Autor Wątek: [Dekret] Bliskość i tworzenie związków  (Przeczytany 18127 razy)

furyah

  • Wiadomości: 571
  • Płeć: Kobieta
  • Status: Poszukujący
[#]   « 2015-07-06, 22:22:55 »
Jeszcze jeden fajny dekret: Doskonały związek z idealnym partnerem



Sylvia

  • Wiadomości: 2 128
  • Płeć: Kobieta
    • www.sylwiawolf.com
  • Sylwia A. Tender Wolf - terapeuta, trener EFT, Instruktor Theta Healing, Regreser, Matryca Energetyczna, Bars, więcej www.sylwiawolf.com Artykuły: http://www.ezosfera.pl/sylwiawolf/artykuly
  • Status: Ekspert
[#]   « 2015-05-04, 16:29:52 »
Ciekawy jest temat pozornej bliskości i prawdziwej bliskości.

Tess

  • Wiadomości: 2 607
  • Płeć: Kobieta
  • Status: Obserwator
[#]   « 2015-05-02, 20:03:47 »
Cytuj
o potrzebie bliskości: 
I o jej plusach :)

Sylvia

  • Wiadomości: 2 128
  • Płeć: Kobieta
    • www.sylwiawolf.com
  • Sylwia A. Tender Wolf - terapeuta, trener EFT, Instruktor Theta Healing, Regreser, Matryca Energetyczna, Bars, więcej www.sylwiawolf.com Artykuły: http://www.ezosfera.pl/sylwiawolf/artykuly
  • Status: Ekspert
[#]   « 2015-05-01, 22:52:14 »
W temacie Osho o potrzebie bliskości:

"Każdy obawia się bliskości, bez względu na to, czy jest tego świadomy, czy nie. Bliskość oznacza odkrycie się przed obcym. Wszyscy jesteśmy sobie obcy: nikt nie zna nikogo. Jesteśmy obcy nawet sobie samym, gdyż tak naprawdę nie wiemy kim jesteśmy.

Bliskość, zbliżenie się do kogoś obcego oznacza, że musisz odrzucić wszystkie mechanizmy obronne; tylko wtedy owa bliskość jest możliwa. Ale powstaje lęk, że gdy przestaniesz się "bronić"; gdy zrzucisz wszystkie maski jakie nosisz... kto wie, co zrobi z tobą ten obcy, ta druga osoba?

Wszyscy ukrywamy tysiące rzeczy - nie tylko przed innymi, ale nawet przed samymi sobą - gdyż byliśmy wychowani w chorym społeczeństwie, które narzuciło nam tysiące zahamowań, tysiące zakazów, nakazów, tabu. Stąd lęk przed obcym, bez względu na to, czy żyjesz z tą osobą dziesięć, dwadzieścia, czy trzydzieści lat - owa obcość nigdy nie znika. I czujesz się lepiej, gdy zachowujesz trochę dystansu i masz w zanadrzu swoje mechanizmy obronne, gdyż ktoś może wykorzystać twoją słabość, twoją podatność na zranienie. Tak, każdy, dosłownie każdy obawia się bliskości.

Ten problem staje się znacznie bardziej poważny, gdyż każdy PRAGNIE bliskości. Każdy pragnie bliskości, gdyż bez niej jesteś samotny we wszechświecie, żyjesz bez przyjaciela, bez ukochanej, bez kogokolwiek komu mógłbyś ufać, bez kogokolwiek przed kim mógłbyś odkryć swoje rany. A pamiętaj, że rany nie zabliźnią się, jeśli nie są odsłonięte. Gdy je zasłonisz, wypełnią się jedynie jeszcze większą ropą.

Bliskość jest podstawową potrzebą człowieka, więc każdy jej pragnie, ty też... ale jednocześnie pragniesz też, aby to ta DRUGA osoba się zbliżyła; aby się odsłoniła, odrzuciła swoje mechanizmy obronne, odkryła swoje rany, zerwała maski które nosi, odkryła swoją autentyczną osobowość, stanęła zupełnie "nago" przed tobą. A jednocześnie pragnąc bliskości, sam obawiasz się odrzucić swoje "obrony".

Jest to jeden z zasadniczych konfliktów pomiędzy przyjaciółmi, ukochanymi: nikt nie chce się odsłonić, stanąć w "nagości", zupełnie szczerze przed tym drugim. A oboje pragną bliskości...

Stąd, jeśli nie odrzucisz zahamowań i stłumień, którymi "obdarowali" cię twoi rodzice, twoje wychowanie, twoje społeczeństwo, twoja kultura i twoja religia, wtedy nigdy tak naprawdę nie zbliżysz się do nikogo. Ale to TY musisz przejąć inicjatywę, nie przerzucaj tego na tę drugą osobę.

