Lynd
W sumie sam piszesz same ogólniki bez ,żasnych konkretów,bardziej to definiuje Twój odbiór emocjonalny tego materiału niż zachęca do merytorycznej dyskusji.Tym bardziej ,że już sam tytuł filmiku ,jak sam piszesz ,nastawił Cię na nie do jego treści.Masz jakiś interes w obronie feminizmu bo troche dziwna reakcja.
Mam interes o tyle, że sam uważam się za feministę, a "Uwikłani w płeć" Butler byli dla mnie jedną z najbardziej fascynujących i dogłębnych filozoficznych lektur zeszłego roku (a trochę ich było).
No więc, żeby nie było że niekoknretnie, "mity feminizmu"
Na wstępie: jak ktoś mówi "feministki dzisiaj" to można bezpiecznie stwierdzić że nie ma pojęcia o czym mówi, bo trudno znaleźć ruch bardziej różnorodny niż feminizm po 3 fali. No ale.
1. "Kobiety są uciemiężone" -- nie podaje żadnego wyjaśnienia co ma przez to na myśli, a na dowód że jednak "uciemiężone" nie są, podaje zupełnie nieprzystające statystyki: że mężczyźni żyją krócej, że częściej lądują na ulicy, że częściej lądują w więzieniach (a nie podaje np., że mężczyźni to 80% aresztowanych za brutalne przestępstwa w USA), natomiast więcej wydaje się na zdrowie kobiet. I to ma jakoś udowadniać, że nie są "uciemiężone". To co pisałem: zadaje pytanie socjologiczne, ale nie odpowiada w kryteriach socjologicznych.
2. Różnice w płacy -- wynikają tylko z tego, że "m.in. jest taka koncepcja psychologiczna" że kobiety są bardziej ugodowe od mężczyzn. Sprawa rozwiązana, znów 0 kwestii systemowych
3. Przemoc wobec kobiet -- bo mężczyźni nie chcą się przyznawać, że są ofiarami przemocy. Bo zostaliby wyśmiani, bo mają być twardzi itp. Nic w temacie zgłaszalności kobiet, spraw systemowych jak zdefundowanie niebieskiej linii itp. Ale za to przytacza opowiastkę o dwóch braciach.
4. Feministki zawsze walczą o równouprawinienie -- skoro chcą większych praw aborcyjnych, to dlaczego nie chcą jeszcze, dla mężczyzn (i tu litania). A skoro nie chcą spełnić tej litanii, to znaczy że nie walczą dla mężczyzn. Natomiast najwyraźniej walczą o te przywileje (aborcyjne) kosztem... mężczyzn? I wtedy pojawia się opór. Tak, to podstawa teorii konfliktu społecznego w socjologii. I nie, w takim przypadku pójście na ugodę nie spowoduje, że strona uważająca się za poszkodowaną stanie po stronie żądającej praw, tylko że ta druga zostanie uciszona.
Próbowałem jeszcze obejrzeć "propagandę feministyczną", ale to było tak suche i nijakie, że nie dałem rady.
Za to obejrzałem sobie filmik o tradycyjnej męskości. Nagle okazuje się, że kiedy feministki, te z punktu 4, walczą o to aby mężczyznom było lepiej, to znaczy że chcą zniszczyć męskość. Gość nie rozumie pojęcia "toksyczna męskość" (to zestaw wzorców, a nie że męskość jest toksyczna), mimo że
sam te wzorce krytykował powyżej w punkcie 3 :O Oczywiście nie wierzę że jako psycholog jest takim ignorantem, to pewnie zagranie pod publiczkę, po prostu zbiera sobie głosy mizoginów na internecie.
Aha, i to jego ciągłe "istnieją badania", "wypowiadają się osoby" bez podawania linków do badań ani kto się wypowiadał. Jak sobie czasem nawet lubię posłuchać dzbanów, bo czegoś można się od nich nauczyć, tak naprawdę odnoszę wrażenie że mam tu do czynienia z naprawdę mało rozgarniętą osobą, takie fotelowe teoryjki wąsatego wujka u cioci na imieninach.