Autor Wątek: Zaburzenie stresowe pourazowe (PTSD)  (Przeczytany 8230 razy)

Inga

  • Gość
[#]   « 2013-05-31, 12:00:29 »
Druga strzyga, moja okropna sąsiadka z dołu, która ciągle wrzeszczy wyjechała do pracy za granicę.
Tak że strzygi się wykruszają.

U ciebie też jest szansa. Bardzo ważne że ci zależy na tych dzieciach i one to czują. To rodzi u nich chęć i nadzieję aby zmienić swoją karmę, wyjśc z tego. Nawet  w takiej sytuacji nie trzeba za dużo robić aby to wsparcie działało i powoli przynosiło efekty. Jeżeli chęci są szczere i intencje czyste to okolicznośći same zaczynają się zmieniać na lepsze.
Jeżeli dzieci zdecydują się żyć, czując że ktoś stoi po ich stronie to potem też mają szanse się z tego co doznały wyleczyć i żyć normalnie.
Njagorsze jest powiedzieć że ktoś tak ma bo ma takie intencje i zostawić go samego sobie.

Tess

  • Wiadomości: 2 607
  • Płeć: Kobieta
  • Status: Obserwator
[#]   « 2013-05-31, 11:42:13 »
Inga, dziękuję ci za twoje wyznania.

Piszesz, że tyle razy byłaś kasowana( ja podobnie + torturowana ) przez ludzi, ze przestałaś wierzyć, że masz jakąś moc sprawczą. I że to wierzenie zostało usunięte na węzłach u Olgi.
Jesteś żywą reklamą węzłów u Olgi :))
Plus dajesz mi nadzieję, że dwie małe istotki, które bardzo kocham, też mają realną szansę. Mimo, że mają strzygę za matkę.
Wiec ta końcówka twojego postu dot strzygi - suuuper !!!
So be it !!!   :)
Znaczy, że zawsze jest szansa, jest nadzieja, mimo, iż czasem wygląda już prawie beznadziejnie .

I nadzieja nie jest "matka głupich". Pozwala dalej sobie radzić. Wszak gdyby powiedzieć pacjentowi, że nie ma już nadziei . . .
Nadzieja umiera ostatnia.

Grażyna Anna

  • Gość
[#]   « 2013-05-31, 10:16:42 »
Inga gratuluję :)

Inga

  • Gość
[#]   « 2013-05-31, 10:04:45 »


Po ostatnich węzłach u Olgi dotyczących lęków przed ludźmi, zdarzyło się coś bardzo ważnego, coś czego bardzo pragnęłam.

Miałam znów mój powtarzający się co jakiś czas sen. Znów przyśniła mi się moja prawdziwa ja, za którą ja tak bardzo tęsknię i z którą bardzo pragnę się połączyć. 
Rozłączyłam się z nią w niemowlęctwie wtedy gdy ojciec mnie mordował, a to rozłączenie uratowało mnie przed zwariowaniem.  Ona uciekła ze strachu. Po jej odejściu pozostało puste ciało w którym powstała sztuczna osobowość.  Po jej odejściu ojciec znęcał się nad jakimś ciałem a nie nad nią- ona tak to widziała. Zupełnie przestała się utożsamiać ze swoim ciałem. Ta duchowa istota uznała że może być bezpieczna tylko poza ciałem i do tej pory trwała w tym przekonaniu, bojąc się jak ognia powrotu do ciała.

Mój powtarzający się sen mówił o tym że ja nie wiem co mam robić w życiu, bo niczego nie potrafię, ponadto czuję wielki bezsens więc postanawiam iść na kolejne studia, po to aby cokolwiek robić. Tam już studiuje moja najlepsza koleżanka ze studiów, Baśka a ja chcę do niej dołączyć i z nią znów razem zamieszkać w akademiku.

Z Baśką mieszkałam w akademiku przez kilka lat i to są moje najpiękniejsze lata w życiu. Zawsze byłyśmy razem, zawsze stawałyśmy po swojej stronie i popierałyśmy się w towarzystwie. Razem byłyśmy niezwyciężone. Będąc z nią czułam się bezpiecznie bo wiedziałam że cokolwiek powiem to ona to poprze i nigdy nie zostawi mnie samej. Ona była silna i pewna siebie i mnie uczyła tego samego poprzez wspieranie mnie. Dużo się od niej nauczyłam.

Dalsza część snu była taka że ja próbowałam zdać egzamin na te studia ale mi się nie udawało. Nawet nie wiedziałam czego dotyczą te studia. Miałam też wiele innych problemów i nigdy nie udawało mi się zacząć studiować. Wiedziałam też że Baśka już nie chce ze mną mieszkać, że mnie odrzuca a ja za nią tak bardzo tęskniłam, widziałam jaka jest nadal młoda, niezmieniona i piękna ( bo Baśka była bardzo atrakcyjną dziewczyną) . Ona tak bardzo mi się nadal podobała i nie rozumiałam dlaczego ona mnie już nie chce.

