Autor Wątek: Wsparcie  (Przeczytany 8208 razy)

Mariomar

  • Gość
[#]   « 2016-02-13, 22:02:40 »
Mój ojciec, który był katem, w dzieciństwie też był przestraszonym chłopcem, którego chłopaki bili.

Bo pod każdą agresją jest strach. Stara prawda, znana od lat.

Gdy po latach niewidzenia ojca, spotkałem się z nim w sądzie na rozprawie z mamą, to zamiast chojraka, był blady ze strachu jak ściana. Wtedy pierwszy raz w życiu widziałem człowieka białego na twarzy ze strachu. Zero krwi na twarzy - jak trup.


tod

  • Wiadomości: 261
  • Płeć: Mężczyzna
  • Status: Poszukujący
[#]   « 2016-02-13, 18:20:06 »
bardzo możliwe, że potkaliśmy się w jakimś wcieleniu i daliśmy sobie wmówić, że mamy możliwości otwierania serc ludziom,
tak to przynajmniej czuję
Tak, bardzo możliwe.

tod

  • Wiadomości: 261
  • Płeć: Mężczyzna
  • Status: Poszukujący
[#]   « 2016-02-13, 14:39:40 »
Ja zawsze chciałam to uciąć, ale nie mogłam. Jakbym mogła tobym to ucięła. Ale bardzo możliwe, że beze mnie ten układ nie mógł funkcjonować.

Co do śmierci mojego ojca to może jego dusza uznała, że będzie lepiej i dla niego i dla mnie jak on umrze. I dla wszystkim zainteresowanych.
Zaczęłam uzdrawiać energię męską w sobie. I chciałam, żeby te energie działały tak, abym mogła realizować moje cele, to co chcę. A dewizą mojego ojca było: "Pokorne ciele dwie matki ssie". Ile agresji trzeba stłumić w sobie, aby tak żyć...
Możliwe, że udało mi się ruszyć ten układ własne dzięki wzmocnieniu męskiej energii w sobie, którą wcześniej odrzucałam.

Przy okazji wspominek miałam okazję oglądać zdjęcia mojego ojca jak był malutki. Patrzyłam na to małe dziecko i widziałam, ze jest przerażone. Ale chyba nikt inny tego nie dostrzegał.

Wydaje mi się, że rozumiem co czujesz.
W tym wszystkim co robisz troszczysz się o siebie. To jest dobre.
Dostrzegając przerażenie w dziecięcych oczach swego ojca, zaczynasz widzieć coś czego nikt wcześniej w rodzinie nie widział. Tak się zmienia historię rodziny. Musi znaleźć się ktoś, kto zacznie dostrzegać prawdę taką jaka ona jest.

Odkrywanie prawdy zazwyczaj jest bolesne.
Wymaga również dużej odwagi.
Masz w sobie dużo wewnętrznej siły.


Inga

  • Gość
[#]   « 2016-02-13, 12:59:38 »
Ucięcie wiązałoby się z zablokowaniem pewnych obszarów w mózgu, co wiązałoby się pozostawieniem pewnych obszarów psychicznych oraz pewnych pól energi w formie bez zmian. To by oznaczało także brak istotnych zmian u rodziców którzy sami z siebie nigdy by sie nie zdecydowali  na doświadzenie takiego bólu jaki mają obecnie. Jestem przekonana że dusze rodziców są ci wdzięczne za to co zrobiłąs, za to że się odważyłaś postawić wszystkich was na swoim miejscu, za to że ich od siebie odcięłaś, tak że już nie mogą na tobie żerowac tylko muszą zacząć byc odpowiedzialni za siebie i wejść w rozwój.
A tobie gratuluję odważenia się na tak radykalny krok, bo z pewnością twoja dusza (wnętrze) wiedziała jakie będą skutki tego co robisz. Poruszyłaś głeboko energie które powróciły na swoje miejsce.

Lilliole

  • Wiadomości: 1 657
  • Płeć: Kobieta
  • Status: Obserwator
[#]   « 2016-02-13, 02:23:13 »
I mamy tutaj dowód na to o czym pisałam w innym wątku, że nalezy uzdrawiać relacje zamiast je odcinać. Widac tu na jak głeboki poziom działa takie uzdrawianie. Jakie zmiany zachodzą w przestrzeni, jak silnie zmieniaja się energie.

