Hahahahaha
)
Kornel, nie śmieję się z Ciebie, naprawdę, po prostu to się wszystko tak pięknie układa, że aż mnie to śmieszy, a raczej wywołuje radość, bo jestem świadoma tego, o co chodzi
Póki co to naprawę mnie nie denerwują Twoje słowa (zobaczymy co będzie później, hehe
.
To niesamowite.
Wczoraj nie zadzwoniłam do mamy, bo pomyślałam, że nie będę jej psuć urodzin (ach, te skrupuły podyktowane oczywiście lękiem
.
Dziś cały dzień mi wychodziły na wierzch różne rzeczy, głównie lęk, ale nie tylko, puszczałam te uczucia, uzdrawiałam.
Na początku wymyśliłam sobie, że napiszę do niej maila, z wyjaśnieniem dlaczego nie dałam rady wczoraj zadzwonić. Bo bałam się jej to powiedzieć osobiście.
No ale po sesji uzdrawiania tematu lęk zmniejszył się do normalnych rozmiarów i zdecydowałam, że jednak zadzwonię.
Skończyłam dosłownie przed chwilą. Wygarnęłam jej z grubsza, o co mi chodzi, dlaczego czuję się wściekła i umówiłyśmy się na resztę, jak tylko wrócę na stałe do miasta.
Ulżyło mi jak stąd do Berlina
)
Już czuję, co to będzie po "sesji" z mamą na żywca, kiedy powiem jej wszystko (tylko nie wiem, czy poruszę tematy seksualne, bo nie wiem, czy będę na to gotowa. To w sumie nowa sprawa i muszę jeszcze to przemielić wewnętrznie. Nieseksualnych nadużyć z jej strony nie brakowało, więc będzie o czym mówić
No i właśnie weszłam na forum, żeby odpisać komuś na priv. Napisałam to o mamie (że zadzwoniłam, że jestem z siebie dumna, że mi ogromnie ulżyło), patrzę a tu w wątku piszesz Ty, Kornel. I mnie powstrzymujesz. Przed szansą na uzdrowienie tematu przeze mnie i przez moją mamę.
No po prostu nie mogę przestać się śmiać
)
Widzę że kompletnie nie jest Ci znajome psychologiczne podejście do takich spraw. A może ze strachu nie chcesz widzieć? Podejrzewam, że jesteś rodzicem i się boisz po prostu. Choć nie wiem, nie chcę Cie analizować, bo to nie moja sprawa.
Ale to, co mówisz to dla mnie kompletny kosmos (za najbardziej szkodliwy uważam fragment o tych bogach).
Bo zobacz, jeśli mama nie skonfrontuje się z tym, co robiła, to nadal nic się nie zmieni, nadal będzie krzywdzić. Już nie mnie, ale innych bliskich jej ludzi (np. swoje dzieci w następnych wcieleniach). Tak więc zgadzam się, że realizowała nieświadome, dlatego trzeba jej pomóc sobie to uświadomić
Ale dobra, znów tłumaczę. Niepotrzebnie.
Podsumowując - dobrze że napisałeś, że się nie hamowałeś, bo pokazało mi to, że wreszcie coś udało mi się zmienić (skoro "stary układ" wyciągnął takie argumenty i strażnika w Twojej osobie), a nie tylko krążyć wokół tematu i czekać na właściwy moment, podejmując prowizoryczne działania. Ze strachu oczywiście.
Jestem na właściwej ścieżce. Jupi!
Dziś w ogóle uświadomiłam sobie, że to moje pisanie tutaj na forum - na publicznym i na privie, zmierzało właśnie do tego, żebym mogła skonfrontować się z moim największym problemem życiowym - zawłaszczenia przez mamę. Podległości jej, uzależnienia od niej - jak zwał tak zwał, ale dziś poczułam tę ogromną pustkę, gdybym miała się od niej oddzielić.
Poczułam to i pożegnałam się z tym uczuciem, a właściwie z jakąś jej warstwą, bo proces się jeszcze nie zakończył.
No ale teraz muszę działać, dość już pitolenia (które było potrzebne, bo wyciągnęło mój problem na powierzchnię). Nadszedł czas wyrównywania rachunków i nie powstrzymasz mnie ani Ty Kornelu, ani zastępy archaniołów z Gabrielem na czele
)
Jestem przeszczęśliwa
Też Cię pozdrawiam