Często, nawet gdy ktoś inny jest gotowy by obdarzyć cię swoją miłością... wtedy wycofujesz się. Pojawia się obawa: "tak, to piękne, ale jak długo będzie to trwać? Wcześniej, czy później będę musiał się odkryć". A miłość oznacza bliskość, miłość to dwie osoby zbliżające się do siebie, miłość to dwa ciała w jednej duszy. I pojawia się lęk, lęk o swoją duszę, swoje wnętrze... "przecież nie jestem doskonały, lepiej się ukryć, lepiej się nie odkrywać, niż narazić na odrzucenie"... I w ten sposób lęk przed odrzuceniem nie pozwala ci przyjąć miłości, nie pozwala ci zbliżyć się do innej osoby.

Co zatem robić? Pierwszy, podstawowy krok to akceptacja siebie samego, takiego jakim jesteś... odrzuć tradycję, która doprowadziła niemal cały świat do szaleństwa. Spójrz do wewnątrz i odrzuć wszystko, co zostało ci narzucone; wszystko co powoduje twój wstyd. Musisz zaakceptować swoja naturę, taką jaka jest, a nie taką jaka "powinna być". Nie nauczam żadnych "powinienem/nie powinienem". Wszystkie "powinienem/nie powinienem" to przyczyna choroby ludzkiego umysłu. Odrzuć wszystkie powinności bycia kimś ważnym, pobożnym, respektowanym... nie ma nic piękniejszego od bycia prostym i zwyczajnym, od bycia po prostu sobą. Możesz wyrażać siebie autentycznie i szczerze - stajesz się otwarty i ta otwartość pomoże innej osobie otworzyć się przed tobą. Twoja bezpretensjonalna, autentyczna prostota to zachęta dla bliskości, zaufania i otwartości ze strony drugiej osoby. Gdy znikają wszystkie "powinienem/nie powinienem", gdy nie musisz się już ukrywać i bać, wtedy pojawia się bliskość.

Kiedy pojawia się miłość, kiedy chcesz w nią głębiej wejść, powstaje następny problem. Wchodząc głębiej w miłość, tracisz swoje fałszywe "ja". I zaczynasz się bać, unikać głębi miłości, gdyż ta głębia jest jak śmierć. Zaczynasz tworzyć bariery między sobą a twoją ukochaną, gdyż kobieta wydaje się jak przepaść, przepaść przez którą możesz zostać wchłonięty. Powstałeś z kobiety, ona jest łonem, przepaścią... jeśli może dać ci życie, może dać ci też śmierć. Kobieta jest niebezpieczna, tajemnicza. Nie potrafisz żyć bez niej i jednocześnie nie potrafisz żyć z nią. Nie możesz się od niej oddalić, gdyż bez niej życie jest puste; nie możesz się do niej zupełnie zbliżyć, gdyż wtedy tracisz swoje "ja".

Ten konflikt jest typowy w każdej miłości. Zatem czynisz kompromisy: nie oddalasz się zbyt daleko, ale też nie zbliżasz się totalnie. Stoisz gdzieś w środku, balansując sobą... ale wtedy miłość nie może się pogłębić. Głębia miłości jest osiągalna tylko wtedy, gdy odrzucisz lęk i skoczysz z zamkniętymi oczami głową w przód.

Jest to niebezpieczne - miłość może zabić twoje ego, twoje "ja". Miłość to trucizna dla twojego fałszywego "ja". Miłość to życie dla ciebie prawdziwego, miłość to śmierć dla twojego ego. Musisz skoczyć. Musisz się zbliżyć i dosłownie rozpłynąć w kobiecie... ta bliskość to drzwi do boskości, do wieczności.

Kobieta ma podobny problem. Im bardziej zaczyna zbliżać się do mężczyzny, ten tym bardziej stara się od niej uciec i znajduje tysiące wymówek by się oddalić. Zatem kobieta musi czekać, a czekanie to następny problem: jeśli kobieta nie przejmuje inicjatywy, wygląda to na obojętność, a obojętność może zabić miłość. Nic nie jest bardziej zabójcze dla miłości niż obojętność. Nawet nienawiść jest lepsza, gdyż jest przynajmniej pewnym rodzajem relacji miedzy dwojgiem osób. Miłość może przetrwać nienawiść, ale nie znosi obojętności. I stąd kobieta ma trudności; jeśli przejmuje inicjatywę, mężczyzna ucieka, gdyż większość mężczyzn nie znosi kobiet, które podejmują inicjatywę. Mężczyzna czuje, że zbliża się przepaść, więc lepiej uciec, zanim będzie za późno. Tak właśnie powstają donżuani. Krążą od jednej kobiety do drugiej, wypełnieni lękiem, że przepaść może ich wchłonąć. Donżuani nie są prawdziwymi kochankami, choć na nich wyglądają - każdego dnia nowa kobieta. Donżuani to przestraszeni ludzie, obawiający się bliskości.

Zatem kobieta również stoi pośrodku; tak jak mężczyzna między lękiem przed przepaścią a pragnieniem bliskości, tak kobieta między przejęciem inicjatywy a obojętnością. Obie sytuacje są złe, to zwykłe kompromisy. A kompromisy nie pozwalają rozkwitnąć miłości. Kompromisy nie pozwalają niczemu rozkwitnąć. Kompromisy to kalkulacja, spryt... potrzebne w biznesie, ale nie mające nic wspólnego z miłością. Więc zaryzykuj, odrzuć bariery swojego ego i skocz... skocz w prawdziwą bliskość, skocz w prawdziwą miłość.

