Slyszalem ciekawa teze, ze ludzie cierpiacy na problem z opetaniem cierpia na problem z nieumiejetnoscia postawienia zdrowych granic. Ma to chyba sens, bo jest to niejako doslownie pozwolenie wejscia komus we wlasna przestrzen, zdominowania, zawladniecia. Niewazne na jakim planie to sie odgrywa(bo sie odgrywa na wszystkich). Kiedys mi jeden facet mowil, ze wypala sobie znak na rece papierosem, bo "glos mu kazal", a doktor stwierdzil ze to silna psychoza. Uderzylo mnie to, abstrahujac ze w ogole slyszy jakis glos, ze robi to co mu glos(niewiadomo nawet jaki) kaze bez zadnej dyskusji, nawet nic mu nie obiecal. On mial na tyle procesy myslowe sprawne, byl funkcjonalny, ale nawet by nie wpadl na to, zeby to kwestionowac, zero takiej reflekscji. To troche ktos taki, komu mozna papierosa gasic na czole, albo kazac mu zeby sobie sam gasil na rece, tylko troche go przycisnac i zrobi co chcesz. Tu chyba rzeczywiscie u podstaw lezy jakis brak samostanowienia, wlasnej woli, nieumiejetnosc mowienia NIE, problem z granicami.