Postanowiłam rozpocząć nowy wątek, bo chciałam napisać o moim problemie, a nigdzie nie znalazłam odpowiedniego miejsca.
Nie mam pojęcia nawet, jak zacząć, ale chcę o tym napisać publicznie, bo wiem, jak dużo mi to daje. A poza tym lęki przed upublicznianiem takich rzeczy wychodzą i przechodzą najlepiej właśnie wtedy, gdy się to robi (upublicznia).
Mam pewne opory, żeby napisać o tym publicznie, ale nie dlatego żebym się tego wstydziła (bo pracuje z tematem molestowania nie od dziś, a poza tym uważam, że "niech się wstydzi ten co robi, a nie ten co widzi", a tym bardziej nie powinna wstydzić się ofiara), ale dlatego że boję się że kogoś pogrążę. Że ktoś ze znajomych doniesie mojej matce "zobacz, co twoja wyrodna córka wypisuje za brednie. Żeby takie rzeczy publicznie? Brudy pierze się w domu".
Otóż nie. Jeśli ma to być uzdrowione, czyli rzeczywiście wyprane, a nie tylko przyperfumowane, to musi zostać upublicznione. I nie można bać się o tym mówić. Bo ja nic złego nie zrobiłam. A jeśli płakać ma teraz sprawca, to tym lepiej. Jak śpiewa artysta "nie ma litości dla skur...w.". Chronić trzeba ofiary, a nie katów.
Opisywałam już na forum, że byłam molestowana seksualnie jako niemowlak, nawet nie wiem przez kogo (nie wiem, czy to jedyny epizod w moim życiu, ale wiem, że nigdy nie zostałam zgwałcona, bo miałam błonę dziewiczą, którą sama sobie przerwałam
. Starałam się dojść do tego, kto to był. Krążyłam oczywiście wokół mężczyzn. I waliłam głową w mur.
Dostawałam sygnały z zewnątrz, że molestował mnie dziadek. Być może, ale tego w ogóle nie pamiętam. Brałam też pod uwagę ojca, ale też nic, żadnych sygnałów, odczuć. Przyszło mi więc do głowy co innego. Że może chodzić o matkę.
Tutaj mam dużo argumentów "za".
Przede wszystkim - starałam się rozeznać temat i dowiedziałam się, że prawdopodobnie molestowanie przez matki/kobiety jest dużo, dużo częstsze niż się sądzi. I często mówi się o tym, że matki molestują właśnie dziewczynki (niektórzy piszą nawet, że częściej niż chłopców, chociaż inni badacze twierdzą coś przeciwnego). W każdym razie jest to temat tabu i czuję się nieswojo pisząc o tym, podczas gdy pisząc o molestowaniu np. ze strony dziadka nie miałam takich odczuć.
Oglądałam, czy czytałam kiedyś o kimś (jakimś mężczyźnie molestowanym przez matkę. Pisał (czy mówił), że spotkał się z takim murem milczenia na ten temat, że to wprost niewyobrażalne. Że czuje się osamotniony właśnie dlatego, że nie mówi się o matkach-pedofilkach, nie wierzy się dzieciom, nie wierzy się, nie chce się wierzyć, że matki są zdolne do takich czynów.
Ja nie wiem, jak to było z moją. Wiem na pewno, że byłam tak przez nią tak zawłaszczona, że w pewnym momencie prawie mnie już nie było. I nie wiem, na ile to było świadome z jej strony (ten mężczyzna np. był molestowany przez matkę w ten sposób, że musiał jej robić minetę, to na pewno było świadome), a na ile nieświadomie się mną posługiwała (choć nie wiem, czy w takich przypadkach to może być nieświadome). I nie wiem (jeszcze), w jaki sposób się to dokłądnie odbywało.
Wiem natomiast, że mama przekraczała moje granice. Spałam z nią w jednym łóżku praktycznie całe moje dzieciństwo. Musiałam przy niej rozbierać się, choć czułam się skrępowana, nawet już jako nastolatka. Pamiętam, że przy ojcu tak się nie czułam jak przy niej. Ona mnie ciągle całowała i pieściła. Nie było to normalne.
