ale żeby odpuścić to muszę to przyjąć, uhonorować, poczuć
lubię się przyglądać trudnym emocjom czy stanom :-)
zanim coś odpuszczę to przeważnie dochhodzę to takiego dziwnego poczucia fascynacji tym, ciekawości, tam już nie ma emocji, nie ma wielkiego lęku raczej taka chęć zrozumienia: ale o co chodzi?
wiele lat nosiłam w sobie to poczucie zagrożenia i bałam się tego, nie chciałąm widzieć, afirmowałąm obfitość i ona przychodziła, ale szybko odchodziła, jakby odbijała się od tego co środku, tego poczucia zagrożenia
zagrożenie to był stan w którym wzrastałam więc długo uznawałam za stan naturalny, to wisiało w powietrzu
jakaś część go nie chciała i walczyła z nim, bo przecież świadomie chciałam obfitości
wreszcie zaczęłam przyjmować to zagrożenie - wtedy jeszcze nie wiedziałam co przyjmuję, wiedziałam tylko że to straszne, przerażające, że jak to przechodzi przez moje ciało to ... nie jestem w stanie tego opisać
przyjęcie tego będąc już dorosłą kobietą było cholernie trudne, jako dziecko musiałam się odciąć od tego, bo pewnie bym zwariowała
oczywiście nie przyjęłam jeszcze tego w całości, ale poszło na tyle, że mogę tym jakos zarządzać, no i pojawiło się uczucie ciekawości
jak myślę o poczuciu zagrożenia to widzę mgłę zasnuwająca wszystko, wszystkie rodziny DDA, wojny, zabory, powstania, partyzantkę. Ja nawet mieszkam na ulicy partyzantów :-O , Jak to uzdrowię to chyba się przeprowadzę...