Pozytywne Inspiracje

Forum => Pytania do Ekspertów => Wątek zaczęty przez: Zed1 w 2014-04-15, 14:46:17

Tytuł: Niechec do pracy/nauki
Wiadomość wysłana przez: Zed1 w 2014-04-15, 14:46:17
Witam,

chcialem sie zapytac (jak w temacie) skad moze brac sie ,,wrodzona" niechec do pracy/nauki, albo do zajmowania sie w zyciu jakas dziedzina i zglebianiem jej (chocby po to, aby miec dobre wyksztalcenie i stabilnosc).

Jakos tak sie stalo, ze od dziecka mialem (i mam) sporo roznych zainteresowan ale nie poszedlem w zadnym zbyt konkretnym kierunku co skutkuje tym, ze troche mi sie nudzi a troche (i to bardziej) mam problem z praca bo do pracy albo potrzebuja osob wyksztalconych w czyms konkretnym i doswiadczeniem albo praca jest malo interesujaca a najczesciej wtedy tzw. podstawowa, ciezka itp. No i z wszystkimi zainteresowaniami tez tak mam, ze dopoki one sa nowe, swietze to jest zapal, energia ale po dluzszym czasie kiedy staja sie jakby rutyna przestaja mnie interesowac, nie czuje juz potrzeby wglebiania sie (stad np. nigdy nie skonczylem szkoly/studiow o konkretnym profilu). Pojawia sie n awet troche leku o ograniczenie mojego zycia jesli bym zajmowal sie tylko jedna rzecza a w glebi twki chec poznawania swiata a nie ciezkiej pracy. Dziwi mnie to, bo wiem ze mam spory potencjal, szczegolnie do dzialania w tzw. wolnych zawodach czy w ogole w materiach gdzie liczy sie indywidualnosc i osobowosc a tutaj nic.

Probowalem to jakos rozwalic i w sumie nic konkretnego do glowy mi nie przyszlo ale jedna osoba zwrocila moja uwage na to, ze taka niechec jakby do egzystencji czy nawet lek przed wejsciem na powaznie w zycie moze byc sprawa tzw. zdarzen okoloporodowych. Z tego, co wiem, to mialem ciezki porod (nie chcialem wyjsc) i od dziecka zawsze towarzyszyl mi taki jakby lek przed swiatem, przed ciezkoscia egzystencji w nim. Np. jako male dziecko strasznie nie chcialem lazic do zerowki a szkola podstawowa to juz w ogole dramat byl. Oczywiscie w miare dorsatania ten lek minal ale jaks intuicyjnie wyczuwam, ze ta moja niechec do ,,wziecia sie za bary z zyciem" i taka proba lawirowania/latania w powietrzu bierze sie wlasnie z tego jakiegos leku przed swiatem. Od zawsze tez czulem czeste okresu nudy, apatii i to tez jakos nie daje mi spokoju.

Zauwazylem tez, ze mam w sobie jakby dwie osobowosci ale to nie tak, ze cierpie na jakies zaburzenia ale ze przez to, ze moi rodzice sa jakby z dwoch roznych swiatow to ,,dostalem" dwa rozne wychowania i teraz troche nie umie wybrac, w jakim kierunku isc. To jakby zamiast osobowosci nadzrednej sa dwie roznorzedne i kazda ciagnie w swoja strone.

Czytalem sporo na temat teorii reinkarnacji (na tym forum tez), ze mozemy miec jakies wzorce ale mnie osobiscie jakos to nie przekonuje, bardziej szukam przyczyn w zyciu doczesnym chociaz nie uwazam, ze reinkarnacja nie istnieje.
Tytuł: Odp: Niechec do pracy/nauki
Wiadomość wysłana przez: Jolanta 16 w 2014-04-15, 16:19:42
Najlatwiej zrobic sobie analize,robia ja różni specjaliści ...ja chcę np.zrobić sobie u P. Ani Atras...są profesjonalne i duży wybór. Możesz zagladnac na jej stronę i więcej poczytać o analizach...
Tytuł: Odp: Niechec do pracy/nauki
Wiadomość wysłana przez: Zed1 w 2014-04-15, 17:19:24
No tak, ale jak juz wspomnaielm dla mnie troche to doszukiwanie sie obciazen z poprzednich zyc to malo prawdopodobne jest; ja stapam twardo po ziemi i wydaje mi sie, ze bardziej to tu idzie o rzeczy typu wychowanie, albo wlasnie cos z porodem, szkok jakis czy cos takiego. Generalnie to co nas spotyka w zyciu to ma najwieksze znaczenie. Np. tak banalna sprawa jak chocby to w jakich czasach sie urodzilem - jestem z koncowki 70tych czyli moje dorastanie nie mowiac o dziecinsinstwie to zasy glebokiego PRLu a to jednak zutuje jak potem widzialem swiat wiec np. w ogole nie czja ejeszcze dzisiejszej muzyki, trendow, tej fascynacji technika itp. I mysle ze to sporo decyduje pozniej jak sobie radzimy w zyciu. Zreszta to nawet gdzies juz socjologia sie tym zaczela zajmowac ze pokolenie ludzi urodzonych przed 1980r ma spore problemy w rzeczywistosci dzisiaj. Ja to widze chocby po np. mlodszych braciach czy siostrach moich rowiesnikow z ktorymi dorastalem na podworku - oni totalnie wcisneli sie w dzisiejsza rzeczywistosc i swietnie sobie radza, pociaga ich to co sie dzis dzieje a sporo z moich rowiesnikow jest gdzies zawieszona bo i wychowanie jeszcze inne (wiecej tradycji, przywiazywanie wagi do zachowania czy inne tego typu), i fascynacje mlodziencze inne byly (ja np. zaliczalem sie do dlugowlosych ktorzy starali sie tworczo kontekstowac rzeczywistosc i sprzeciwiali sie ustrojowi czy wchodzacemu bezmyslnemu kapitalizmowi z cala konsumpcja itp.). Po prostu co innego mnie uksztaltowalo niz to, co dzieje sie teraz...no i to gdzies siedzi w glowie pewnie tez.
Tytuł: Odp: Niechec do pracy/nauki
Wiadomość wysłana przez: Mariusz w 2014-04-15, 17:54:15
Takie problemy moga wynikać z długotrwałego wmawiania sobie, że "moje działania nie mają sensu, moja praca nie ma sensu". To może nie być tymi słowami wyrażane.
Popisz afirmację "znajduję pasjonującą pracę i z radością ją wykonuję", "znajduję pasjonującą dziedzinę wiedzy i z radością jej używam".

Myślę, że częściowo znudzenie może się brać stąd, że dana dziedzina wiedzy nie daje ostatecznych odpowiedzi. Znaczy jeśli mamy pasję szukania czegoś więcej, głębiej itp to nic dziwnego, że odpuszczamy jeśli coś nie dało nam pełni satysfakcji. MOże poznawanie duchowych praw kreacji będzie tą dziedziną nauki, która cię już nie znudzi ?;-)
Tytuł: Odp: Niechec do pracy/nauki
Wiadomość wysłana przez: Witek D. w 2014-04-15, 17:58:57
Zed1
Zapytam Cię w ten sposób - jeśli uważasz że twardo stąpasz na ziemi i nie chcesz w tym zakresie nic modyfikować, to czemu pytasz na forum duchowym? :) Myślę że najlepiej zapytać tam, gdzie odpowiedzi które otrzymasz, będą przez Ciebie zaakceptowane.

W każdym razie - wspomnienia odpowiadają prawdzie emocjonalnej. Bez względu na to czy są postrzegane jako z tego życia czy nie. Chcąc uzdrowić swoje emocje potrzeba dopuścić do siebie swoją prawdę emocjonalną bez szufladkowania jej jako niemożliwej czy nieprawomyślnej. Braku konfrontacji ze swoimi emocjami i prawdziwymi odczuciami, nie da się zastąpić analizowaniem skąd się coś mogło wziąć. Jedynie kontakt ze swoimi emocjami nie oszuka tego. Zdarzenie emocjonalnie prawdziwe nie musi odpowiadać  badaniu swojej historii czy życia. Ale jeśli chce się rozwiązać problem leżący na poziomie emocji, odczuwania, potrzeba dopuszczać do siebie prawdy emocjonalne swojego wnętrza a nie te "obiektywne".
Tytuł: Odp: Niechec do pracy/nauki
Wiadomość wysłana przez: Mariusz w 2014-04-15, 18:09:41
zed
a jeszcze opisz jak wygląda sytuacja twoich rodziców w kwestii pracy. Czy są szcześliwi ze swojej pracy? Czy są zadowoleni jak idą do pracy? Czy są zadowoleni z owoców pracy?
Tytuł: Odp: Niechec do pracy/nauki
Wiadomość wysłana przez: Zed1 w 2014-04-15, 18:11:59
Takie problemy moga wynikać z długotrwałego wmawiania sobie, że "moje działania nie mają sensu, moja praca nie ma sensu". To może nie być tymi słowami wyrażane.
Popisz afirmację "znajduję pasjonującą pracę i z radością ją wykonuję", "znajduję pasjonującą dziedzinę wiedzy i z radością jej używam".

Myślę, że częściowo znudzenie może się brać stąd, że dana dziedzina wiedzy nie daje ostatecznych odpowiedzi. Znaczy jeśli mamy pasję szukania czegoś więcej, głębiej itp to nic dziwnego, że odpuszczamy jeśli coś nie dało nam pełni satysfakcji. MOże poznawanie duchowych praw kreacji będzie tą dziedziną nauki, która cię już nie znudzi ?;-)

Chyba masz sporo racji. Dlugo to sobie wmawiam...bo ja zauwazylas ponizej, wlasciwie od zawsze to, co chcialem robic (w jaki sposob chcialem robic) w konfrontacji z rzeczywistoscia okazywalo sie nie tym, czego chce. No i wtedy mnie nudzilo bo nie prowadzilo do rozwoju, ktoryby mnie satysfakcjonowal. Tylko co w takim przypadku bo przeciez rzeczywistosc nie dostosuje sie do tego, czego chce raczej.

Z tymi afirmacjami od razu skojarzylo mi sie cos takiego, ze to taka inwazja na to, zeby wmowic cos podswiadomosci a tu myk jest w tym, ze trzebaby ja czyms przekonac albo dotrzec do zrodla czemu to widzi tak a nie inaczej. I wtedy moze odpusci.
Tytuł: Odp: Niechec do pracy/nauki
Wiadomość wysłana przez: Zed1 w 2014-04-15, 18:14:01
zed
a jeszcze opisz jak wygląda sytuacja twoich rodziców w kwestii pracy. Czy są szcześliwi ze swojej pracy? Czy są zadowoleni jak idą do pracy? Czy są zadowoleni z owoców pracy?

Chyba tak, chociaz do konca pewny nie jestem. Ojciec jeszcze pracuje, matka juz nie i miala wczesniej klopoty z praca ale to juz bylo na dlugo po tym, jak stalem sie dorosly i zaczalem wlasne zycie. Za czasow moich narodzin i dziecinstwa raczej wszystko bylo ok pod wzgledem pracy.

Takze stawialbym na to, co napisales wczesniej: ze czyms sie zajmujac nie moge sie tym zajmowac tak jakbym chcial ja i wtedy zaczyna mnie to nudzic, przestaje interesowac.
Tytuł: Odp: Niechec do pracy/nauki
Wiadomość wysłana przez: Mariusz w 2014-04-15, 18:26:49


Z tymi afirmacjami od razu skojarzylo mi sie cos takiego, ze to taka inwazja na to, zeby wmowic cos podswiadomosci

zauważ, że całe życie coś wmawiałeś swojej podświadomości. A to, że "nie potrafię znaleźć sobie sensownego zajęcia", " że życie jest p*****e" itp itd. Teraz trzeba to odkręcić. Ale praca z afirmacjami wg naszej metody zakłada, że się zaakceptuje duchowe prawa kreacji, czyli to że nasze intencje i wyobrażenia manifestują się w rzeczywistości
Tytuł: Odp: Niechec do pracy/nauki
Wiadomość wysłana przez: Zed1 w 2014-04-15, 18:31:39
zauważ, że całe życie coś wmawiałeś swojej podświadomości. A to, że "nie potrafię znaleźć sobie sensownego zajęcia", " że życie jest p*****e" itp itd. Teraz trzeba to odkręcić. Ale praca z afirmacjami wg naszej metody zakłada, że się zaakceptuje duchowe prawa kreacji, czyli to że nasze intencje i wyobrażenia manifestują się w rzeczywistości

Tzn?

No bo tutaj rozumiem tak, ze skoro mowilem ze cos mi niewychodzi itp. to ze rozumiem ze byl/jest to wynik tego, ze moje oczekiwania wzgledem czegos nie spelnialy sie. Czyli ze afirmujac na odwrot to nie jest to tak, zeby przekonac podswiadomosc do czegos odwrotnego pomimo ze moje oczekiwania wciaz beda niespelnione?
Tytuł: Odp: Niechec do pracy/nauki
Wiadomość wysłana przez: Jolanta 16 w 2014-04-15, 18:54:48
Ale tam tez jest mowa o tym życiu,obciążeniach,planie karmicznym na to życie.mozesz zrobić analizę przydatność do zawodu,albo talentów karmicznych...itp.oferta jest duża i wytłumaczone co każda analiza zawiera...
Tytuł: Odp: Niechec do pracy/nauki
Wiadomość wysłana przez: Zed1 w 2014-04-15, 20:45:02
Takie problemy moga wynikać z długotrwałego wmawiania sobie, że "moje działania nie mają sensu, moja praca nie ma sensu". To może nie być tymi słowami wyrażane.
Popisz afirmację "znajduję pasjonującą pracę i z radością ją wykonuję", "znajduję pasjonującą dziedzinę wiedzy i z radością jej używam".

Myślę, że częściowo znudzenie może się brać stąd, że dana dziedzina wiedzy nie daje ostatecznych odpowiedzi. Znaczy jeśli mamy pasję szukania czegoś więcej, głębiej itp to nic dziwnego, że odpuszczamy jeśli coś nie dało nam pełni satysfakcji. MOże poznawanie duchowych praw kreacji będzie tą dziedziną nauki, która cię już nie znudzi ?;-)

Mariusz, tak mi sie skojarzylo jeszcze z tym co napisales i mam pytanie: czego mozemy poszukiwac glebiej? Bo ja zawsze stawalem na tym, ze moje zainteresowanie stawalo sie albo powtarzalne (czyli rutynowe) albo nie moglem spelnic wymogow aby zajmowac sie tym zawodowo (np. jako nastolatek mialem takie zainteresowania zwiazane z przyroda ale ze bylem dosc kiepski z chemii i przedmiotow scislych i w ogole mnie to niekrecilo to wiadomo, ze nie moglem zostac biologie czy naukowcem a bez tego to w sumie zajmowanie sie tego typu tematyka raczej odpada (chyba ze hobbystycznie bardziej). No i zawsze cos mi tam staje wlasnie na drodze aby czyms zajmowac sie w pelni zawodowo.
Tytuł: Odp: Niechec do pracy/nauki
Wiadomość wysłana przez: Mariusz w 2014-04-16, 12:49:21
Tzn?

No bo tutaj rozumiem tak, ze skoro mowilem ze cos mi niewychodzi itp. to ze rozumiem ze byl/jest to wynik tego, ze moje oczekiwania wzgledem czegos nie spelnialy sie. Czyli ze afirmujac na odwrot to nie jest to tak, zeby przekonac podswiadomosc do czegos odwrotnego pomimo ze moje oczekiwania wciaz beda niespelnione?

Tajemnica polega właśnie na prawach kreacji. One działają tak, że jak powtarzasz sobie,  "świat jest niebezpieczny" to będziesz przyciągać energią tej myśli  ludzi, którzy cię pobiją [w praktyce "myśl świat jest niebezpieczny jest osłabiana przez pozytywne mechanizmy - wygrywa ten mechanizm, który jest silniejszy czyli częściej powtarzany]. Jak będziesz twierdził, że jest bezpieczny, nic takiego cię nie spotka.

Czyli afirmowanie sukcesu powoduje, że sukces cię spotka. A afirmować trzeba jakby cię już spotkał, bo inaczej będziesz afirmował w czasie przyszłym, a to nie działa. Możesz też obejrzeć film "sekret"
Tytuł: Odp: Niechec do pracy/nauki
Wiadomość wysłana przez: Mariusz w 2014-04-16, 12:51:23
Mariusz, tak mi sie skojarzylo jeszcze z tym co napisales i mam pytanie: czego mozemy poszukiwac glebiej? Bo ja zawsze stawalem na tym, ze moje zainteresowanie stawalo sie albo powtarzalne (czyli rutynowe) albo nie moglem spelnic wymogow aby zajmowac sie tym zawodowo (np. jako nastolatek mialem takie zainteresowania zwiazane z przyroda ale ze bylem dosc kiepski z chemii i przedmiotow scislych i w ogole mnie to niekrecilo to wiadomo, ze nie moglem zostac biologie czy naukowcem a bez tego to w sumie zajmowanie sie tego typu tematyka raczej odpada (chyba ze hobbystycznie bardziej). No i zawsze cos mi tam staje wlasnie na drodze aby czyms zajmowac sie w pelni zawodowo.

czego możemy poszukiwać głębiej? głębszej prawdy

Co do niezdolności do spełnienia wymogów to warto popracować nad przekonaniem się, że potrafisz je spełniać . Bo potrafisz :-)
Tytuł: Odp: Niechec do pracy/nauki
Wiadomość wysłana przez: Zed1 w 2014-04-16, 13:25:41
Tajemnica polega właśnie na prawach kreacji. One działają tak, że jak powtarzasz sobie,  "świat jest niebezpieczny" to będziesz przyciągać energią tej myśli  ludzi, którzy cię pobiją [w praktyce "myśl świat jest niebezpieczny jest osłabiana przez pozytywne mechanizmy - wygrywa ten mechanizm, który jest silniejszy czyli częściej powtarzany]. Jak będziesz twierdził, że jest bezpieczny, nic takiego cię nie spotka.

