Wiking23
W pierwszym momencie pojawiła mi się myśl, że chyba przesadzasz z takim podejściem. Po zastanowieniu się, jednak widzę, że wiele różnych zabiegów i ludzi w rozwoju rzeczywiście tak funkcjonuje. Emocje i przeżywanie czegoś pod dyktando, zamiast rozsądku, świadomości i realizacji celów.
Pierwotnie to jest często dość proste, szukanie zastępczo mamusi i tatusia, zamiast rozwiązania i swojej dorosłości.
Poziom wglądu i świadomości do rozwiązywania problemów jest ważny. Jeśli taka osoba trafi na fantastę-erudytę, to może mieć wmówione dużo głupot na swój temat, zamiast realnego uzdrawiania tego co rozwiąże jego problemy. To co jest do uzdrowienia bywa trudniejsze w pewnym momencie pracy ze sobą i pojawia się tutaj mechanizm ucieczki od tego trudnego w coś ciekawego. Można tak się bujać i 5,10 i 20 lat w odrealnionym świecie.
Dlatego jeśli ktoś nie ma wglądu w pewne sprawy, w tym w swoje poprzednie wcielenia, to powinien sobie odpuścić historyjki opowiadane przez "jasnowidzów". Odpowiedzialny człowiek, nie opowiada na lewo i prawo ciekawych, często sensacyjnych historyjek na czyjś temat, bo wie, że to nie będzie właściwie spożytkowane w rozwoju. Lepiej trzymać się w takiej sytuacji tego życia i pracować na przekonaniach, emocjach, przeżyciach, intencjach, które są weryfikowalne. Pomagać rozwijać ludziom wgląd w siebie, a nie zastępować ich samodzielność. Wsparcie i podpowiedź, to jedno i może przynieść korzystny impuls, a zastępowanie komuś jego świadomość to nadużycie duchowe i ograniczanie, hamowanie lub nawet zniewalanie.
Można wiele lat swojego życia zmarnować na historyjki "na swój temat", zamiast załatwić terapeutycznie bliższe tematy z tego życia. Ono jest olbrzymią wskazówką, również o ukrytych wzorcach w podświadomości.
Taki rozwój tworzy realną zmianę. Jeśli ważne są poprzednie wcielenia lub niewidzialne zależności energetyczne, to świadomość w końcu to ogarnie dzięki własnym wglądom i dzięki wiedzy ogólnej na ten temat. Odniesie to do siebie.
W poszukiwaniu właściwej drogi, nawet jeśli popełnia się błędy i daje się przez chwilę zwodzić, nie ma nic złego, jeśli są z tego jakieś sensowne wnioski i zbliżenie do prawdy w sobie. Problemem jest jeśli iluzja rozwoju zastąpi własne życie, rzeczywistość, samodzielność w rozwoju i samorozwój.
Zastanawia mnie ten wysyp zwodniczych zabiegów. Pytanie czy zapotrzebowanie na iluzję i pozorny rozwój, czy wpływ pewnych energii i nieświadomość co jest czym. Jedno i drugie zawsze było, tylko w innej skali. Teraz zmienia się skala ze względu na olbrzymi, skokowy, przyrost ludzi na świecie.
Działa to nawet na doświadczone osoby, które mocno się pogubiły i nie słuchają oznak błędów poznawczych w sobie w rozwoju, nawet swojego ciała nie słuchają. Żyją na wyparciu siebie. Za nieomylność płaci się wysoką cenę w rozwoju. Każdy popełnia błędy, ważne co z nimi robi. Czy je widzi, czy idzie w zaparte, czy z szacunkiem zadaje sobie w końcu właściwe pytania i przyjmuje odpowiedzi ze Źródła. Co realizuje. Dążenie do spójności działań i wartości jest ważnym czynnikiem poznawczym.
Na szczęście nie wszystkie sesje i konsultacje tak wyglądają. Są też osoby z czystymi intencjami i odpowiedzialne za to co proponują innym. Spotkałam takie. W mniejszości, jednak są i działają spokojnie. W każdej metodzie ważna jest osoba robiąca zabieg. To przez nią płynie "interpretacja" metody, wiedzy i doświadczenia.