Na początku miłość ma barwę seksu. Jeśli jest płytka, pozostanie do tego seksu zredukowana; tak naprawdę to nie będzie żadna miłość. A bez miłości seks sprowadza życie do prymitywnego, wręcz obrzydliwego poziomu. Seks może być piękny, gdy towarzyszy mu miłość. Sam w sobie jest obrzydliwy. To tak jakby najpiękniejsze oczy najpiękniejszej kobiety wyjąć z oczodołów. Pozbawione ciała, nawet najpiękniejsze oczy są obrzydliwe.

Bliskość w stosunku do jednej kobiety lub mężczyzny jest dużo lepsza, niż mnogość relacji partnerskich. Może ta mnogość jest zabawna, ale powierzchowna - nigdy nie zdołasz rozwinąć się wewnętrznie. Miłość to nie sezonowy kwiatek, potrzeba jej wiele czasu by rozkwitła. Każdy mężczyzna ma w sobie pierwiastek kobiecości, każda kobieta ma w sobie pierwiastek męskości. Jedyny sposób, aby się o tej jedności przekonać, to bycie w głębokiej bliskości. Postaraj się bliskości rozkwitnąć tak bardzo, jak to tylko możliwe. Pozwól rozkwitnąć zaufaniu, odrzuć wszystkie bariery dzielące cię od drugiej osoby.

Według mnie, uduchowienie oznacza ciepło, miłość i bliskość. Źródłem ciepła jest kobieta. Jej miłość i oddanie, połączone z intelektem mężczyzny; jej serce połączone z głową mężczyzny, mogą uczynić cud...

Dzielcie się swoja miłością, swoimi sercami. Pragnę, aby kobieta i mężczyzna rozwijali się wspólnie, w głębokiej harmonii i poczuciu nieograniczonej bliskości. Tylko w ten sposób możemy zmienić świat."
http://foof.most.org.pl

Tess

  • Wiadomości: 2 607
  • Płeć: Kobieta
  • Status: Obserwator
[#]   « 2015-04-12, 21:49:32 »
A to ta wersja super - Hydrozagadki.
Dla kobiet, również tych z wszelkimi ascezami w tle :)

Cytuj
Tak zajrzałam do tego dekretu i postanowiłam napisać wersję żeńską (także dla siebie, bo i u mnie acetyzm oraz wyrzeczenia nieźle dawały się we znaki ... i czasem nadal odbijają czkawką) :) Bardzo fajny ten dekret, miło go było sobie przypomnieć!

-----------------

Przebaczam sobie wszystko, co mi nie pozwalało na bliskość, seks i udany związek partnerski. Przebaczam wszystkim mężczyznom, na których mi zależało, a którzy nie chcieli być ze mną. Przebaczam wszystkim mężczyznom, którzy mnie poniżali i odrzucali. Już teraz uświadamiam sobie i dostrzegam obfitość idealnych dla mnie partnerów. Zauważam, że Bóg zawsze ma dla mnie wspaniałych, atrakcyjnych, harmonijnych mężczyzn, z którymi mogę tworzyć spełnione związki. Pozwalam sobie zauważać tych mężczyzn i przyjmować ich do swojego życia. Już teraz w moim życiu zawsze znajdują się harmonijni ze mną mężczyźni, którzy odpowiadają mi pod każdym względem i którzy chcą być ze mną. Już teraz w moim życiu pojawiają się atrakcyjni, harmonijni, czuli, sympatyczni, cudowni mężczyźni, którzy chcą mi dać wiele ciepła, miłości, bliskości i Bosko czystego seksu. Jestem niewinna i w porządku, gdy otaczam się takimi mężczyznami.

Zasługuję na miłość, szacunek, wsparcie, przyjaźń, ciepło, harmonię i błogi seks w związku. Zasługuję i otwieram się na dostatek czułości, bliskości, ciepła, wsparcia, zainteresowania mną i harmonii w relacjach z ludźmi. Bóg w swojej nieskończonej miłości obdarza mnie tym wszystkim na każdym kroku. Mam prawo chcieć i pragnąć tyle miłości, wsparcia, bliskości, ciepła i seksu, porozumienia i inspiracji, wspólnych celów w życiu, ile tylko zechcę i jestem z tym bezpieczna i niewinna. Otrzymuje tyle miłości, wsparcia, bliskości, ciepła i seksu ile tylko zechcę, a Bóg to akceptuje i wspiera. Każdego dnia otrzymuję ogromne ilości miłości, bliskości, ciepła i wsparcia od innych ludzi. W moim życiu jest mnóstwo miłości, bliskości, wsparcia i ciepła – jest to dla mnie naturalne i oczywiste. W moim życiu jest tyle harmonijnego seksu, ile tylko potrzebuje – jest to naturalne, niewinne i bezpieczne.