Czyli afirmowanie sukcesu powoduje, że sukces cię spotka. A afirmować trzeba jakby cię już spotkał, bo inaczej będziesz afirmował w czasie przyszłym, a to nie działa. Możesz też obejrzeć film "sekret"

Czaje. Czyli pisac je jakos, mowic?
Tytuł: Odp: Niechec do pracy/nauki
Wiadomość wysłana przez: Zed1 w 2014-04-16, 13:27:54
czego możemy poszukiwać głębiej? głębszej prawdy

Co do niezdolności do spełnienia wymogów to warto popracować nad przekonaniem się, że potrafisz je spełniać . Bo potrafisz :-)

Jasne, ale ja nie chce a nie chce dlatego, ze nie jest po mojemu. I tu kryje sie caly sekret-ja chce robic to co interesuje mnie a nie to co oferuje ,,rzeczywistosc". Tu jest blokada nie do przeskoczenia dla mnie. Ja potrafie robic wylacznie cos wtedy, kiedy moge robic to po mojemu i jesli to spelnia moje oczekiwania. Jak pojawia sie sytuacja pt. ze trzeba robic cos co nie jest zwiazane z tym, czego chce to automatycznie przestaje czerpac z tego przyjemnosc. Mam to ,,od urodzenia".
Tytuł: Odp: Niechec do pracy/nauki
Wiadomość wysłana przez: Mariusz w 2014-04-16, 13:37:15
Czaje. Czyli pisac je jakos, mowic?

http://www.ezosfera.pl/leszek/artykul/174

http://designersites.pl/cudaducha/index.php?topic=850.60
Tytuł: Odp: Niechec do pracy/nauki
Wiadomość wysłana przez: Mariusz w 2014-04-16, 13:40:42
Jasne, ale ja nie chce a nie chce dlatego, ze nie jest po mojemu. I tu kryje sie caly sekret-ja chce robic to co interesuje mnie a nie to co oferuje ,,rzeczywistosc". Tu jest blokada nie do przeskoczenia dla mnie. Ja potrafie robic wylacznie cos wtedy, kiedy moge robic to po mojemu i jesli to spelnia moje oczekiwania. Jak pojawia sie sytuacja pt. ze trzeba robic cos co nie jest zwiazane z tym, czego chce to automatycznie przestaje czerpac z tego przyjemnosc. Mam to ,,od urodzenia".

Ja bym postawił na początek na zrozumienie, że ważniejsze od tego, żeby coś było po mojemu jest to, żeby to było doskonale, korzystnie dla mnie lub po Bożemu(zgodnie z Wolą Boga). Korzystnie dla mnie może być nawet jak nie jest po mojemu. To się nazywa asertywność
Tytuł: Odp: Niechec do pracy/nauki
Wiadomość wysłana przez: Zed1 w 2014-04-16, 15:09:52
Ja bym postawił na początek na zrozumienie, że ważniejsze od tego, żeby coś było po mojemu jest to, żeby to było doskonale, korzystnie dla mnie lub po Bożemu(zgodnie z Wolą Boga). Korzystnie dla mnie może być nawet jak nie jest po mojemu. To się nazywa asertywność

Sorry ale ja tego nie jaze; kieruje sie tym, co mnie interesuje, nie wierze w Boga, nie modle sie, asertywosc mam gdzies.
Tytuł: Odp: Niechec do pracy/nauki
Wiadomość wysłana przez: Mariusz w 2014-04-16, 15:48:24
to już nie wiem

może  musisz się jeszcze trochę pogotować w sosie własnym :-)
Tytuł: Odp: Niechec do pracy/nauki
Wiadomość wysłana przez: Zed1 w 2014-04-16, 16:29:18
to już nie wiem

może  musisz się jeszcze trochę pogotować w sosie własnym :-)

Pewnie tak bo moze i praca nie zwiazana z moimi potrzebami/zaintresowaniami bylaby pozyteczna dla spoleczenstwa i dala mi chleb (czyli byla korzystna dla mnie) tylko co z tym dyskomfortem towarzyszacym robieniu czegos czego robic sie nie chce. Chyba nie chcialbys miec takiego samopoczucia, prawda?
Tytuł: Odp: Niechec do pracy/nauki
Wiadomość wysłana przez: Mariusz w 2014-04-16, 16:53:10
a co ty właściwie chcesz robić?
Tytuł: Odp: Niechec do pracy/nauki
Wiadomość wysłana przez: Zed1 w 2014-04-16, 17:18:42
a co ty właściwie chcesz robić?

Napisze Ci, co chcialem robic bo dzisiaj to nie wiem, co chcialbym juz.

Jako dzieciak i nastolatek dosc mocno interesowaly mnie sprawy zwiazane z naukami przyrodniczymi; wychowalem sie w bliskim kontakcie z przyroda wiec pewnie dlatego bardzo to lubilem. Ale w pewnym momencie zycia zdalem sobie sprawe, ze aby zostac przyrodnikiem trzeba byc niezlym w chemii, biologii i innch naukach scislych a z tym nigdy mi nie szlo najlepiej a  i srednio mnie to interesowalo wiec po pewneym czasie skapowalem, ze nie jest to dla mnie (mimo, ze do dzis mam sentyment i lubie wyjezdzac np . polazic po lasach, gorach czy poprzygladac sie zwierzakom).

Od zawsze lubilem tez muzyke i choc nie gram na niczym to mam na tym polu pewne osiagniecia, jednak to co sie dzieje dzis w branzy czyli ten caly syf popowy dumnie nazywany sztuka to jest cos, czego przelknac nie potrafie. Zreszta to juz sie dzieje od dawna, to nie jest wymysl ostatniej dekady tylko syfiasto zaczelo sie roic juz kilkadziesiat lat temu jesli jeszcze nie wczesniej. Bo jak nazywac sztuka chwilowy mlodzienczy bunt i plynace z niego wartosci? Ok, kilku artystwo z prawdziwego zdarzenia sie zawsze przytrafi ale to nie powod aby okreslac tym mianem cala epoke. Moglbym zostac dziennikarzem muzycznym tylko po co? Lansowac kolejnych ,,artystow"? Kreowac i tak juz sztucznie napedzany rynek konsumcji pt. kupyeanie kolejnych plyt? Organizacja imprez na ktorych zaprasza sie wszelkiego rodzaju badziewie ktore albo zachowuje sie i stara sie byc tak jak ,,made in USA" czy inne disco polo? Prowadzis audycje w stylu radia Eska czy RFM-FM...szkoda gadac, zostawia to dla dzieciakow-to wlasnie ow poziom.

Mialem jeszcze kilka innych pomyslow ale podobnie jak te wyzej nie dalo sie ich wcielic w zycie, glownie ze wzgledu na uwarunkowania i zapotrzebowanie rynku (czy raczej brak zapotrzebowania na to, co chcialem oferowac/robic i jak to chcialem robic).

Wiesz, teraz jak pisze to zdaje sobie coraz bardziejs prawe, ze moj ,,problem" to jest wymagania-mam  po prostu ambitne wymagania a przyszlo nam zyc w czasach, gdzie wartosc wszystkiego obniza sie do zastraszajaco niskiego poziomu. To tez kwestia wychowania-nie dosc ze dorastalem w innych czasach to jeszcze pochodze z rodziny, gdzie w czesci przekazana mi zostala tradycja i wychowanie majace swoje korzenie w daleko wczesniejszych czasach, gdzie atrybuty typu zdrowo rozumiany honor, szacunek i uczciwa praca oraz wysoka kultura i sztuka byly czyms codziennym (wbrew temu, co dzieje sie teraz).

A na dzien dzisiejszy nie widze juz siebie naprawde nigdzie i czuje frustracje plynaca ze swiadomosci, ze nawet przyjmujac ze moje intencje i podejscie sa dobre, to i tak malo kogo to interesuje. Po prostu, chyba wychowanie zawazylo na tym, w aim polozeniu jestem dzisiaj.
Tytuł: Odp: Niechec do pracy/nauki
Wiadomość wysłana przez: Mariusz w 2014-04-16, 17:45:03
Tak coś czuję, że warto u ciebie zacząć od nastepującego nastawienia "Ja zed daję sobie miłość i szacunek zawsze i wszędzie" albo podobnie np "kocham i szanuję siebie zawsze i wszędzie".
Wydaje się być niezwiązane z tematem ale intuicja mi podpowiada, że to dobry kierunek :-)
Tytuł: Odp: Niechec do pracy/nauki
Wiadomość wysłana przez: Zed1 w 2014-04-16, 17:55:02
Tak coś czuję, że warto u ciebie zacząć od nastepującego nastawienia "Ja zed daję sobie miłość i szacunek zawsze i wszędzie" albo podobnie np "kocham i szanuję siebie zawsze i wszędzie".
Wydaje się być niezwiązane z tematem ale intuicja mi podpowiada, że to dobry kierunek :-)

Ok. A czemu tak czujesz?
Tytuł: Odp: Niechec do pracy/nauki
Wiadomość wysłana przez: Lynd Seagull w 2014-04-16, 18:39:55
Pewnie tak bo moze i praca nie zwiazana z moimi potrzebami/zaintresowaniami bylaby pozyteczna dla spoleczenstwa i dala mi chleb (czyli byla korzystna dla mnie) tylko co z tym dyskomfortem towarzyszacym robieniu czegos czego robic sie nie chce. Chyba nie chcialbys miec takiego samopoczucia, prawda?
Chyba nikt nie chciałby mieć takiego samopoczucia.
Ale... czy wszyscy, którzy pracują wokół Ciebie i wytwarzają to, z czego korzystasz, są spełnieni i robią to, czego chcą? Tymczasem ktoś to musi zrobić.

Skąd masz jedzenie? Kupujesz sam, czy dostajesz od innych? Czy ludzie, którzy dają Ci to jedzenie produkują je z radością, lub zarabiają na nie z radością?
Podobnie z prądem, wodociągami, mieszkaniem i wszystkimi innymi podstawowymi potrzebami.

Ktoś musi je zaspokajać. Albo Ty sam, albo ktoś inny. Ale ktoś musi.

Jeśli z samodzielnie zarobionych pieniędzy płacisz za 100% tego, lub 100% tego jest Ci opłacane przez ludzi, którzy lubią to co robią i lubią Ci dawać, możesz powiedzieć że jesteś OK względem swoich wartości. Ale jeśli nie, to co czyni Cię lepszym od nich, że oni mogą doświadczać tego dyskomfortu, a Ty nie?

To, że "Ty nie potrafisz dostosować się do tego społeczeństwa" (a oni może tak) nie jest dobrą odpowiedzią. Nie wiesz co oni czują. Nie wiesz jakie mieli marzenia za dziecka i czy z nich nie zrezygnowali, lub czy nie nauczyli się kompromisu. A jeśli tak było, to tym bardziej niesprawiedliwe jest wymaganie od nich, by pracowali -- koniec końców -- na Ciebie. Bo to w najlepszym przypadku wykrzywiony manifest komunistyczny ("od każdego wedle jego możliwości, każdemu wedle jego dyskomfortu") albo centralny podział na pracujących ogorzałych chłopów i delikatną, błękitnokrwistą szlachtę.
Tytuł: Odp: Niechec do pracy/nauki
Wiadomość wysłana przez: Barnaba Kwapiński w 2014-04-16, 20:53:22
http://www.youtube.com/watch?v=WNVXW6ndUNE
keep busy.
w konstytucji PRL była piękna afirmacja ,że praca jest dumą i sprawą honoru każdego człowieka.
z innych inspiracji, bo sam jestem leniwy, przemawia do mnie filozofia i etyka pracy znanego aktora o austriackich korzeniach.:np. "doba ma 24 godziny, a na sen wystarczy 6, czyli masz 18 godzin na pracę i bycie użytecznym. co, Ty potrzebujesz  8 godzin snu? to śpij szybciej !"
Tytuł: Odp: Niechec do pracy/nauki
Wiadomość wysłana przez: Zed1 w 2014-04-16, 22:07:46
Zgoda Lynd i ja jestem tego swiadomy.

Jednak na pewno jest jakis powod co do tego, skad u mnie ta niechec. Bo przeciez kazda forma niedostosowania w swiecie ma swoja przyczyne i nie wynika z niczego.

Poza tym w Twoim punkcie widzenia odczuwam cos takiego,,no dobra, musze lazi do tej pracy bo ktos to musi robic" ale to nie jest jakas wysoka postawa energetyczna/myslowa. Bardziej takie poddanie sie zeby jakos bylo. Ja staram sie trzymac z dala od czegos takiego i szukac wyjscia pt. co moge robic aby zadowalalo to mnie i innych.

No i tak naprawde nie ma de facto przymusu. My sami wmawiamy sobie, ze musimy ale naprawde nic nie musimy. To kwestia umow spolecznych.

No ale tak w ogole to troche zbaczamy z glownego tematu.
Tytuł: Odp: Niechec do pracy/nauki
Wiadomość wysłana przez: Zed1 w 2014-04-17, 12:53:00
Tak sobie w stanie relaksacji staram sie niewymuszenie ,,myslec" i pozwalac, aby przychodzily jakies odpowiedzi, refleksje i zdalem sobie sprawe, ze praktycznie nigdy nie ,,czulem" czegos takiego, ze chce byc ,,kims" w sensie wykonywania konkretnego zawodu. Nie ma to (przynajmniej ja tego narazie nie odczulem) zwiazku z jakas negatywna sytuacja typu ze ktos lub cos stanelo mi na przeszkodzie do jego wykonywania (a wiec zaprzecza troche teraz temu, co pisalem wczesniej), ale ze jest to jakby cos bardzo wewnetrznego. Owszem, jako dziecko mialem jakies fascynacje wchodzenia w role (kazde dziecko chce byc kims) ale tak naprawde w ogole jakos nie czuje wiekszej potrzeby robienia czegos, choc gdzies czuje ze mam potencjal w kilku kierunkach (ale to jest tylko na zasadzie, ze teoretycznie moglbym to robic...gdybym czul do tego energie). Wiadomo, jak kazdy interesuje mnie kilka rzeczy ale jakos nigdy nie czulem czegos takiego, ze musze byc kims w danym zawodzie. Raczej jak dochodzilo do konretyzacji to wlasnie wtedy przestawalo mnie to interesowac. Pierwsze skojarzenie, uczucie ktore temu towarzyszylo to byly odczucia zamkniecia, utraty wolnosci, cos zwiazanego z blokada, ugrzeznieciem w czyms jednym (trudno to okreslic); generalnie zawsze ,,ograniczenie" sie do czegos jednego (np. wykonywania stalego zawodu, specjalizacji) kojarzylo mi sie (w odczuciach) z pozbawieniem wolnosci.

PS

Znalazlem na to okreslnie teraz: ,,ugrzezniecie w materii".

Z czym sie to Wam kojarzy (pytanie do ,,zaawansowanych" bywalcow forum? W jakim kierunku podazac ,,czujac" cos takiego?
Tytuł: Odp: Niechec do pracy/nauki
Wiadomość wysłana przez: Lynd Seagull w 2014-04-17, 19:12:46
Zed,
Jeśli tematem wątku jest czcze teoretyzowanie jaka mogła by być przyczyna, to rzeczywiście z niego zjeżdżamy ;) Natomiast z tego co piszę, widzię jaki jest skutek (a zarazem przyczyna problemów): tzw. mentalność roszczeniowa. Która aż przebija z Twoich postów.

Niestety nie mam pojęcia jakie jest rozwiązanie na mentalność roszczeniową. Chyba nie ma, bo jest ona zbyt wygodna dla właściciela. Jaki jest jej koniec? Niespełnione życie, to na stówę. Spora szansa że po drodze będzie moment uświadomienia sobie że już za późno na jakiekolwiek zmiany, i teraz pozostała tylko wegetacja do śmierci. No i zakładając że ma się dzieci/sponsorów którzy chcą takie osoby utrzymywać.

Łatwo jest zobrazować mentalność roszczeniową: w Wiosce W, do Rolnika R przychodzi Facet F, który chce kupić worek ziemniaków. Jako że w W wszystko odbywa się na zasadzie barteru, F oferuje że w zamian przepisze R 20 kartek na maszynie. Ale R ma drukarkę i odsyła F z kwitkiem.
I tak chodzi F od domu do domu, od gospodarstwa do gospodarstwa, ale nikt nie chce jego maszynopisów. I nic nie pomaga że F tłumaczy, że tylko rzeczy przepisane na maszynie mają duszę, że wychował się w biurze przy dźwięku maszyn i to najpiękniejszy dźwięk na świecie.
W końcu F siada na ławce na środku wioski i żąda aby ktoś wymyślił sposób na to, aby F mógł zarabiać pisząc na maszynie.
Ale kto ma to zrobić? Rolnik R? Rolnik S? Hodowca H z żoną? Wójt W?
Człowieka z mentalnością roszczeniową to nie obchodzi. On zachowuje się jak dziecko w sklepie, które krzyczy i tupie póki rodzic nie kupi mu tego, co chce. Tylko człowiek z mentalnością roszczeniową nie zdaje sobie sprawy, że nie ma już żadnego rodzica.

Jest luka między tym, co on może dać innym, a tym co oni chcą. I, roszczeniowo przyzwyczajony, czeka aż jakiś rodzic (którego nazywa "społeczeństwem" czy "złym systemem") ją wypełni. Tymczasem to nadal ktoś musi zrobić. Konkretny człowiek, z imieniem, nazwiskiem i własnym ograniczonym czasem.
Dlaczego? Bo F nie ma pomysłu, nic do zaoferowania i jest smutny.
I to obrazuje Twój cytat:
[q]My sami wmawiamy sobie, ze musimy ale naprawde nic nie musimy. To kwestia umow spolecznych.[/q]
Owszem, MUSIMY. Musimy jeść, mieszkać, myć się. I zapewnienie tego nie jest kwestią jakichś "umów społecznych" (rodzica), tylko pana Rolnika, panów Murarza i Dacharza, wreszcie pana Wodociągowca (z dwoma córkami). Są prawdziwymi osobami. Oni wykonują swoją pracę, niekoniecznie ich spełniającą. Ale potrzebują usług innych.

