Ontoja,
ja też uważam, że jest to kwestia indywidualna.
Myślę, że w dużej mierze spowodowane jest to indywidualnymi przekonaniami odnośnie wpływu jedzenia na organizm ludzki (choć oczywiście nie tylko tym).
Np. większość ludzi jest przekonana o tym, że jedzenie jest potrzebne do życia, ale osób, które odżywiają się praną, to nie dotyczy. Podobnie z mięsem: na niskim poziomie świadomości (i energetyki) mięso nie szkodzi, wręcz przeciwnie. Za to obniża wibracje tym osobom, które na tyle wzmocnią świadomość (i układ energetyczny), by poczuć jak wielki jest rozdźwięk w wibracjach żywego organizmu ludzkiego i mięsa z wibracją śmierci. Ale już wzmocnienie wibracji i podniesienie świadomości na tyle, że nic zewnętrznego nie może wpływać na ciało daje możliwość jedzenia mięsa bez żadnego uszczerbku dla zdrowia i samopoczucia (ponoć po przekroczeniu pewnego poziomu świadomości ludzie jedzą mięso, jeśli chcą, oczywiście). A to dlatego, że tacy ludzie mają już zupełnie inną energetykę i światopogląd: dla takiego kogoś już nie istnieje cierpienie, a śmierć nie jest czymś gorszym, jest po prostu doświadczeniem, a więc wibracja śmierci nie jest dla niego czymś strasznym.
Tak więc jest to kwestia przekonań, które z kolei korelują z poziomem świadomości, na jakim znajduje się człowiek.
Im bardziej świadomy człowiek, tym mniej ograniczeń się do niego odnosi, ale droga do tego wiedzie często (a może zawsze?) przez wzmocnienie wyczuwania ograniczeń i gotowość do rezygnacji z ograniczających czynników. Jest to skutkiem zwiększającej się wrażliwości.
Na przykładzie mięsa: Człowiek na niskim poziomie świadomości nie dostrzega nic "złego" w jedzeniu mięsa. Nie czuje wibracji śmierci. Faktycznie nie ma ona wpływu na jego organizm, bo jego wibracje nie są wysokie.
Po rozszerzeniu świadomości i podniesieniu wibracji dostrzega zgubny wpływ mięsa na swój organizm, dostrzega cierpienie zwierząt, nie chce ich zabijać.
Z kolei po przekroczeniu kolejnego progu nie ocenia: to jest złe, tamto dobre. Dostrzega, że śmierć nie jest złem, cierpienie nie istnieje, a jego ciało nie musi dostrajać się do wibracji tego, co zje. Nie ma to już na niego wpływu, bo tak się wzmocniły wibracje. Znów może (ale nie musi) jeść mięso.
Oczywiście nie jest to kwestia samych tylko przekonań. Na im niższym poziomie św. i wibracji jesteśmy, tym bardziej jesteśmy zależni od otaczającej nas "rzeczywistości", a tym samym trzeba się z nią liczyć (jeść, żeby przeżyć/ oddychać/ jak jest mróz, to ciepło się ubierać/ nie odcinać sobie nogi, żeby sprawdzić czy odrośnie
itd.). Im wyższa świadomość i wibracje, tym bardziej można sobie folgować.
Np. mnisi tybetańscy, którzy na mrozie potrafili suszyć na sobie koszule nie tyle mieli tylko i wyłącznie przekonania, że tak można, co pozbawieni byli przekonań odnośnie swoich ograniczeń, a było to skutkiem podniesienia ich świadomości w tej dziedzinie (i wibracji, bo dzięki temu ciało dało radę).
Wracając do mnie: Ja póki co mam silne przekonanie, że owoce mi szkodzą. I faktycznie mi szkodzą
Próbowałam zmienić to wielokrotnie i nawet na jakiś czas mi się udawało. Ale wcześniej czy później wracało do wcześniejszej postaci. Teraz zrozumiałam, że jeśli skutecznie chcę pozbyć się starych, ograniczających przekonań, muszę wejść na wyższy poziom świadomości. A jak to zrobić? Przestać stawiać opór
Czyli zaakceptować swoje ograniczenia, swoją obecną pozycję. Bo walką z nimi niczego nie zdziałam