Czuje się chciana i kochana na każdym kroku. Czuję się chciana i kochana przez wystarczająco dużo mężczyzn. W moim życiu zawsze jest wystarczająco dużo mężczyzn, którzy chcą mnie kochać, wspierać, przytulać i obdarzać ciepłem. Dostrzegam, że istnieje mnóstwo mężczyzn, którzy chcą zaspokajać moje potrzeby seksu i bliskości z czystymi intencjami wobec mnie. Zasługuję na to, aby być często przytulana przez osoby, które kocham i które mnie kochają. To bezpiecznie i niewinne, gdy jestem przytulana i całowana przez bliskie mi osoby. Jest mi wspaniale i błogo, gdyż w moim życiu otrzymuje dostatecznie dużo czułości, przytulania, pocałunków i pieszczot. Wszystkie moje potrzeby związane z bliskością i seksem są zawsze zaspokajane w najkorzystniejszy i najprzyjemniejszy dla mnie sposób. Uwalniam się od lęków i wyobrażeń, że bliskość i seks mają swoją cenę. Otrzymuje tyle bliskości i seksu ile tylko zechcę, bez ponoszenia jakichkolwiek nieprzyjemnych konsekwencji. Bliskość i seks stają się naturalną częścią mojej codzienności.

Jestem gotowa na doskonały związek miłości i seksu, w którym doświadczam harmonii uczuć, energii, celów, świadomości i czystości intencji. Zawsze z łatwością tworzę udane i spełnione związki partnerskie, gdyż z pomocą Boga zawsze trafiam na najlepszych dla mnie mężczyzn (partnerów). Bóg swoją potężną mocą uwalnia mnie od wszystkiego, co nie pozwalało mi tworzyć spełnionych związków. Dzięki Bogu jestem wolna od samotności i bezsilności wobec kreacji związku. Bóg zawsze prowadzi mnie i moich doskonałych partnerów tak, abyśmy spotykali się ze sobą w odpowiednim czasie i miejscu, w zgodzie z Najwyższym Dobrem moim i innych. Zawsze z łatwością i na luzie kreuję sobie nowe, udane związki. Poznawanie nowych ludzi i tworzenie spełnionych związków jest dla mnie proste, naturalne, przyjemne i bezpieczne. Uwalniam się od lęków i przekonań, że mężczyźni chcą, by kobiety rodziły im dzieci i by zajmowały się nimi i domem. Zawsze z łatwością trafiam na atrakcyjnych, harmonijnych i świadomych mężczyzn, którzy wybierają życie bez posiadania potomstwa, za to w radości wspólnych działań, inspiracji, rozwoju, podróżach i bogactwie zarówno materialnym i duchowym. Zawsze trafiam na harmonijnych, atrakcyjnych i świadomych mężczyzn, którzy mają takie same cele życiowe, jak ja i którzy chcą być ze mną. Dziękuje Bogu i wszystkim mężczyznom, którzy chcą dzielić się ze mną swoim urzeczywistnieniem.
 

Tess

  • Wiadomości: 2 607
  • Płeć: Kobieta
  • Status: Obserwator
[#]   « 2015-04-12, 21:46:24 »
To jest pierwsza część :)
Post Clinta.

Cytuj
Amelka
Wg mnie przyczyną tych "kontrowersji" są po prostu społecznie i kulturowo wbijane przekonania na temat związków. Jako ideał miłości kreuje się bycie ze sobą na zawsze, totalne uzależnienie, wzajemne dostosowywanie się w stopniu przekraczającym wewnętrzną wolność, itp. bzdury. Co drugi romantyczny film kończy się tekstami w stylu "bądźmy ze sobą już na zawsze", w filmach fantastycznych często pojawiają się motywy nieśmiertelnej miłości, która przetrwała całe wieki, itp. Nie będę wspomniał już nawet o aniołkach, które czepiły się swojej pierwotnej połówki jak rzep psiego ogona i ubzdurały sobie, że drugiej takiej istoty nie ma w całym wszechświecie - zresztą to pewnie one odpowiadają za co drugi film tego typu. :P

A prawda jest taka, że związki można traktować jak swojego rodzaju biznes. Jestem sobie biznesmanem, który ma konkretne cele i potrzeby, więc szukam sobie bizneswoman której cele i potrzeby współgrają z moimi. Jeżeli nam wszystko w sobie nawzajem odpowiada to robimy ze sobą interesy czyli tworzymy związek. Nie wymieniamy się kasą czy usługami, lecz uczuciami wyższymi i innymi ważnymi dla nas rzeczami.
I teraz trzeba wziąć poprawkę na to, że my jako osoby, nasze interesy, cele, potrzeby, itd wciąż się zmieniają. Jeśli mamy dobrą karmę to robimy interesy z osobą, której zmiany podążają w tym samym kierunku, dzięki czemu możemy być ze sobą dość długo. Jednak prędzej czy później(nawet gdyby miało to zająć setki lat) dojdzie do jakiś rozbieżności, które będą narastać, aż w końcu ten cały wspólny biznes przestanie być opłacalny. Wtedy po prostu szukamy kolejnej osoby do robienia interesów i jesteśmy z nią tak długo, jak długo ma to dla nas sens.