Piszesz o "wysokiej postawie energetyczno/myślowej." Pytanie: z czego się utrzymujesz? (100% wydatków)
1. Swojej pracy, spełnionej. (jak już mówiłeś, to odpada)
2. Pieniędzy dawanych przez kogoś innego (pracujacego w sposób spełniony i szczęśliwego, że Ci te pieniądze daje).
-- tu się kończy "wysoka postawa" --
3. Swojej pracy, niespełnionej.
4. Machlojek finansowych bez jednoznacznych pokrzywdzonych (giełda, forex etc)
5. Cudzej pracy, na zasadzie "poddanie sie zeby jakos bylo."
6. Socjalu (czyli podatków, cudzej pracy, w założeniu niespełnionej).
7. Kradzieży.

Wszystko poniżej punktu 4 nie jest "trzymaniem się od tego z daleka." Jest jak najbardziej siedzeniem w tym, ale jako hipokryta. I jest to tak "niska postawa", że patrząc z niej nie ma nawet szans dostrzec realnej wartości tej, o której mówiłem.

Swoją drogą, jestem raptem 2 lata młodszy od Ciebie (może nawet nie, bo ze stycznia). I nie widzę jakiegoś magicznego podziału spowodowanego przez rok 80. Co więcej, mentalność spełniania się w pracy o której piszesz, narodziła się w Stanach jakoś w późnych latach 90. Wcześniej? Wcześniej było "żadna praca nie hańbi." Szedłeś do szkoły, potem na studia, kończyłeś studia, znajdowałeś pracę w zawodzie w zakładzie pracy, pracowałeś tam te 40 lat, emerytura. I tyle ze spełnienia czy podążania za swoją pasją.

Tylko odnoszę wrażenie, że właśnie z racji pozycji roszczeniowej, starasz się znaleźć jakąś magiczną "przyczynę", w dzieciństwie czy w wychowaniu czy w ideałach. Nie ma takiej. To normalne że w wieku kilkunastu lat ma się długie włosy i buntuje się na system (słuchając buntowniczych piosenek zakupionych za pieniądze rodziców). Ale potem się z tego dorasta, i jeśli się to robi w sposób prawidłowy: wchodzi się w system, aby go zmienić.
A jeśli nie, nadal się jest zbuntowanym. I nadal za pieniądze "rodziców."

MASA ludzi lubi sobie chodzić po lesie czy patrzeć na zwierzątka. Ale żeby móc to przekształcić w dochód, potrzeba pracy i umiejętności, a nie tylko pasji.

Tak jak ja to widzę, to Twoje podejście na zasadzie "powinno być coś co mnie porusza i spełnia" wcale nie różni się od podejścia Kowalskiego spod 14 (na zasiłku). On uważa że powinien mieć pracę, w której płaciliby mu za picie piwa i oglądanie telewizji przez 8h dziennie. W końcu to lubi i to go spełnia.

Jaką to ma wartość dla innych? Żadną. A jeśli to co chcesz robić też nie ma żadnej wartości dla innych, to nie jest to ich problem. tylko Twój. Bo chcesz dokładnie tego samego co Kowalski, tylko przykrywasz to pogardą dla "naszych czasów."
Tytuł: Odp: Niechec do pracy/nauki
Wiadomość wysłana przez: Zed1 w 2014-04-18, 10:59:33
Zed,
Jeśli tematem wątku jest czcze teoretyzowanie jaka mogła by być przyczyna, to rzeczywiście z niego zjeżdżamy ;) Natomiast z tego co piszę, widzię jaki jest skutek (a zarazem przyczyna problemów): tzw. mentalność roszczeniowa. Która aż przebija z Twoich postów.

Niestety nie mam pojęcia jakie jest rozwiązanie na mentalność roszczeniową. Chyba nie ma, bo jest ona zbyt wygodna dla właściciela. Jaki jest jej koniec? Niespełnione życie, to na stówę. Spora szansa że po drodze będzie moment uświadomienia sobie że już za późno na jakiekolwiek zmiany, i teraz pozostała tylko wegetacja do śmierci. No i zakładając że ma się dzieci/sponsorów którzy chcą takie osoby utrzymywać.

Łatwo jest zobrazować mentalność roszczeniową: w Wiosce W, do Rolnika R przychodzi Facet F, który chce kupić worek ziemniaków. Jako że w W wszystko odbywa się na zasadzie barteru, F oferuje że w zamian przepisze R 20 kartek na maszynie. Ale R ma drukarkę i odsyła F z kwitkiem.
I tak chodzi F od domu do domu, od gospodarstwa do gospodarstwa, ale nikt nie chce jego maszynopisów. I nic nie pomaga że F tłumaczy, że tylko rzeczy przepisane na maszynie mają duszę, że wychował się w biurze przy dźwięku maszyn i to najpiękniejszy dźwięk na świecie.
W końcu F siada na ławce na środku wioski i żąda aby ktoś wymyślił sposób na to, aby F mógł zarabiać pisząc na maszynie.
Ale kto ma to zrobić? Rolnik R? Rolnik S? Hodowca H z żoną? Wójt W?
Człowieka z mentalnością roszczeniową to nie obchodzi. On zachowuje się jak dziecko w sklepie, które krzyczy i tupie póki rodzic nie kupi mu tego, co chce. Tylko człowiek z mentalnością roszczeniową nie zdaje sobie sprawy, że nie ma już żadnego rodzica.

Jest luka między tym, co on może dać innym, a tym co oni chcą. I, roszczeniowo przyzwyczajony, czeka aż jakiś rodzic (którego nazywa "społeczeństwem" czy "złym systemem") ją wypełni. Tymczasem to nadal ktoś musi zrobić. Konkretny człowiek, z imieniem, nazwiskiem i własnym ograniczonym czasem.
Dlaczego? Bo F nie ma pomysłu, nic do zaoferowania i jest smutny.
I to obrazuje Twój cytat:
[q]My sami wmawiamy sobie, ze musimy ale naprawde nic nie musimy. To kwestia umow spolecznych.[/q]
Owszem, MUSIMY. Musimy jeść, mieszkać, myć się. I zapewnienie tego nie jest kwestią jakichś "umów społecznych" (rodzica), tylko pana Rolnika, panów Murarza i Dacharza, wreszcie pana Wodociągowca (z dwoma córkami). Są prawdziwymi osobami. Oni wykonują swoją pracę, niekoniecznie ich spełniającą. Ale potrzebują usług innych.

Piszesz o "wysokiej postawie energetyczno/myślowej." Pytanie: z czego się utrzymujesz? (100% wydatków)
1. Swojej pracy, spełnionej. (jak już mówiłeś, to odpada)
2. Pieniędzy dawanych przez kogoś innego (pracujacego w sposób spełniony i szczęśliwego, że Ci te pieniądze daje).
-- tu się kończy "wysoka postawa" --
3. Swojej pracy, niespełnionej.
4. Machlojek finansowych bez jednoznacznych pokrzywdzonych (giełda, forex etc)
5. Cudzej pracy, na zasadzie "poddanie sie zeby jakos bylo."
6. Socjalu (czyli podatków, cudzej pracy, w założeniu niespełnionej).
7. Kradzieży.

Wszystko poniżej punktu 4 nie jest "trzymaniem się od tego z daleka." Jest jak najbardziej siedzeniem w tym, ale jako hipokryta. I jest to tak "niska postawa", że patrząc z niej nie ma nawet szans dostrzec realnej wartości tej, o której mówiłem.

Swoją drogą, jestem raptem 2 lata młodszy od Ciebie (może nawet nie, bo ze stycznia). I nie widzę jakiegoś magicznego podziału spowodowanego przez rok 80. Co więcej, mentalność spełniania się w pracy o której piszesz, narodziła się w Stanach jakoś w późnych latach 90. Wcześniej? Wcześniej było "żadna praca nie hańbi." Szedłeś do szkoły, potem na studia, kończyłeś studia, znajdowałeś pracę w zawodzie w zakładzie pracy, pracowałeś tam te 40 lat, emerytura. I tyle ze spełnienia czy podążania za swoją pasją.

Tylko odnoszę wrażenie, że właśnie z racji pozycji roszczeniowej, starasz się znaleźć jakąś magiczną "przyczynę", w dzieciństwie czy w wychowaniu czy w ideałach. Nie ma takiej. To normalne że w wieku kilkunastu lat ma się długie włosy i buntuje się na system (słuchając buntowniczych piosenek zakupionych za pieniądze rodziców). Ale potem się z tego dorasta, i jeśli się to robi w sposób prawidłowy: wchodzi się w system, aby go zmienić.
A jeśli nie, nadal się jest zbuntowanym. I nadal za pieniądze "rodziców."

MASA ludzi lubi sobie chodzić po lesie czy patrzeć na zwierzątka. Ale żeby móc to przekształcić w dochód, potrzeba pracy i umiejętności, a nie tylko pasji.

Tak jak ja to widzę, to Twoje podejście na zasadzie "powinno być coś co mnie porusza i spełnia" wcale nie różni się od podejścia Kowalskiego spod 14 (na zasiłku). On uważa że powinien mieć pracę, w której płaciliby mu za picie piwa i oglądanie telewizji przez 8h dziennie. W końcu to lubi i to go spełnia.

Jaką to ma wartość dla innych? Żadną. A jeśli to co chcesz robić też nie ma żadnej wartości dla innych, to nie jest to ich problem. tylko Twój. Bo chcesz dokładnie tego samego co Kowalski, tylko przykrywasz to pogardą dla "naszych czasów."

Lynd,

nie obraz sie, ale chyba masz nieodreagowane wzorce socjalistyczne bo z Twoich wypowiedzi az przebija taka ukryta ,,nienawisc" do wszystkiego, co wiaze sie wlasnie z idealami itp. (Osobiste niespelnienie i wynikajaca z tego podswiadoma zazdrosc do osob, ktore ,,roszcza" sobie prawo do spelnienia?)

Nie wiem, skad wytrzasnales postawe roszczeniowa. Nie utrzymuje postawy roszczeniowej do spoleczenstwa, poniewaz zdaje sobie sprawe, ze wiekszosc ludzi i tak nie zrozumie tego, czego ja chce i na odwrot, ja nie rozumiem tak samo wielu ludzi. Ale staram sie ich akceptowac.

Problemem, jesli moge sie tak wyrazic jest to, ze w przeciwienstwie do innych nie wszedlem w tak zwany ,,system", a nie wszedlem, poniewaz nie potrafilem narzucic sobie postawy typu ,,ide do pracy, jaka jest". Nie oznacza to jednak, ze zyje z czyis pieniedzy. Wykonuje pewne zajecie, ale nie daje mi ono jakiejs wiekszej satysfakcji. Ot i tyle. Czuje potrzebe zmian to po ierwsze, a po drugie znalezienie czegos, co bedzie mi dawalo poczucie, ze wykonuje cos, co jest tozsame z tym, czego potrzebuje (do dalszego rozwoju) a jednoczesnie bedzie to dawac cos rowniez innym.

Byc moze Ty nalezysz do osob, ktore po prostu wpasowaly sie w ,,system" bez jakis wiekszych klopotow. Po prostu wydawalo Ci sie to jak najbardziej naturalne, nie odczules tego jako zniewolenie czy cos, co Ci przeszkadza. Ok, tak robi wielu ludzi. Natomiast wyczuwam u Ciebie dosc silne emocje, kiedy spotykasz sie z takimi ludzmi, jak ja - ktorzy - np. zyja z tzw. wolnych zawodow. Mysle, ze masz silnie zakorzeniony wzorzec socjalistyczny, w ktorym wszyscy mieli miec w miare po rowno, chodzic do etatowej pracy i byc tzw. porzadnymi czlonkami spoleczenstwa. Ja kaurat nigdy nie rozumialem tego podejscia. Kapitalizm jest o tyle lepszy ze teoretycznie zawiera mozliwosc znalezienia sobie miejsca w swiecie i oferowania akurat tego, co jest tozsame i z potrzebami rynku (ludzi, spolecznestwa) jak i z osoba, ktora te prace/usluge/umiejetnosc oferuje. Ale robimy juz off-top wiec koncze na tym.

Wracajac do tematu, ja akurat jeszcze swojego miejsca nie znalazlem.

Piszesz:

,,Niestety nie mam pojęcia jakie jest rozwiązanie na mentalność roszczeniową. Chyba nie ma, bo jest ona zbyt wygodna dla właściciela. Jaki jest jej koniec? Niespełnione życie, to na stówę. Spora szansa że po drodze będzie moment uświadomienia sobie że już za późno na jakiekolwiek zmiany, i teraz pozostała tylko wegetacja do śmierci. No i zakładając że ma się dzieci/sponsorów którzy chcą takie osoby utrzymywać."

Owszem, tak dziala przewazajaca wiekszosc spoleczenstw. Jesli w odpowiednim czasie sie nie wyksztalcisz i nie wpasujesz sie w porzadek, pozniej ciezko jest z tego wyjsc. Dlatego coraz czesciej mysle nad zmiana miejsca (kraju). Nie to, ze Polska jakos szczegolnie mi sie nie podoba (choc ma sporo mankamentow) ale wlasnie ze wzgledu na to, ze u nas ciagle ludzie kurczowo trzymaja sie jednej posady do konca zycia (nie wszyscy) powstaje wlasnie opisany przez Ciebie nastroj psychozy. Ja rynek pracy i spoleczenstwo wyobrazam sobie bardziej elastycznie. Szukac nie ma co daleko-wystarczy porownac podejscie ludzi do pracy u nas i chocby u naszych zachodnich sasiadow.

A tak na koniec: jesli zdarzy mi sie sytuacja, kiedy bede musial pojsc do pierwszej lepszej pracy to pojde. Jednak poki co mam ten ,,wygodny" wybor nie posiadania owego przymusu, proboje na spokojnie znalezc cos, co bedzie zarowno interesowalo mnie jak i jakas tam grupe ludzi, ktorym bede mogl ,,cos' oferowac.

Wiec sorry, ale albo konkrety albo po prostu nie uwypuklaj swoich postaw spolecznych bo to nie jest miejsce do tego.
Tytuł: Odp: Niechec do pracy/nauki
Wiadomość wysłana przez: Zed1 w 2014-04-18, 11:06:34
Jeszcze ,,wylapalem" cos takiego u Ciebie:

Cytuj
Tak jak ja to widzę, to Twoje podejście na zasadzie "powinno być coś co mnie porusza i spełnia" wcale nie różni się od podejścia Kowalskiego spod 14 (na zasiłku). On uważa że powinien mieć pracę, w której płaciliby mu za picie piwa i oglądanie telewizji przez 8h dziennie. W końcu to lubi i to go spełnia.

Domnimuje, ze jako czlonek tego forum jestes osoba starajaca sie ,,rozwijac duchowo". Jak w takim razie odniesiec sie do zaprzeczenia zawartego w cytacie powyzej, gdzie jednoczesnie podales, ze czlowiek spelniony to ten, co ma postawe roszczeniowa a ten niespelniony to czlonek spoleczenstwa, ktory sie wpasowal.

Ja widze tutaj podstawowy problem pt. ze wolisz byc niespelniony ale wpasowany niz szukac spelnienia (byc spelniony) ale bez pracy.

A czy nie mozna miec jednego i drugiego? Popatrz na uczestnikow foru, chocby regereserow. Oni znalezli i zajecie, ktore ich spelnia i ludzi, ktorzy daja im za to pieniadze.

Pomysl nad tym ;).
Tytuł: Odp: Niechec do pracy/nauki
Wiadomość wysłana przez: Lynd Seagull w 2014-04-18, 12:21:01
Hm, chyba nie do końca się zrozumieliśmy co mam na myśli przez postawę roszczeniową :)

Postawa roszczeniowa nie polega na tym, że człowiek szuka spełnienia -- szukanie spełnienia to naturalny i zdrowy stan. Ale, taki człowiek sam działa w kierunku realizacji swoich celów.

Postawa roszczeniowa zaczyna się kiedy poszukujący spełnienia człowiek sam nie szuka rozwiązania, bo np. stwierdza że aktualne społeczeństwo jest do bani (tak odebrałem Twoje poprzednie posty) wiec sam nie zamierza nic robić, aby znaleźć mu coś do zaoferowania.
Dlatego tak ostro zapytałem z czego się utrzymujesz -- bo pisałeś że "trzymasz się od tego z daleka", więc wywnioskowałem że od jakiejkolwiek niespełniającej pracy zawodowej.

Co do emocji, to rzeczywiście mocno coś we mnie poruszyłeś -- ten post był dla mnie swoistym katharsis i uświadomieniem kilku spraw, w równej mierze pisałem go dla siebie :) Mam w sobie też dużo z takiej postawy roszczeniowej, tyle że zamiast pogardy do społeczeństwa i ideałów przykrywałem to sobie bezradnością, przekonaniem że "nie wiem jak."

No i -- niekonkretna przeszłość, skakanie między zainteresowaniami i pracami to też nasz mocny element wspólny ;) Tylko rozkminianie aspektu zainteresowań na ten moment mnie nie interesuje, bo tu już rozwiązanie znalazłem.
Tytuł: Odp: Niechec do pracy/nauki
Wiadomość wysłana przez: Zed1 w 2014-04-18, 13:07:19
Cytuj
Postawa roszczeniowa nie polega na tym, że człowiek szuka spełnienia -- szukanie spełnienia to naturalny i zdrowy stan. Ale, taki człowiek sam działa w kierunku realizacji swoich celów.

Jasne, zgadzam sie z tym. Ja wlasnie szukam realizacji swoich celow, choc ostatnio coraz wyrazniej przynaje sie sam przed soba, ze nie posiadam jakiegos celu. I tu tkwi przyczyna zastoju. Interesuje mnie sporo rzeczy ale zadna z nich nie jest celem. Stad stanie w miejscu.

Cytuj
Postawa roszczeniowa zaczyna się kiedy poszukujący spełnienia człowiek sam nie szuka rozwiązania, bo np. stwierdza że aktualne społeczeństwo jest do bani (tak odebrałem Twoje poprzednie posty) wiec sam nie zamierza nic robić, aby znaleźć mu coś do zaoferowania.

Zgadzam sie.

