Czym jest pozytywne myślenie?
Napiszę, jak ja to rozumiem.
Pozytywne myślenie, to myślenie ukierunkowane nie na problem (bo to jest myślenie negatywne), ani na uciekanie od problemu (bo to jest myślenie pseudo-pozytywne), ale na rozwiązanie problemu. Albo inaczej: nie postrzeganie życia w kategorii problemu, ale jako zbioru różnorodnych doświadczeń.
Przykład: podczas jazdy samochodem, zepsuło mi się koło.
Ktoś, kto myśli negatywnie, co zrobi? Będzie wkurzony na męża/żonę, że nie sprawdził/a koła(będzie szukał winnego), będzie zły na los (bo to taki niesprawiedliwe), będzie narzekał i domagał się odpowiedzi na pytanie: dlaczego mi się przytrafia? Może też być zrezygnowany, bo "z tym sobie nie poradzi". Itd. itp.
Z kolei ktoś myślący pseudo-pozytywnie (czyli uciekający od rzeczywistości: albo jak to się ładnie mówi: przekierowujący uwagę z negatywów na pozytywy) będzie zadowolony, bo będzie mógł sobie podziwiać przyrodę (załóżmy, że samochód stanął w lesie), medytować (zamiast spędzać czas w niskowibracyjnych korkach ;p), albo będzie śpiewał mantry w oczekiwaniu na zastępy archaniołów, które być może spłyną z nieba i teleportują go do domu
Co jeszcze – taki ktoś może się pocieszać, że „co z tego, że jedno koło zepsute?? skoro aż 3 są dobre!”
)) A tymczasem problem pozostanie nie rozwiązany. I będzie przybierał na wadze (zrobi się ciemno, w brzucho będzie coraz bardziej pusto, a tu znikąd pomocy, znikąd ratunku).
Natomiast człowiek myślący pozytywnie, tj. ukierunkowany na rozwiązanie problemu, najpierw obczai, jakie ma możliwości działania (czy ma lewarek, do samodzielnej zmiany koła, czy ma zapasowe koło, czy umie to zrobić, ewentualnie czy ma pieniądze na pomoc drogową, itd.), a potem zacznie działać. I po problemie
Bo nie ma problemów nie do rozwiązania. Tylko trzeba chcieć to zrobić
I jeszcze jedno - im rzadziej patrzymy na doświadczenia życiowe, jak na problemy, tym mniej mamy negatywnych doświadczeń. Bo tak działa prawo przyciągania – podobne przyciąga podobne. To oczywiście nie znaczy, że wszystkie „problemy” znikną. Nie. Ale będzie ich zdecydowanie mniej, a te, które będą się pojawiać, nie będą już postrzegane jako problemy, tylko jako kolejne życiowe doświadczenia.