Na wczorajszej terapii podczas sesji oddechowej, weszłam w bardzo dziwny stan, i bardzo trudny do wytrzymania, stan którego się nie da opisać bo jest tak odmienny od tego co się normalnie czuje. Wróciłam do bardzo wczesnego okresu, takiego gdy jeszcze nie miałam mózgu lub nie potrafiłam myśleć. Przeżywałam powtórnie moment przejęcia mnie przez ojca. Tak jak niemowlę jest zlane z matką i nie odróżnia jej od siebie , tak ja się zlałam z ojcem i stałam się z nim jedno. Do tej pory tkwię w tym stanie niewyodrębnienia się z ojca i postrzegania że ja jestem nim a on mną. Nie widzę siebie, nie zauważam swojego istnienia. Dla mnie, mnie nie ma.
Cieszę się że miałam odwagę w to wejść i uświadomić sobie że kiedyś coś takiego mnie spotkało.