Gdy przyszedł do mnie pierwszy poważny chłopak zaprosić mnie na całonocną imprezę (miałam 15 lat), to ona siedząc przy stole trzymała mnie na kolanach, huśtała mnie i co chwila całowała, tak jakby konkurowała z tym chłopakiem i chciała pokazać "ona jest tylko moja".
O tym że byłam molestowana jako niemowlę przypomniałam sobie, gdy dochodziłam po swoich odczuciach na ten temat, fantazjach erotycznych, wzorcach (np. ekshibicjonizm. Już nie mam, ale kiedyś tak) i zabawach z innymi dziećmi. Bo dzieci bawią się odwzorowując to, co robili im dorośli.
I teraz też tak postanowiłam zrobić. Spojrzałam na to, co mnie podnieca i co podniecało mnie w zabawach z innymi dziećmi.
Zastanowiło mnie to, że podobają mi się tylko tacy faceci, którzy są kobiecy (mają wybitnie kobiecą urodę, albo chociaż są delikatni i wrażliwi), a najbardziej podnieca mnie, gdy facet przebrany jest za kobietę, albo chociaż ma pomalowane paznokcie, oczy, czy długie włosy. I dominuje nade mną.
Wypisz wymaluj moja mama, która w małżeństwie robiła za faceta (dominowała nad nami, nade mną i nad ojcem). Ale jednak wyglądała jak kobieta.
Moje zabawy z innymi dziećmi - w podstawówce była taka dziewczynka, bardzo drobniutka i ładniutka, która zapraszała do domu zawsze kilku chłopców i mnie. I zawsze bawiliśmy się w jedną zabawę. Ona niby przypadkiem wchodziła do pokoju, a tam staliśmy my i skakaliśmy na nią. Oczywiście ja zawsze musiałam być najbliżej. To było bardzo podniecające.
Dziś kobiety mnie raczej nie kręcą, tzn. wolę mężczyzn, ale nie ukrywam, że wolę patrzeć na kobiece ciało niż na męskie, to mnie bardziej podnieca. No i było w moim życiu kilka dziewczyn, które pociągały mnie tak samo jak mężczyźni. Hmm... chyba to nie jest normą.
Moja matka, kiedyś, gościła też w moich erotycznych snach. Śniła mi się naga, że ją dotykam. Nie było to dla mnie miłe (trochę obrzydliwe, do dziś nie lubię dużych piersi), ale było to jednak erotyczne.
W ogóle z tymi piersiami - moja matka ma duże, do dziś jest czasem nagabywana z tego powodu przez facetów. Nienawidziłam, gdy na mnie napierała tymi cycami! Nie cierpię u kobiet dużych piersi, wolę małe. Ja też zawsze miałam kompleks dużych piersi, choć wcale nie mam dużych, tylko średnie. No ale źle mi się kojarzą. Kiedyś szczerze nienawidziłam tej części mojego ciała. Teraz widzę, że kojarzyły mi się z matką i dlatego czułam do nich obrzydzenie.
Moja matka miała bardzo zaburzoną seksualność. Prawdopodobnie też była molestowana w dzieciństwie (domyślam się tylko po zachowaniu), była zablokowana, do tego miała męża pijaka, z którym nie uprawiała seksu. Ja byłam jej zastępczym mężem.
W ogóle jakoś dziwnie się zachowuje, różnych spraw nie jest świadoma, zapomina pewne rzeczy szybciej niż można by się spodziewać po kimś normalnym.
Kiedyś (już dawno, kiedy byłam jeszcze dzieckiem w sumie) gdy chciałam ją złapać za rękę na ulicy, to powiedziała "nie, bo będziemy wyglądać jak dwie lesbijki". A w innych sytuacjach obejmowała mnie i całowała. Dziwne.
