http://kobieta.onet.pl/zdrowie/psychologia/naduzycia-emocjonalne-wobec-dziecka-skutki-prawdziwa-historia/1d7fb"Odkąd pamiętam, byłam nieszczęśliwa. Leczyłam się na depresję od okresu dojrzewania. Dopiero kiedy moja matka, umarła, zrozumiałam, że to nie była depresja - mówi Kasia. - Teraz leki antydepresyjne, napady lękowe, histerie, wydzwanianie z płaczem po przyjaciółkach czy awantury z mężem w domu o moje stany - to już przeszłość. Patrzę na ten czas, jakbym to nie była ja. Prawdziwa ja zaczęła się teraz. Nagle okazało się, że umiem się uśmiechać, że każdy dzień może przynieść mi coś miłego, że przesypiam całą noc, nie budząc się co chwilę, zmartwiała ze strachu, że przecież na pewno mi nic w życiu nie wyjdzie, że lada dzień wyrzucą mnie z pracy, bo do niczego się nie nadaję - tak każdego wieczoru zapewniała mnie mama. Nagle okazało się, że jedzenie smakuje i jak dobrze jest po prostu żyć. Cieszyć się słońcem, spacerem z dziećmi. Teraz nawet sprzeczka z szefem w pracy jest jakąś miłą rozrywką. Bo ona nie żyje. Bo jej już nie ma. Już mi nie zatruje życia, nie będzie wydzwaniać do mnie po nocy z pretensjami, z żalami, z groźbami, że się zabije, że jest sama, że jestem złą córką i o nią nie dbam, że ma raka, że ma Parkinsona i tysiąc innych chorób naraz. I że ja jestem wszystkiemu winna.
Od dziecka mnie szantażowała....."