Autor Wątek: Mam pytanie... - czyli do wszystkich "guru" :))  (Przeczytany 598668 razy)

Inga

  • Gość
[#]   « 2012-08-28, 20:46:14 »
Dzięki
Własnie dojrzałam aby go obejrzeć.

Semira

  • Gość
[#]   « 2012-08-28, 20:43:23 »

Mariusz

  • Wiadomości: 4 015
  • Płeć: Mężczyzna
  • Status: Zaawansowany

Mariusz

  • Wiadomości: 4 015
  • Płeć: Mężczyzna
  • Status: Zaawansowany
[#]   « 2012-08-28, 20:41:42 »
może coś z kreacja lub prosperująca świadomoscią

Inga

  • Gość
[#]   « 2012-08-28, 20:40:12 »
Czy ktoś pamieta w jakim wątku Leszek zamieścił link do filmu The Secret ?

Iustitia

  • Gość
[#]   « 2012-08-28, 19:49:41 »
Kochanie, przeszłości nie zmienisz, możesz Sobie już teraz wybaczyć i zrozumieć, że na tamtym etapie robilaś jak umiałaś najlepiej, oni też mieli swoje intencje, po prostu dograliście się i nie ma w tym niczyjej winy. To przeszlość, z którą jesteś całkowicie bezpieczna i wobec ktorej jesteś całkowicie w porządku. Dzis jest nowy dzień i nowe decyzje-oddaj Bogu tych ludzi oddaj swoje dawne wybory Bóg ma taką siłę, że może zdziałać cuda już teraz najkorzystniejsze dla wszystkich. Wiesz, że jesteś Kochaną Dziewczynką, dla Boga Ukochanym Dzieckiem, dla innych cudowną osobą-oddaj Bogu co nie Twoje i Alleluja i do przodu:)

Freefalling

  • Gość
[#]   « 2012-08-28, 19:39:45 »
Iustitia

   Kurczę,już kiedys z obserwacji mnie samej i moich poczynań mi wyszło,że nawet kolegowałam się z takimi parami,związkami,które już dawno powinny się rozlecieć,bo pasują do siebie jak pięść do nosa i w zasadzie się męczą ze sobą a ja nie miałam odwagi im powiedzieć,żeby dali se luz -tylko cierpią i boją sie zmian-wolałam łepetyną potakiwać  i mówić,że warto sie moze jeszcze trochę przemęczyć,bo coś się zmieni i Bozia im to wynagrodzi...O Boże-może ja jakiś kapłan albo strażnik związkowy,pilnujący tradycji,tabu,cholera wie jeszcze co-pies ogrodnika-sama szczęścia nie zeżre i drugiemu nie da....

A może to tylko odzwierciedla moje rozbicie wewnętrzne i brak wiary w dobrą przyszłość,jakieś silne uwiązania do drugiego człowieka,jako tego co ma to szczęście mi zapewnić???Facepalm...

Iustitia

  • Gość
[#]   « 2012-08-28, 00:16:15 »
Kochani

    Dotarłam do paskudnego  "bobla" i nie wiem jak go skutecznie rozwalić...Jak poradzić sobie z takim dziwnym poczuciem winy,gdzie dziecko wradza się w rodzinę,gdzie rodzice tak naprawdę się nie kochają,tylko sobie dowalają a dziecko piętnują stygmatem poczucia winy za wszystko,co się dzieje i oczekują,że będzie ich tarczą ochronną,buforem i ofiarą złożoną na ołtarzu trwania tego związku...Pomijając,że matka obarcza winą dziecko za przymus zawiązania tego związku-wpadka i przymus ślubu...Ja widzę tu misjonarstwo no i mścicielstwo-chciałam dowalić swojej matce (no nie przepadam w tej chwili za nią)-misja  z gatunku naprawdę impossible :-P...

Jak to skutecznie ugryźć???
A za co to dziecko wini się przez tyle lat?I dlaczego uparcie trzyma się krzywd tyle lat i pozwala krzywdzicielom na dalsze trzymanie w winie?A przede wszystkim dlaczego ta wlaśnie rodzina jest tak ważna, że dziecko nie poszlo w świat i światlo tylko trzyma sie mrocznego dzieciństwa?

