Rozumiem to, ale i trochę się dziwię, że wiele osób zajmujących się rozwojem duchowym cały czas zachłannych jest na "naukowe dowody" tego, w co wierzą.
W czasach, kiedy olbrzymia część badań naukowych to zwykłe wydmuszki, w czasach totalnej komercjalizacji, upolitycznienia i relatywizacji nauki, ludzi cały czas podnieca magiczne wyrażenie "badania naukowe (wykazały)". Mało tego, ludzie ci uważają się za rozsądnych i racjonalnych.
Leszek nierzadko przytacza różne wyniki badań. Rzeczywiście, może to ugruntować wiele osób na ich duchowej drodze.
Ale takie osoby cały czas oddają cześć bożkom. Dla nich ciągle najpierw jest "nauka" (jakby ktoś był łaskaw wyjaśnić, co to słowo w ogóle dziś oznacza), a dopiero za jej autorytetem można zająć się "duchem".
"Udokumentowane..." Przez Pentagon? No, to ci dopiero dokumenty...