Autor Wątek: Pytania dotyczące rozwoju duchowego  (Przeczytany 35170 razy)

Amelka

  • Gość
[#]   « 2012-01-03, 16:02:56 »
Inga,
dobra wskazowka, wlasnie,dzieki. Wiesz, rzeczywiscie uczuciom tym towarzyszylo poczucie winy, ze jak ja moge cos tak brzydkiego odczuwac( ogromna pogarda, obrzydzenie wzgledem tej osoby ) - i odsuwalam od siebie to, zajmowalam sie czyms innym na sile. Ale probowalam sie ratowac przed tym bo pierwszy raz w zyciu czulam sie tak zasmiecona w srodku a nie chcialam tego , wiec pisalam afirmacje, pisalam listy do niej i je palilam, radykalne wybaczanie tez stosowalam, jak widac z mizernym skutkiem.CO ODCZUWALAM:  po pierwsze:poczucie niesprawiedliwosci,ogromnej, ze ja sie staram i dlatego mam, a ona olewa i ma tak czy siak bo sie jej nalezy(jej zdaniem), a po drugie: ze w jej biedzie ja jej pomagalam i bylam otwarta na nia calym sercem,a ona nie dosc ze tego nie docenila to jeszcze mnie kosila jak sie dalo, i krzywda mi sie dziala bo ja ufnie spodziewalam sie milosci a dostawalam kopa, niezaleznie od tego ile szans jej dawalam i ile razy wyciagalam reke. Chodzi o tesciowa alkoholiczke. ( maz jest troche miedzy mlotem a kowadlem ale trzyma moja strone i nie raz sie wstawial za mna - mimo to czuje co czuje. Maz doradza mi zebym do niej nie chodzila - po co mam potem cierpiec )Troche te moje reakcje mimo wszystko wydaja mi sie za silne u mnie, podejrzewam ze moze chodzic o jakis problem we mnie. Raczej nie chodzi o zazdrosc, bo mam wystarczajaco milosci od mojego meza, a nawet jesli jest to zazdrosc to jej zrodlo jest gdzies glebiej, jakies poczucie krzywdy czuje. Wlasnie: poczucie krzywdy i niesprawiedliwosci, jakby cos mowilo we mnie: "jak ona smie mnie nie kochac, przeciez jestem tak bardzo w porzadku".
Inga, piszesz zebym zaakceptowala te uczucia, i wiesz byl taki okres ze jakos dalam sobie fory i powiedzialam sobie " masz prawo tak czuc", to lepiej od razu mi sie zrobilo, lzej troche, ale to bylo spontaniczne i chwilowe,i o tym zapomnialam a teraz Ty mi przypomnialas, dzieki!
Do czego mi moze sluzyc poczucie krzywdy, niesprawiedliwosci i odrzucenia? musze sie zastanowic...

Inga

  • Gość
[#]   « 2012-01-03, 15:18:44 »
A jakie są te uczucia wobec niej?
Może najpierw należy zaakceptować te uczucia, pozwolić sobie na nie, poczuć je mocno a potem się zastanowić do czego ci służą i jaką rolę pełnią.

Amelka

  • Gość
[#]   « 2012-01-03, 13:44:42 »
kiedy tak sobie czytam i czytam co piszecie, to widze jakim laikiem jestem i jak mala mam wiedze, ale mam nadzieje ze to sie z czasem zmieni. Od pewnego czasu nie moge znalezc w swojej glowie odpowiedzi, jak to sie dzieje, ze na przyklad pracuje nad jakims tematem ( afirmacje, dekrety ), i jak juz mi sie wydaje ze mam z gorki, ze mam przepracowane ( czuje radosc i ulge ), nagle wydarza sie cos, calkowicie ode mnie niezalezne, dokladnie w tym danym temacie, i jakby chcialo mnie to wyrwac na sile, odciagnac na sile w kierunku starego myslenia i odczuwania. Co to oznacza? Ze jeszcze nie przepracowalam tematu?  Przeciez uzywam bardzo trafnych afirmacji!
Albo: zastosowalam radykalne wybaczanie do jednej osoby i bylam szczesliwa, czulam sie w koncu wolna, myslalam ze odpuscilam. No wlasnie, myslalam. A potem jakby specjalnie na zamowienie znowu pstryczek w nos.( Najbardziej wkurza mnie to ze osoba ta, mimo ze rozwala wszystko dookola, to i tak spada na cztery lapy i wszystko uchodzi jej plazem, czego ona komletnie nie docenia i dalej ma pretensje). . To chyba znaczy ze jednak nie odpuscilam?  Albo mam slonnosc do pielegnowania i miedlenia uraz? tylko ze mam tak tylko z ta jedna jedyna osoba. Dotyka mnie do kosci wrecz. Ona atakowala mnie od momentu poznania mnie. W bialych rekawiczkach. Tak zeby bolalo a nie bylo sladu. JAK SIE UWOLNIC od tych negatywnych uczuc wobec niej - jesli teoretycznie jestem obkuta w radykalnym wybaczaniu a nie chce mi zadzalac. Help!