Ja zawsze chciałam to uciąć, ale nie mogłam. Jakbym mogła tobym to ucięła. Ale bardzo możliwe, że beze mnie ten układ nie mógł funkcjonować.

Co do śmierci mojego ojca to może jego dusza uznała, że będzie lepiej i dla niego i dla mnie jak on umrze. I dla wszystkim zainteresowanych.
Zaczęłam uzdrawiać energię męską w sobie. I chciałam, żeby te energie działały tak, abym mogła realizować moje cele, to co chcę. A dewizą mojego ojca było: "Pokorne ciele dwie matki ssie". Ile agresji trzeba stłumić w sobie, aby tak żyć...
Możliwe, że udało mi się ruszyć ten układ własne dzięki wzmocnieniu męskiej energii w sobie, którą wcześniej odrzucałam.

Przy okazji wspominek miałam okazję oglądać zdjęcia mojego ojca jak był malutki. Patrzyłam na to małe dziecko i widziałam, ze jest przerażone. Ale chyba nikt inny tego nie dostrzegał.

Lilliole

  • Wiadomości: 1 657
  • Płeć: Kobieta
  • Status: Obserwator
[#]   « 2016-02-13, 02:06:01 »
Dziękuję Lilliole.
Wydaje mi się, że jestem w bardzo podobnej sytuacji, z tym, że ja cały czas zbieram się na odwagę by ruszyć ten system rodzinny. Boję się tego co może się dziać. Cały czas próbuję się przygotować do tego, by zadziało się to jak najłagodniej, by jak najmniej osób na tym ucierpiało... Ale chyba po prostu będzie tak, że każdy zetknie się po prostu z tym co ma w sobie... Z tą prawdą o sobie.
U mnie jest niemal identycznie. Dziękuję, że to opisałaś, to mi daje nadzieję na to, że ja kiedyś też znajdę w sobie odwagę, tak jak Ty, by się z tym zmierzyć.


tod,
fajnie to napisaleś, że każdy zetknie się z tym co ma w sobie....
ja też zawsze miałam dużo lęków, że komus zaszkodzę jak coś ruszę, ale podtrzymywanie niezdrowych układów też jest w sumie szkodzeniem,
 


Chciałem otworzyć serca ludziom, którzy być może sami tego nie chcieli, lub nie byli na to gotowi. Porwałem się na jakąś misję która raczej nie miała możliwości, by być zrealizowaną. Chciałem otwierać serca innym ludziom, ale zapomniałem w tym wszystkim, że ja tak naprawdę nie wiem co jest na dany moment najlepsze dla innych. Wie to Bóg. Wydaje mi się, że powierzenie Bogu opieki nad innymi jest najlepszym rozwiązaniem, choć wymaga ono dużego zaufania do Boga.

bardzo możliwe, że potkaliśmy się w jakimś wcieleniu i daliśmy sobie wmówić, że mamy możliwości otwierania serc ludziom,
tak to przynajmniej czuję



A co do tego że coś może się pieprzy, to czasami jest tak, że coś starego i niefunkcjonalnego musi się 'rozpieprzyć' by na tym miejscu mogło powstać coś nowego i lepszego.

Jeszcze co do odpuszczania to jest taka fajna książka Davida Hawkinsa 'Technika uwalniania' która jest właśnie o tym odpuszczaniu. Ja zauważyłem, że na mnie samo czytanie tej książki oddziałuje w ten sposób, że ukierunkowuje mnie na odpuszczanie. Jak się odpuści wszystkie emocje związane z jakimś problemem, to problem jednocześnie znika.

też dużo pracuje nad odpuszczaniem i ostatnio zauważyłam, że jak się zdenerwuję to otwieram buzię i odycham głęboko, a zawsze było tak, że zaciskałam szczękę,
mam nadzieję, że to zwiastun, że coś się zmienia w ciele

tod

  • Wiadomości: 261
  • Płeć: Mężczyzna
  • Status: Poszukujący
[#]   « 2016-02-13, 00:43:45 »
Heh to niżej to pisałem trochę pod wpływem gniewu, może trochę jest w tym prawdy, ale ja bym zbytnio w to nie wierzył. To jest takie naciągane trochę...

tod

  • Wiadomości: 261
  • Płeć: Mężczyzna
  • Status: Poszukujący
[#]   « 2016-02-12, 22:59:56 »
pytanie tylko czy to nie ta osoba chce umrzec i to ma tu więcej do rzeczy, niz moja intencja uzdrawiania akurat tego tematu w tym momencie- to jest jak by wtorne

Wydaje mi się, że to jest kluczowe, ta intencja.
Jak ktoś czegoś chce czy to świadomie czy podświadomie, to prędzej czy później znajdzie się jakaś osoba, która pomoże w realizacji tego pragnienia.