Cytuj
Dlatego tak ostro zapytałem z czego się utrzymujesz -- bo pisałeś że "trzymasz się od tego z daleka", więc wywnioskowałem że od jakiejkolwiek niespełniającej pracy zawodowej.

Przede wszystkim ja trzymam sie z dala od wszelkiej pracy etatowe, nigdy nie potrafilem wytrzymac na dluzej gdzie musialem przebywac ,,od do". Uwielbiam miec poczucie wolnosci, ze moge cos zrobic szybciej a potem mam czas wolny.

Cytuj
Mam w sobie też dużo z takiej postawy roszczeniowej, tyle że zamiast pogardy do społeczeństwa i ideałów przykrywałem to sobie bezradnością, przekonaniem że "nie wiem jak."

Wlasnie ja mam cos podobnego - nie za bardzo wiem, jak to ruszyc. Doszedles Ty do jakos przemyslen, cos odblokowales w sobie. Bezradnosc kojarzy mi sie automatycznie z dwoma rzeczami: brakiem wplywu rodzicow na prawidlowe wychowanie (np. mala rola ojca w przypadku chlopca) lub cos, co zabloowalo potencjal danej soby i jest ona ,,bezradna" bo pozbawiona swojej naturalnej energii, ktora w normalnych warunkach pcha do dzialania.

Cytuj
No i -- niekonkretna przeszłość, skakanie między zainteresowaniami i pracami to też nasz mocny element wspólny ;) Tylko rozkminianie aspektu zainteresowań na ten moment mnie nie interesuje, bo tu już rozwiązanie znalazłem.

Podzielisz sie tajemnica? Ja walsnie znajduje sie punkcie, w ktorym jeszcze rozkminial tego typu rzeczy. A chce juz wiedziec, czego chce i mocno isc w tym kierunku.
Tytuł: Odp: Niechec do pracy/nauki
Wiadomość wysłana przez: Zed1 w 2014-04-18, 13:10:45
Cytuj
że aktualne społeczeństwo jest do bani

No bo w/g mnie troche jest poniewaz bardzo degeneruje sie; jak sie tak z oddali popatrzy, co sie dzieje dookola, na co jest najwieszka podaz, popyt to zauwazy sie, ze przecietny zjadacz chleba niestety nie ma jakis duzych (swiadomych) wymagan. No ale skoro tu rafilismy trzeba to jakos zaakceptowac i dzialac mimo to.
Tytuł: Odp: Niechec do pracy/nauki
Wiadomość wysłana przez: Zed1 w 2014-04-18, 13:33:03
A ze mogles poczuc z mojej strony pogarde to nie tak...ja po prostu nie potrafie sobie wyobrazic, jak sie mozna ,,ograniczyc" (w pozytywnym sensie) do jednego zajecia i zajmowac sie tym juz tylko. Albo przesiedziec w pracy dajmy na to 40 lat, miec miesiac wolnego w roku i nagle obudzic sie na emeryturze. Straszne to jest dla mnie. Dlatego nigdy nie zdecydowalem sie na pojscie w zadnym kierunku bo cos we mnie strasznie boi sie tego ,,zamkniecia", w glebi ciagle chce byc wolny, nieograniczony, najchetniej spedzalbym zycie ciagle w podrozy...ale wiem, ze to nie tedy droga tez. Ale chcialem opisac samo uczucie, ktore mi towarzyszy.

Ciekaw jestem, jesli odrzucimy tezy o obciazeniach z poprzednich wcielen i/lub pochodzeniu duszy, to co moglo wplynac az tak mocno na mnie, ze mam az taka niechec a wrecz nawet strach przed wejsciem w cos na powaznie, podjeciem sie stalego zajecia, pogodzenia sie z tym ze cena za to bedzie czesciowa utrata wolnosci rozumianej jako brak jakiegokolwiek wiekszego przymusu.
Tytuł: Odp: Niechec do pracy/nauki
Wiadomość wysłana przez: Lynd Seagull w 2014-04-18, 17:35:10
Nie mam dla Ciebie odpowiedzi na rozterki z dzieciństwa, ponieważ moim zdaniem nic by nie wniosła (i nadal jest szukaniem uzasadnienia na zewnątrz).

A to, o czym piszesz, jest mi bardzo dobrze znane. Uważam że sporo lat zmarnowałem na takim podejściu, które polega na zachłyśnięciu się wolnością i swoim własnym potencjałem. Jedyny mankament: ta wolność jest tylko wyobrażona.

To jak gąsienica, która nie chce się przemienić w motyla, bo to oznaczałoby przywiązanie do jednego koloru i wzoru skrzydeł. A że boi się takiego "ograniczenia", to jest sobie nadal włochatą gąsienicą. Na ziemi.

Albo jak gość, który marzy o tym aby uprwaiać sport, ale nie chce się ograniczać tylko do jednego, bo nie chce przerostu jednej grupy mięśni. I a póki co siedzi na kanapie, żre czipsy i tyje, ale przynajmniej jest wolny od "ograniczeń" jakie daje, dajmy na to, bieganie.

Chociaż jedną z rzeczy które ruszyły mnie najbardziej było wyznanie pewnego alkoholika GDZIEŚ tu:
http://www.reddit.com/r/cripplingalcoholism/top/?sort=top&t=year (uwaga, grafika na górze strony mało cenzuralna o_O) Opowiadał o tym jak 2-3 razy w tygodniu wracał ze swojej bylejakiej pracy, upijał się, po czym czuł że cały świat należy do niego, stwierdzał że teraz zacznie uczyć się czegoś tam, np informatyki, szukał informacji na necie, obliczał ile będzie zarabiać i że wyrwie się z tej nory... Po czym na drugi dzień uświadamiał sobie, że przecież jest za głupi, że nic z tego nie rozumie i że nawet nie ma możliwości się tego nauczyć. I szedł pracować do swojego magazynu.
Ale żył dla tego poczucia wolności, które dawała mu wieczorna euforia.
Tytuł: Odp: Niechec do pracy/nauki
Wiadomość wysłana przez: Zed1 w 2014-04-18, 17:38:56
No to chyba rzeczywsicie mi nie pomozesz :).

Z tego, co widze masz bardzo mocna postawe jesli idzie o wpasowanie sie w realia. Z jednej strony Ci tego zazdroszcze...a z drugiej nie, bo wiem ze to nie moja sciezka.

A przyklad z alkoholikiem niestety bardzo hybiony-nie jestem alkoholikiem i obce sa mi tego typu stany. Tak ze sorry ale porownanie mojej osoby (mojego obecnego stanu) do stanu tego czlowieka conajmniej minelo sie z celem i nie obraz sie, ale ciagle wyczuwam od Ciebie jakas zlosliwosc (cos na zasadzie, ze skoro Ty sie wpasowales to inni tez musza bo takie jest spoleczenstwo).

A ja od poczatku powtarzam, ze schematy sa nie dla mnie.
Tytuł: Odp: Niechec do pracy/nauki
Wiadomość wysłana przez: Lynd Seagull w 2014-04-19, 20:58:53
(Przepraszam za wczorajszy krótki post, pisałem bardzo na szybkiego.)

A gdzie ja Cię porównywałem do tego alkoholika? No chyba że uznasz że porównywałem Cię też do grubasa i gąsienicy, to rozumiem :P

Pisałem o tym co najbardziej mnie ruszyło. To był jeden z negatywnych przykładów.
Inny z negatywnych, to poznany w Danii starszy pan. Też artystyczna dusza, niczym się nie potrafił zająć na dłużej, nie skończył większych studiów, mocno krytykował to w którą stronę się to wszystko pozmieniało, psychicznie został gdzieś w latach 60-70... I nic z tego nie miał, poza samotnością, niespełnieniem, klepaniem biedy (pewnie go ratował silny socjal) i odpalaniem papierosów jednego od drugiego. A co gorsze nie potrafił nawet za bardzo wchodzić w relacje z innymi, bo tylko chciał opowiadać o tym co jego i jak to było kiedyś... A niestety, z racji swojego niebieskoptaczego życia miał bardzo mało historii do opowiedzenia i szybko zaczęły się powtarzać.

Jeszcze wracając do poprzedniego negatywnego przykładu: może nie potrzebujesz do tego alkoholu, ale uważam że masz podobnie. Bo tworzysz historie na temat tego co by było gdybyś tylko postanowił się za coś wziąć, bo przecież masz tak wielki talent... Ale skąd wiesz, że masz, skoro nigdy go nie wykorzystałeś? Bardzo łatwo jest być "kierowcą z tylnego siedzenia", który potrafi krytykować poziom innych ale sam nie musi nic robić.

I tu moje rozwiązanie: zacząłem coś robić. Najpierw był to prosty pomysł: napisać grę. Wiedziałem cośtam o programowaniu, ale nie miałem zielonego pojęcia jak tworzy się gry. No ale zacząłem szukać, doszkalać się, poświęciłem 2-3 tygodnie i kilkadziesiąt godzin... I był chłopek, nawet własnoręcznie nabazgrany, skakał sobie po platformach, laserami z oczu je tworzył rozwalał :D nawet świat się przewijał i zapisywał.
A to wszystko, proste jak drut, ale było rezultatem tylko mojej pracy, bez cudzego wkładu z zewnątrz. Nie wiedziałem jak coś, nieco skomplikowanego, stworzyć, ale wziąłem się i się udało.
Na samoocenę pomogło więcej niż niejedna afirmacja:)

Jakiś czas potem, postanowiłem sprawdzić swój rzekomy talent jezykowy. Bo niby go miałem, a w sumie tylko spójnie potrafiłem po angielsku ;)

A co mnie ruszyło? Proste słowa: "I postanowiła się nauczyć japońskiego. Nie ma żadnego szczególnego talentu, ale poświęciła kilka lat i teraz mówi."
Moja pierwsza myśl: jak to do cholery, ona nie ma talentu i mówi, a ja mam i nie mówię?! :D

No to wziąłem się, znów całkiem samodzielnie, w zamierzeniu na jakiś miesiąc-dwa... i póki co jest już 13 miesięcy :) Znajomość języka nadal bardzo biedna, ale to tylko dlatego że tam akurat początek jest najtrudniejszy (japoński). Gdybym przed rozpoczęciem wiedział że rok później będę "tylko" tutaj... to pewnie nigdy bym się za to nie wziął, i był nigdzie ;) Ale znów, rezultaty dla samooceny -- nie do zmierzenia. I widzę jaki śmieszny jeszcze byłem ten rok temu, kiedy wydawało mi się że skacząc po powierzchni rzeczy, cokolwiek poznaję. Guzik poznawałem i guzik się uczyłem, była tylko iluzja zmiany i różnorodności.

I widzę, że talent to nie wszystko. Powiem więcej: talent to tak naprawdę bardzo mało. I co ważniejsze: niewykorzystywany talent z wiekiem "traci na wartości." 35-latek ze sporym talentem, który dopiero zaczyna, nigdy nie dogoni nawet średnioutalentowanego kogoś kto zaczął w wieku 25 lat. Tym bardziej jeśli np ma za sobą studia.

Co do przystosowania do systemu, to dziękuję za komplement :D Niestety, nadal nie jest tak dobrze. Ale ostatnie 2-3 lata były w moim życiu wielką lekcją pokory w temacie tzw. ideałów. (Tzw., ponieważ niewprowadzanych w praktykę.) A ostatnie 2 tygodnie wszędzie widzę symbolikę astrologicznego Koziorożca, więc ten wątek -- w którym mogę się wygadać i podyskutować z dawnym sobą dużo mi daje :)

Nie do końca rozumiem jednak czego miałbym Ci zazdrościć o_O Tego, że jesteś niespełniony, czy że masz ideały, których nie potrafisz przełożyć na życie? Mi tam się jakoś, ciut, te moje ideały powoli udaje przekładać, a niespełnienia i tak jeszcze mam pod dostatkiem :D
W różowość Twojego życia wybacz, ale nie do końca wierzę. W Twoich postach dużo jest potrzeby obrony swojego poczucia wartości, więc nie zdziwił bym się gdybyś upiększał pewne sprawy. Zgodnie z założeniem "na internecie nikt nie wie, że jesteś psem" ;)
Tytuł: Odp: Niechec do pracy/nauki
Wiadomość wysłana przez: Mariusz w 2014-04-19, 23:16:00
(Przepraszam za wczorajszy krótki post, pisałem bardzo na szybkiego.

rzekł Lynd Elaboratus Seagull :-P
Tytuł: Odp: Niechec do pracy/nauki
Wiadomość wysłana przez: Zed1 w 2014-04-20, 00:42:48
Cytuj
(Przepraszam za wczorajszy krótki post, pisałem bardzo na szybkiego.)

Ja rowniez przepraszam ;).

Cytuj
Inny z negatywnych, to poznany w Danii starszy pan. Też artystyczna dusza, niczym się nie potrafił zająć na dłużej, nie skończył większych studiów, mocno krytykował to w którą stronę się to wszystko pozmieniało, psychicznie został gdzieś w latach 60-70... I nic z tego nie miał, poza samotnością, niespełnieniem, klepaniem biedy (pewnie go ratował silny socjal) i odpalaniem papierosów jednego od drugiego. A co gorsze nie potrafił nawet za bardzo wchodzić w relacje z innymi, bo tylko chciał opowiadać o tym co jego i jak to było kiedyś... A niestety, z racji swojego niebieskoptaczego życia miał bardzo mało historii do opowiedzenia i szybko zaczęły się powtarzać.

Dlaczego Ci sie kojarze z ludzmi z epoki hipisow cpajacych przez cale zycie?

Cytuj
Jeszcze wracając do poprzedniego negatywnego przykładu: może nie potrzebujesz do tego alkoholu, ale uważam że masz podobnie. Bo tworzysz historie na temat tego co by było gdybyś tylko postanowił się za coś wziąć, bo przecież masz tak wielki talent... Ale skąd wiesz, że masz, skoro nigdy go nie wykorzystałeś? Bardzo łatwo jest być "kierowcą z tylnego siedzenia", który potrafi krytykować poziom innych ale sam nie musi nic robić.

Nigdzie nie powiedzialem, ze mam wielki talent...lub ze w ogole go mam. Zdolnosci to cos innego niz talent, czyli cos co sie przez dlugie lata wypracowuje.

Ale chcialbym sie dowiedziec, czemu go nie wypracowalem.

Cytuj
I tu moje rozwiązanie: zacząłem coś robić. Najpierw był to prosty pomysł: napisać grę. Wiedziałem cośtam o programowaniu, ale nie miałem zielonego pojęcia jak tworzy się gry. No ale zacząłem szukać, doszkalać się, poświęciłem 2-3 tygodnie i kilkadziesiąt godzin... I był chłopek, nawet własnoręcznie nabazgrany, skakał sobie po platformach, laserami z oczu je tworzył rozwalał :D nawet świat się przewijał i zapisywał.
A to wszystko, proste jak drut, ale było rezultatem tylko mojej pracy, bez cudzego wkładu z zewnątrz. Nie wiedziałem jak coś, nieco skomplikowanego, stworzyć, ale wziąłem się i się udało.
Na samoocenę pomogło więcej niż niejedna afirmacja:)

Jakie masz przeslanie tego, kogo stworzyles? Znaczy sie, co on ma ,,przekazywac"?

Cytuj
Jakiś czas potem, postanowiłem sprawdzić swój rzekomy talent jezykowy. Bo niby go miałem, a w sumie tylko spójnie potrafiłem po angielsku ;)

A co mnie ruszyło? Proste słowa: "I postanowiła się nauczyć japońskiego. Nie ma żadnego szczególnego talentu, ale poświęciła kilka lat i teraz mówi."
Moja pierwsza myśl: jak to do cholery, ona nie ma talentu i mówi, a ja mam i nie mówię?! :D

No to wziąłem się, znów całkiem samodzielnie, w zamierzeniu na jakiś miesiąc-dwa... i póki co jest już 13 miesięcy :) Znajomość języka nadal bardzo biedna, ale to tylko dlatego że tam akurat początek jest najtrudniejszy (japoński). Gdybym przed rozpoczęciem wiedział że rok później będę "tylko" tutaj... to pewnie nigdy bym się za to nie wziął, i był nigdzie ;) Ale znów, rezultaty dla samooceny -- nie do zmierzenia. I widzę jaki śmieszny jeszcze byłem ten rok temu, kiedy wydawało mi się że skacząc po powierzchni rzeczy, cokolwiek poznaję. Guzik poznawałem i guzik się uczyłem, była tylko iluzja zmiany i różnorodności.

Tak szczerze-kochasz japonski? Czujesz go?!

Cytuj
I widzę, że talent to nie wszystko. Powiem więcej: talent to tak naprawdę bardzo mało. I co ważniejsze: niewykorzystywany talent z wiekiem "traci na wartości." 35-latek ze sporym talentem, który dopiero zaczyna, nigdy nie dogoni nawet średnioutalentowanego kogoś kto zaczął w wieku 25 lat. Tym bardziej jeśli np ma za sobą studia.

Zgadza sie :). Talent to moze ,,10 procent". Reszta to praca. Ale wiesz co? Ty lubisz sie wysmiewac z ludzi, ktorym sie nie udalo. Nawet, jesli nie swiadomie, to na poziomie podswiadomym. Przypatrzmy sie wiec:

Cytuj
I co ważniejsze: niewykorzystywany talent z wiekiem "traci na wartości." 35-latek ze sporym talentem, który dopiero zaczyna, nigdy nie dogoni nawet średnioutalentowanego kogoś kto zaczął w wieku 25 lat.

Kod. To jest podswiadome, podpropogowe przekonanie. Ale ono nie ma miejsca w rzeczywistosci. Ilu ludzi w podeszlym (sorry ;) ) wieku potrafilo stworzyc/zrobic cos niesamowitego... :P.