Karina

  • Wiadomości: 3 331
  • Płeć: Kobieta
  • Status: Obserwator
[#]   « 2012-01-01, 17:17:47 »
Mateusz

Właśnie tak.:)

Mateusz

  • Wiadomości: 1 234
  • Status: Obserwator
[#]   « 2012-01-01, 17:00:21 »
Karina
Czytając książkę: Żyjąc wśród Himalajskich mędrców - Swamiego Ramy, zwróciłem uwagę na daty w jego życiorysie. Wiele działo sie w okresie II wojny... Ludzie cierpieli i ginęli na całym świecie, walczyli i zabijali się. Swami Rama żył sobie w tym czasie w Himalajach, medytował, ćwiczył jogę, wędrował do różnych mistrzów i uczył się. Z tego co pamietam, to chyba ani jednym słowem nie wspomniał, że była wojna, tak jakby żył w innym świecie, albo w innych czasie. Może nawet celowo nie chciał wchodzić w ten astral wojenny i rozpisywać się jak to robili inni.
Nie bronił ojczyzny, nie zabijał, nikt go do niczego nie zmuszał, nie było rozkazów.
Nawet nie mogę sobie go wyobrazić w takiej sytuacji, "za dużo" w nim choćby  miłosci.
Tylu ludzi nie może się otrząsnąć po karmie wojennej a tu Swami pięknie i pożytecznie spędzał czas :).     

Mateusz

  • Wiadomości: 1 234
  • Status: Obserwator
[#]   « 2012-01-01, 16:34:21 »
"Bóg oraz oświecone istoty zauważają (nie uznają), że coś jest korzystne, bądź niekorzystne. Wspierają w tym, co korzystne, nie wspierają w tym, co niekorzystne."

Ja to wsparcie czuje jakby to było miłe i delikatne przyciąganie, jakby magnes przyciągający do tego, co jest boskie, co jest zgodne z Jego wolą. Oczywiście jak PŚ ma w tym temacie dość czysto.

Tola

  • Wiadomości: 147
  • Płeć: Kobieta
  • Anna Wolska-Maślanko, sesje BARS, regresing, uzdrawianie duchowe, anna.maslanko@gmail.com
  • Status: Uzdrowiciel
[#]   « 2011-12-31, 10:44:02 »

"Bóg oraz oświecone istoty zauważają (nie uznają), że coś jest korzystne, bądź niekorzystne. Wspierają w tym, co korzystne, nie wspierają w tym, co niekorzystne."

"Istoty oświecone NIEJEDNAKOWO traktują innych, choć obdarzają ich taką samą miłością."

Właśnie tak : ))))))))))


