Marcin:
'Czym jest np. obwinianie kogoś? Ktoś nas skrzywdził. My jesteśmy niewinni. Ktoś jest winny. Czyli oddajemy temu komuś moc nad nami. On włada nami, naszym życiem. Jak dla mnie to to jest wypieranie mocy nad swoim życiem, wypieranie odpowiedzialności. Często to jest też uciekanie od poczucia winy właśnie, kiedy samemu się krzywdziło innych w przeszłości. Tym razem, powstaje kolejna warstwa, niewinności, sztucznej niewinności, kiedy to stajemy się męczennikami, inni są katami, my ofiarami, jesteśmy biedni, niewinni. I dzięki temu tracimy poczucie w sobie zła, które sami czyniliśmy. Jest to coraz bardziej i bardziej wypierane.'
Ja właściwie czuje,że to u mnie się tak dzieje. Przykład był z początku o mnie i spoko i fajnie,że utwierdziłam się w tym (może otworzyłam? trochę już mniej;-)) ,ze ja obwiniałam całe zycie rodziców. Oni byli katami , ja ofiarą. Nałożyłam sobie sztuczną tożsamość niewinności- bo oni mnie męczyli. A skoro tylko oni są winni to ja jestem niewinna. Sprawa się trochę skomplikowała jak pojawił się mój syn- teraz nie da się nie zauważyć,że popełniam błędy. NO przecież z takim bagażem miłością emanowac nie jestem w stanie:) I kto jest teraz winny? JA a może synuś pomaga?
JA się faktycznie BOJĘ dowiedzieć,że komuś wyrządziłam krzywdy kiedyś kiedyś- odkryć tą fatalną stronę mnie. Ale sądząc po tym,że jestem raczej starą duszą(chyba) to się nie obeszło. Mam takie przekonanie ze zabicie kogoś to już czyn niewybaczalny a co jeśli sama mordowałam ?
tego mogłabym nie znieść... choć ostatnia odpowiedz Leszka o mordowaniu sprawiła ,że mogłam zobaczyć ta 'zwyczajność zabijania' a ja nadałam mu 'szczególną rangę'- zresztą cała moralność to podkręca ,ze robi się z tego niewybaczalny czyn
CZuje raczej,ze jest na rzeczy i dowiem się o sobie dużo więcej faktów z przeszłości- no cóż alkoholicy i porabani katole w moim środowisku to chyba nie przypadek
Boję się przyznać TAK Byłwałam zła, okrutna i gardziłam ludźmi
chyba już się przyznałam
tylko szczegółów nie znam:)