interesująco o relacjach męsko damskich wśród dawnych Słowian i w zwyczajach ludowych za czasów chrześcijańskich:
http://cyfroteka.pl/catalog/ebooki/14026/35764/ff/101//DZIEJE_KULTURY_POLSKIEJ_split_018.html"
O równouprawnieniu płci nie było i słychu; on żenił się, żenimą zwała się zamężna; on ją wiódł za sobą, ona postępowała za nim, wychodziła za mąż. Żeniono się wcześnie, dziewczyna w lat czternaście; jeszcze w XVII wieku wchodziła dwudziestoletnia już w stare panny; potomstwo bywało nader liczne.
Monogamii dowodzi fakt, że mąż żonę o byle co napędzał; przy wielożeństwie byłby raczej przybierał drugą i trzecią, a nie pozbawiał się siły roboczej i nie tracił wiana-posagu.
Napędzanie żon było tak stałe, że Słowianie, jedyny chyba naród na świecie, dla napędzonych osobną utworzyli nazwę, bardzo im ubliżającą, poćpiega (termin prasłowiański, u nas jeszcze w XV wieku dobrze jako podbiega znany). Pierwszy list, który papież do Słowian wystosował (r. 873), o to właśnie Słowian gromił, kazał oddalać drugą, a wracać do pierwszej, bo te „rozwody" diabeł wymyślił, ale jeszcze r. 1145 wydalał legat papieski w Czechach kleryków, co się z poćpiegami pożenili. Chrobry po dwu poćpiegach dopiero trzecią żonę zatrzymał. I tu względy ekonomiczne nie dozwalały szafowania kobietami, chyba gdy mąż dla niepłodności żonę rzucał."
(...)
U Ariów, jak u innych ludów pierwotnych, było małżeństwo pierwotnie tylko' dobrowolną umową zaprzyjaźniającą rodziny, o czym wzajemne podarunki wyraźnie świadczyły; te dary obustronne bywały równej wartości, jeszcze w szlacheckiej Polsce równał się posag panny wianu wnoszonemu od oblubieńca. Że o kupnie pierwotnie nie było mowy, wynika już z najstarszych terminów aryjskich, np. snecha 'synowa' znaczyło pierwotnie związek (od pnia snea 'snować') przyjaźni i było rodzaju męskiego, nurus, nyos. Najstarsze świadectwo słowiańskie z XI w. (Nestora) zna tylko wyprawę, jaką za młodą wydają, a o kupnie milczy.
Córka ubożyła więc dom ojczysty, bo chowano ją i karmiono dla obcych i rodzina patriarchałna nie miała z córek pociechy; „córki to rozpacz", wołano w starej Indii; nie dziw też, że je zabijano, wysadzano lub sprzedawano w niewolę. Tak było wszędzie, a więc i u nas, a co Arabowie (zob. niż.) w X wieku prawią, jakoby dla bogatego wiana rodzina z córkami bogaciała, polega tylko na ich mylnym rozumowaniu.
Córka była więc ciężarem, który chętnie spychano, tym bardziej że przez to nawiązywano przyjazne stosunki z inną rodziną, z nią się bracono.(...)
Dziewczyną zażywała wszelkiej swobody, zamężna wszelką na zawsze traciła; biada jej, jeśli w czymkolwiek nie wygodziła, a cóż dopiero,
gdyby wierność zdradziła; niewierną mąż zabijał na miejscu (mógł i jej spólnika prawnie zabić, gdyby się nie bał krwawej zemsty rodziny) albo kaleczył, szczególniej na twarzy (obcinał nos, uszy, włosy, karał i na innych członkach); więc nie na żart płakała rzewnie młoda żegnając się z drużkami i z domem; jeśli gwałtu gwałtem nie odbijała (a było to dla niej bardzo trudno), cicho cierpiała, wzdychała za dziewictwem i domem ojcowskim, a
gdy ucisku nie zniosła, mściła się i truła męża, od bab-wieszczyc w zioła i grzyby jadowite zaopatrzona.Póki nie porodziła syna (znak, że duchy przodków w nią wstąpiły), nie była człowiekiem, była tylko niewiastą, tj. nieznaną (niewiadomą, por. wieść, zwiastować),
co milczeć winna, której nazwiska nawet nie wymieniano, by duchów domowych obcym człowiekiem nie obrażać. Dopiero od XIV wieku uogólniano tę nazwę z synowej na kobietę ogółem. Była więc niewiastą, białą głową, białką, bo mężatka chodziła zawsze w białym zawiciu, gdy dziewczyna pod wiankiem albo chustą włosy rozpuszczała prostowłosa lub w kosy splatała. Wierności małżeńskiej strzegła, co wobec takiej grozy nie dziw, i nie darmo słynęły z niej kobiety słowiańskie, a miały jej dochowywać mężowi i po zgonie jego, bo zabita z nim na stosie płonęła. Uogólniają to nasi sprawozdawcy chyba niesłusznie; w wielożeństwie, szczególnie u książąt, wybierano jednę z żon na ofiarę, żeby i w zaświecie, w nawi, panu-mężowi służyła, ale w monogamii, gdy mąż w sile wieku przy częstych napadach ginął,
wdowa przechodziła na własność i pod opiekę, szwagra; nie prawi też żadna tradycja ludowa o zabijaniu żon. Z poćpieg i branek wojennych wychodziły i nierządnice, a nazwy ich osobnej nie przyjęto bynajmniej od Gotów (hora), jest rodzima. Dzieci ze związków wolnych spłodzone pokrzywnikami zwano, jako w pokrzywach, nie na łożu małżeńskim spłodzone."