Wiem, że takie podejście jest skrajnie nieromantyczne, ale co ja poradzę że wszechświat się rządzi nieromantycznymi prawami? I całe szczęście, bo dzięki temu nie ma niepotrzebnych dramatów :)
 
« Ostatnia zmiana: 2015-04-12, 21:50:10 wysłana przez Tess »

Tess

  • Wiadomości: 2 607
  • Płeć: Kobieta
  • Status: Obserwator
[#]   « 2015-01-30, 13:35:57 »
Ok. To jest ta wypowiedź Clinta. Najpierw zadałam mu pytanie ( jest zacytowane) i on odpowiedział.

Cytuj
Cytuj
Bo wiesz, na ogół się mówi, że NAJPIERW trzeba poczuc miłość DO SIEBIE/ POKOCHAĆ   
 siebie i dopiero potem można pozwolic sobie na związek miłości. Wtedy dopiero przyciagniemy odpowiednią osobę.
Czy u ciebie tak było ?


I tak i nie :D

Jasne, przez te kilka lat wzbudziłem do siebie sporo miłości, której nie było wcześniej. Z drugiej jednak strony było wciąż jeszcze wiele nienawiści i nieakceptacji. Dużo mi brakowało do doskonałości, a mimo to spotkałem swój ideał. I ten ogrom miłości zaczął nas oczyszczać z niesamowitą siłą, co z jednej strony było cudowne, a z drugiej doprowadziło do naprawdę ciężkich prób i konfrontacji z naszymi emocjami, przeszłością, poczuciem własnej wartości. Na szczęście przetrwaliśmy najgorsze, głównie dzięki tej cudownej miłości, która cały czas w nas była i nie pozwalała się poddać.

Mogę więc powiedzieć, że nie trzeba całkowicie pokochać siebie czy spełniać inne wymyślne warunki. Wystarczy szczerze chcieć, co jest równoznaczne z gotowością przyjęcia konsekwencji. A im mocniej trzymamy się kłamstw na swój temat, głupich wyobrażeń, zaślepień i uzależnień, tym boleśniejsze i straszniejsze mogą się one wydawać. Dla mnie to oznaczało zburzenie sporego fundamentu mojej osobowości i nie przesadzam tutaj, ja naprawdę czuję i myślę jak kompletnie inne osoba.

A wydawało mi się, że już jestem taki ogarnięty, że naprawdę mam sporo rzeczy poukładane i najgorsze za sobą. Byłem spokojnym, medytującym chłopcem, któremu niewiele zaburzało codzienne delektowanie się doświadczaniem życia. Miałem swoje wywałki, gorsze chwile, gdzieś coś tam przeszkadzało, ale wszystko wydawało się naprawdę w porządku.

A potem bach. Niesamowita miłość, gwiazdka z nieba, istny cud. Bardzo szybko pojawiły się pierwsze maski, oblicza których nigdy wcześniej nie miałem okazji poznać. Zacząłem zgrywać cwaniaka, pewnego siebie śmieszka z głupimi i chamskimi żartami. Kompletnie nie ja, ale wydawało mi się, że taki będę atrakcyjny. Te maski po licznych rozmowach, wyjaśnieniach i budowaniu wzajemnego zaufania, więzi i bliskości zanikały. Niestety pojawiały się kolejne warstwy. Najintensywniejszy okres zaczął się oczywiście po wspólnym zamieszkaniu. Narastające napięcia i nieradzenie sobie z różnymi emocjami sprawiły, że zacząłem coraz bardziej przypominać mojego ojca - potrafiłem wpaść w furię, kontrolowaną na tyle żeby nikomu nie zrobić krzywdy, ale mimo to rzucałem rzeczami, kopałem meble, waliłem pięścią w ścianę. Oboje mieliśmy problemy i wzajemnie się prowokowaliśmy do niefajnych zachowań. Potrafiłem krzyczeć, wyzywać, puszczać fochy o głupoty, czepiać się i krytykować jakieś pierdoły bez znaczenia, szukać dziury w całym, itp. itd.

Wszystkie problemy rozwiązywaliśmy na bieżąco, niczego nie zostawialiśmy bez wyjaśnienia. Zmieniało się to często w przesadne analizy, zbyt długie dyskusje, nieraz puszczały w trakcie nerwy, ale zawsze wiedzieliśmy, że się kochamy i że nam na sobie zależy. Czuliśmy tą miłość i to nas ratowało. Przez pewien czas mimo poczucia, że robimy ciągły progress, miało się wrażenie że te problemy nie mają końca i wciąż i wciąż będą kolejne i kolejne. To był naprawdę trudny etap, ale nie bezsensowny czy toksyczny. To był nasz wspólny detoks. Bardzo szybki i intensywny. Przerobić tyle problemów w tak krótkim czasie to jakieś emocjonalne nieporozumienie. No ale taka jest siła miłości. Nieświadomie się na to zgodziliśmy się, szczerze chcąc już wtedy jej doświadczyć, bez kolejnych, mozolnych lat oczyszczania się.

