Jednakowoż, zastanawia mnie na ile ten proces to "zwykła" psychoterapia , a na ile uzdrawianie tych kwestii generacyjnych (wasze opinie, doświadczenia). Moje doświadczenie jest jednak małe. Miałem tylko jedno ustawienie dla siebie (i ładnych kilka razy bylem uczestnikiem czyjegos).
To co nazywam "zwykłą psychoterapią", to po prostu wyrażenie podczas ustawien np emocji do czlonka rodziny / kogokolwiek , które tam zaobserwowałem, czyli np x traktował mnie źle / niesprawiedliwie i narastała we mnie złość i mówie mu tam , temu co odkrywa tą role, co tam chce, wygarniam mu itd i jest mi lżej, balast zrzucony. Spoko - ale wiemy , że takie rzeczy można zrobić też generalnie w psychoterapii , czy regresingu i że te emocje mogły być np z kilku lat wstecz , albo bieżące sprawy
No i są jeszcze te kwestie pokoleniowe... np był dziadek, ktorego nigdy nie spotkałem w swoim życiu , a miałem do niego wyraźnie jakiś problem ;-) i poczucie , że on nie pasuje do tej rodziny itd itd (ale facet ktory odgrywal te role bardzo dobrze pasowal mi do tego).
Bycie uczestnikiem natomiast fajnie działało głownie w kwestii przełamywania oporów co do swoich zachowan i wyrazania uczuć, ale też nic głębszego to raczej nie ruszyło (aczkolwiek to przełamanie się było bardzo przydatnym ćwiczeniem)
Także ja tam nie miałem jakiś mega przeskokow , ale czułem tez ze ta metoda ma duży potencjał, większy niż to na ile chciałbym i na ile mogłem z niej skorzystać do tej pory.
I się zastanawiam jak daleko i w którą stronę mogę w ten sposob zajść.