okazać uznanie, albo kiedy dziewczynka pokazuje się tacie w swojej nowej sukience, by wzbudzić jego podziw. Jeśli rodzic zawstydzi dziecko za popisywanie się, potrzeba uwagi zostaje stłumiona i zepchnięta do podświadomości. Zepchnięcie takie oznacza, że potrzeba nie zostaje zaspokojona i będzie próbowała się wyrażać w wieku dorosłym w sposób nieuświadomiony. Taka osoba może wybrać sobie ekshibicjonistycznego partnera, żeby niejako z drugiej ręki osiągnąć zaspokojenie tej potrzeby.
Należy zrozumieć, że osobowość narcystyczna wykazuje poważną nieprawidłowość, coś, co w kategoriach medycznych można by nazwać chorobą. Ponieważ jednak medyczny model nie zajmuje się opisem ludzkiej osobowości, lepszą miarą skłonności narcystycznych może być stopień, w jakim dana osoba zdolna jest do prawdziwej opiekuńczości i miłości. Narcyz może być skuteczny zawodowo, ale często powstrzymuje go (albo ją) strach przed okazaniem się niedoskonałym. Taki niepokój może obniżyć inwencję twórczą, a na pewno podkopuje relacje z innymi ludźmi.
Imponująca matka-narcyz może w swoim świecie-automacie nie czuć pustki swojego życia, pomimo że jej narcystyczne cechy powodują cierpienia wszystkich, z którymi jest w zażyłym kontakcie. Zaczyna zdawać sobie sprawę, że coś jest nie tak (niekoniecznie z nią), dopiero wtedy, kiedy otoczenie przestaje podtrzymywać jej wybujałe iluzje, a jej nie udaje się spełnić oczekiwania wielkości. W tym momencie może wpaść w depresję i szukać ulgi w bólu poprzez psychoterapię.
Narcyz, który ma nadzieję zmienić się poprzez psychoterapię nie ma przed sobą łatwego zadania. Proces musi być żmudny, ponieważ wymaga przyznania się do ludzkich wad, dostrzeżenia, że potrzebuje innych ludzi, a ci mają wybór, czy chcą dawać, czy nie (nie można komenderować miłością). Oznacza to konieczność ponownego doświadczenia uczuć bezradności i bycia manipulowanym dzieckiem, które doznało znacznej krzywdy od niekochających rodziców. Będzie musiała zobaczyć tę pustkę życia kompulsywnie kontrolowanego przez potrzebę bycia przedmiotem podziwu i przez ostentacyjne osiągnięcia. Efektem jej walki o odkrycie prawdziwego Ja będzie umiejętność prowadzenia zwykłego życia, życia pełnego prawdziwych radości i smutków, a nie fikcyjnych przyjemności płynących z odbitego obrazu"