I zdecydowanie było warto. W ciągu roku samego bycia w związku bez praktycznie żadnych technik rozwojowych (nie było ani czasu ani siły na afirmowanie, zresztą zanim ja bym przerobił jedną afkę, już mi się rozwiązało 10 innych problemów) przerobiłem tak ogromną partię obciążeń że to się w głowie nie mieści. To jednak by nie mogło działać, jeśli nie bylibyśmy gotowi na diametralne zmiany dosłownie we wszystkich aspektach naszego istnienia. Mi się po takim czasie tak intensywnych przemian rozmazał obraz samego siebie. Patrzę w lustro i ciężko mi przypisać jakie stałe cechy z którymi bym się tak fundamentalnie utożsamiał. Tyle "prawd" o mnie mi się rozbiło w pył, tyle rzeczy odchodzi i nawet jeśli wraca, to z coraz mniejszą siłą i coraz rzadziej.

Mam coraz mniejszą potrzebę, aby odbudowywać jakieś poczucie własnej tożsamości. Co z tego, że powiem iż jestem taki czy taki, że reprezentuje sobą to czy tamto, skoro zaraz się to może zmienić? Z chęcią powiem o sobie, że jestem kochany czy ciepły, nawet jeśli nie przejawiam tego cały czas, ale to jedyna prawda jaką o sobie znam i której mogę być pewien. Nie będę pisał o sobie negatywnie, bo to będzie ani prawdą, ani nie będzie zawsze faktem. Bez sensu się z tym utożsamiać. Może pojawiać się we mnie złość, ale to nie czyni mnie wściekłą osobą, przynajmniej nie z natury. To tylko fale, które pojawiają się przy nieodpowiednim wietrze.

Troszkę zszedłem z tematu, ale musiałem sięgnąć po te opisy, żeby oddać jakoś skalę zmian i doświadczeń związanych ze spotkaniem swojego ideału. Samo powiedzenie, że życie wywala się do góry nogami nie oddaje tego wszystkiego. Myślę sobie, że o dziwo wiele mi dały moje obciążenia karmiczne, tzn pewne ich aspekty. Dużo czasu spędziłem praktykując nieprzywiązywanie się i niszczenie swojego ego i oczywiście przyniosło mi to głównie obciążenia, ale jakaś część praktyk z pewnością przyczyniła się do tego, że mniej przywiązuje się do swojej osobowości, światopoglądu i wyobrażeń o sobie, dzięki czemu łatwiej jest mi je zmieniać, co przydało się bardzo w tym przypadku. Nie wszystko jest czarno białe i nawet z naszych obciążeń można wyciągnąć coś pozytywnego :)

Od dłuższego czasu jest naprawdę dobrze i spokojnie. Poradziliśmy sobie z najgorszym i zrobiło się naprawdę słodko i miłośnie, praktycznie bez zakłóceń. Zupełnie inaczej rozwiązujemy problemy, zresztą niesamowicie nas to wszystko do siebie zbliżyło - w końcu zaufaliśmy sobie na tyle, żeby pootwierać przy sobie wszystkie najgorsze rany i nikt nikogo nie zranił - była miłość i kompletna akceptacja. Przeszliśmy razem przez to piekło i na każdym kroku dawaliśmy sobie dowody na to, że warto iść dalej razem, że najważniejsza jest miłość i uzdrowienie tego wszystkiego. Z nikim innym bym nie dał rady, nie miałbym motywacji ani siły dla pierwszej lepszej kobiety, nawet dla "dobrej". To musiała być Ona :)

Nie chce oczywiście nikogo straszyć, tymi wszystkimi opisami, ale cóż - z taką przeszłością jak nasza, mogliśmy doświadczyć albo tego albo mozolnych lat z setkami zeszytów od afirmacji. Ja się strasznie cieszę, bo dzięki temu jestem teraz w takim punkcie, w jakim samodzielnie bym dotarł może za kilka lat, a może i nawet nie (nie mając odpowiednich bodźców do ruszenia pewnych bolesnych i trudnych spraw)
 

Tess

  • Wiadomości: 2 607
  • Płeć: Kobieta
  • Status: Obserwator
[#]   « 2015-01-30, 13:15:12 »
VanillaOrchard,
Cytuj
   u mnie wyszło, że muszę więcej dawać tego, czego chcę dostać. 
,
Naprawdę ?
To trochę takie "handlowe" podejście ;))
I niczego nie 'musisz'. MOŻESZ :) Jezeli ci tak pasuje i sprawia tobie to radość i przyjemność :)

Cytuj
Dać sobie więcej tego, czego się dla siebie chce 
I to je to ! :))
Clint ostatnio miał cudna wypowiedź na temat swojego związku. Jak ją znajdę to wkleję.