Obecny sen miał zupełnie inny przebieg.
Tym razem zdałam egzamin i zorientowałam się że te studia to rolnictwo. Zdziwiłam się skąd taki kierunek wybrałam bo przecież jestem po studiach ścisłych. Może ze względu na rodziców którzy są rolnikami.
Udałam się do akademika i w tłumie ludzi wypatrywałam Baśki. Najpierw zobaczyłam ją z tyłu. Miała długie włosy blond i pomarańczową spódnicę, bardzo kolorowo i pięknie wyglądała. Pomyślałam – to na pewno ona. Potem zobaczyłam ją z przodu. I niestety ale znów to samo. Ona nie chciała ze mną mieszkać, chociaż ja byłam zakwaterowana w jej pokoju i było oczywiste  że mieszkamy razem. Tym razem to odrzucenie z jej strony mnie nie zabolało. Nic sobie z tego nie robiłam. Ona na to że przecież nie mam kluczy do pokoju. A ja twardo - że sobie dorobię od twoich kluczy. Potem pojawiły się schody, bardzo niebezpieczne, które znałam z poprzednich snów i których bardzo się bałam. Tym razem pomyślałam że dam radę po nich wejść. Znalazłam się  w naszym pokoju. Baśka tak mnie nie chciała że mówiła do mnie przez telefon.

Ja tyle razy byłam w poprzednich wcieleniach „kasowana „ przez ludzi że kompletnie przestałam wierzyć że mam jakąkolwiek moc sprawczą i to wierzenie było usuwane na węzłach.

Ten sen pokazywał że poczułam że mam na coś wpływ, że coś ode mnie zależy, że mam jakąś moc, że przestałam być pyłkiem na wietrze.
Ten sen pokazał też, że ja uwolniłam się od lęku przez byciem odrzucaną przez Baśkę czyli moje prawdziwe ja. Pozbycie się tego lęku pozwoliło mi na zamieszkanie z nią na siłę, wbrew jej woli, czyli na połączenie się z nią. A ona nie chciała ze mną zamieszkać dlatego że tak dugo mieszkała sama że się do tego przyzwyczaiła i nie chciała tego zmieniać. Tak długo byłyśmy rozdzielone że o mnie zapomniała.

Potem miałam terapię wraz z sesją oddechową.

Moje oddychanie na sesji jest bardzo nieprzyjemne. Nie czuję niczego gdy powietrze wpływa do pustego ciała jak do miecha a potem z niego wypływa. Gdy ja na siłę wciskam powietrze do tego miecha a potem z niego wyciskam. Ciało jako coś martwego i pustego. To bardzo nieprzyjemne odczucia pustki, braku czegokolwiek w sobie ale jedyne jakie znam. 
Czasami podczas tych oddechów zaczynałam coś czuć, zaczynałam czuć przepływ powietrza i jakieś wibracje, ciepło. To był tylko moment, bo dostawałam tak silnych lęków przed tymi odczuciami że jedyne co mogłam robic to wrzeszczeć ze strachu. Największe lęki budziło we mnie to poczucie że we mnie coś jest w środku żywego, że nie jestem pusta i martwa. Tak się tego bałam że musiałam się tego pozbyć. I krzyczałam dotąd aż to żywe znikało.

Tym razem przed oddychaniem czułam duże opory, nie mogłam oddychać a tylko ciągle ziewałam. Czułam że to prawdziwa ja czegoś się boi. Po długim czasie poczułam to coś, że coś we mnie jest, ciepło, jakieś wibracje, odczucie przepływu powietrza. Bałam się tego ale nie tak bardzo. Moim zadaniem było przyjęcie tego. A ja nie chciałam. Nie chciałam aby coś obcego i nieznanego weszło do mnie, chciałam nadal być pusta bo zawsze taka byłam, bo się do tego przyzwyczaiłam. Nie było niczego a teraz nagle cos się zjawia, coś co absorbuje moją uwagę, coś żywego czym muszę się zajmować i o tym myśleć, coś co mi zaburza spokój. To tak jakby komuś nagle wyrosła 3 cia ręka i on musi się do niej przyzwyczaić.  Wiedziałam że jak to przyjmę to pozostanie to we mnie na zawsze. Już nigdy nie będę taka sama, już nigdy nie będę sobą, już nigdy nie będę sama, na zawsze z tym kimś w sobie. To taka trudna decyzja aby połączyć się z kimś na wieczność. Nie mogłam się przyzwyczaić do tego uczucia że mam coś w środku, że pustka znikła. Długo trwało to przyzwyczajanie się.

Moje marzenie się spełniło. Połaczyłam się ze swoją prawdziwą ja, tą która uciekła ode mnie ze strachu i bez której się obywałam przez całe życie. Jej brak sprawiał że brak mi było realnej mocy sprawczej a w moim życiu działo się to co samo chciało. Ja byłam tylko pyłem na wietrze.

Jest inaczej, moje ciało przestało być puste. Czuję w sobie pełnię, ciepło, czuję się lepiej i bezpieczniej. Nadal się przyzwyczajam do mieszkania razem z Baśką.