---

Wiecie, co? Zaczyna sie robic mala klotnia a ja nie ,,lubie" sie klocic, wiec moze jakis kompromis, proba dogadania sie, zero zlosliwoswci?
Tytuł: Odp: Niechec do pracy/nauki
Wiadomość wysłana przez: Zed1 w 2014-04-20, 11:05:34
Tak w ogole Lynd to zauwazam u Ciebie bardzo duza nerwowosc do ludzi mojego pokroju. Czemu mnie sie obawiasz/mojego podejscia/zachowania? Czy Twoim zdaniem ,,gwalce" normy, ktore Twoim zdaniem sa spoiwem, daja cos konkretnego? Czy nie jest tak, ze w mojej osobie upatrujesz kogos, kto rozbija spoleczenstwo, i wedle Twoich slow, nie chce nic dawac a tylko brac? Mozliwe, ze odbierasz to tak, poniewaz rzeczywiscie ja w polskim spoleczenstwie i jego przywarach, normach w ogole nie potrafie sie odnalezc stad i malo daje (ale i malo biore od niego).
Tytuł: Odp: Niechec do pracy/nauki
Wiadomość wysłana przez: lena87 w 2014-04-20, 12:06:06
Twoje problemy są mi bardzo bliskie ale u mnie wynikały z innych rzeczy. Po pierwsze nienawidizłam sie uczyc co smieszne miałam swietne oceny i swiadectwa z paskiem do drugiej klasy liceum pozniej sobie wmoiłma ze nie umiem , nie potrafie , nic mi sie nie udaje. 3 dopuszczajce na koniec liceum matura zdana powiedzmy w standardzie zapewniajcym studia. Studia jeden kirunek rzucilam drugi skonczyony na poziomie licencjat  . U mnie wiele problemow wynikalo z dziecinstwa apodyktyczna matka zazdrosna o swoje corki . Biła mnie i moja siostre . W podstawówce siadala z nami do nauki bila i ponziala nas krzyczala ze nic nie umiemy - stad moja wielka niechec do nauki . Kiedy zaczelam pracowac nad soba wszystko ladnie powychodizlo zanizona samoocena nienawisc do siebie swiata ludzi problemy w zwiazkach . Wszystko to czemus sluzylo. Mam dobra prace wynajmuje pokoj zdala od rodziców wybacyzlam im ale jednka wole sie ograniczac do wizyt raz na czas.Nie porównuje sie do innych bo wiem , ze maja inna karme . Ja w poprzednie wcielnia spedzalam w zakonie i mialam ogramnie przeswiadczenie ze musze innym pomagac . kazdy jest wazniejszy odemnie .itd. Nadal szukam mojego miejsca we wszechswiecie ale jestem blizje niz np 4 lata temu :)Tez mialam przeswidczenie ze nigdzie nie pasuje ludzie sa dziwni nikt mnie nie rozumie . obecnie planuje isc na studia zaoczne i skonczyc kierunek który mnie fascynuje mam grono zaufanych spelnionych znajomych i z radoscia oczekuje kazdego dnia .
Tytuł: Odp: Niechec do pracy/nauki
Wiadomość wysłana przez: Zed1 w 2014-04-20, 12:29:23
Cytuj
I co ważniejsze: niewykorzystywany talent z wiekiem "traci na wartości." 35-latek ze sporym talentem, który dopiero zaczyna, nigdy nie dogoni nawet średnioutalentowanego kogoś kto zaczął w wieku 25 lat.

W ogole skad Ty wyssales te wiadomosci? To nc innego, jak narzekanie kogos, kto obawia sie konkurencji. Dlatego w Polsce moim zdaniem tak trudno mlodym znalezc prace i zdobyc doswiadczenie bo starsi ktorzy maja cos boja sie to stracic. Smutne to jest jak u nas wyglada rzeczywistosc zwiazana z szeroko pojeta praca...

Znam ludzi, ktorzy zaczeli cos robic w wieku trzydziestukilku i pozniej i sa tak samo dobrzy, jak ci mlodsi. Roznica jest taka, ze ci ludzie mieszkaja w wiekszosci poza Polska bo tam tylko doceniono ich umejetnosci...

Ja dzwiekiem zaczalem zajmowac sie na powaznie kilka lat temu podczas gdy moi koledzy ,,po fachu" w wieku 25 lat mieli np. skonczone studia, co nie przeszkodzilo mi znalezc sobie miejsce na rynku ale podobnie jak w przypadku powyzej, 99,9 procent moich zlecen idzie z poza Polski bo tutaj spotykalem sie tylko z nastawieniem typu ,,dlaczego takie drogie", ,,ale to nie jest to czego ja slucham", ,,tego nikt nie slucha", albo dlatego ze musialbym zajmowac sie muzyka typu disco, metal czy pop, no i najlepiej zeby bylo duzo, za darmo itp. Sorry ale w takim srodowisku trudno o bycie kreatywnym chyba ze znajduje sie akurat upodobanie tozsame z upodobaniami spoleczenstwa, w ktorym sie zyje. Ja niestety widze gleboka przepasc pomiedzy tym co chce spoleczenstwo tutaj a co chce ja. Choc nie gloryfikuje innych nacji, tam tez rozowo nie ma.
Tytuł: Odp: Niechec do pracy/nauki
Wiadomość wysłana przez: Zed1 w 2014-04-20, 12:46:18
Tak dodajac i uswiadamiajac sobie, to w ogole odczuwam tutaj jakby taka ciezkosc w kontaktach, czuje po emocjach ze to przez to nie zrealizowalem swojego potencjalu bo ilekroc jako mlody czlowiek chcialem gdzies urzeczywistnic cos, czy to w kierunku studiow czy pracy, zawsze napotykalem ten sam model: brak akceptacji dla moich dazen, pomyslow; zastanie i trzymanie sie utartych wzorcow. W koncu spowodowalo to ze zamknalem sie, nawet wyparlem sie siebie tamtego (przez bunt oraz poczucie, ze tamte zainteresowania byly gorsze bo np. zle oceniane przez rowiesnikow czy otoczenie), rezygnujac z tego, co bylo moja pasja i rozwijania jej a teraz ponosze tego konsekwencje bo wnetrze dopomina sie o swoje. Oczywiscie moja wartosc znacznie spadla, bo ile musialem razy nasluchac sie od otoczenia ze nie umiem sie dostosowac, jestem gorszy (bo nie dzialam i robie tak jak inni) i takie tam.

Nie wiem, wydaje mi sie coraz bardziej, ze najlepsza terapia bedzie praca nad podniesieniem wartosci, proba powrotu do realizacji swoich dawnych pasji i wyjazd stad, do innego srodowiska.
Tytuł: Odp: Niechec do pracy/nauki
Wiadomość wysłana przez: Lynd Seagull w 2014-04-20, 13:15:28
Zed,
Możesz mi wierzyć lub nie, ale akurat złośliwości w u siebie nie zauważam. Rozmawiamy o Twoich problemach, więc mniej lub bardziej trzymam się tematu. I oczywiście mówię też o swoich. Czemu mi co jakiś czas robisz nieproszoną psychoanalizę -- nie wiem, ale przywykłem już do takiego podejścia na forach duchowych, więc traktuję to jako swego rodzaju ścieżkę dźwiękową :P

I strasznie bierzesz rzeczy do siebie -- gdzie ja napisałem że Ty mi się kojarzysz z tym dziadkiem? o_O To po prostu miejsce w którym obaj możemy skończyć. Ty masz tylko dwa lata przewagi ;)
(A, i nie wiem czy on ćpał w młodszych czasach. Hipisem na pewno nie był, był zbyt antyamerykański na to, ale na jakimś poziomie zatryzmał sie w tych swoich złotych czasach: muzyka, literatura, polityka itp.)

Odnośnie mojego lęku przed Tobą: eee... co? ;) Nie wiem jako jakiego buntownika się potrzegasz, ale z tego co piszesz nie wygląda na to abyś miał wielki wpływ na społeczeństwo, a tym bardziej możliwość zdestabilizowania go. Ot, niespełniony człowiek piszący na internecie (bez złościwości!). Chyba raczej podburzasz proletariatu na sekretnych spotkaniach ani nie rzucasz koktajli mołotowa na demonstracjach.

I gwoli ścisłości: moje poglądy polityczne, a przynajmniej ekonomiczne, są bardzo lewackie: bezwarunkowy dochód minimalny, mieszkania od państwa, edukacja dla wszystkich, większe pośrednictwo w pracy itp.
ALE
Nie jestem politykiem, ani ekonomistą. Nie wiem jak to wprowadzić i nie działam w tym kierunku. Więc to wszystko to tylko moje osobiste poglądy, warte tyle co poglady religijne :)
Natomiast w życiu osobistym kieruję się tym, co może mnie wzmocnić, i staram się uwolnić od wszelakich wymówek i zrzucania winy na innych (których niestety jest jeszcze mnóstwo :/).

Widzę że mamy odwrotnie zdefiniowany talent: dla mnie to jest wrodzona predyspozycja do czegoś, która jednak jest nic nie warta bez rozwijania danej dziedziny swoją własną pracą i praktyką. I w tym kontekście mówiłem o 25- i 35-latku. Oczywiście że ludzie starsi mogą osiągać wielkie rzeczy -- ale głównie dzięki temu, że mieli wiecej czasu na ćwiczenia ;)

Natomiast czemu się dewaluuje? Bo jeśli ma się komuś dać szansę, to prawie każdy wybierze niedoświadczonego 25-latka a nie niedoświadczonego 35-latka. Choćby dlatego, że u pierwszego można mówić o braku doświadczenia życiowego, podczas gdy u drugiego ewidentnie są to już błędne decyzje.

Może powiesz mi że to kolejne przekonanie, że w wieku 35 lat można tyle samo... Ale to, gdzie jesteś jest dowodem na to, że jednak nie.
Jeśli się mylę, to udowodnij mi to swoim przykładem -- na pewno będzie z korzyścią dla nas obu :) Ja się uwolnię od ograniczenia, a Ty się zrealizujesz.
(I to piszę bez złośliwości, bo to po prostu fakty, przynajmniej na tyle na ile je przedstawiłeś.)

Cytuj
Jakie masz przeslanie tego, kogo stworzyles? Znaczy sie, co on ma ,,przekazywac"?
I to jest sedno sprawy, którego się dłuuugo uczyłem: ŻADNE. Bo chciałem zmieniać świat i przekazywać niewiadomo co, podczas gdy tak naprawdę nic nie umiałem.

Ciekawostka:
Gościu poświęcił 4 lata swojego życia, aby weekendami, z kumplami zrobić coś takiego:
http://youtu.be/SHCC_47lPso?t=42s
Film w którym są kosmici z dupami wystającymi ze spodni, jedzą zupę z rzygów, a jednemu z bohaterów wypadją kawałki mózgu, które przykleja sobie taśmą klejącą.
Co taki film może przekazywać? Nic, ale to zabawny sposób aby nauczyć się robić filmy.

A to ten sam gościu 12 lat później:
http://youtu.be/2UDTbQrOGa0?t=34s

Myślę że w kategorii spełnienia talentów i marzeń, trudno przebić adaptację swojej ukochanej książki na ekran razem z podobnymi sobie pasjonatami, ku powszechnemu zachwytowi i kilkunastu Oskarom :)

Ale, najpierw trzeba się nauczyć. Podobno potrzeba 10 000 godzin aby zrobić się w czymś dobrym. Podobno aby być choćby przeciętnym pisarzem, trzeba napisać przynajmniej 1000 stron wysokiej jakości (przepisywanych minimum 5 razy), a potem schować je do szuflady, bo to był tylko trening.

Cytuj
Tak szczerze-kochasz japonski? Czujesz go?!
Szczerze, to wybrałem go w większości jako wyzwanie. (Było albo to, albo islandzki -- jako że trochę znam niemiecki i duński, uznałem że będzie za łatwo.) Chciałem sprawdzić czy będę w stanie się uczyć czegoś sam z siebie 2-3 miesiące, a jak dobrze pójdzie to może po roku będę w stanie grać w importowane gry (:DDD). Kiedyś lubiłem anime, więc z języków wschodnioazjatyckich ten wydawał mi się najpraktyczniejszy. (Pewnie chiński jest znacznie bardziej, ale nie mógłbym się przemóc.)

Ale ludzki umysł to zabawna sprawa (http://en.wikipedia.org/wiki/Ben_Franklin_effect) :) Z jednej strony dzięki temu że mogłem go zgłębić, a z drugiej tylko dlatego że włożyłem te pewnie 1000+ godzin, jestem nim o wiele bardziej zafascynowany niż na początku. I o wiele bardziej niż kiedy posmakowałbym tylko trochę, nauczył się 100 ideogramów i stwierdził że to jednak nie moje ;)

Prawdopodobnie mógłbym się też zająć innymi rzeczami z podobnym skutkiem. Najważniejsze jednak było: wybrać jedną rzecz i się jej trzymać.

Oczywiście, nie dobierałem tego pod kątem dochodowym: w końcu ekonomia Japonii idzie w dół, co roku jakieś 100 000 ludzi zdaje egzamin N1 (najwyższy), a technologia tłumaczenia idzie bardzo szybko do przodu. Ale tak sobie można, przy negatywnym nastawieniu (które znów jest udziałem na obu) zostawić wszystko. I wtedy zamiast choćby i słabej znajomości języka miałbym kilkanaście więcej skończonych gier ;) i dalej "dwie lewe ręce" na pewnym poziomie.

Dobra, wystarczy. Bo znowu się zaczyna larus elaboratus ;)

A, na koniec jeszcze ciekawy astrologiczny wykład odnośnie systemu, buntu i mocy zmiany go, tu w ujęciu bardziej globalnym, ale myślę że jak najbardziej odnosi się do Twojej sytuacji wewnętrznej, czyli silne Słońce kontra "przytłaczający" Saturn:
http://www.youtube.com/watch?v=arEG-q8cICg
Tytuł: Odp: Niechec do pracy/nauki
Wiadomość wysłana przez: Zed1 w 2014-04-20, 13:27:19
Lynd,

nie obraz sie ale Twoje wypowiedzi po prostu doluja mnie bo czuje sie, jakbym powrocil do podstawowki lub liceum i slyszal gderanie nauczycieli o tym, co powinno sie, a czego nie, czy mam sanse, czy nie mam itp. Wylazi tutaj jak bardzo dalem sie za dziecka zdolowac czyjejs opinii zaiast robic swoje.

Twoja filozofia jest tak dolujaca, ze gdybys byl np. doradca zawodowym to nie wiem, czy po wizycie u Ciebie nie wybralbym sie na terapie antydepresyjna poniewaz Ty nie dajesz zadnych motywacji a tylko punktujesz drugiego czlowieka wytykajac mu jego slabe strony i wady, nie uwypuklajac dobrych stron i zalet. Nie tedy droga, kolego :). Wlasnie dlatego mam ochote uwolnic sie od tego typu ludzi i uswiadomic sobie, czemu dotychczas takich przyciagalem.

Cytuj
Widzę że mamy odwrotnie zdefiniowany talent: dla mnie to jest wrodzona predyspozycja do czegoś, która jednak jest nic nie warta bez rozwijania danej dziedziny swoją własną pracą i praktyką. I w tym kontekście mówiłem o 25- i 35-latku. Oczywiście że ludzie starsi mogą osiągać wielkie rzeczy -- ale głównie dzięki temu, że mieli wiecej czasu na ćwiczenia ;)

Natomiast czemu się dewaluuje? Bo jeśli ma się komuś dać szansę, to prawie każdy wybierze niedoświadczonego 25-latka a nie niedoświadczonego 35-latka. Choćby dlatego, że u pierwszego można mówić o braku doświadczenia życiowego, podczas gdy u drugiego ewidentnie są to już błędne decyzje.

Może powiesz mi że to kolejne przekonanie, że w wieku 35 lat można tyle samo... Ale to, gdzie jesteś jest dowodem na to, że jednak nie.Widzę że mamy odwrotnie zdefiniowany talent: dla mnie to jest wrodzona predyspozycja do czegoś, która jednak jest nic nie warta bez rozwijania danej dziedziny swoją własną pracą i praktyką. I w tym kontekście mówiłem o 25- i 35-latku. Oczywiście że ludzie starsi mogą osiągać wielkie rzeczy -- ale głównie dzięki temu, że mieli wiecej czasu na ćwiczenia ;)

Natomiast czemu się dewaluuje? Bo jeśli ma się komuś dać szansę, to prawie każdy wybierze niedoświadczonego 25-latka a nie niedoświadczonego 35-latka. Choćby dlatego, że u pierwszego można mówić o braku doświadczenia życiowego, podczas gdy u drugiego ewidentnie są to już błędne decyzje.

Może powiesz mi że to kolejne przekonanie, że w wieku 35 lat można tyle samo... Ale to, gdzie jesteś jest dowodem na to, że jednak nie.

Kierujac sie Twoimi lewackimi pogladami moglbym teraz wyrzucic zlosc na spoleczenstwo i np. zaczac rzadac od niego zaoduczynienia pt. ze za dziecka ludzie zahamowali moj rozwoj. Ale to po pierwsze nic nie da, po drugie nawet gdyby panstwo/spoleczenstwo daloby rekompensate w postaci pieniedzy to i tak czulbym niespelnienie.

Wracajac do zatrudnienia to jak mam byc szczery szukam juz wylacznie poza granicami naszego kraju. Dlaczego? Latwiej o prace, ludzie sa bardziej otwarci i czesciej mozna znalezc cos majac mniejsze doswiadczenie, ludzie nie zwracaja az tak uwagi na wiek, itd. To wlasnie, co piszesz jest w Polsce, gdzie ciagle patrzy sie na metryke a od absolwentow wymaga sie 5 lat doswiadczenia. I mamy co mamy.

Jeszcze raz wiec powtarzam: Twoja filozofia nie przynosi zadnej nadziei na ,,wyleczenie" poniewaz uswiadamiasz ,,chorego" ze ze wzgledu na chorobe i czas ktory uplynal, nie ma on szans na dogonienie reszty. Sorry kolego, ale tak to wyglada czytajac Twoje wpisy.

Tak wiec nie obrazaj sie...ale jak nie masz nic konkretnego do dodania, to nie pisz wiecej ;) .
Tytuł: Odp: Niechec do pracy/nauki
Wiadomość wysłana przez: Zed1 w 2014-04-20, 14:10:04
PS

Bardzo ciekawa prelekcja pana Wlodzimierza Zyrbeltala. Zdziwisz sie, ale nie dosc ze sie z nim zgadzam w prawie 100 procentach o waznosci tradycji aby cos moglo prawidlowo funckjonowac, to jeszcze jestem owym ,,saturnowym" czlowiekiem ktory ma rowniez Slonce/Lwa. A jednak widzisz, i ja zrozumialem, ze bunt musi miec solidne podstawy i po drugie nie mzna burzyc wszystkiego, co stare a tylko udoskonalac.

