Sylvia
no wlaśnie część TH mi zgrzyta, a część jest świetna i dzala...mam pytanie czym sie różni książka od kursu?rozumiem, ze uczenie postronnych kontaktu z WJ moze jeszcze zabrac troche czasu, nauczenie wizualizacji również i lepiej naumieć się tego dobrze, ale zaczynam zastanawiać się nad sensem kursu-powyciągalam podręczniki medyczne i z czytaniem ciala radze sobie-na moim etapie ja i tak nie bede robic tego zarobkowo, tylko dla przyjemnosci /certyfikatow miieć nie muszę/ sama metoda wychodzi mi-wczoraj bylam "wyrocznia" jak to pisze Vianna przy uzdrawianiu mojego psa i zadzialało:-).
P.S. tak najbardziej sie ciesze, ze najbardziej interesujaca mnie ksiazka wyjdzie w 2013:)
Fajnie, że zadziałało:)
Też lubię być świadkiem efektów theta, a bywają one takie, że mój racjonalny umysł kiedyś by nie uwierzył, tylko tworzył wątpliwości dla siebie "inni to mogą, ale nie ty". Teraz wie, że są i je akceptuje bez wątpliwości i sprzeciwu, jako oczywistość:)
Na zdjęciach Vianny sprzed lat i na tych z tego roku, widać ile dobrej pracy ze sobą zrobiła tą metodą. Była otwarta na bezpośredni przekaz, gdy potrzebowała rozwiązań i przyszło. Często tak jest, że wydaje się, że metoda najpierw przerasta twórcę, a później widać po nim efekty jej stosowania. W pewnej perspektywy to dobrze, że jest taki przykład na twórcy, że zmienił dużo u siebie. Można być nawet dalej w rozwoju energetycznie, czy świadomością, a mieć blokadę na bezpośredni przekaz i dlatego nie ma sensu się porównywać, kto jaki jest, tylko przyjmować to co Bóg oferuje. Taka refleksja, do otwartości na pewne talenty bez związku z etapem rozwoju duchowego w danym życiu, mimo, że pozornie powinien być związek.
Nawet jeśli zgrzyta, a tez działa świetnie, to jest właśnie dla mnie zaleta tej metody, że jest elastyczna i swobodnie można w niej wybrać, to z czym się chce pracować, a pewne elementy ominąć, gdy jest z nimi nie po drodze.
Jest w niej też kilka innowacji dających nową perspektywę, które pomogły wielu osobom w pójściu do przodu w ważnych tematach, np. wpajanie boskich definicji.
Moim zdaniem takie zajęcia mogą dać duży skok energetyczny w rozwoju, uporządkowanie pewnych rzeczy, nabycie pewnych korzystnych mechanizmów uzdrawiania, obserwowania, przyjmowania od Boga, odnoszenia czegoś do Siły Większej, niż to gdzie jesteśmy w danej chwili. Tak zrobiła Vianna i dobrze na tym wyszła.
I to szczególnie może być odczuwalny i zauważalny u osób dojrzałych duchowo, które już sporo ze sobą zrobiły, są systematyczne i o szerokiej świadomości. Albo takich co bez pracy do tej pory były dość wysoko. Chociaż u innych też widziałam duże zmiany, których może oni sami nawet nie dzieli.
Można też nauczyć się robić różne procesy przyśpieszające uzdrawianie np. złamanego serca/pękniętej duszy, zobaczyć efekty u wielu osób, i samemu je przejść ze wsparciem grupy, czy drugiej osoby. Są też inspiracje i uporządkowanie energii, które przydaje się w rozwoju, a nikogo nie ogranicza.
To na ile skorzysta się z energii grupy, którą się współtworzy, zależy od otwartości na pewien pułap energetyczny, świadomość i uczucia w sobie. Co ciekawe sporo osób korzysta i wzmacnia swoje energie bez oporu, dzięki temu, że jest to robione w stanie theta.
Podświadomość załapuje jak nie tworzyć wątpliwości na energię cudów i ogólnie theta, żeby nie było ataków na siebie.
Jak się decydować na kurs, to przynajmniej 1 i 2 stopień, dla tych procesów właśnie.
To co mi się spodobało jako zmiana perspektywy, to, że już szklanka już nie jest w połowie pełna, czy w połowie pusta, tylko jest cała wypełniona energią Boga.
Nie tworzy się już zapełniania pustej części szklanki przez ego, awersjami, przywiązaniami, wyobrażeniami, programy, wzorce, emocje, swoje czy cudze pomysły - czymkolwiek różnym od Boga.
Pojawia się stan w którym wychodzi się z wzorców w otoczeniu miłości, co powoduje, że droga wyjścia z wzorca, staje się miękka, łatwa, przyjazna i ochraniająca przed skutkami, które by mogły być dużo gorsze, gdyby nie ta energia wspierająca. Wypełniona po brzegi szklanka, staje się w pewnym momencie Jednością z Bogiem w całości.
Przy regularnym ćwiczeniu theta, po warsztatach już samodzielnie, rzeczywiście pojawia się stan geniuszu coraz częściej, w rozwiązywaniu pewnych spraw, w porównaniu z tym co było wcześniej.
Przestaje się też słuchać swojego głosu, czy czyjegoś w swojej głowie, a słucha się głosu Boga bezpośrednio, który zawsze daje odpowiedzi z poziomu Jedności.
Oczywiście czasami jeszcze się słucha swojego, czy cudzego głosu, ale jest weryfikator i właściwe odniesienie prędzej, niż kiedyś.
To już powtórzę, ale warto:) Każdy ma swój głos Boga dla siebie. To są tak proste i genialne odpowiedzi, pozytywne i zachwycające, że często do razu coś zmieniają w świadomości, intencjach i energii.
Wystarczy akceptować i przyjmować (przerabiałam w theta program przyjmowania miłości od ludzi i Boga, bo skąpiłam sobie i widzę też w tym efekty, że się zmieniło).
Wdzięczność wzmacnia przepływ, ale ona sama płynie w odpowiedzi na takie energie. Przynajmniej ja to tak odbieram, że nie mogła bym inaczej na moment, niż być wdzięczną:)