VanillaOrchard

  • Wiadomości: 140
  • Płeć: Kobieta
  • Status: Poszukujący
[#]   « 2014-04-13, 13:54:13 »
Nie wiem, co się u was działo po tych dekretach, u mnie wyszło, że muszę więcej dawać tego, czego chcę dostać.
Trudno przełknąć, bo mam tendencję do myślenia, ze jestem cudowną partnerką, ale guzik z pętelką. Nie można siedzieć na kuprze i CHCIEĆ czegoś, i znowuż więcej od kogoś, od drugiej istoty, samodzielnej jednostki, która ma swoje emocje, wahania nastrojów, problemy... Dać sobie więcej tego, czego się dla siebie chce i dać więcej tej drugiej osobie - to lekcja dla mnie i dla mojej specyficznej samooceny, oscylującej między narcyzmem i stanami beznadziei/poddepresyjnymi.

VanillaOrchard

  • Wiadomości: 140
  • Płeć: Kobieta
  • Status: Poszukujący
[#]   « 2014-04-13, 13:27:41 »
Dorzucę się tu z dekretem, który sobie niedawno spreparowałam ; )  Może się komuś przyda do przerobienia pod siebie.


Ja Magda całkowicie kocham i akceptuję Siebie. W pełni szanuję Siebie i stawiam swoje cele i potrzeby na pierwszym miejscu, jestem z tym w pełni bezpieczna i w porządku. Kiedy kocham, szanuję i doceniam Siebie, zauważam,  że z każdym dniem wokół mnie jest coraz więcej osób, które także mnie kochają, szanują i doceniają zupełnie bezwarunkowo.                           Wybaczam wszystkim mężczyznom, którzy mnie wykorzystywali. Wybaczam wszystkim mężczyznom, którzy mnie ranili. Wybaczam wszystkim mężczyznom, którzy wykorzystywali mnie wyłącznie do spełniania ich seksualnych  zachcianek. Wybaczam wszystkim,  którzy wmawiali mi,  że jestem nic nie warta, że nadaję  się  jedynie do seksu i że Miłość nie jest dla mnie. Wybaczam Sobie, że uwierzyłam w to kłamstwo  i  że  sama je sobie  wmawiałam. Wybaczam Sobie, że wchodziłam w relacje z mężczyznami, w których byłam raniona, wykorzystywana i traktowana  przedmiotowo. Wybaczam Sobie tą całą nieprzytomność. Już teraz rezygnuję z podtrzymywania tych kodów w moim umyśle i na mojej drugiej czakrze. W zamian wybieram odkrycie  Prawdy o mojej prawdziwej naturze, którą  jest czysta  Miłość  i  Niewinność. Już teraz rezygnuję z  pełnienia roli stricte seksualnej i z roli ofiary wobec mężczyzn na  rzecz bycia prawdziwie kochaną i szanowaną,  na rzecz  bycia pełnoprawną partnerką.  Wiem,  że zasługuję na prawdziwą  Miłość, właśnie taka,  jaka jestem.  Rozumiem już, że jestem wystarczająco dobra  jako Kobieta  i w pełni zasługuję  na prawdziwą  czystą  Miłość:)  Bóg stworzył  mnie z  Miłości, całkowicie  czystą i niewinną i to jest moja prawdziwa natura,  bez względu na to, co kiedykolwiek  robiłam  i co się ze mną działo.  Jestem stworzona do pełnego doświadczania prawdziwej  Miłości, do jej bezwarunkowego otrzymywania, do bycia obdarzaną Miłością każdego dnia : ) Jestem tego godna! Mam prawo czuć się niewinna i w porządku, niezależnie od tego, kim byłam i co robiłam w przeszłości. Mam prawo kochać i szanować siebie, niezależnie od tego, kim byłam i co robiłam w przeszłości. Mam prawo być prawdziwie, szczerze kochana w związku z Mężczyzną, niezależnie od tego, kim byłam i co robiłam w przeszłości. Mam prawo przyjmować Miłość niezależnie od tego, kim byłam i co robiłam w przeszłości. Prawda jest taka, że jestem całkowicie czysta i niewinna, a Miłość JEST dla mnie!!! :)  Jestem ukochanym dzieckiem Boga, a to oznacza, że mam pełne prawo do korzystania ze wszystkich darów i błogosławieństw, jakie ma dla mnie Bóg, ponieważ jestem tego godna. Jestem doskonała właśnie taka, jaka jestem i taka zasługuję na całą Miłość wszechświata. Zasługuję na cudowny związek Miłości z Mężczyzną, który jest dla mnie najbardziej odpowiednim partnerem i który prawdziwie mnie kocha. Zasługuję na cudowny związek Miłości przez serce, z Mężczyzną, który jest dla mnie bardzo atrakcyjny pod każdym względem, a ja dla niego. Wiem, że Bóg ma to dla mnie, a ja już teraz jestem otwarta i gotowa, aby to przyjąć. Rozumiem, że jestem w tym całkowicie bezpieczna, Bóg błogosławi  mi i mnie chroni, kiedy otwieram się na Miłość i na związek przez serce z najlepszym dla mnie partnerem. Ja Magda przyciągam do mojego życia tylko takich Mężczyzn, którzy mają wobec związku ze mną czyste intencje, a reszcie pozwalam odejść bez żalu, bo wiem, że Bóg ma dla nas wszystkich zawsze coś lepszego, pozwalam sobie to dostrzec i zaakceptować. Już teraz rezygnuję całkowicie i do końca ze starania się o Miłość Mężczyzn, którzy nie  chcą lub nie mogą mi jej dać. W zamian wybieram Miłość płynącą do mnie szerokim strumieniem bezwarunkowo, z Boskiego Zródła czystej Miłości :) Jestem już zawsze całkowicie bezpieczna w bliskich relacjach z Mężczyznami, jest to dla mnie naprawdę realne. Wiem, że w związku Miłości z Mężczyzną może być mi dobrze, może być mi bardzo dobrze, może być mi nawet za dobrze:))) Już teraz pozwalam sobie to  dostrzec i zaakceptować, że taka możliwość dla mnie istnieje i jest całkowicie realna. Zauważam, że świat jest pełen fantastycznych Mężczyzn, którzy z własnej, nieprzymuszonej woli są gotowi obdarzyć mnie prawdziwą Miłością, szacunkiem, wsparciem, akceptacją, bliskością i czułością. Akceptuję i doceniam ten fakt. Zasługuję na Partnera, który bezwarunkowo mnie kocha, wspiera mnie, szanuje, rozpieszcza, obdarza cudowną bliskością, czułością i wspaniałym seksem : ) Zasługuję na Partnera, z  którym zawsze jestem prawdziwie szczęśliwa i spełniona jako Kobieta. Zasługuję na Partnera,  którego potrzeby, cele i chęć ich realizacji doskonale pasują do moich. Już teraz pozwalam sobie dostrzec, że są tacy Mężczyzni i z ufnością w Boże prowadzenie otwieram się na to, aby ten najwłaściwszy dla mnie pojawił się w moim życiu od zaraz, zasługuję na to i jestem na to w pełni gotowa. Widzę też, ile sama mam do zaoferowania takiemu Partnerowi, jak i wszystkim żyjącym istotom, doceniam to i potrafię wykorzystać zgodnie z Najwyższym Dobrem. Nareszcie widzę Siebie jako ukochane dziecko Boga, istotę zrodzoną z Miłości i powołaną do pełnego doświadczania Miłości :) Miłość i bycie szczerze, bezwarunkowo kochaną to moje  Przeznaczenie :) Kiedy pozwalam Sobie spojrzeć na Siebie oczami Boga zauważam, że ja sama jestem czystą Miłością, że w pełni zasługuję na Miłość i jestem czysta, niewinna i doskonała właśnie taka, jaka jestem :)

