Leszek
Najbardziej wiarygodni ludzie XX wieku, to Lenin, Stalin, Hitler, i jakiś tam Amerykon, Rooswelt. Następnie JP II, Wałęsa i Soros.
Tak przynajmniej przedstawiały ich media.
No i... wiarygodny zawsze Jezus, a za nim różni nieomylni papierze.
Ne możemy też zapomnieć o Mahomecie.
Wniosek
Wiarygodność najbardziej znanych wynika z urojenia.
Tych, którzy naprawdę zasługują na wiarygodność, większość społeczeństwa zlewa i umniejsza.
wszyscy ci wymienieni byli dla jednych wiarygodni, a dla wielu innych w tym samym czasie zupełnie niewiarygodni, mimo że jednocześnie wpływali na tych ludzi (np. negatywnie) i tak też byli przedstawiani przez różne media, więc są to trochę złożone układy : )
wiarygodność wiąże się z zaufaniem oraz uznaniem, to czy ludzie poprzestają na samym zaufaniu czy potrzebują jakichś dowodów i jakich to już indywidualna sprawa, poczucie bycia zdradzonym i obrażonym reakcjami odrzucania ludzi, wynika z niezrozumienia tego w jaki sposób tworzy się i podtrzymuje swoją wiarygodność, oraz tego w jaki sposób tworzy się aura wiarygodności wokół różnych ludzi przy ich udziale własnym oraz udziale tych którzy ich otaczają oraz warunków w jakich się znajdują, często jest to kwestia karmy, w tym kontekście nie uznawałbym wzbudzania uznania i wiarygodności za urojenie - ludzie tkwią w pewnych uwarunkowaniach to znaczy że reagują też na pewne faktyczne wpływy, świadome, podświadome i duchowe, do tego jest też wielu ludzi którzy zasłużyli sobie na wiarygodność i taką mają karmę, ale teraz nadużywają tego i z tego też wynikają pewne fluktuacje,
jeżeli ktoś twierdzi że zasługuje na zaufanie i wiarygodność, a nie doświadcza jej, to żyje jakimiś wyobrażeniami/urojeniami oderwanymi od przeszłej karmy i/lub obecnych swoich działań tudzież warunków w jakich żyje oraz ludzi wśród których działa
weźmy takiego Jezusa - w tamtych warunkach w oparciu o wewnętrzny potencjał działał tak że stał się wiarygodnym dla innych - od zera (w poziomie wiarygodności) do bohatera , oczywiście nie dla wszystkich, przy czym jak to w przypadku misji duchowych bywa w odróżnieniu od działań karmicznych - przetrwało to już dwa tysiące lat i rozprzestrzeniło się na cały świat, przy czym wiarygodność dla różnych ludzi (podobnie jak za jego życia) tworzyła się i nadal tworzy się w bardzo odmienny sposób (dla jednych jest to tradycja, nawet jeśli narzucana była ciut wcześniej siłą, dla innych cuda związane w skrócie z hasłem "Jezus żyje", dla innych egzorcyzmy (również te bezobjawowe ; ), jeszcze inni mają jakieś doświadczenia wewnętrzne z nim związane, nawrócenia etc.), co ciekawe budowanie wiarygodności w różnych fazach rozwoju misji odbywa się w inny sposób a potem rozwija się wraz z tą misją już bez fizycznej obecności mistrza i to nawet po jego śmierci, wygląda to na lawinowy efekt
Trzeba zmienić siebie i nauczyć się kochać, lubić, szanować siebie bez względu na to, co bredzą o nas inni
to akurat nie jest sprzeczne z byciem wiarygodnym, raptem uniezależnia nas od czynników zewnętrznych, a sprawdza się gdy zależy nam na byciu wiarygodnym głosząc ludziom miłość i szacunek do siebie, oczywiście gdy nie sprawiamy wrażenia oschłego i nie jesteśmy obcesowi oraz agresywni wobec innych, np. takich którzy mają odmienne poglądy, bo to wtedy obniża naszą wiarygodność ale tylko w oczach tych którym nie kojarzy się to z miłością i czyni wtedy ich relacje z nami bezprzedmiotowymi, często wynika taka postawa "wypięcia się na innych" z tego że nie jesteśmy w stanie uwiarygodnić się w przekonujący sposób wobec tych z którymi wciąż wchodzimy w relacje, a gdzieś nam na tym z różnych powodów w środku zależy, oczywiście nawet takie działanie może być wiarygodne dla tych którzy uznają że bycie obcesowym i krytykowanie innych, to wyraz miłości do siebie i niezależności do której też dążą : )
tak czy siak bycie wiarygodnym na poziomie światowym czy mniejszym ; ) nie wynika z urojenia, ale z wzajemnego rezonansu na jakimś istotnym poziomie: duchowym,ideologicznym, mentalnym, emocjonalnym, czy na poziomie działania i zwykle dotyczy pewnych mniejszych lub większych grup, skupionych wokół takich całkiem realnych ośrodków wpływu i podatnych na nie , podstawy mogą być iluzoryczne ale oceniać to warto po tym do czego to prowadzi - np. jest wielu mistrzów którzy przyznają że na początek dają ludziom to czego chcą, by ich przyciągnąć (tudzież stosują pewne chwyty i działania precyzyjnie trafiające w gusta i wymagania/oczekiwania pewnych grup) tak by następnie dać im to co sami uznają za cenne - zasięg tego i przekrój społeczny takiego wpływu, to jest kwestia nie tylko świadomości, siły wpływu, ale i konkretnych umiejętności
domaganie się by ludzie pogrążeni w iluzji/nie znający nas/nie znający naszej oferty nagle doceniali nasz poziom rozwoju/ufali nam i naszym ocenom i diagnozom/preferowali nasze produkty i obrażanie się gdy tego nie robią to wyraz zaślepienia i bezsilności - na zaufanie i wiarygodność trzeba sobie jakoś zasłużyć... niezależnie od tego na czym się to opiera, z czym wiąże i do czego prowadzi
: )