Leszek.Zadlo

  • Wiadomości: 10 566
  • Płeć: Mężczyzna
    • Cuda Ducha
  • Leszek Żądło - regresing, huna, radiestezja, rozwój duchowy, uzdrawianie duchowe
  • Status: Ekspert
[#]   « 2011-12-31, 09:46:43 »
Rozumiem, ze kwestie dora i zla sa dla wielu waze i znaczące. Ale....
Podobno Bog nie ocenia. I podobno nie rożnicuje. I coś w tym jest.
A co?
Bóg jednakową milością obdarza wszelkie swoje Stworzenie. A więc nie uzależnia swej miłości od oceny ludzi. Ludzie jednak oceniają i od swych ocen uzależniają miłość, jaką darzą innych. Oceniają wszyscy, ktorzy nie doszli do stanu oświecenia, czyli patrzenia na innych, jak patrzy Bóg - bez uprzedzeń i oceniania. Ale...
Istoty oświecone NIEJEDNAKOWO traktują innych, choć obdarzają ich taką samą miłością.
Mamy też wrażenie, jakby Bóg niejednakowo traktował wszystkich.
To złudzenie, jakoby istoty pełne miłości róznicowały swoje oceny, a w ślad za nimi zachowanie.
Jednak ani Bóg, ani oświecone istoty nie różnicują ocen. Nie oceniają.
No to skąd się bierze róznicowanie zachowania?
To kwestia ludzkiej otwartości na to, co Bóg czy istoty oświecone mogą im dać. To kwestia wybou kilku opcji SPOŚRÓD nieskończonej ilości możliwych najlepszych wyborów! Tak naprawdę, róznicowanie zachowania Boga czy istot oświeconych wynika z ludzkiej otwartości (raczej jej braku) na to, co te istoty oferują. A oferują na pewno znacznie więcej DOBRA, niż ludzie chcą przyjąć.
Dobre / złe to oceny. Oceny ludzkie, a nie boskie. Złym nazywamy zazwyczaj to, co nam nie pasuje, co nauczyliśmy się potępiać. Dobrym zaś to, co zaspokaja nasze potrzeby i sprawia przyjemnośc. To subiektywne LUDZKIE i nieoświecone oceny. Bóg z nimi nie ma nic wspólnego. Również oświecone istoty nie dokonują takiego zróznicowania. Ale...
Bóg oraz oświecone istoty zauważają (nie uznają), że coś jest korzystne, bądź niekorzystne. Wspierają w tym, co korzystne, nie wspierają w tym, co niekorzystne. To, co REALNIE korzystne i najkorzystniejsze, jest zgodne z Najwyższym Dobrem. Reszta złego ,bądź dobrego, to efekt urojeń ludzi nieoświeconych.
Jeśli medytujemy i oczyszczamy intencje odwołując się do miłości i czystej świadomosci, wówczas możemy się stać świadomi tego, co dla nas korzystne lub niekorzystne. Jeszcze lepiej zauważamy to, kiedy uda nam się obserwować ciąg przyczynowo - skutkowy, czyli jeśli stajemy się świadomi KONSEKWENCJI takiego czy innego nastawienia bądź wyboru. I tu też trzeba zauważyć, że większośc ludzi zamiast rozwijania świadomości konsekwencji wyborow i intencji, opiera swoje oceny dobra / zła na uprzedzeniach swoich, bądź swych rodziców oraz autorytetów. Chcą wierzyć, nie chcą wiedzieć!
Tymczasem po drodze do stranu oświeconego - nieróżnicującego umysłu, konieczne jest przejście przez stan rozróżniania tego, co niekorzystne od tego, co korzystne. Najkorzystniejsze okazuje się to, czemu towarzyszy czysta miłość, radość, szczęśliwość. To jest procesz uczenia się rozróżniania tak, by wybierać to, co najkorzystniejsze i przyzwyczajać umysł do tego wyboru. W oświeconym umyśle przestaje się bowiem pojawiać to, co niekorzystne. Nie ma tam dla tego miejsca!
« Ostatnia zmiana: 2011-12-31, 09:51:59 wysłana przez Leszek.Zadlo »

Amelka

  • Gość
[#]   « 2011-12-31, 02:19:54 »
Moim zdaniem Boga nie powinno sie laczyc z ocenianiem. To nie Bog ocenia poprzez czlowieka, tylko czlowiek poprzez Boga ( bedac na Niego otwarty,przez Niego prowadzony, inspirowany, bedac z Nim w kontakcie - przez modlitwe na przyklad) albo przez nizsze ja, przez zakodowane wzorce.
Bog nie moze zniewolic, bo jest wolnoscia i szanuje wolna wole czlowieka. Nie narzuca czlowiekowi ocen. To czlowiek wybiera czy chce isc sciezkami Boga. Czy chce korzystac z podszeptow Boga - kodeksu moralnego ktory ma kazdy. Gdzie chce przylozyc szkielko i oko - do milosci czy jej odwrotnosci.

Clint

  • Wiadomości: 2 541
  • Płeć: Mężczyzna
    • Boski Spokój
  • Łukasz Kubiak - https://boski-spokoj.pl/
  • Status: Uzdrowiciel
[#]   « 2011-12-31, 01:36:54 »
No i w sumie nawet świadomość rozróżniająca jest takim bezwzględnym narzędziem do oceniania "korzystne/niekorzystne", więc można powiedzieć że na swój sposób nawet Bóg ocenia. Straszne? Tylko wtedy, gdy się ma te wcześniej wspomniane wyobrażenia na temat oceniania. :P

W rzeczywistości ocenianie, to tylko oddzielanie ziarna od plew - nawet Bóg to robi - i dobrze, bo dzięki temu dostajemy towar najwyższej jakości, a nie wszystko jak leci.

