Dziękuję Lilliole.
Wydaje mi się, że jestem w bardzo podobnej sytuacji, z tym, że ja cały czas zbieram się na odwagę by ruszyć ten system rodzinny. Boję się tego co może się dziać. Cały czas próbuję się przygotować do tego, by zadziało się to jak najłagodniej, by jak najmniej osób na tym ucierpiało... Ale chyba po prostu będzie tak, że każdy zetknie się po prostu z tym co ma w sobie... Z tą prawdą o sobie.
Tu chyba najbardziej czułam sie winna, bo sie bałam, że to przeze mnie. Ze jakbym nie ruszała tego systemu rodzinnego to może ona nie poczuła by sie winna.
Ale chyba wreszcie dotarło do mnie, ze ja nie jestem odpowiedzialna za swoich rodziców. Że ja też ta swoja odpowiedzialnością za nich podtrzymywałam ten system. W tym systemie ja nie mogłam odejść, nie mogłam miec nic własnego.
Czułam sie odpowiedzialna za rozwój mojej matki. Miałam chyba jakąś misję, żeby otworzyć im serca. Ale sie nie udało. To ja swoje w pewnym momencie zamknęłam.
Teraz powierzam ich Bogu. Życzę im jak najlepiej, ale dbam o siebie. Oni niech robią co chcą. Nie może być tak, żeby moje zycie i moja wolność były mniej warte niz ich. Mamie pomagam tyle ile mogę, ale też myślę o sobie.
U mnie jest niemal identycznie. Dziękuję, że to opisałaś, to mi daje nadzieję na to, że ja kiedyś też znajdę w sobie odwagę, tak jak Ty, by się z tym zmierzyć.
Chciałem otworzyć serca ludziom, którzy być może sami tego nie chcieli, lub nie byli na to gotowi. Porwałem się na jakąś misję która raczej nie miała możliwości, by być zrealizowaną. Chciałem otwierać serca innym ludziom, ale zapomniałem w tym wszystkim, że ja tak naprawdę nie wiem co jest na dany moment najlepsze dla innych. Wie to Bóg. Wydaje mi się, że powierzenie Bogu opieki nad innymi jest najlepszym rozwiązaniem, choć wymaga ono dużego zaufania do Boga.
Dzisiaj czuję jakby zeszły ze mnie jakies pęta.
Cieszy mnie to, że udaje Ci się przebrnąć przez te trudne doświadczenia, dzięki którym odkrywasz swoją wolność i otwierasz się na to co faktycznie, a nie tylko pozornie, jest dla Ciebie dobre.
Wydaje mi się, że to odpuszczanie jest bardzo ważne.
Wszystkiego dobrego w dalszym uzdrawianiu!
A co do tego że coś może się pieprzy, to czasami jest tak, że coś starego i niefunkcjonalnego musi się 'rozpieprzyć' by na tym miejscu mogło powstać coś nowego i lepszego.
Jeszcze co do odpuszczania to jest taka fajna książka Davida Hawkinsa 'Technika uwalniania' która jest właśnie o tym odpuszczaniu. Ja zauważyłem, że na mnie samo czytanie tej książki oddziałuje w ten sposób, że ukierunkowuje mnie na odpuszczanie. Jak się odpuści wszystkie emocje związane z jakimś problemem, to problem jednocześnie znika.