dziękuję. zacznę pracę z dekretem, bardzo tego potrzebuję. zobaczymy, co się wydarzy.

Atlanta

  • Wiadomości: 1 407
  • Płeć: Kobieta
  • Status: Poszukujący
[#]   « 2014-04-13, 00:22:19 »
Matek, a to wpłynęło na twoją orientację czy tylko mówisz o przyjaźni?


Potem spotkalem swoich najlepszych kumpli, a potem jeszcze lepszego. I jakos wszystko mi sie w glowie wyprostowalo:D

Faceci sa zajebisci, co tu duzo gadac;)

Clint

  • Wiadomości: 2 541
  • Płeć: Mężczyzna
    • Boski Spokój
  • Łukasz Kubiak - https://boski-spokoj.pl/
  • Status: Uzdrowiciel
[#]   « 2014-04-11, 23:16:40 »
No bo dekret sam w sobie nie ma mocy - moc ma odpowiednie dopasowanie treści do podświadomości i odpowiednia praca nad nimi.

furyah

  • Wiadomości: 571
  • Płeć: Kobieta
  • Status: Poszukujący
[#]   « 2014-04-11, 22:29:01 »
Też tak myślę, dekret musi grać z intencją i trafiać celnie w blokadę. I jeszcze musi być pisany językiem, który jest przyswajalny i zrozumiały dla danej osoby (zależnie od zasobów językowych).

Mariusz

  • Wiadomości: 4 015
  • Płeć: Mężczyzna
  • Status: Zaawansowany
[#]   « 2014-04-11, 19:51:57 »
Clint chyba troszkę przeszarżował z tym stwierdzeniem, że dekret nie ma mocy :-)  Dekret leżący na stole może nie ma ale ten odczytywany z właściwą intencją to już owszem :-)

iloveperfumes

  • Wiadomości: 95
  • Płeć: Kobieta
  • Status: Zaawansowany
[#]   « 2014-04-11, 17:24:33 »
Dzięki za odp, Clint. Myślałam, że to właśnie dekretami się rozwala blokady. Szkoda, że to nie takie proste.