Gdybym się upierał, że nie mogę oceniać, bom zbyt mały robaczek aby ogarniać tajemnice wszechświata, to bym zaprzeczał możliwościom mojej świadomości rozróżniającej. Co prawda w tym przypadku jest to proces w którym ocenianie zachodzi w nadświadomości (do mojej świadomości przychodzi tylko informacja o wyniku), ale jako, że w rzeczywistości jestem częścią WJ, to można powiedzieć że ocenia to Boska cząstka we mnie, a więc tak naprawdę ja :P

I choć tak samo jak ten chłop z opowieści nie będę w stanie przewidzieć wszystkich możliwych aspektów danej sytuacji - to dzięki świadomości rozróżniającej mam potencjalne możliwości, aby bezwzględnie ocenić daną rzecz jak mniej lub bardziej korzystną.

Clint

  • Wiadomości: 2 541
  • Płeć: Mężczyzna
    • Boski Spokój
  • Łukasz Kubiak - https://boski-spokoj.pl/
  • Status: Uzdrowiciel
[#]   « 2011-12-31, 01:21:33 »
Dodam jeszcze, że samo ocenianie często się ludziom negatywnie kojarzy, ponieważ każdy wielokrotnie spotykał się z różnymi niemiłymi konsekwencjami oceniania przez innych - szczególnie przez rodzinę, nauczycieli i pracodawców. Stąd dla wielu ocenienie czegoś jako negatywne jest jednoznaczne z pojawianiem się takich elementów jak krytyka czy kara. Z reguły też uczymy się oceniać siebie tak samo, jak oceniali nas inni. Jeżeli często nas krytykowano, to zazwyczaj też się krytykujemy za rzeczy, które negatywnie ocenimy w sobie. A tak wcale nie musi być, ponieważ możemy zawsze zmienić podejść do swoich ocen.

Jeżeli ja oceniam, to ja decyduje o konsekwencjach tej oceny. To ja decyduje jak i czy w ogóle wykorzystam tę ocenę. A wykorzystać można ją w sposób pozytywny - choćby po to, aby wyciągnąć konstruktywne wnioski, zdecydować się dokonać pewnych zmian w sobie, itp.

A jeśli chodzi o możliwość ocenienia czegoś w zły sposób (np. z powodu zaślepień czy braku świadomości pewnych rzeczy) - nie ma co się tego bać, bo popełnianie błędów to nic złego. Dopóki się swoich ocen nie traktuje śmiertelnie poważnie, umie się zachować odpowiedni dystans i jest się gotowym na zmianę swojej oceny, gdy pojawią się ku temu odpowiednie przesłanki - nic strasznego z takiej pomyłki nie powinno wyniknąć :)

No i samego aktu ocenienia bym nie traktował jako coś negatywnego, bo ile być może ten oświecony ocenienia w ogóle nie potrzebuje do niczego, to my ze swoimi brakami w świadomości i niedoskonałościami w postrzeganiu siebie i świata - potrzebujemy ocen, jako tymczasowego narzędzia do poukładania sobie pewnych rzeczy.

Na razie oceniam takie podejście jako korzystne :)

Amelka

  • Gość
[#]   « 2011-12-31, 00:58:46 »
W ocenianiu siebie chyba wazne jest to, zeby siebie rozumiec, zeby rozumiec to wewnetrzne dziecko w sobie i obchodzic sie z nim z miloscia. Zadawac sobie pytania, byc szczerym w odpowiedziach. Zamiast oceniac siebie, lepiej siebie odkrywac. A potem "do renowacji" z calym majdanem, czyli do wspanialej potancowki z afirmacjami na przyklad.

Mateusz

  • Wiadomości: 1 234
  • Status: Obserwator
[#]   « 2011-12-30, 21:34:17 »
Clint
Myślę, że sam proces oceniania, jest rzeczywiście czymś związanym z naszymi przeżyciami. I choć tego oceniania możemy nie wyrażać słowami: dobre złe, to na pewno ono decyduje o naszych preferencjach.
Ta ocena, to jak to czujemy, jak odbieramy, np przyjemne, nieprzyjemne itd, sprawia, że możemy podjąć działanie w jakimś kierunku.
W zasadzie słowo zło  mi osobiście bardziej wiąże się z oceną moralną. Kiedyś często tego okreslenia używałem, choćby nawet w myślach, a obecnie chyba wcale, jest pejoratywne, może dla niektórych mieć związek z ze słowami kara, wina.
Jak mi się pojawia jakieś doswiadczenie przychodzi mi na myśl okreśenie, że co coś mi odpowiada, lub nie. Jak mi nie odpowiada to działam w tym kierunku żeby to zmienić.
Tak więc, ocenia (w czystej formie) jest, i potem, jak to pięknie opisałeś: "nie usuwać całego oceniania, ale negatywne reakcje występujące przy ocenianiu."