Niezależnie czy ktoś chce dostać kopa, czy zostać pogłaskanym po głowie, zawsze znajdą się chętni do tego by to zrobić.

Lilliole

  • Wiadomości: 1 657
  • Płeć: Kobieta
  • Status: Obserwator
[#]   « 2016-02-12, 20:12:07 »
Wiem co zrobiłaś. Odesłałaś ich winę do nich a oni ją przyjęli.
Bardzo możliwe.

Niesamowite. Trzymam za Ciebie kciuki, bo strażników bardzo boli, gdy ktoś się od nich uwalnia.

Śmierć też może być po to, ze "jeśli się ode mnie uwalnianiasz , to moja śmiercią zbuduje w Tobie mega poczucie winy".

U mnie też strażnicy widzą, ze nie poradzą sobie ze mną siłą, to budują poczucie winy.

Wspieram :)


Dzięki Mariomar :)
Jak to sie wszystko działo to najbardziej bałam się, że to jakas pułapka. Że to juz koniec i że sie z tego juz nigdy nie wygrzebię. Takie miałam myśli.

Możliwe, że to było obliczone na wzbudzenie poczucia winy. Ale nawet jeżeli częsciowo to sie udało to i tak jest to nic w porównaniu do tego jakie miałam poczucie winy jako dziecko i przed rozwojem.
NIe wiem co będzie dalej, ale czuję sie zwolniona z bycia strażnikiem ich małżeńśtwa. Jak byłam mała to moje mama wykrzyczała, że to tylko dla mnie podtrzymuje tą rodzinę, i gdyby nie ja toby się rozwiodla. Nie wiem czy to była prawda, bo jak ja prosiłam, żeby sie rozwiodła to zmieniała temat. Teraz czuję, że moja matka jest wolna i ja nie muszę sie już czuć winna i wynagradzać jej tego poświęcenia.

Ale troche boje sie, że te komplikacje z ręką to właśnie po to bym sie czuła winna. Chociaż trudno jest mi sobie wyobrazić, żeby znosic takie tortury celowo.

medżikowsky

  • Gość
[#]   « 2016-02-12, 19:23:42 »
to możliwe tod, ja kiedyś coś tam bardzo intensywnie opukiwalem tematy z ojcem , z ktorym mialem silna karme seksualną, a on w tym czasie mial problemy zwiazane z oddawaniem moczu, czul duzy bol w tym rejonie itp

sadze jednak ze to nie ja to wywolalem, tylko tak jak to w zyciu bywa czasem na jakis temat juz nie ma miejsca, domaga sie transformacji, chociaz by częściowej - u niego tak, się objawiał, u mnie świadomym uzdrawianiem , to chyba ma wiecej sensu niz zabijanie kogos swoim uzdrawianiem ;) aczkolwiek i ja mialem i po czesci mam takie lęki ! pytanie tylko czy to nie ta osoba chce umrzec i to ma tu więcej do rzeczy, niz moja intencja uzdrawiania akurat tego tematu w tym momencie- to jest jak by wtorne

poza tym , śmierć to nie tragedia , czasem to poczatek czegoś lepszego :)



Inga

  • Gość
[#]   « 2016-02-12, 19:23:28 »
I mamy tutaj dowód na to o czym pisałam w innym wątku, że nalezy uzdrawiać relacje zamiast je odcinać. Widac tu na jak głeboki poziom działa takie uzdrawianie. Jakie zmiany zachodzą w przestrzeni, jak silnie zmieniaja się energie.

tod

  • Wiadomości: 261
  • Płeć: Mężczyzna
  • Status: Poszukujący
[#]   « 2016-02-12, 19:16:13 »
Dziękuję Lilliole.
Wydaje mi się, że jestem w bardzo podobnej sytuacji, z tym, że ja cały czas zbieram się na odwagę by ruszyć ten system rodzinny. Boję się tego co może się dziać. Cały czas próbuję się przygotować do tego, by zadziało się to jak najłagodniej, by jak najmniej osób na tym ucierpiało... Ale chyba po prostu będzie tak, że każdy zetknie się po prostu z tym co ma w sobie... Z tą prawdą o sobie.