Wiec nie matwie sie tym, ze sobie nie poradze. Jedyne co mnie teraz martwi to jak znalezc klucz do swojego potencjalu. Reszta pojdzie juz ,,gladko".
Tytuł: Odp: Niechec do pracy/nauki
Wiadomość wysłana przez: Zed1 w 2014-04-20, 14:31:13
Cytuj
Oczywiście, nie dobierałem tego pod kątem dochodowym: w końcu ekonomia Japonii idzie w dół, co roku jakieś 100 000 ludzi zdaje egzamin N1 (najwyższy), a technologia tłumaczenia idzie bardzo szybko do przodu. Ale tak sobie można, przy negatywnym nastawieniu (które znów jest udziałem na obu) zostawić wszystko. I wtedy zamiast choćby i słabej znajomości języka miałbym kilkanaście więcej skończonych gier ;) i dalej "dwie lewe ręce" na pewnym poziomie.

No wlasnie, chyba dokonales dobrego wyboru i zamiast tworzenia kolejnych gier (co na pewno bylo dla Ciebie pasjonujace ale tez i nie dawalo jakiejs przyszlosci bo takie gry nie sa w sumie niczym pozytecznym dla spoleczenstwa), zajales sie czyms co ma solidne podstawy.

U mnie sprawa jest inna: to wlasnie ten ,,prawidlowy" potencjal zostal przed laty zahamowany a teraz dopomina sie o swoje. I zrealizuje sie, o to nie mam nawet podstaw by sie bac. Natomoast zdziwilo mnie Twoje dolujace powtarzanie, ze za pozno. Byc moze dla Ciebie tak, dla mnie nigdy nie jest za pozno.
Tytuł: Odp: Niechec do pracy/nauki
Wiadomość wysłana przez: Lynd Seagull w 2014-04-20, 21:29:04
Dobrze że jednak znalazłeś te konkrety ;)

Pozwolę sobie zauważyć że nigdzie nie powiedziałem że jest ZA późno. Powiedziałem tylko że jest późno, bo... no, jest ;) A czarność już sam sobie dodałeś. Może mam taką potrzebę rozmawiać z Tobą aby uwolnić się od własnego czarnowidztwa, bo niestety też odruchowo szukam powodów dla których się "nie da"..:/

Odnoszę wrażenie że przyszedłeś tutaj szukać poklepania po plecach, albo i potwierdzenia że rzeczywiście się nie da. W końcu już kilku osobom powiedziałeś że nie tego szukasz, regresing o ile pamiętam też wypróbowałeś. Odnoszę wrażenie że jesteś jak osoba, która kiedyś usłyszała od milionera że nie należy się poddawać, niezależnie od jakichkolwiek przeciwności... Więc teraz niestrudzenie wysyła kupony na loterię, bo "nigdy nie jest za późno."

Więc jeśli już uważam że jesteś na coś chory -- kolego :P -- to na czcze marzycielstwo i eskapizm. A nie na wiek.

Cytuj
Jedyne co mnie teraz martwi to jak znalezc klucz do swojego potencjalu. Reszta pojdzie juz ,,gladko".
Heh, naprawdę to zrozumiałeś po obejrzeniu wykładu? To przecież dokładnie głos nabuzowanego, niespełnienego Słońca przekonanego o własnej wyjątkowości. Które saturnowej "mrówczej pracy" boi się jak ognia.
A szkoda, bo tak naprawdę ucieka tylko przed swoimi omamami na temat tego jak to jest ciężko, w nierealistyczne wyobrażenia o magicznym kluczu do niesamowitego potencjału. Im bardziej ucieka, tym bardziej się boi, tym bardziej postrzega potencjał jako jedyne rozwiązanie, a poza nim tylko ciemność i upadek...
Ech, a to tylko opaska na oczach :)

No ale, skoro uważasz że zrozumiałeś to OK.

Cytuj
No wlasnie, chyba dokonales dobrego wyboru i zamiast tworzenia kolejnych gier (co na pewno bylo dla Ciebie pasjonujace ale tez i nie dawalo jakiejs przyszlosci bo takie gry nie sa w sumie niczym pozytecznym dla spoleczenstwa), zajales sie czyms co ma solidne podstawy.
Bosze, Ty mi to na złość piszesz? >_<
Dokładnie coś odwrotnego miałem na myśli: nie ważne czym się zajmujesz, ważne że się zajmujesz długo, zamiast czekać na to cudowne coś, co jeszcze oświeci innych. (Znowu: rozszalałe słońce.)
Dlatego napisałem o Jacksonie. Gdyby nie jego film o kosmitach z kałachami, to nie byłoby Władcy Pierścieni.

Przecież nawet w zacytowanym przez Ciebie fragmencie piszę jak moja pasja może być bezużyteczna dla społeczeństwa! Bo ona sama z siebie nie jest ważna, ważne jest to jakiej mnie nauczyła wytrwałości. Bo lekką ręką 2/3 pracy nad nią to była nuda i chęć rzucenia tabletem o ścianę przy powtarzaniu słówek, bo od pół roku myli mi się "reforma" z "rewolucją" ;) Wg programu nad tym spędziłem 484 godziny. Ale mogłem te 484 godziny spędzić na niekończących się afirmacjach, sesjach  czy rozmyślaniach nad znalezieniem cudownego rozwiązania. I może nawet uwolniłbym część swojego potencjału, dzięki czemu byłbym w stanie uczyć się o 10% szybciej. I byłbym tylko 440 godzin do tyłu ;)

Tyle że teraz się nie boję pracować. Gdyby spełnienie oznaczało dla mnie to, że najpierw przez najbliższe 2 lata będę musiał dokręcać śrubki na linii produkcyjnej, nie ma problemu. Szkoda że nie zrozumiałem tego 2 lata temu, bo bym właśnie kończył ;) Ale dobrze że nie zrozumiałem tego w wieku 50 lat, bo może reumatyzm nie pozwoliłby mi na to ;)

Piszesz że chcesz znaleźć pracę za granicą, bo tam ludzie nie patrzą na staż -- powodzenia w byciu imigrantem, do tego z Polski. Jeśli liczysz na pracę w branży budowlanej, to może będzie plusem. W innych kwestiach... Bywa różnie. A coś nie chce mi się wierzyć że nagle los Ci się odwróci i jak tu widzisz same ograniczenia, tak za granicą zaczniesz postrzegać same korzyści.

Z innej beczki, to widzę wyraźnie jak mamy ten sam problem w konfrontacji ideałów z rzeczywistością. Na ten moment jest dla mnie jeszcze nie do przeskoczenia, odnoszę wrażenie jakbym moje słońce odbijało się tylko od saturnowego muru, bez jakiegokolwiek rozwiązania. Albo idealizacja (i nic nie robienie), albo mur. (No dobra, może nie jest aż tak źle. W przeciągu tego roku parokrotnie udało mi się doświadczyć fajnego, choć przelotnego, spełnienia :)
No ale może i skoro się pokazuje to i to puści. A póki co, to może zaskakująco powiem: dzięki :) Bo swoimi postami bardzo pomogłeś mi zobaczyć pewne moje głupie wymówki i uwolnić się od nich (to chyba było nawet przed moją pierwszą odpowiedzią). Na pewno dużo jest na rzeczy, bo od dawna tu tyle nie pisałem ;)
Tytuł: Odp: Niechec do pracy/nauki
Wiadomość wysłana przez: Witek D. w 2014-04-20, 22:12:59
Lynd
Mam wrazenie ze ty tu sie tak wyzywasz na zedzie, bo reprezentuje stlumiona czesc twojej osobowosci z ktora nie chciales miec juz nic wspolnego :) ale dystansujac sie od samego siebie i rozmawiajac ze soba samym z boku nie dajesz sobie (temu od ktorego sie odciales) szansy na przemiane i na rozwiazanie swojego prokrastynatora problemow. A pisze to bo sam probowalem to robic podobna droga i efekt byl taki motywacja sie wypalila gdy przestalem trzymac kontrole . Nie ma co miec niecheci czy robic podzial miedzy soba a wewnetrznym prokrastynatorem bo bez podejscia do niego z poczuciem bezpieczenstwa i z miloscia nie rozwiaze sie swoich problemow tylko trzyma sie go na pastuchu elektr. zeby nie podchodzil. Jedyne co powstrzymuje wtedy wewnetrznego lenia to samokontrola. A ppwiem z wlasnego doswiadczenia - 2 lata na produkcji itp. tego problemu nie zmieniaja. To jest tylko narzedzie do dawania sobie wrazenia ze cos robie i zmieniam. Na koncu jest sie w punkcie wyjscia tyle ze z "jakimis" pieniedzmi. Najczesciej (przy wzorcu odcinania sie od wewnetrznego lenia) jest to tylko po to zeby zmusic sie do jakiejs pracy i nie dac odpoczac swojemu leniowi (w nadziei na to ze to go chociaz na ten czas zatrzyma). Len sie po calosci nie zmienia a jesli robil cos czego nie lubil to sie zniecheca bardziej.
Tytuł: Odp: Niechec do pracy/nauki
Wiadomość wysłana przez: lena87 w 2014-04-20, 22:46:07
a tak apropos nauki języków obcych to mama mojej kolezanki w wieku 54 lat rozpoczeła naukę jezyka włsokiego . W 1,5 roku ogladała i rozumiała filmy w tym jezyku a jak pojechała na wakcje to az trzech wloskich latino się w niej zakochało , więc prosze mi nie wmawiac ze sie nie da . Do mnie do grupy z jezyka niemieckiego chodzi 60 letni pan który sie uczy jezyka bo ma ziecia Niemca i stwierdził ze skoro on nie chce sie polskiego uczyc to on sie nauczyc jego ojczystego jezyka zeby móc go opieprzać:)
Tytuł: Odp: Niechec do pracy/nauki
Wiadomość wysłana przez: Zed1 w 2014-04-20, 23:18:43
Dobrze że jednak znalazłeś te konkrety ;)

Pozwolę sobie zauważyć że nigdzie nie powiedziałem że jest ZA późno. Powiedziałem tylko że jest późno, bo... no, jest ;) A czarność już sam sobie dodałeś. Może mam taką potrzebę rozmawiać z Tobą aby uwolnić się od własnego czarnowidztwa, bo niestety też odruchowo szukam powodów dla których się "nie da"..:/

Odnoszę wrażenie że przyszedłeś tutaj szukać poklepania po plecach, albo i potwierdzenia że rzeczywiście się nie da. W końcu już kilku osobom powiedziałeś że nie tego szukasz, regresing o ile pamiętam też wypróbowałeś. Odnoszę wrażenie że jesteś jak osoba, która kiedyś usłyszała od milionera że nie należy się poddawać, niezależnie od jakichkolwiek przeciwności... Więc teraz niestrudzenie wysyła kupony na loterię, bo "nigdy nie jest za późno."

Więc jeśli już uważam że jesteś na coś chory -- kolego :P -- to na czcze marzycielstwo i eskapizm. A nie na wiek.
Heh, naprawdę to zrozumiałeś po obejrzeniu wykładu? To przecież dokładnie głos nabuzowanego, niespełnienego Słońca przekonanego o własnej wyjątkowości. Które saturnowej "mrówczej pracy" boi się jak ognia.
A szkoda, bo tak naprawdę ucieka tylko przed swoimi omamami na temat tego jak to jest ciężko, w nierealistyczne wyobrażenia o magicznym kluczu do niesamowitego potencjału. Im bardziej ucieka, tym bardziej się boi, tym bardziej postrzega potencjał jako jedyne rozwiązanie, a poza nim tylko ciemność i upadek...
Ech, a to tylko opaska na oczach :)

No ale, skoro uważasz że zrozumiałeś to OK.
Bosze, Ty mi to na złość piszesz? >_<
Dokładnie coś odwrotnego miałem na myśli: nie ważne czym się zajmujesz, ważne że się zajmujesz długo, zamiast czekać na to cudowne coś, co jeszcze oświeci innych. (Znowu: rozszalałe słońce.)
Dlatego napisałem o Jacksonie. Gdyby nie jego film o kosmitach z kałachami, to nie byłoby Władcy Pierścieni.

Przecież nawet w zacytowanym przez Ciebie fragmencie piszę jak moja pasja może być bezużyteczna dla społeczeństwa! Bo ona sama z siebie nie jest ważna, ważne jest to jakiej mnie nauczyła wytrwałości. Bo lekką ręką 2/3 pracy nad nią to była nuda i chęć rzucenia tabletem o ścianę przy powtarzaniu słówek, bo od pół roku myli mi się "reforma" z "rewolucją" ;) Wg programu nad tym spędziłem 484 godziny. Ale mogłem te 484 godziny spędzić na niekończących się afirmacjach, sesjach  czy rozmyślaniach nad znalezieniem cudownego rozwiązania. I może nawet uwolniłbym część swojego potencjału, dzięki czemu byłbym w stanie uczyć się o 10% szybciej. I byłbym tylko 440 godzin do tyłu ;)

Tyle że teraz się nie boję pracować. Gdyby spełnienie oznaczało dla mnie to, że najpierw przez najbliższe 2 lata będę musiał dokręcać śrubki na linii produkcyjnej, nie ma problemu. Szkoda że nie zrozumiałem tego 2 lata temu, bo bym właśnie kończył ;) Ale dobrze że nie zrozumiałem tego w wieku 50 lat, bo może reumatyzm nie pozwoliłby mi na to ;)

Piszesz że chcesz znaleźć pracę za granicą, bo tam ludzie nie patrzą na staż -- powodzenia w byciu imigrantem, do tego z Polski. Jeśli liczysz na pracę w branży budowlanej, to może będzie plusem. W innych kwestiach... Bywa różnie. A coś nie chce mi się wierzyć że nagle los Ci się odwróci i jak tu widzisz same ograniczenia, tak za granicą zaczniesz postrzegać same korzyści.

Z innej beczki, to widzę wyraźnie jak mamy ten sam problem w konfrontacji ideałów z rzeczywistością. Na ten moment jest dla mnie jeszcze nie do przeskoczenia, odnoszę wrażenie jakbym moje słońce odbijało się tylko od saturnowego muru, bez jakiegokolwiek rozwiązania. Albo idealizacja (i nic nie robienie), albo mur. (No dobra, może nie jest aż tak źle. W przeciągu tego roku parokrotnie udało mi się doświadczyć fajnego, choć przelotnego, spełnienia :)
No ale może i skoro się pokazuje to i to puści. A póki co, to może zaskakująco powiem: dzięki :) Bo swoimi postami bardzo pomogłeś mi zobaczyć pewne moje głupie wymówki i uwolnić się od nich (to chyba było nawet przed moją pierwszą odpowiedzią). Na pewno dużo jest na rzeczy, bo od dawna tu tyle nie pisałem ;)

Nie przypominam sobie, abym powiedzial, ze regresing nie zadzialal, ale moge sie mylic, po prostu nie pamietam.

Caly szkopol w tym, ze wlozylem ogromnie duzo ,,saturnowej" pracy w tym, czym sie zajmuje obecnie tylko tyle...ze okazuje sie, ze ciagle jestem niespelniony i ze dziedzina ktora sie zajmuje byc moze albo nie jest ta wlasciwa albo jest jeszcze miejsce i energia na cos jeszcze, co by sie uzupelnialo. Boje to sie pracy w ktorej nie widzi sie sensu a nie pracy samej w sobie. Uwierz mi, nic nierobienie to najgorsza rzecz jaka moze spotkac czlowieka. Wiem bo ostatnio przezywam impas w tej materii i trudno mi sie zabrac do czegokolwiek a wrecz marze o tym, aby zaczac cos robic...na sczescie niedlugo kolejne zlecenia wiec troche znowu zajmie mi to czasu i energii...

Ciagle tez nie rozumiesz, ze to co mowie o potencjale jest dokladnie tym, co ty przeinaczasz-nie chodzi mi wcale o to ze chce byc kims wielkim. Chodzi mi o to, ze czuje ze nie wykorzystuje duzej czesci swoich talentow ale bez wiazania ich z jakimis wielkimi osiagnieciami. Tu mnie blednie zinterpetowales. Ja juz nie jestem nawet w wieku kiedy mysli sie w ten sposob.

Cytuj
Piszesz że chcesz znaleźć pracę za granicą, bo tam ludzie nie patrzą na staż -- powodzenia w byciu imigrantem, do tego z Polski. Jeśli liczysz na pracę w branży budowlanej, to może będzie plusem. W innych kwestiach... Bywa różnie. A coś nie chce mi się wierzyć że nagle los Ci się odwróci i jak tu widzisz same ograniczenia, tak za granicą zaczniesz postrzegać same korzyści.

A gdzie ja mowie, ze tam gdzies jest lekko? Nie jest. Ale wiem tez ze skoro zyjac tutaj wykonuje 99 procent zlecen dla ludzi stamtad to o czyms to swiadczy (chocby o zamoznosci i mozliwosci dawania zarabiac takiemu komus jak ja, nie trzeba tu sie doszukiwac nie wiadomo czego). Jak to ujales, bywa roznie, ale probowac trzeba. Ja jeszcze nie podjalem ostatecznej decyzji ale czesto sie nad tym juz zastanawiam.