Poza tym myślę, że przelała na mnie swoją seksualność (sama ją wypierając), chciała żebym to ja nosiła jej brudy, od dziecka wypychała mnie najpierw na podwórko do innych dzieci, a potem na imprezy (choć ja byłam raczej domatorką zatopioną w świecie książek), nalegała żebym miała dużo znajomych, żebym była duszą towarzystwa, cieszyła się, że miałam dużo adoratorów, nie zabraniała niczego nawet wtedy, gdy przychodziłam do domu totalnie pijana (choć tego nie znosiła najbardziej ze względu na męża pijaka), nawet chyba w pewien sposób oczekiwała ode mnie że zajdę w ciążę. Bo kilka razy ni z tego ni z owego zapytała: Haniu, a czy ty przypadkiem nie jesteś w ciąży? Oczywiście ja byłam oburzona, bo by mi nawet do głowy nie przyszło żeby uprawiać seks (wtedy), a ona takie rzeczy. To było ze śmiechem, tak jakby to były śmieszne sprawy, temat do żartów, nic poważnego.
Może to nic takiego, ale mam bardzo dużo zdjęć na golasa. I w ubraniu, ale dół mam odsłonięty. Mama uważała to za urocze, jeszcze niedawno do tego wracała. Może u normalnych ludzi to nic zdrożnego, ale w kontekście tego co opisuję, nabiera to innego znaczenia.
Zawsze myślałam, że powinnam mieć pretensje do matki, że mnie nie chroniła przed pedofilem. A teraz widzę, że to ona mnie nadużywała i wyjaśniają się moje żale do ojca, że to on mnie nie chronił.
Moja matka jest też sadystką. Podejrzewam, że czerpała przyjemność z zadawania bólu. Potwornie biła ojca, a mnie, gdy tylko mogła (a często miała do tego okazję) szczypała, uderzała, albo np. pokazując gdzie ją boli uderzała tak mocno, żeby mnie też zabolało. To było bardzo dziwne. Potem ja to robiłam mężowi na początku naszej znajomości, nieświadomie (tyle że na dużo mniejszą skalę).
Dziwny był też motyw szpilek. Nie wiem, czy ona mi opowiadała o tym, że w jakieś niemowlę były wkłuwane szpilki, czy faktycznie tymi szpilkami mnie kłuła, ale zawsze się tego bardzo bałam, że w ciele mam szpilki. No i bałam się o to niemowlę. Starałam się odnaleźć jakieś informacje o takim przypadku (bo mogło to zdarzyć się naprawdę), ale niczego nie znalazłam. W każdym razie było to bardzo mocne.
No i z tymi szpilkami to był też taki motyw, że matka albo wkłuwała je ojcu pod paznokcie, albo tylko go straszyła, tego nie jestem pewna. Ale coś było z nimi na rzeczy.
Jak byłam nastolatką to miałam bardzo silne wzorce masochistyczne. Bez tego nie mogłam osiągnąć orgazmu, oczywiście podczas masturbacji, bo z chłopakami nie uprawiałam seksu (tylko pieszczoty były).
Mam też inne podejrzenia, co matka mogła ze mną robić, ale to jest za mocne, żeby o tym tutaj pisać. Bo też nie jestem tego pewna, tylko po moim zachowaniu w latach nastoletnich wnioskuję.
W każdym razie teraz, gdy się spotykamy, czuję że ma opory przed tym, żeby mnie dotknąć (choć tego chce), a i ja się czuje nieswojo.
Nie wiem, na ile sprawa jest "gruba". Nie czuję też tego skrzywdzenia, na razie nie czuje nic, mogę spokojnie o tym mówić, nie rusza mnie to, czuję się tylko nieswojo. Wiem, że na razie jestem znieczulona.
Gdyby ktoś chciał się ze mną czymś podzielić w tej, albo podobnej sprawie, to proszę. Może być tutaj, a może być na priv (bo wiem, że to są trudne tematy i nie każdy może mieć ochotę tak się odsłaniać jak ja).