Widzę że jest wątek o czyms co ostatnioo chciałem napisać.
Przed rozwojem miałem tak, że osoby z którymi czułem bliskość mogłem na palcach zliczyć. Z tego powodu czułem sie samotny, bo od takich osób często dzieliły mnie spore odległości. Tak było również w szkole. Jakby na potwierdzenie tego słyszałem jak pani psycholog mówiła, że to są takie osoby, które czasem latami szukają bliskiej osoby, ale jak już znajdą to dopasowanie w takiej relacji czy to przyjacielskiej, czy partnerskiej jest bardzo głębokie, to jakby bratnia dusza, z którą już się jest na całe lata. Co innego osoby bardzo towarzyskie i aktywne, które zawierają mnóstwo różnych relacji, ale one są płytkie a brak im głębszych.
Przez pewien czas w rozwoju duchowym też miałem poczucie, że niewiele osób ze mną harmonizuje. Do tego łatwo takie osoby potrafiłem "zdiagnozować".
W miarę rozwoju czuję pewne zmiany, które zdają się to podważać. Już tak łatwo nie dostrzegam harmonijnych osób, za to widzę, że wiele osób stało mi sie bliskich, w sensie, że potrafie nawiązać z nimi kontakt, wspólne płaszczyzny i dobrze się przy nich czuję. Oczywiście poza osobami z silnymi szkodliwymi wzorcami. Ale w relacji z nimi przyczyną są właśnie te wzorce.
Do tego coś co mnie nie raz zdziwiło, to spotkanie z osobami, które kiedyś zdiagnozowałem jako bardzo harmonijne. Jakby przestały ze mną rezonować. Co więcej nawet nie mam z nimi o czym rozmawiać. Te osoby jakby były dla mnie właściwe na tamten poziom. Czasem odnoszę wrażenie harmonia z innymi też się zmienia. Zmieniają się nasze wibracje, zmienia się energetyka i osoby z którymi czuliśmy się harmonijnie po jakimś czasie już sie tak nie czujemy.
Pewnie że rodzaje harmonii są bardzo różne. Czasem czuje się taką harmonię do kogoś, i co z tego, jeśli ta osoba jest - mówiąc z przesadą- jak kłoda i nie potrafi odwzajemnić tej harmonii, nie ma więc rezonansu.
Nie wiem czy tak macie? Nie badałem relacji, to tylko takie moje odczucia ta teraz.