Tego lata ze zdumieniem odkryłem ile dają rytuały w innych dziedzinach życia. Od dzieciństwa umiem utrzymać się na wodzie, czy nawet zanurkować, ale pływać nigdy nie umiałem. Z pływaniem dałem sobie spokój w wieku nastu lat. Po kilku ruchach żabką czy kraulem brakowało mi oddechu. Przez 35 lat może kilka razy potaplałem się w wodzie, ale generalnie unikałem kąpieli. W tym roku podczas urlopu żona namówiła mnie na basen. Właściwie poszedłem dla niej, żeby czuła się raźniej. Dwa razy były to małe baseny w ośrodkach wypoczynkowych, więc nawet specjalnie miejsca do pływania nie było. Uczyłem tylko żonę leżeć w wodzie na plecach i odpoczywać, bo to akurat umiałem. Ale któregoś razu poszliśmy na duży basen. Stanąłem w torze wodnym i patrzyłem jak obok ludzie pływają. Głupio mi było taplać się tylko i zajmować komuś miejsce do pływania, więc pomyślałem, że chociaż spróbuję. Ze zdumieniem przepłynąłem dwie długości basenu stylem klasycznym bez problemów z oddychaniem. Połowę basenu przepływałem pod wodą bez jakiegoś specjalnego wysiłku. Po 35 latach niemal braku kontaktu z wodą jest to dla mnie naprawdę wyczyn.Trochę krótko ta przygoda z basenem trwała, więc nie zdążyłem spróbować kraula. Może następnym razem. Pewnie pływanie nie stanie się moim hobby, ale wiem, że pewien potencjał w tym zakresie zawdzięczam rytuałom.