A dzisiaj  taka wiadomość.
Została zwolniona moja poprzednia kierowniczka, wredna strzyga,  ta która mnie kiedyś zwolniła i posłała na bruk. U mnie przyczyną zwolnienia była likwidacja stanowiska pracy.
U niej przyczyna zwolnienia – likwidacja stanowiska pracy.

Olga

  • Wiadomości: 2 175
  • Płeć: Kobieta
  • olga.sarzala@gmail.com
  • Status: Uzdrowiciel
[#]   « 2013-05-12, 20:48:27 »
Fajnie ze piszesz o tych celach, jak zaczynałam parę lat temu uzdrawianie to oczywiste było dla mnie że trzeba podpinać do czystej energii wszystko- a to błąd plus nieudany zabieg z mojej strony

Teraz wychodzi mi to intuicyjnie, wiem na co ktoś sobie pozwoli a na co na razie nie


Leszek.Zadlo

  • Wiadomości: 10 566
  • Płeć: Mężczyzna
    • Cuda Ducha
  • Leszek Żądło - regresing, huna, radiestezja, rozwój duchowy, uzdrawianie duchowe
  • Status: Ekspert
[#]   « 2013-05-12, 15:30:47 »
Stres pourazowy mozna uzdrawiać róznymi metodami. Ich dobór  zależeć będzie od celu życia klienta i od jego gotowosci do zmian, a także do współpracy.
Miałem klientów, którym po urazach z akcji militarnych mógł pomóv wyłacznie regresing w połaczeniu z afirmacjami. Z kolei przy innej srtrukturze osobowości regresing byłby zupełnie nieprzydatny. Znam przypadki, kiedy korzystny okazał się rebirthing. Innym razem odstresowanie  relaksacyjne z wizualizacją. Pewnie EFT też sobie radzi z tematem. W niektórych przypadkach nie da się z klientem zrobić więcej niż otępić jego umysł psychotropami.
Ja zawsze w  przypadku stresu pourazowego czy nerwicy zalecam używanie uspokajających środków ziołowych lub homeopatycznych. Chodzi o to, żeby najpierw uspokoić rozszalałe emocje i zmniejszyć napięcie emocjonalne i mięśniowe.
Sposób uzdrawiania musi być adekwatny do tego, jak głeboki jest stres i jakie są cele klienta. Bo on może wcale nie che być zdrowy, tylko wystarczy mu, żeby nie bolało. No i nie ma metod uniwersalnych dla wszystkich.

Wczoraj na FB klientka napisała, że na swoją dolegliwość przez 8 lat szukała róznych sposobów na uzdrowienie. Wydała mnóstwo pieniędzy, a efektów nie było. Dopiero kiedy trafiła na regresing, choroba została uzdrowiona.
Z kolei są i tacy, którzy w ogóle nie powinni korzystać z regresingu.

Ponieważ nie ma metod uniwersalnych, to warto ufać swej intuicji a nie polecać komuś coś, "bo mnie bardzo pomogło". Nie należy też obiecywac,że metoda jest dla wszystkich i na wszystko.
Owszem, są metody na wszystko, ale nie dla każdego! I zawsze to trzeba podkreślać,że
NASTAWIENIE KLIENTA W DUŻEJ MIERZE DECYDUJE O TYM, CZY METODA UZDRAWIANIA W JEGO PRZYPADKU DZIAŁA, CZY NIE DZIAŁA.
Ale rówwnie ważny jest dobór metody pod względem zgodności z celami klienta i genezą jego problemu.
Dlaczego z celami?
Bo zaawansowane metody wyprowadzają poza codzienne urojenia, do których klient moze być bardzo przywiązany i których nie chce zmienić, nawet za cenę pogrążania się w chorobie czy nawet śmierci.
Może się też zdarzyć, że klient się uzdrowił, a jego rodzina nie chce i nie potrafi tego zaakceptować, co się z nim stało podczas uzdrawiania (np. żona przestała się bać męża - psychopaty, dobry wcześniej katolik uświadomił sobie istnienie poprzednich wcieleń itd.).
Ja dlatego zawsze próbuję wyciągnąć od klienta, czeo on chce na przyszłość. I w zależności od tego, podejmuję decyzję czy z nim pracowac, czy nie. No i jak pracować.

Lynd Seagull

  • Global Moderator
  • Wiadomości: 2 120
  • Płeć: Mężczyzna
  • mój Nick moim Dziełem
  • Status: Poszukujący
[#]   « 2013-05-12, 14:52:38 »
Czy przypadkiem autor EFT nie chwalił, że jest bardzo skuteczna na PTSD?

Olga

  • Wiadomości: 2 175
  • Płeć: Kobieta
  • olga.sarzala@gmail.com
  • Status: Uzdrowiciel
[#]   « 2013-05-12, 14:25:54 »
Zaburzenie stresowe pourazowe (PTSD) jako częsty początek różnych zaburzeń psychicznych.
http://psychiatria.mp.pl/choroby/show.html?id=74803

Połączenie psychoterapii z zabiegami uzdrawiania dają  dobre efekty odbudowania kontaktu ze sobą a co za tym idzie- stopniowe polepszenie życia:)