Ja kiedy bylam w pierwszej ciazy z corka przed 14 laty ( wyczekane dziecko) mialam 27 lat i ciaze wzorowa. Mdlosci do 3 miesiaca, zadnych dolegliwosci. Moglam wszystko jesc,bylam aktywna, dziwilam sie ze inne kobiety narzekaja, ze jest ciezko i brzuch mi nie ciazyl.
Wtedy nie mialam jeszcze pojecia o rozwoju duchowym, ale dziwne bylo, ze gdzies pod koniec mialam mocne przeswiadczenie, ze nie bede miala skurczow?
Powiedzialam o tym mojej mamie i ona skwitowala...och jak przyjdzie czas zaczniesz rodzic.
No wiec i czekalam i nic po terminie 2 tyg.nie dzialo sie nic :Zero rozwarcia i skurczow! dali mi kroplowke nic, potem jakies tabletki wywolaly bole, ale szyjka sie nie otwierala, potem w nocy kiedy dotarlo do nich, ze dziecko zwalnia oddech przy skurczu w panice mnie pocieli przy pelnej narkozie, gdy bylam prawie pewna, ze dziecko nie uda sie uratowac. Jednak nie bylo komplikacji...byla zdrowa i troche obca na poczatku dla mnie. Dostawalam ja na troche do karmienia, ale szlo opornie i caly czas bylam troche w stresie, bo opieka w szpitalu to byla koszmarna i bylo pare incydentow.
Jestem obecnie w 7 miesiacu i nie wiem jak sie sprawy potocza przy porodzie. Jednak tu w Niemczech jest bardzo fajna opieka i wiem, ze dziecko nie bedzie pozostawione same sobie i rozdzielone ze mna. Nie czuje tez strachu przed porodem lub cesarka....wszystko mozna przezyc. Zdaje sie na pomoc dobrych energii i na dobre intencje dziecka i moje. Ciagle mu powtarzam, ze bedzie dobrze i ze go kocham. Ciesze sie na jego przyjcie bo dlugo na niego czekalam. Ma ponoc byc chlopczyk i prawdopodobnie bedzie sie nazywal Maksimilian. na razie kopie mnie dzielnie czyli daje znac o sobie...ha ha
pozdrawiam