Nie zganiajmy wszystkiego na astrologie. To ze takie apsekty uwypuklaja cechy to jedno ale idealizm wcale nie musi pochodzic od tego. Moze byc wynikiem zupelnie innych rzeczy. I niestety bez idealow tez lekko sie nie zyje. Popatrz na ludzi, ktorzy ich nie maja. Chcialbys byc jednym z nich? W ogole to tak z tego, jak mowisz o idealach troche mi sie kojarzy jakis wzorzec typu surowe wychowanie purytanskie, czy cos z okolo-katolickich klimatow. Mnie wlasnie od zawsze wkurzalo to, ze w Polsce bardzo ugruntowane jest podejscie typu ze trzeba zrezygnowac z idealow aby zyc. Nie wiem jak jest gdzie indziej, ale tak jakos czuje ze skoro tam gdzies jest tylu cudakow i ,,swirow" robiacych swoje to chyba jednak musi byc tam jakas dla nich przestrzen bo inaczej to by bylo po prostu niemozliwe, np. tworca ,,Wladcy pierscieni". Watpie, aby kto taki gdyby urodzil sie w Polsce mial w ogole szanse zajmowac sie czyms takim (pomijam kwestie czysto finansowe, chodzi o samo podejscie spoleczne do takich osob i ich pomyslow). Gdybym myslal tak, to nie zajmowalbym sie tym, czym sie zajmuje i bylbym w czarnej d.....e. Teraz tez nie mam lekko ale przynajmniej nie poddalem sie.
Tytuł: Odp: Niechec do pracy/nauki
Wiadomość wysłana przez: Kaja w 2014-04-24, 10:55:14
Lynd, fajnie opisałeś tą mentalność roszczeniową. wiele osób ją niestety przejawia.
Tytuł: Odp: Niechec do pracy/nauki
Wiadomość wysłana przez: Clint w 2014-04-24, 13:53:36
Nie wczytywałem się jakoś mocno w dyskusje, ale że u mnie temat jest na wierzchu to się podzielę własnymi przemyśleniami.

Mi od już od czasów liceum wywalało strasznie do pracy na etacie. Prawie całe studia unikałem zresztą pracy, kiedy moi rówieśnicy chwytali się różnych dorywczych robót, a niektórzy łapali całkiem poważne fuchy za równie poważne pieniądze. Broniłem się rękoma i nogami przed etatowymi sidłami i lamentowałem myśląc o przyszłości po studiach. Studia dobiegały końca, trzeba było już na poważnie rozglądać się za pracą i wtedy to lamentowałem jeszcze bardziej. Aż mnie ściskało na myśl o traceniu tak ogromnych ilości czasu, tak dużym ograniczeniu wolności. No, ale trzeba było się wyrwać z toksycznego domu, więc nie było wyjścia.

Pracę znalazłem dość szybko po skończeniu studiów, w jakieś 2-3 tygodnie od skończenia zajęć, bo akurat w tym samym czasie jeden z lokalnych przedsiębiorców wymyślił sobie nowe, eksperymentalne stanowisko w swojej firmie, na które potrzebował kogoś akurat z moimi predyspozycjami. No cóż, nieskończenie bogaty jest wszechświat :)

Przez pierwsze 3 miesiące praca była dosyć żmudna i nudna, ponieważ musiałem sam robić bardzo nudne i jednostajne rzeczy. Zaufałem jednak, że będzie lepiej i rzeczywiście - po tym czasie dostałem pracowników zdalnych, którzy zajmują się tą najżmudniejszą robotą, a ja mam ciekawsze rzeczy do roboty i spory luz. Sama praca jednak z czasem mnie coraz bardziej nudzi, popadam w schematyczność, rzadko się dzieje coś ciekawszego. Są dni, gdzie mam więcej pracy, są takie gdzie się nudzę po 7 godzin siedząc na necie czy trenując swojego Charizarda. Tak czy siak nie opuszcza mnie uczucie, że każdego dnia marnuje te 8 godzin na czymś, w czym nie widzę większego sensu.

Bardzo obym chciał się otworzyć na coś więcej, wyjść po za etatową pracę i robić coś zgodnego ze mną.

Jestem jednak cierpliwy i to bardzo. Nauczyłem się tego pracując nad związkiem. 4 lata się szarpałem i rozpaczałem, że czemu jeszcze nie teraz - potem się okazało się, że jak zwykle wszystko się ułożyło we właściwym czasie dla wszystkich i że miało to doskonały sens. Nie widzę powodu, dla którego nie miałoby być to samo z pracą. Mam do przejścia swoją drogę i wiem, że cały czas będzie coraz lepiej. Zresztą już jest, bo cały czas podnosi się moja pensja (a co za tym idzie, standard życia) czy warunki samej pracy. Z czasem pewnie przeskoczę na wyższy poziom i będę miał kompletnie nową pracę. Jakoś tak jest dla mnie to strasznie oczywiste, jak oczywistym było że w końcu poznam miłość swojego życia.

Nie wiem czy zajmie mi to miesiące czy lata, ale niezależnie od tego ile by to nie trwało, będę cierpliwy. I nawet kiedy frustruje mnie w jakimś stopniu ta praca, kiedy moje serce wyrywa się, żeby żyć inaczej - akceptuje swoje ograniczenia i swoje miejsce na tym etapie życia. Mógłbym się szarpać, lamentować i żalić jak mi źle. Wolę jednak koncentrować się na dobrych stronach, których nie brakuje. Mógłbym harować jak wół albo się strasznie stresować, a mam całkiem przyjemną i luźną pracę, nawet jeśli nudną i nierozwijającą już w żaden sposób (dużo się nauczyłem w tej pracy, ale więcej już raczej nie wycisnę).

Praca, jaką mam - daje mi wolność i niezależność finansową. Dla mnie to już dużo. Nawet nie wiecie jaki miałem zaciesz, jak kupowałem rzeczy do kuchni z powodu przeprowadzki i jak szedłem z nową patelnią, ciesząc się że w końcu nie muszę się nikogo o nic prosić. To naprawdę świetne uczucie, kiedy człowiek na luzie może zaspokajać swoje podstawowe potrzeby i nie martwić się że zabraknie czy czuć się uzależnionym od innych ludzi.

Wszystko zależy od punktu widzenia. Mogę spojrzeć z perspektywy czasu, który tracę na robienie rzeczy, które mnie niekoniecznie ciekawią i powiedzieć, że praca zabiera mi wolność. Mogę też spojrzeć z perspektywy niezależności finansowej, jaką zyskuje dzięki tej pracy i powiedzieć, że ta praca gwarantuje mi wolność. I ja nie mówię, żeby teraz tłumić coś w sobie i udawać, że nie ma złych stron celebrując tylko te dobre. Nie. Chodzi o to, żeby się nie nakręcać negatywnie, nie wpadać w spiralę niezadowolenia z siebie i swojego życia. To wyniszcza, dobija i zabija radość z życia. Ciężko jest w takim stanie się pozbierać i wyjść z tego. Najpierw trzeba odnaleźć w sobie zdolność do bycia zadowolonym z siebie i z tego co się ma. Odsapnąć, pocieszyć się trochę życiem. Wtedy rodzą się chęci i motywacja, by coś na poważnie zrobić ze swoim życiem. Otwiera się droga, pojawiają się możliwości. Szczęście, radość, zadowolenie - to wszystko to Bóg. Jak inaczej otworzyć się na doskonałe życie, jak nie poprzez Boga? Trzeba Go najpierw wpuścić do naszego życia, pozwolić sobie na bycie szczęśliwym, spełnionym, zadowolonym i spokojnym. I właśnie poprzez te uczucia może realizować się Boski plan dla nas, właśnie wtedy otwierają się kanały poprzez które płyną cudowne inspiracje, środki i możliwości.

Nie po to zmieniajmy pracę, żeby być szczęśliwi i spełnieni, lecz bądźmy szczęśliwi i spełnieni, żeby zmienić pracę (na lepszą).
Tytuł: Odp: Niechec do pracy/nauki
Wiadomość wysłana przez: Zed1 w 2014-04-24, 14:49:51
Ciekawy post, Clint. Posataram sie podchodzic w/g Twojego ,,wzoru", zobacze, czy to przyniesie mi postep w postrzeganiu rzeczywistosci.

Jedno, co mi od razu ,,wywalilo' (ale delikatnie, bez nerwow a raczej jako roznice w postrzeganiu) to to, co owisz o wolnosci. Moja definicja wolnosci jest wolnosc pojmowana w sposob dosc bliski np. Cyganow, nomadom, czy w ogole ludziom ,,drogi", stad byc moze podswiadomie od dziecka zawsze odczuwalem nieprzyjemne emocje, kiedy musialem isc do szkoly (jakby zamkniecie gdzies, niemozliwosc ucieczki na zewnatrz), stad dla mnie praca na etacie wcale nie onacza wolnosci, moze wolnosc finansowa owszem, ale nie wolnosc osobista.

Tytaj widze duza roznice miedzy tym, jak ja pojmuje bycie wolnym i nieograniczonym a ludzmi (nie wszystkimi, bo znam tez podobnych do siebie) i to podejrzewam powoduje te ,,napiecia", bo to dwie rozne energie sa.

Np. bardzo poruszyl mnie ten ustep z twojego postu:

Cytuj
To naprawdę świetne uczucie, kiedy człowiek na luzie może zaspokajać swoje podstawowe potrzeby i nie martwić się że zabraknie czy czuć się uzależnionym od innych ludzi.

Ja odbieram prace, szczegolnie, etatowa jaka uzaleznienie od ludzi bo musze pracowac, aby ktos mi zaplacil. Chodzi chyba o forme pracy, stad u mnie niechec do wszystkiego, co etatowe, powtarzalne, stacjonarne, oparte na schemacie.
Tytuł: Odp: Niechec do pracy/nauki
Wiadomość wysłana przez: Atlanta w 2014-04-24, 15:56:47
ale ja nie pracuję na etacie i mam pieniądze na dobrym poziomie. Musisz znaleźć swoją działkę po prostu i.... ją uprawiać.... :-)
Tytuł: Odp: Niechec do pracy/nauki
Wiadomość wysłana przez: Zed1 w 2014-04-24, 16:01:14
ale ja nie pracuję na etacie i mam pieniądze na dobrym poziomie. Musisz znaleźć swoją działkę po prostu i.... ją uprawiać.... :-)

Mozesz podsunac jakies ,,pomysly", jakby tu sklonic podswiadomosc do tego? Bo cos czuje, ze ona blokuje a ze ta ,,dzialke" a nawet dwie (a moze i wiecej) znalazlem juz danwo tylko jakos tak kreuje te rzeczywistosc, ze zamiast wnikac w nia z latwoscia odrzucam ja. Pytanie: dlaczego? Co mi tu tak naprawde nie pasuje. W tym kierunku chce pojsc.

Bo dzis zajmuje sie pewna rzecza, nie jest to etat i pieniadze sa ale..jakos nie daje mi to pelnego splenienia.
Tytuł: Odp: Niechec do pracy/nauki
Wiadomość wysłana przez: Zed1 w 2014-04-24, 21:05:29
Lynd, fajnie opisałeś tą mentalność roszczeniową. wiele osób ją niestety przejawia.

Ano przejawia. Np. spoleczne obligacje pt. skoro sie urodziles, masz sie dostosowac. Skoro dajemy ci chcleb, szkole, i inne rzeczy to musisz to odpracowac. Szkoda, ze nikt sie nie pyta, czy ten ktos w ogole chcial chodzic do szkoly, korzystac z tych ,,wszystkich" rzeczy, placic podatki na cos, z czego ten ktos w ogole nie korzysta. To tez sa roszczenia.

Gdzies kiedys przeczytalem bardzo madra maksyme, ze kazdy czlowiek jest na swoj sposob egoista i ze egoizmow sa dwa rodzaje: ten indywidualny, czesto pietnowany, oraz ten spoleczny, czyli ze dana grupa osob prezentuje podobny swiatopoglad i ma gleboko w d...e poglady jednostek.

Moim zdanie warte kontemplacji.
Tytuł: Odp: Niechec do pracy/nauki
Wiadomość wysłana przez: Lynd Seagull w 2014-04-24, 21:27:59
Zed,
To co krytykujesz to właśnie ten Saturn, o którym mówił Zylbertal. Bo saturnowy "sprawdzian" to nie  harowanie jak dziki, ale wejście ze swoimi ideałami w stukturę (czyli ten system, który krytykujesz), wytrzymanie z nimi i dopiero wtedy dostajesz "w nagrodę" możliwość zmiany tej struktury.
(Tak naprawdę to oczywiście nie jest nagroda, tylko rozezdanie, doświadczenie, koneksje itp.)

Nawiązując do tego co pisałeś kiedyś o pracy w studiu nagraniowym, Saturn by właśnie chciał abyś odłożył na bok pogardę dla muzyków popowych i nabył rozeznania w pracy w studiu, poznał podobnych sobie zapaleńców, zobaczył jakie błędy można zrobić abyś samemu ich nie popełnił... I po jakimś czasie założył być może swoje, mniejsze, wspierajace takich muzyków, jakich uważasz że warto.

Zylbertal często mówi że "Saturn swoje dzieci doświadcza ale i kocha" i coś w tym jest.

A co do postawy roszczeniowej, to jednak jest różnica między podejściem jednostki a społeczeństwa. Społeczeństwu zawdzięczasz mnóstwo: przeżyłeś poród i okres niemowlęcy, nauczyłeś się mówić, zyskałeś podstawową wiedzę o świecie, i każdego dnia korzystasz z usług opłaconych przez podatki. Więc chyba społeczeństwo ma prawo od Ciebie wymagać czegoś w zamian, skoro tyle Ci dało.
Natomiast Ty raczej podchodzisz na sposób "jestem taki wyjątkowy, więc wymagam" oraz "nie odpowiadasz mi ani nie dajesz mi tego co chcę, więc nic ci nie dam." I to właśnie jest postawa roszczeniowa.
Tytuł: Odp: Niechec do pracy/nauki
Wiadomość wysłana przez: Zed1 w 2014-04-24, 21:54:50
Cytuj
Nawiązując do tego co pisałeś kiedyś o pracy w studiu nagraniowym, Saturn by właśnie chciał abyś odłożył na bok pogardę dla muzyków popowych i nabył rozeznania w pracy w studiu, poznał podobnych sobie zapaleńców, zobaczył jakie błędy można zrobić abyś samemu ich nie popełnił... I po jakimś czasie założył być może swoje, mniejsze, wspierajace takich muzyków, jakich uważasz że warto.

Muzyka, ktora chcialbym sie zajmowac, nalezy juz do przeszlosci a nowa nie buja mnie. Wiec czy to, ze bede sie zajmowac popem, elektronika czy czyms innym nie zmieni faktu, ze podaz na to, co mne pociaga bedzie malec, nie zwiekszac sie.

Dlatego czuje, ze musze poszukac innej dziedziny, ktora ma cos wspolnego z tym, co dzieje sie w rzeczywistosci, terazniejszosci. Ale nie znajduje czegos takiego, stad frustracja.

Cytuj
A co do postawy roszczeniowej, to jednak jest różnica między podejściem jednostki a społeczeństwa. Społeczeństwu zawdzięczasz mnóstwo: przeżyłeś poród i okres niemowlęcy, nauczyłeś się mówić, zyskałeś podstawową wiedzę o świecie, i każdego dnia korzystasz z usług opłaconych przez podatki. Więc chyba społeczeństwo ma prawo od Ciebie wymagać czegoś w zamian, skoro tyle Ci dało.

Owszem, jednak w miare swiadomosci zdalem sobie sprawe jak wiele z tego, co dalo mi spoleczenstwo jest dla mnie nieprzydatne, czy wrecz nawet hamujace. Wiec dlaczego mam wciaz lozyc na to? Widzisz tu jakis sens, logike? Niech loze na to, z czego korzystam de facto a nie na wszystko, w co we mnie wpompowano bez pytania sie, czy tego chce, czy nie. To cos na zasadzie, ze poszedlbym do sasiada, posprzatal jego ogrodek i zarzadal zaplaty choc moj sasiad moze wcale swojego ogrodka sprzatac nie chcial.

Cytuj
Natomiast Ty raczej podchodzisz na sposób "jestem taki wyjątkowy, więc wymagam" oraz "nie odpowiadasz mi ani nie dajesz mi tego co chcę, więc nic ci nie dam." I to właśnie jest postawa roszczeniowa.

Roszczenie jest wtedy, kiedy czegos rzadamy. Ja od spoleczenstwa przestalem rzadac bo wiem, coraz wyrazniej, ze nie da mi ono tego, czego chce. Mozna wiec powiedziec, ze ja odszedlem od spoleczenstwa w jakims stopniu, zrezygnowalem z wielu atrybutow. Wiec nie widze tez logiki, dlaczego mialbym ciagle cos dawac spoleczenstwu skoro ono nie daje mi tego, co potrzebne. To jak z rozwodem-przestajesz lozyc na osobe, ktore juz nie kochasz. Rozchodzicie sie w swoje wlasne strony. Ja wlasnie biore rozwod ze spoleczenstwem.
Tytuł: Odp: Niechec do pracy/nauki
Wiadomość wysłana przez: Lynd Seagull w 2014-04-24, 22:45:04
Ja wlasnie biore rozwod ze spoleczenstwem.
Czyli w praktyce jak to wygląda?
Tytuł: Odp: Niechec do pracy/nauki
Wiadomość wysłana przez: Zed1 w 2014-04-24, 22:51:12
Czyli w praktyce jak to wygląda?

Przestaje uczestniczyc w coraz wiekszej ilosci dzialan z nim zwiazanych.
Tytuł: Odp: Niechec do pracy/nauki
Wiadomość wysłana przez: Lynd Seagull w 2014-04-24, 23:08:07
Heh, a już myślałem że idziesz mieszkać do lasu..:P
Czy przestajesz też korzystać z infrastruktury wspieranej przez podatki? Czyli m.in. dróg, elektryczności, wody, internetu, komunikacji publicznej. Oczywiście służby zdrowia itp usług też.
W dobrym tonie byłoby też gdybyś nie korzystał z wszystkiego co korzysta z tych usług (czyli np. sklepów w których towary dowożone są drogami a chłodzone elektrycznością). Kupować od rolnika chyba jeszcze można, jeśli tylko nie ma żadnych dotacji rządowych itp. W sumie lepiej barterem, bo inaczej trzeba będzie zapłacić podatek lub posługiwać się walutą państwową.