Mogą pomóc afki
Jestem niewinna, w porządku, kochana i bezpieczna nawet jeśli mama /rodzice/ gadaja coś innego i potrafie w sobie dostrzec mistrzowstwo i doskonalość
Kocham Siebie taka jaka jestem
Jestem bezpieczna ze swoją przeszlością i w swojej rodzinie
Bog dawno mi wybaczyl więc nareszcie mogę wybaczyc Sobie i obdarzyc wybaczeniem mamę /rodzinę/
W moim życiu moze być dobrze, może byc bardzo dobrze, może byc za dobrze
Bóg jest mocą zmiany, ktorej ufam
« Ostatnia zmiana: 2012-08-28, 00:28:43 wysłana przez Iustitia »

Grażyna Anna

  • Gość
[#]   « 2012-08-27, 22:47:17 »
Teraz to już będzie z górki :)

Semira

  • Gość
[#]   « 2012-08-27, 22:45:05 »
Grazynka

Ufff przebrnelysmy jakos:)Ale fajny wzorzec mi sie ujawnil dzieki temu:ze nie jestem bezpieczna z tym co mysle i czuje.
Juz nie moge sie doczekac kiedy go usune:))

Grażyna Anna

  • Gość
[#]   « 2012-08-27, 22:39:52 »
Czyli to jest bardzo proste:wszystkie te aspekty w sobie,ktorych nie akceptuje-prowokuje otoczenie ,poprzez moj podswiadomy lek,aby mi pokazalo co w sobie wypieram,nieakceptuje.
A jak juz dostane to czego oczekuje podwiadomie,czyli odrzucenia to moge sobie spokojnie dowalic i powiedziec z czystym sumieniem-a nie mowilam,ze mam racje ?:))))

Mniej więcej tak :D

Semira

  • Gość
[#]   « 2012-08-27, 22:38:44 »
Czyli to jest bardzo proste:wszystkie te aspekty w sobie,ktorych nie akceptuje-prowokuje otoczenie ,poprzez moj podswiadomy lek,aby mi pokazalo co w sobie wypieram,nieakceptuje.
A jak juz dostane to czego oczekuje podwiadomie,czyli odrzucenia to moge sobie spokojnie dowalic i powiedziec z czystym sumieniem-a nie mowilam,ze mam racje ?:))))

Grażyna Anna

  • Gość
[#]   « 2012-08-27, 22:30:36 »
Troche się zapętliłaś.
Nie akceptując jakiejś części siebie, odrzucasz ją.
Podświadomie oczekujesz, spodziewasz się, że inni zauważą jaka "be" jest ta część. Jesteś wtedy wyczulona na krytykę, każdą ocenę możesz brać za odrzucenie lub atak na siebie i zgodnie z tym reagować. Złościć się na tę ocenę, grać rolę ofiary, mieć pretensje, wyrzuty sumienia, że za mało zrobiłaś, za mało się starałaś. A to dlatego, bo z drugiej strony bardzo pragniesz akceptacji.
Akceptując siebie czujesz się ze sobą dobrze i bezpiecznie, bez względu na to co się dzieje. Wiesz że nikt i nic cię nie zrani. Bo co ci mogą zrobić, jeśli ty akceptujesz siebie? Nic ci nie zrobią.
Natomiast, gdy coś w sobie nie akceptujesz, to w sytuacjach z tym związanych nie będziesz czuła się bezpiecznie, bo będziesz się bała, że nie dasz sobie z nimi rady, nie doceniasz wtedy swoich możliwości i nie jesteś ich pewna.


Semira

  • Gość
[#]   « 2012-08-27, 22:23:10 »
rozmyslan Semiry ciag dalszy:)

Takie napiecie jakie sie generuje podswiadomie czekajac na odrzucenie,doprowadza do prowokacji tez aby juz miec z glowy,aby w koncu odrzucili co i tak zrobia i juz nie czuc tego cholernego napiecia w oczekiwaniu na to co jest nieuniknione..,czyli takie bledne kolo wzajemnych prowokacji i odrzucen,a gdzie tu miejsce na bezpieczenstwo:)

Semira

  • Gość
[#]   « 2012-08-27, 22:08:53 »
Kurde nie wiem sama...uwaga bede teraz glosno myslec:)
Jezeli nie czuje bezpieczenstwa w danej sytuacji np boje sie,ze jak zrobie cos przez co odrzuci mnie np moja rodzina,to znaczy ze boje sie ze jest ze mna cos nie tak i opinia ich jest dla mnie wazniejsza niz to co ja sama mysle o mojej dcyzji przez ktore zostalam odrzucona.Czyli nie szanuje swoich pogladow i podswiadomie czekam,ze ktos mnie zaatakuje za nie jezeli komus sie nie spodobaja.Jezeli zostane odrzucona,niezaakceptowana to znaczy ,ze cos jest ze mna nie tak znowu..Czyli nie jestem bezpieczna z tym co mysle i nie jestem bezpieczna z tym co czuje bo w kazdej chwili moge zosatac przez to odrzucona...