Moje przemyślenia odnośnie PL:
1. Zasada Pareto działa w pełni: 20% środków daje 80% rezultatów, więc mało kogo stać aby wkładać resztę. Jak to się objawia? Ot np. muszę przebiec na światłach, które są kiepsko zgrane dla pieszych (przestawienie byłoby za drogie), targana walizka na kółkach utyka w podmytych kocich łbach toru tramwajowego (naprawa za droga, poza tym tramwaje mogą przejechać), przyjeżdzą wreszcie tramwaj, nie jest niskopodłogowy i muszę wtargać walizkę do niego (wymiana wszystkich na niskopodłogowe jest za droga, dopóki stare jeżdżą), itp. itd. Jasne, dotarłem w końcu na stację, i to komunikacją miejską, więc nie jest
źle, tylko po prostu... Jakoś byle jak. I na to byle jak trzeba codziennie wydatkować sporo energii, ale tego się nie widzi póki nie jest się za granicą i jest jakoś... inaczej. Bo jesteśmy przyzwyczajeni do biegu przez płotki, a nie aby coś było dla ludzi.
2. Łatwość, z jaką Polacy załapali się na głodne kawałki PIS-u o suwerenności, w wspaniałej roli Polski. Podczas gdy, tak naprawdę, przed Polską jest dużo mrówczej pracy na poziomie systemowym, aby dotrzeć do Zachodu, bo, cóż, ostatnie 200+ lat wyglądało jak wyglądało. Ale najwyraźniej, Polacy zamiast cierpliwie pracować muszą mieć wroga przed sobą. A najlepiej też i pana nad sobą, w końcu iluś badaczy twierdzi, że nigdy nie wyzbyliśmy się mentalności pańszczyźnianiej. Bez pana i wroga trzeba byłoby przyjrzeć się sobie. Wszyscy chyba znamy taką osobę, która co chwilę ma rewolucję w życiu, uwalnia się od kolejnej klątwy, toksycznego związku i innego zła, które to inni im narzucili. I z przed każdym kolejnym uwolnieniem proklamuje że teraz to już znalazła źródło wszystkich jej problemów, i zaraz to będzie super!
Zazwyczaj to trwa już od iluś lat, a zmiany jakieś małe.
http://krytykapolityczna.pl/kraj/pis-zwyczajna-polska-dyktatura/3. Postęp, tolerancja i demokracja. Demokracja w znaczeniu dbania o interesy
wszystkich, a nie tylko "prawdziwych Polaków". Tolerancja też dla klaunów, którzy się domagają małżeństw z kolorowymi, praw głosu dla kobiet, zniesienia poboru do wojska, czy kar za homoseksualizm. Bo postęp ludzkości nie skończył się na nas i my też możemy się mylić. Ale w PL nadal trwa walka o zmiany, które na Zachodzie przeszły już lata temu (głównie walczą baby typu "kto by to ruchał"), bo u nas to nigdy nie było problemem i nie będzie. Za to problemem jest poprawność polityczna, straszenie dżender, marksizm kulturowy i inne straszaki które powstały wśród konserwatystów na Zachodzie w reakcji na te zmiany. Zmian nie ma, reakcja jest.
4. Ostatnio usłyszałem, że w miarę wzrostu stopy życiowej w kraju, będzie się on laicyzował. I od tej zasady są 3 główne wyjątki: Hiszpania, Włochy i Polska, ponieważ Kościół odgrywał tak dużą rolę w powstawaniu państwa.
Więc, sumując 2, 3 i 4, stwierdziłem że po prostu to nie jest miejsce dla mnie. Jeśli ci ludzie chcą sobie tak żyć, to niech tak żyją i że ta różnica między nami jest głębsza niż tylko na poziomie języka czy kultury, na naprawdę nie będę się czuł jak u siebie. Tyle że to jest problem mój, a nie ich. Tu jeszcze przez ileś pokoleń będzie królować ułańska fantazja i równanie do Zachodu po kilkudziesięciu latach.
No i jakoś rosyjski nigdy szczególnie mi się nie podobał, więc tym mniej chce mi się go uczyć na starość