Zed,
Możesz mi wierzyć lub nie, ale akurat złośliwości w u siebie nie zauważam. Rozmawiamy o Twoich problemach, więc mniej lub bardziej trzymam się tematu. I oczywiście mówię też o swoich. Czemu mi co jakiś czas robisz nieproszoną psychoanalizę -- nie wiem, ale przywykłem już do takiego podejścia na forach duchowych, więc traktuję to jako swego rodzaju ścieżkę dźwiękową
I strasznie bierzesz rzeczy do siebie -- gdzie ja napisałem że Ty mi się kojarzysz z tym dziadkiem? o_O To po prostu miejsce w którym obaj możemy skończyć. Ty masz tylko dwa lata przewagi
(A, i nie wiem czy on ćpał w młodszych czasach. Hipisem na pewno nie był, był zbyt antyamerykański na to, ale na jakimś poziomie zatryzmał sie w tych swoich złotych czasach: muzyka, literatura, polityka itp.)
Odnośnie mojego lęku przed Tobą: eee... co?
Nie wiem jako jakiego buntownika się potrzegasz, ale z tego co piszesz nie wygląda na to abyś miał wielki wpływ na społeczeństwo, a tym bardziej możliwość zdestabilizowania go. Ot, niespełniony człowiek piszący na internecie (bez złościwości!). Chyba raczej podburzasz proletariatu na sekretnych spotkaniach ani nie rzucasz koktajli mołotowa na demonstracjach.
I gwoli ścisłości: moje poglądy polityczne, a przynajmniej ekonomiczne, są bardzo lewackie: bezwarunkowy dochód minimalny, mieszkania od państwa, edukacja dla wszystkich, większe pośrednictwo w pracy itp.
ALE
Nie jestem politykiem, ani ekonomistą. Nie wiem jak to wprowadzić i nie działam w tym kierunku. Więc to wszystko to tylko moje osobiste poglądy, warte tyle co poglady religijne
Natomiast w życiu osobistym kieruję się tym, co może mnie wzmocnić, i staram się uwolnić od wszelakich wymówek i zrzucania winy na innych (których niestety jest jeszcze mnóstwo :/).
Widzę że mamy odwrotnie zdefiniowany talent: dla mnie to jest wrodzona predyspozycja do czegoś, która jednak jest nic nie warta bez rozwijania danej dziedziny swoją własną pracą i praktyką. I w tym kontekście mówiłem o 25- i 35-latku. Oczywiście że ludzie starsi mogą osiągać wielkie rzeczy -- ale głównie dzięki temu, że mieli wiecej czasu na ćwiczenia
Natomiast czemu się dewaluuje? Bo jeśli ma się komuś dać szansę, to prawie każdy wybierze niedoświadczonego 25-latka a nie niedoświadczonego 35-latka. Choćby dlatego, że u pierwszego można mówić o braku doświadczenia życiowego, podczas gdy u drugiego ewidentnie są to już błędne decyzje.
Może powiesz mi że to kolejne przekonanie, że w wieku 35 lat można tyle samo... Ale to, gdzie jesteś jest dowodem na to, że jednak nie.
Jeśli się mylę, to udowodnij mi to swoim przykładem -- na pewno będzie z korzyścią dla nas obu
Ja się uwolnię od ograniczenia, a Ty się zrealizujesz.
(I to piszę bez złośliwości, bo to po prostu fakty, przynajmniej na tyle na ile je przedstawiłeś.)
Jakie masz przeslanie tego, kogo stworzyles? Znaczy sie, co on ma ,,przekazywac"?
I to jest sedno sprawy, którego się dłuuugo uczyłem: ŻADNE. Bo chciałem zmieniać świat i przekazywać niewiadomo co, podczas gdy tak naprawdę nic nie umiałem.
Ciekawostka:
Gościu poświęcił 4 lata swojego życia, aby weekendami, z kumplami zrobić coś takiego:
http://youtu.be/SHCC_47lPso?t=42sFilm w którym są kosmici z dupami wystającymi ze spodni, jedzą zupę z rzygów, a jednemu z bohaterów wypadją kawałki mózgu, które przykleja sobie taśmą klejącą.
Co taki film może przekazywać? Nic, ale to zabawny sposób aby nauczyć się robić filmy.
A to ten sam gościu 12 lat później:
http://youtu.be/2UDTbQrOGa0?t=34sMyślę że w kategorii spełnienia talentów i marzeń, trudno przebić adaptację swojej ukochanej książki na ekran razem z podobnymi sobie pasjonatami, ku powszechnemu zachwytowi i kilkunastu Oskarom
Ale, najpierw trzeba się nauczyć. Podobno potrzeba 10 000 godzin aby zrobić się w czymś dobrym. Podobno aby być choćby przeciętnym pisarzem, trzeba napisać przynajmniej 1000 stron wysokiej jakości (przepisywanych minimum 5 razy), a potem schować je do szuflady, bo to był tylko trening.
Tak szczerze-kochasz japonski? Czujesz go?!
Szczerze, to wybrałem go w większości jako wyzwanie. (Było albo to, albo islandzki -- jako że trochę znam niemiecki i duński, uznałem że będzie za łatwo.) Chciałem sprawdzić czy będę w stanie się uczyć czegoś sam z siebie 2-3 miesiące, a jak dobrze pójdzie to może po roku będę w stanie grać w importowane gry (:DDD). Kiedyś lubiłem anime, więc z języków wschodnioazjatyckich ten wydawał mi się najpraktyczniejszy. (Pewnie chiński jest znacznie bardziej, ale nie mógłbym się przemóc.)
Ale ludzki umysł to
zabawna sprawa Z jednej strony dzięki temu że mogłem go zgłębić, a z drugiej tylko dlatego że włożyłem te pewnie 1000+ godzin, jestem nim o wiele bardziej zafascynowany niż na początku. I o wiele bardziej niż kiedy posmakowałbym tylko trochę, nauczył się 100 ideogramów i stwierdził że to jednak nie moje
Prawdopodobnie mógłbym się też zająć innymi rzeczami z podobnym skutkiem. Najważniejsze jednak było: wybrać jedną rzecz i się jej trzymać.
Oczywiście, nie dobierałem tego pod kątem dochodowym: w końcu ekonomia Japonii idzie w dół, co roku jakieś 100 000 ludzi zdaje egzamin N1 (najwyższy), a technologia tłumaczenia idzie bardzo szybko do przodu. Ale tak sobie można, przy negatywnym nastawieniu (które znów jest udziałem na obu) zostawić wszystko. I wtedy zamiast choćby i słabej znajomości języka miałbym kilkanaście więcej skończonych gier
i dalej "dwie lewe ręce" na pewnym poziomie.
Dobra, wystarczy. Bo znowu się zaczyna larus elaboratus
A, na koniec jeszcze ciekawy astrologiczny wykład odnośnie systemu, buntu i mocy zmiany go, tu w ujęciu bardziej globalnym, ale myślę że jak najbardziej odnosi się do Twojej sytuacji wewnętrznej, czyli silne Słońce kontra "przytłaczający" Saturn:
http://www.youtube.com/watch?v=arEG-q8cICg