Wtedy OK, rozwód z państwem/społeczeństwem jest wzięty i rzeczywiście nic Ci nie zapewnia.
Tytuł: Odp: Niechec do pracy/nauki
Wiadomość wysłana przez: Zed1 w 2014-04-25, 10:28:53
Heh, a już myślałem że idziesz mieszkać do lasu..:P
Czy przestajesz też korzystać z infrastruktury wspieranej przez podatki? Czyli m.in. dróg, elektryczności, wody, internetu, komunikacji publicznej. Oczywiście służby zdrowia itp usług też.
W dobrym tonie byłoby też gdybyś nie korzystał z wszystkiego co korzysta z tych usług (czyli np. sklepów w których towary dowożone są drogami a chłodzone elektrycznością). Kupować od rolnika chyba jeszcze można, jeśli tylko nie ma żadnych dotacji rządowych itp. W sumie lepiej barterem, bo inaczej trzeba będzie zapłacić podatek lub posługiwać się walutą państwową.

Wtedy OK, rozwód z państwem/społeczeństwem jest wzięty i rzeczywiście nic Ci nie zapewnia.

W  jakims stopniu tak.
Tytuł: Odp: Niechec do pracy/nauki
Wiadomość wysłana przez: Wniebowziecie Grubego w 2014-04-25, 12:48:35
Według  mnie  najbardziej  roszczeniowy  jest  rząd  ponieważ  żąda  i  zabiera  pod  rygorem  kary  pieniądze  od  pracujących
Tytuł: Odp: Niechec do pracy/nauki
Wiadomość wysłana przez: Zed1 w 2014-04-25, 12:55:16
Według  mnie  najbardziej  roszczeniowy  jest  rząd  ponieważ  żąda  i  zabiera  pod  rygorem  kary  pieniądze  od  pracujących

Problemem nie jest sam rzad, tylko to w jaki sposob dziala. Rosnaca swiadomos ludzi staje na coraz wiekszej przeszkodzie radzacym, poniewaz widza oni, ze nawet kary nie powstrzymuja podatnikow od unikania placenia na cos, co im jest niepotrzebne. Stad tez na swiecie obserwuje sie coraz wiecej dzialan na rzecz np. odlaczenia sie od panstwa, rzadu, norm, nie tylko tych negatywnie pojmowanych, ale coraz czesciej tych pozytywnych jak np. wprowadzanie wlasnego pieniadza czy handel wymienny z pominieciem posrednikow (bankow). Cieszy mnie to, bo czuje, ze wylacznie mniejsze spolecznosci moga byc sprawnie zarzadzane poniewaz ludzie wtedy maja wieksza moc decydowania o swoich potrzebach i nie ma potrzeby sprawowania kontroli nad obywatelami.
Tytuł: Odp: Niechec do pracy/nauki
Wiadomość wysłana przez: medżik w 2014-04-30, 10:57:01
Czy przestajesz też korzystać z infrastruktury wspieranej przez podatki? Czyli m.in. dróg, elektryczności, wody, internetu, komunikacji publicznej. Oczywiście służby zdrowia itp usług też.
W dobrym tonie byłoby też gdybyś nie korzystał z wszystkiego co korzysta z tych usług (czyli np. sklepów w których towary dowożone są drogami a chłodzone elektrycznością). Kupować od rolnika chyba jeszcze można, jeśli tylko nie ma żadnych dotacji rządowych itp. W sumie lepiej barterem, bo inaczej trzeba będzie zapłacić podatek lub posługiwać się walutą państwową.

Jak już wymusili kase na drogi to się korzysta, bo jest to ułatwienie nawet dla jadącego rowerem rolnika, co nie znaczy , ze on by był skłonny sobie asfalt pod rower kłaść za własne pieniądze żeby mu się wygodniej jechało.

Podatki wspierają internet ? Myślałem że to prywatne firmy posiądają łącza itd. Tak samo elektryczność (pomijając już nawet baterie słoneczne czy wiatraki (prywatne farmy), to normalnie sektor jest całkiem albo w większości w rękach prywatnych). Oczywiście żyjąc w mieście to sprawa troche inna bo woda w kranie sieciowa , latarnie, infrastruktura wspólna.
Drogi, mosty też mogą być prywatne. No i myślę, że to się decentralizuje , miasta się wyludnią, ludzie pójdą mieszkać do domów i będą samo-bardziej-wystarczalni dzięki wynalazkom i powrotu do zdrowego odżywiania w miejsce żarcia z wielkich fabryk. Także rozwód ze społeczeństwem w jakimś stopniu postępuje.

Na służbie zdrowia ciężko polegać. Jak sobiee coś złamiesz to jest to ratunek (urazówka). Reszta z jakimiś drobnymi wyjatkami to tylko wiara w skuteczność, syzyfowa praca i zabawa w leczenie skutków (podobno ponad połowa trafiających do szpitali to wynik tytoniu/ alkoholu) wszystko nieskuteczne w dłuższej perspektywie, za przerażająco wielkie, kosmiczne pieniądze, a często bezradnośc i niekompetencja i błędy lekarzy. To będzie musiało mieć swój koniec z powodów m.in. ekonomicznych.
Tytuł: Odp: Niechec do pracy/nauki
Wiadomość wysłana przez: Zed1 w 2014-04-30, 11:12:40
Medzik - twkisz w glebokiej nieswiadomosci jak i dlaczego dziala wspolczesny system podatkowy...ktory jest wypisz wymaluj kopia systemu feudalnego, tylko ubrany jest w nowe szaty i z wladcami schowanymi za korporacyjnymi murami. To, cop iszesz to fajnie by bylo gydby tak bylo...ale uwierz mi, jest pewna garstka osob na swiecie, ktorzy wydaja bardzo duzo pieniedzy na to, aby tak sie nie stalo.

Lynd -> Ja nie mam nic przeciwko placeniu podatkow na rzeczy, z ktorych wszyscy korzystamy: infrastrukture, szkolnictwo, opieke medyczna itp.

---

Jednak malo kto zdaje sobie sprawe, ze spora czesc podatkow idzie chocby na takie rzeczy, jak podroze poslow czy delegacje (w to wpycha sie bajonskie sumy, za ktore my placimy), finansuje sie roznego rodzaju ,,przedsiewziecia gospodarcze' ktore w wiekszosci przypadkow sa niczym innym, jak finansowaniem roznego rodzaju partii, spolek i lobby finansowych.

Dlatego swiadomosc na co placimy i jak placimy jest tutaj bardzo wazna. Dlatego jestem zwolennikeim separatyzmu podatkowego i  w ogole ukierunkowania spoleczenstwa na samorzady lokalne, ktore sa rzadzane przez obywateli de facto a nie przez urzednikow, ktorzy maja samowolke i ktorych nie mozna w ogole podejrzec, co i na co wydaja (bo przepisy to oni moga sobie wymieniac i sciemniac, jak im sie podoba).

Przyklad: dzisiaj zyjemy w panstwie, gdzie role przewodnia pelni rzad, a pod nim sa gminy, samorzady lokalne, a dopiero pod nimi szarzy obywatele ,,ktorzy nie musza sie znac na przepisach podatkowych poniewaz wszystko jest robione w celu dobra publicznego". Wyobraz sobie teraz, ze zastepujemy rzad centralny i gminy mocno lokalnymi samorzadami gdzie obywatele danego regionu sami ustalaja (w porozumieniu z innymi samorzadami) na co chca wydawac pieniadze. Nagle znika zapotrzebowanie na mnostwo roznego rodzaju urzednikow, posrednikow bo obywatele sami decyduja na co chca wydawac publiczne pieniadze. Oczywiscie do tego potrzebna jest wysoka swiadomosc, dobra wola wspolpracy itp. ale to jest mozliwe! Im bardziej scentralizowany rzad a panstwo w sensie administracyjno-gospodarczym rozlegle, tym mniejsza wladza de facto obywateli nad rzadzacymi (a powinno byc status quo).
Tytuł: Odp: Niechec do pracy/nauki
Wiadomość wysłana przez: Zed1 w 2014-04-30, 11:15:43
A prywatyzacja niesie ze soba daleko wieksze zagrozenie, bo odbiera panstwu mozliwosc realnego wplywu na spolki swiadczace uslugi. To jeszcze gorszy scenariusz niz ten opisany nizej.

Nie dajmy sie rzadzic komus obcemu, rzadmy sie sami ze swiadomoscia i czystymi intencjami! Bo inaczej zawsze trafi sie ktos, kto bedzie chcial nami rzadzic, a Wszechswiat nie znosi pustki...tylko nie sadze aby owe rzady reprezentowaly wtedy interesy lokalnych spolecznosci.
Tytuł: Odp: Niechec do pracy/nauki
Wiadomość wysłana przez: medżik w 2014-04-30, 11:25:00
Na pewno nasi dziadkowie, pradziadkowie ktorzy płacili podatki przed i po wojnie (w takiej czy innej formie zabierali im władze nad osobistą sytuacją ekonomiczną) chcieliby wydac swoją kase na co innego niż asfalt, może budowaliby posiadłości i inwestowali w wynalazki ktore służą zdrowiu i harmonii z przyrodą i samowystarczalności na swoim terytorium.
Tytuł: Odp: Niechec do pracy/nauki
Wiadomość wysłana przez: Zed1 w 2014-04-30, 11:27:26
Na pewno nasi dziadkowie, pradziadkowie ktorzy płacili podatki przed i po wojnie (w takiej czy innej formie zabierali im władze nad osobistą sytuacją ekonomiczną) chcieliby wydac swoją kase na co innego niż asfalt, może budowaliby posiadłości i inwestowali w wynalazki ktore służą zdrowiu i harmonii z przyrodą i samowystarczalności na swoim terytorium.

Calkiem mozliwe ale to sie nie skonczy dopoki ludzie beda taki stan rzeczy akceptowac. Wtedy zawsze ludzie z wieksza swiadomoscia beda mieli pod gorke - beda nazywani spolecznymi poasozytami, oszustami, zlodziejami podczas gdy prawdziwymi hochsztaplerami sa wlasnie rzadzacy.
Tytuł: Odp: Niechec do pracy/nauki
Wiadomość wysłana przez: Zed1 w 2014-04-30, 11:55:16
Dlatego tez czuje taka niechec do pracy poniewaz wiekszosc prac/zawodow jest zwiazana z rynkiem, a rynek ma takie a nie inne zapotrzebowania, ktore dzisia skupiaja sie na zaspokajaniu wlasnie tych ,,niskowibracyjnych" potrzeb typu konsumpcja, monotonna praca urzednicza etc. Oczywiscie taki model jest bardzo dogodny dla rzadzacych w interesie ktorych lezy niska swiadomosc spoleczenstwa-ktos o malej swiadomosci nie potrzebuje wykwintnego dania, dobrej i ciekawej pracy i ciekawego zajecia po, on sie zadowoli byle czym. To bardzo smutne ale w ten sposob od tysiacleci manipuluje sie ludzkimi umyslami.

Kiedys jako dziecko bardzo smutno mi bylo, jak zabijano Janosika. Oczywiscie wtedy interpretowalem ten film (serial) tak, jak zalozyli sobie to jego tworcy, ktorzy nieswiadomie przekazywali intencje, ktorych uswiadomienie zajelo mi sporo czasu. Otoz, zawsze mnie ciekawilo, dlaczego tak inteligentny czlowiek (wedle legendy, prawda historyczna jest ponoc dosc bardziej mroczna-byl zbojem a nie darczynca) zostal tak okrutnie potraktowany nie tylko przez feudalow ale przede wszystkim przez swoje wlasne spoleczenstwo, dla ktorego robil tak wiele. Otoz saprawa jest nader prosta: wiekszosc ludzi woli narzekac i byc pod czyims butem (ale w zamian ma tzw. ,,swiety spokoj") niz rzadzic sie samemu i swiadomie dokonywac wyborow. Wiec woleli pozbyc sie Janosika, znowu zaczac placic trybut hrabiemu i byc nekanymi przez wyzysk (ale za to miec minimum i ,,wygodnie" spac).

Dzisiaj sytuacja jest identyczna-wiekszosc obywateli woli dostosowac sie, aby ,,nie bolalo". Oczywiscie boli i to jak cholera, czego dowodem jest popularnosc wszelkiego rodzaju otepiaczy (media, alkohol, narkotyki, religie). A garstka panow niezle sie ciagle bawi i skupia w swoich rekach wiekszosc bogactw tego swiata, ktore mogloby byc wykorzystane z mysla o rozwoju czlowieka i ochronie srodowiska naturalnego, ktore jest wciaz niszczone.

Dlatego przestalem ,,lozyc" na ten chory system i pomagac ludziom, ktorzy wcale tej pomocy nie chca. Przestalem ,,dawac od siebie" bo niczego dobrego i pozytecznego (przewaznie) nie dostalem a gadki typu, ze skoro tutaj zyje to sie musze dostosowac i placic podatki bo tak jest i kropka to se wkladam miedzy (nie powiem miedzy co). I mam gdzies nazywanie mnie pasozytem itp. Pasozytami to jest wiekszosc spoleczenstwa ktora niczego nieswiadoma przyczynia sie biernie do degradacji cywilizacji i srodowiska naturalnego. Ja sie dokladac do tego nie chce majac swiadomosc tego, co sie dzieje. Mam wystarczajaco duzo swojej karmy do przepracowania i nie chce nazbierac sobie nowej. Tego typu ,,atrakcje" zostawiam innym.
Tytuł: Odp: Niechec do pracy/nauki
Wiadomość wysłana przez: Grażyna Anna w 2014-04-30, 12:12:13
Zed ty masz problem z akceptacją rzeczywistości :)
A konkretnie nie odpowiada ona twoim wyobrażeniom
To rodzi konflikt, bunt, brak zgody na działanie i niechęć do działania. Bo na cholere działać, skoro rzeczywistość nie jest taka jaka być powinna ;)

Rzeczywistość jest, jaka jest. Idealna nie jest. Jasne, że mogłaby być lepsza.
Jest wypadkową świadomości i intencji wszystkich ludzi (istot) na ziemi.
W skali makro jej nie zmienisz szybko. Zmienisz ją w skali mikro - czyli w skali swojego własnego życia i najbliższego otoczenia. Im więcej ludzi będzie pozytywnie zmieniać swoje życie, tym większe oddziaływanie będzie to mieć na innych. Ale na to trzeba czasu, dużo czasu.

Nie trzeba walczyć z rzeczywistością i się w niej miotać. Można szukać własnych ścieżek ;)
Tytuł: Odp: Niechec do pracy/nauki
Wiadomość wysłana przez: medżik w 2014-04-30, 14:49:03
Dlatego przestalem ,,lozyc" na ten chory system i pomagac ludziom, ktorzy wcale tej pomocy nie chca. Przestalem ,,dawac od siebie" bo niczego dobrego i pozytecznego (przewaznie) nie dostalem a gadki typu, ze skoro tutaj zyje to sie musze dostosowac i placic podatki bo tak jest i kropka to se wkladam miedzy (nie powiem miedzy co). I mam gdzies nazywanie mnie pasozytem itp. Pasozytami to jest wiekszosc spoleczenstwa ktora niczego nieswiadoma przyczynia sie biernie do degradacji cywilizacji i srodowiska naturalnego. Ja sie dokladac do tego nie chce majac swiadomosc tego, co sie dzieje. Mam wystarczajaco duzo swojej karmy do przepracowania i nie chce nazbierac sobie nowej. Tego typu ,,atrakcje" zostawiam innym.

Cytuj
W skali makro jej nie zmienisz szybko. Zmienisz ją w skali mikro - czyli w skali swojego własnego życia i najbliższego otoczenia. Im więcej ludzi będzie pozytywnie zmieniać swoje życie, tym większe oddziaływanie będzie to mieć na innych. Ale na to trzeba czasu, dużo czasu.

Ale tutaj akurat Zed przeciez to właśnie robi, bo przecież zauważa bez-sensy i nie chce w nich brac udziału. Pozostaje kwestia zbyt dużego skupiania się na tym, które jest niepotrzebne. Złymi emocjami nt systemu zasila się ten system i czyni jego częścią. Pozatym nie jest to duchowa rzeczywistość tylko rzeczywistość jaką tworzą ludzie.


Tytuł: Odp: Niechec do pracy/nauki
Wiadomość wysłana przez: Edyta w 2014-05-02, 09:24:12
Rzeczywistość jest, jaka jest. Idealna nie jest. Jasne, że mogłaby być lepsza.
Jest wypadkową świadomości i intencji wszystkich ludzi (istot) na ziemi.
W skali makro jej nie zmienisz szybko. Zmienisz ją w skali mikro - czyli w skali swojego własnego życia i najbliższego otoczenia. Im więcej ludzi będzie pozytywnie zmieniać swoje życie, tym większe oddziaływanie będzie to mieć na innych. Ale na to trzeba czasu, dużo czasu.

Nie trzeba walczyć z rzeczywistością i się w niej miotać. Można szukać własnych ścieżek ;)

Grażyna Anna
pięknie to napisałaś :) często inspirują mnie Twoje wypowiedzi :)
Pozdrawiam
Tytuł: Odp: Niechec do pracy/nauki
Wiadomość wysłana przez: Zed1 w 2014-05-02, 11:26:01
Zed ty masz problem z akceptacją rzeczywistości :)
A konkretnie nie odpowiada ona twoim wyobrażeniom
To rodzi konflikt, bunt, brak zgody na działanie i niechęć do działania. Bo na cholere działać, skoro rzeczywistość nie jest taka jaka być powinna ;)

Rzeczywistość jest, jaka jest. Idealna nie jest. Jasne, że mogłaby być lepsza.
Jest wypadkową świadomości i intencji wszystkich ludzi (istot) na ziemi.
W skali makro jej nie zmienisz szybko. Zmienisz ją w skali mikro - czyli w skali swojego własnego życia i najbliższego otoczenia. Im więcej ludzi będzie pozytywnie zmieniać swoje życie, tym większe oddziaływanie będzie to mieć na innych. Ale na to trzeba czasu, dużo czasu.

Nie trzeba walczyć z rzeczywistością i się w niej miotać. Można szukać własnych ścieżek ;)

Bardzo trafny post!

Teraz szukam odpowiedzi na pytanie, dlaczego moje wyobrazenia o rzeczywistosci sa tak diametrialnie rozne? Tu sie kryje sedno problemu.