Cytuj
Tu chyba najbardziej czułam sie winna, bo sie bałam, że to przeze mnie. Ze jakbym nie ruszała tego systemu rodzinnego to może ona nie poczuła by sie winna.
Cytuj
Ale chyba wreszcie dotarło do mnie, ze ja nie jestem odpowiedzialna za swoich rodziców. Że ja też ta swoja odpowiedzialnością za nich podtrzymywałam ten system. W tym systemie ja nie mogłam odejść, nie mogłam miec nic własnego.
Cytuj
Czułam sie odpowiedzialna za rozwój mojej matki. Miałam chyba jakąś misję, żeby otworzyć im serca. Ale sie nie udało. To ja swoje w pewnym momencie zamknęłam.
Cytuj
Teraz powierzam ich Bogu. Życzę im jak najlepiej, ale dbam o siebie. Oni niech robią co chcą. Nie może być tak, żeby moje zycie i moja wolność były mniej warte niz ich. Mamie pomagam tyle ile mogę, ale też myślę o sobie.
U mnie jest niemal identycznie. Dziękuję, że to opisałaś, to mi daje nadzieję na to, że ja kiedyś też znajdę w sobie odwagę, tak jak Ty, by się z tym zmierzyć.

Chciałem otworzyć serca ludziom, którzy być może sami tego nie chcieli, lub nie byli na to gotowi. Porwałem się na jakąś misję która raczej nie miała możliwości, by być zrealizowaną. Chciałem otwierać serca innym ludziom, ale zapomniałem w tym wszystkim, że ja tak naprawdę nie wiem co jest na dany moment najlepsze dla innych. Wie to Bóg. Wydaje mi się, że powierzenie Bogu opieki nad innymi jest najlepszym rozwiązaniem, choć wymaga ono dużego zaufania do Boga.



Cytuj
Dzisiaj czuję jakby zeszły ze mnie jakies pęta.
Cieszy mnie to, że udaje Ci się przebrnąć przez te trudne doświadczenia, dzięki którym odkrywasz swoją wolność i otwierasz się na to co faktycznie, a nie tylko pozornie, jest dla Ciebie dobre.
Wydaje mi się, że to odpuszczanie jest bardzo ważne.
Wszystkiego dobrego w dalszym uzdrawianiu!


A co do tego że coś może się pieprzy, to czasami jest tak, że coś starego i niefunkcjonalnego musi się 'rozpieprzyć' by na tym miejscu mogło powstać coś nowego i lepszego.



Jeszcze co do odpuszczania to jest taka fajna książka Davida Hawkinsa 'Technika uwalniania' która jest właśnie o tym odpuszczaniu. Ja zauważyłem, że na mnie samo czytanie tej książki oddziałuje w ten sposób, że ukierunkowuje mnie na odpuszczanie. Jak się odpuści wszystkie emocje związane z jakimś problemem, to problem jednocześnie znika.



Mariomar

  • Gość
[#]   « 2016-02-12, 19:10:13 »
Lilioe

Niesamowite. Trzymam za Ciebie kciuki, bo strażników bardzo boli, gdy ktoś się od nich uwalnia.

Śmierć też może być po to, ze "jeśli się ode mnie uwalnianiasz , to moja śmiercią zbuduje w Tobie mega poczucie winy".

U mnie też strażnicy widzą, ze nie poradzą sobie ze mną siłą, to budują poczucie winy.

Wspieram :)

Inga

  • Gość
[#]   « 2016-02-12, 18:55:02 »
Wiem co zrobiłaś. Odesłałaś ich winę do nich a oni ją przyjęli.

Inga

  • Gość
[#]   « 2016-02-12, 18:51:29 »
Lilliole
Niesamowita historia. Takie dramatyczne uwalnianie się od ograniczeń i dążenie do wolności. Wylatywanie z klatki?