Karina

  • Wiadomości: 3 331
  • Płeć: Kobieta
  • Status: Obserwator
[#]   « 2011-12-30, 21:09:14 »
Jest taka przypowieść, na pewno większość ją słyszała:

Żył sobie we wsi biedny chłop, który miał jednego konia i jednego syna, którzy mu pomagali w pracy w polu. Pewnego pieknego dnia koń uciekł do lasu. Zbiegła się cała wioska i dalej użalać się nad wieśniakiem, - o jakie cie nieszczęście spotkało, co ty teraz zrobisz ?  Chłop odpowiedział - czy to jest dobre czy to jest złe, tego nie wiem.

Minęło kilka tygodni i koń wrócił do domu i przyprowadził ze sobą stado dzikich koni. ZNowu sie wieś zleciała, tym razem wołając - ale cię wielkie szczęście spotkało-. Chłop odpowiedział - czy to jest dobre czy to jest złe, tego nie wiem.

Znowu minął jakis czas i syn naszego wieśniaka ujeżdżając dzikie konie, spadł i złamał nogę w dwóch miejscach. Zbiegła się cała wioska i dalej użalać się nad wieśniakiem, - o jakie cie nieszczęście spotkało, co ty teraz zrobisz ?  Chłop odpowiedział - czy to jest dobre czy to jest złe, tego nie wiem.

Za niedługo wybuchła wojna, wszystkich synów z wioski wzięli do wojska, a syn naszego chłopa z powodu paskudnego złamania został. Znowu się wieś zleciała, tym razem wołając - ale cię wielkie szczęście spotkało-. A chłop tradycyjnie odpowiedział - czy to jest dobre czy to jest złe, tego nie wiem.

... itd.

Clint

  • Wiadomości: 2 541
  • Płeć: Mężczyzna
    • Boski Spokój
  • Łukasz Kubiak - https://boski-spokoj.pl/
  • Status: Uzdrowiciel
[#]   « 2011-12-30, 20:53:54 »
Pisząc na takie tematy jak wcześniejszy używa się pewnych uproszczeń i skrótów myślowych takich jak właśnie "dobro" czy "zło" żeby się nie wdawać w zbędne szczegóły i łatwo opisać istotę problemu. Nie ma co się czepiać słówek i sposobu w jaki poszczególne osoby sobie definiują pewne pojęcia.

Osobiście jak już używam tych dwóch pojęć, to mam na myśli po prostu to co korzystne i niekorzystne.

W samym ocenianiu własnych emocji nie widzę nic złego, bo kluczowy jest tak naprawdę nasz stosunek do tej oceny, a nie ocena sama w sobie. Jeżeli np. poczuje w sobie nienawiść to mogę ją ocenić jako złą czy niekorzystną i teraz liczy się dopiero jaki mam stosunek do tego, że jest we mnie coś złego/niekorzystnego. Jeżeli akceptuje to, że są we mnie takie rzeczy, że jestem niedoskonały i podtrzymuje w sobie negatywy/zło/niekorzystne rzeczy to nie tylko to ocenianie mi krzywdy nie robi, ale wręcz może pomóc, bo w niektórych sytuacjach przyznanie się przed sobą, że dana rzecz jest niekorzystna może być krokiem ku uzdrowieniu.
Jeżeli jednak nie akceptujemy w sobie takich rzeczy - to zakazywanie sobie ocenienia może być zamiataniem problemu pod dywan na zasadzie "skoro czuje się źle, gdy oceniam coś w sobie jako złe, to będę udawał że nie widzę niczego złego w sobie". To daje pewną ulgę i względny spokój, ale nie jest rozwiązaniem - rozwiązaniem bowiem będzie nauczyć się akceptować to "zło" w sobie i umieć czuć się dobrze z własnymi niedoskonałościami.

Czyli krótko mówiąc - nie usuwać całego oceniania, ale negatywne reakcje występujące przy ocenianiu.